Ehh, zastanawiam się co napisać o Dharavi, bo wydaje mi się, że wszystko co napiszę może zostać źle odebrane. Śliski temat. Może napiszę po prostu jak to wyglądało z naszej perspektywy. Największe (a wg niektórych źródeł drugie największe) slumsy w Azji, w których mieszka około milion osób, są dzielnicą Bombaju, do której normalnie można wejść, nie potrzeba żadnego lokalnego przewodnika, nie ma również żadnej wyraźnie zarysowanej granicy. Widać, że część dróg jest zaprojektowana przestrzennie. Poza ulicami istnieje ogromna samowolka budowlana. Ludzie są uśmiechnięci. Na ulicach kwitnie handel. Widać linie energetyczne. Jest bardzo tłoczno. Nie dostrzegamy nikogo umierającego na ulicy. Dookoła jest ogrom śmieci. Zewsząd dochodzą nieprzyjemne zapachy. Ludzie mieszkają razem z kozami w swoich „lokalach”. Gdy już się te się te kozy pogłaszcze, to otrzymujemy uśmiech w zamian (właściciela, nie kozy). Nie czujemy się niebezpiecznie. Przez prawie dwie godziny nie spotykamy się z żadnym nieprzyjemnym spojrzeniem oraz nikt, nawet żadne dziecko nie żebrze od nas pieniędzy. W gruncie rzeczy przedstawiam cztery subiektywne myśli: - wciąż niczego tak naprawdę nie wiem o życiu w tym miejscu, - nie chciałbym nigdy tam mieszkać, a co gorsze wychowywać, - na pierwszy rzut oka nie jest tak źle, jak wydawało się mogło wcześniej poprzez obraz ukształtowany podczas oglądania „Slumdoga” czy czytania artykułów w sieci, - zgaduję, że na świecie istnieje wiele gorszych miejsc do życia niż Dharavi.
Na szczęście nie jechaliśmy tymi połączeniami, ale tak wyglądały krótkobieżne pociągi na dworcu Dadar.
Dzień 8
Przed piątą meldujemy się w Aurangabad i od razu wsiadamy w autobusu do Ajanty. Tym razem to poziom głośności tłuczenia się pojazdu wchodzi na wyższy poziom. Docieramy jeszcze przed godziną otwarcia, co pozwala nam zwiedzać bez towarzystwa tłumów. Ogólnie cieszymy się, że wróciliśmy w komercyjne miejsca, bo znowu możemy płacić kilkanaście razy więcej niż localsi, czyli wszystko wraca do normy
:D Pierwsze groty powstały już nawet w II w. p.n.e., a budowę ostatnich szacuje się na V w. n.e. Nie znamy się na architekturze czy sztuce, ale na nas robi wrażenie przede wszystkim ogrom przedsięwzięcia. Człowiek chodzi po tych wszystkich jaskiniach i zastanawia się po prostu: jak oni to wszystko wydłubali? Tym większe wrażenie robi fakt, że część kamieni ozdobnych pochodzi z terenów obecnego Iranu.
Dodatkowo jaskinia nr 6 jest akustyczna i po uderzeniu otwartą dłonią w różne miejsca filarów uzyskuje się inne dźwięki, które delikatnie rozchodzą się po całej przestrzeni. Temperatura daj nam się we znaki, bo termometry wskazują 42 stopnie
:D Poznajemy podróżnika z Kirgistanu, który podróżuje po Indiach na stopa już trzeci miesiąc. Wracamy autobusem do Aurangabad, gdzie postanawiamy wypróbować nową metodę. Znajdujemy nocleg na bookingu i udajemy się do niego, aby spróbować zbić cenę, zapłacić gotówką bez rezerwacji przez stronę. A jakże, udało się
:) Resztę dnia spędzamy na spacerowaniu po tym bardzo brudnym mieście i próbowaniu kolejnych nowych rzeczy. Zauważamy ogromne stoisko z arbuzami, które są pokrojone i gotowe do zjedzenia. Bierzemy. Coś nam ten arbuz nie podchodzi i zauważamy, że ten pyszny owoc zostaje posypywany… solą. Druga porcja bez soli smakuje o wiele lepiej. Stajemy w kolejce do stoiska z automatem robiącym napoje gazowane o różnych smakach. Klient przed nami zamawia napój a’la Fanta, bierze solniczkę w dłoń i solą doprawia… co tam się wyprawia
:D Poza dziwnymi preferencjami smakowymi dostrzegamy jak wiele luźno chodzących po mieście byków, krów, psów, kóz czy świń żywi się wszechobecnymi śmieciami. Rezygnujemy z relatywnie drogiej atrakcji miejskiej jaką jest minitadżmahal. Dziś wypiliśmy około 7 litrów napojów na głowę.
Dzień 9
Ellora Caves są najbardziej estetycznie utrzymają atrakcją turystyczną jaką nam będzie dane nam zobaczyć. Pomimo tego, że daleko im chociażby do naszych standardów. Kolejny raz obserwujemy dobrze przemyślaną adaptacje automatyzacji. Przy zakupie biletów otrzymujemy żeton, który należy wrzucić zeskanować/wrzucić do kołowrotka, przy którym stoi ochroniarz, który skanuje/wrzuca żeton za Ciebie
:D Jaskinie w Ellora są młodsze, od tych w Ajanta, o nawet 500 lat, lecz w Ajanta są tylko świątynie buddyjskie, a tutaj buddyjskie, dżinijskie i hinduskie. Mamy wrażenie, że w przypadku jaskiń postąpiliśmy podobnie jak z polami herbacianymi, czyli zaczęliśmy od tych „słabszych”. Tutaj tym bardziej jesteśmy pod wrażeniem ogromu przestrzeni, jaka została wydrążona. Aż wstyd się przyznać, że przed wyprawą do Indii nie wiedziałem o istnieniu takich miejsc. To jest niesamowite!
Natomiast prawdziwa perełka to Kailasa Temple Nie da się jej nie zauważyć
:D. Niektóre źródła mówią, że była budowana czy lepiej powiedzieć drążona, nawet 150 lat.
Będąc bardzo blisko, warto się przejść do Shri Ghrishneshwar Temple, z której nie ma żadnych zdjęć, do której niczego nie wolno ze sobą wnieść i gdzie mężczyźni muszą wchodzić z gołą klatą. Generalnie jeśli istnieje coś takiego jak grzybicostopofobia, to taka osoba będzie miała problem ze zwiedzaniem w Indiach. Do części jaskiń i chyba wszystkich świątyń należy wchodzić boso. Żadnego autobusu powrotnego nie widać, tuktukarze przeginają z cenami, więc łapiemy stopa
:D Podjeżdżamy pod Daulatabad Fort, lecz rezygnujemy z wejścia na niego.
Resztę czasu w Aurangabad spędzamy w małym lokalnym zoo, gdzie jesteśmy zażenowani brzydotą, prowizorką, brakiem zieleni, brudem i ciasnotą miejsc, w których przetrzymywane są zwierzęta. Jednakże udaje nam się zobaczyć białego tygrysa
:)
Nocnym pociągiem wracamy do Bombaju. To nasza kolejna styczność ze Sleeperem i nie jest tak źle. Są przepełnione, lecz nie napotykamy żadnych problemów z rozłożeniem się na swoich miejscach i w wagonach jest chłodno, dzięki pracującym wiatrakom.
______________________________________________
Allapuzha: Kayak dla 2 osób na 1,5h – 2000, kontakt: +91 9946481176 Autobus Allapuzha-Munnar – 144, 6,5h Gdybyśmy mieli okazję to zostalibyśmy więcej godzin, ale nie dłużej niż 1 dzień
:)
Munnar: Najlepszy punkt naszej wycieczki
:) Warto się wybrać na dwa pełne dni, żeby dłużej pobyć przy polach herbacianych i mieć zapas czasu w razie deszczu, który bywa intensywny, ale krótkotrwały w tym rejonie. Eravikulam i Spice Garden śmiało można odpuścić. Świetną restauracją, dodatkowo polecaną przez lokalnych jest Rapsy Restaurant. Polecamy Mahindrę z całego serca. Oprócz zalet wypisanych wcześniej, należy dodać uczciwość. Zdarzyła nam się taka sytuacja, że chyba ze zmęczenia połączonego z roztargnieniem, zapłaciliśmy mu o 2000 rupii za dużo, co potraktował jako napiwek. Zorientowaliśmy się kilka godzin później i napisaliśmy mu o naszej pomyłce, ale on już wtedy nie mógł się spotkać z nami osobiście, ale wysłał do nas swojego kolegę. Odwdzięczyliśmy się mu prezentem. Numer do Mahindry: +919400200930 Munnar-Top Station-Spice Garden-Munnar zajęło nam 10h i zapłaciliśmy 1800 za 2 osoby włącznie z wejściem na teren pól herbacianych. Munnar- Kolukkumalai-Eravikulam – 1800 + 2000 za wjazd jeepem do góry. Z Eravikulam wróciliśmy za jakieś 70? rupii tuktukiem. Całość zajęła nam 9 godzin. Nocleg: 3x700 Wstęp Eravikulam:335+45 za aparat Autobus Munnar-Aluva: 94 Tuk tuk na lotnisko COK - 250
Ajanta i Ellora Caves:
Uważam, że te miejsca warte są nadrabiania drogi, jednak gdybym wiedział to co dzisiaj, to zrobiłbym to w jeden dzień, bo nie ma sensu siedzieć w Aurangabad, który jest swoistą bazą wypadową ze względu na brak tanich noclegów obok jaskiń. Da się to zrobić w jeden dzień. Z samego rana należy jechać do Ajanty. Samo zwiedzanie spokojnym tempem zajęło nam 2,5h, a transport w dwie strony około 4h, czyli między godziną 12-13 można być z powrotem w Aurangabad. Do Ellora jest już znacznie bliżej, a zwiedzanie tychże jaskiń zajęło nam 4,5h. Nam się nigdzie nie śpieszyło, więc spacerowaliśmy wolnym tempem oraz byliśmy w każdej jaskini, gdzie spędzaliśmy po kilka-kilkanaście minut. Pokuszę się o stwierdzenie, że w 1,5h w Ajanta i 3h w Ellora da się wszystko zobaczyć, niczego nie pomijając. Nocleg Aurangabad: 500 Autobus do Ajanta w dwie strony: 145x2, jedzie 2h w jedną stronę Wstęp Ajanta: 600 Bus do Ellora: 45 Wstęp Ellora: 600 Zoo: 70 Daulatabad Fort i Mini Tadż Mahal – po 300 rupii, ale tam nie byliśmyDzień 10
Pietrucha napisał:Coś nam ten arbuz nie podchodzi i zauważamy, że ten pyszny owoc zostaje posypywany… solą. Druga porcja bez soli smakuje o wiele lepiej. Stajemy w kolejce do stoiska z automatem robiącym napoje gazowane o różnych smakach. Klient przed nami zamawia napój a’la Fanta, bierze solniczkę w dłoń i solą doprawia… co tam się wyprawia
:D Nie chodzi o preferencje smakowe, tylko prostą chemię: sól zatrzymuje wodę w organizmie, tak zapobiegają odwodnieniu.
Zacna relacja.
:)Najlepszym komplementem niech będzie to, że po jej przeczytaniu prawie nabrałem ochoty, żeby tam ponownie jechać. Na szczęście:1. Prawie.2. Zaraz mi przeszło.W Indiach byłem zaledwie ok. 50 godzin, a wystarczyło, żebym nabrał takiej awersji, że nie mam zamiaru dawać im drugiej szansy. Przynajmniej w najbliższym czasie. Nasze wrażenia, po odwiedzeniu Taj Mahal świetnie wyraziła moja Najdroższa: "Perła w kupie gnoju."No, ale to takie moje przemyślenia. Najważniejsze, że Wam się podobało.Pisałem już, że relacja zacna?
;)
Dzięki ☺️marcinsss napisał:"Perła w kupie gnoju."Lepiej bym tego nie ujął ? chociaż zgaduję, że przez 50h byłeś w samych zatłoczonych miejscach, więc nie dziwne, że na brałeś negatywnego przekonania. marcinsss napisał:Najważniejsze, że Wam się podobało.Może to wynika z tego, że jeszcze mało świata widzieliśmy, aczkolwiek staram się pisać tak, żeby nie pominąć żadnych minusów, bo to ich brakuje w internecie. Na forum jest relacja z Ladakh i to tam koniecznie będę chciał kiedyś polecieć ☺️
Analizując wasze koszty 15 dniowego pobytu nie sposób nie zgodzić się z iście budżetowym wyjazdem. Kwota 310 zł czyli ok 5500 inr na życie i napoje to ok 350 inr dziennie. Osobiście jak byłem w tym roku na wiosnę to same moje skromne wydatki dzienne na życie oscylowały ok 1000 inr i wcale za tę kwotę nie pożyłem. Tak tak wiem ,że za 100 inr na ulicy można solidnie pojeść a za 300 w restauracji poszaleć. Już wiem,
:D lubie piwo i to właśnie tam kosztuje krocie, butelka /puszka/ w sklepie 150 a w knajpie 250 inr Wystarczy w upale 2 w sklepie i 1 po obiadku i budżet się wali.
@Pietrucha No Ladakh to jest właśnie jedyne miejsce w Indiach, które jeszcze mnie ciągnie. Może dlatego, że (podobno) ma bardzo mało wspólnego z tym wszystkim, z czym kojarzą mi się Indie.
;)
Ehh, zastanawiam się co napisać o Dharavi, bo wydaje mi się, że wszystko co napiszę może zostać źle odebrane. Śliski temat. Może napiszę po prostu jak to wyglądało z naszej perspektywy. Największe (a wg niektórych źródeł drugie największe) slumsy w Azji, w których mieszka około milion osób, są dzielnicą Bombaju, do której normalnie można wejść, nie potrzeba żadnego lokalnego przewodnika, nie ma również żadnej wyraźnie zarysowanej granicy. Widać, że część dróg jest zaprojektowana przestrzennie. Poza ulicami istnieje ogromna samowolka budowlana. Ludzie są uśmiechnięci. Na ulicach kwitnie handel. Widać linie energetyczne. Jest bardzo tłoczno. Nie dostrzegamy nikogo umierającego na ulicy. Dookoła jest ogrom śmieci. Zewsząd dochodzą nieprzyjemne zapachy. Ludzie mieszkają razem z kozami w swoich „lokalach”. Gdy już się te się te kozy pogłaszcze, to otrzymujemy uśmiech w zamian (właściciela, nie kozy). Nie czujemy się niebezpiecznie. Przez prawie dwie godziny nie spotykamy się z żadnym nieprzyjemnym spojrzeniem oraz nikt, nawet żadne dziecko nie żebrze od nas pieniędzy. W gruncie rzeczy przedstawiam cztery subiektywne myśli:
- wciąż niczego tak naprawdę nie wiem o życiu w tym miejscu,
- nie chciałbym nigdy tam mieszkać, a co gorsze wychowywać,
- na pierwszy rzut oka nie jest tak źle, jak wydawało się mogło wcześniej poprzez obraz ukształtowany podczas oglądania „Slumdoga” czy czytania artykułów w sieci,
- zgaduję, że na świecie istnieje wiele gorszych miejsc do życia niż Dharavi.
Na szczęście nie jechaliśmy tymi połączeniami, ale tak wyglądały krótkobieżne pociągi na dworcu Dadar.
Dzień 8
Przed piątą meldujemy się w Aurangabad i od razu wsiadamy w autobusu do Ajanty. Tym razem to poziom głośności tłuczenia się pojazdu wchodzi na wyższy poziom. Docieramy jeszcze przed godziną otwarcia, co pozwala nam zwiedzać bez towarzystwa tłumów. Ogólnie cieszymy się, że wróciliśmy w komercyjne miejsca, bo znowu możemy płacić kilkanaście razy więcej niż localsi, czyli wszystko wraca do normy :D Pierwsze groty powstały już nawet w II w. p.n.e., a budowę ostatnich szacuje się na V w. n.e. Nie znamy się na architekturze czy sztuce, ale na nas robi wrażenie przede wszystkim ogrom przedsięwzięcia. Człowiek chodzi po tych wszystkich jaskiniach i zastanawia się po prostu: jak oni to wszystko wydłubali? Tym większe wrażenie robi fakt, że część kamieni ozdobnych pochodzi z terenów obecnego Iranu.
Dodatkowo jaskinia nr 6 jest akustyczna i po uderzeniu otwartą dłonią w różne miejsca filarów uzyskuje się inne dźwięki, które delikatnie rozchodzą się po całej przestrzeni. Temperatura daj nam się we znaki, bo termometry wskazują 42 stopnie :D Poznajemy podróżnika z Kirgistanu, który podróżuje po Indiach na stopa już trzeci miesiąc. Wracamy autobusem do Aurangabad, gdzie postanawiamy wypróbować nową metodę. Znajdujemy nocleg na bookingu i udajemy się do niego, aby spróbować zbić cenę, zapłacić gotówką bez rezerwacji przez stronę. A jakże, udało się :) Resztę dnia spędzamy na spacerowaniu po tym bardzo brudnym mieście i próbowaniu kolejnych nowych rzeczy. Zauważamy ogromne stoisko z arbuzami, które są pokrojone i gotowe do zjedzenia. Bierzemy. Coś nam ten arbuz nie podchodzi i zauważamy, że ten pyszny owoc zostaje posypywany… solą. Druga porcja bez soli smakuje o wiele lepiej. Stajemy w kolejce do stoiska z automatem robiącym napoje gazowane o różnych smakach. Klient przed nami zamawia napój a’la Fanta, bierze solniczkę w dłoń i solą doprawia… co tam się wyprawia :D Poza dziwnymi preferencjami smakowymi dostrzegamy jak wiele luźno chodzących po mieście byków, krów, psów, kóz czy świń żywi się wszechobecnymi śmieciami. Rezygnujemy z relatywnie drogiej atrakcji miejskiej jaką jest minitadżmahal. Dziś wypiliśmy około 7 litrów napojów na głowę.
Dzień 9
Ellora Caves są najbardziej estetycznie utrzymają atrakcją turystyczną jaką nam będzie dane nam zobaczyć. Pomimo tego, że daleko im chociażby do naszych standardów. Kolejny raz obserwujemy dobrze przemyślaną adaptacje automatyzacji. Przy zakupie biletów otrzymujemy żeton, który należy wrzucić zeskanować/wrzucić do kołowrotka, przy którym stoi ochroniarz, który skanuje/wrzuca żeton za Ciebie :D Jaskinie w Ellora są młodsze, od tych w Ajanta, o nawet 500 lat, lecz w Ajanta są tylko świątynie buddyjskie, a tutaj buddyjskie, dżinijskie i hinduskie. Mamy wrażenie, że w przypadku jaskiń postąpiliśmy podobnie jak z polami herbacianymi, czyli zaczęliśmy od tych „słabszych”. Tutaj tym bardziej jesteśmy pod wrażeniem ogromu przestrzeni, jaka została wydrążona. Aż wstyd się przyznać, że przed wyprawą do Indii nie wiedziałem o istnieniu takich miejsc. To jest niesamowite!
Natomiast prawdziwa perełka to Kailasa Temple Nie da się jej nie zauważyć :D. Niektóre źródła mówią, że była budowana czy lepiej powiedzieć drążona, nawet 150 lat.
Będąc bardzo blisko, warto się przejść do Shri Ghrishneshwar Temple, z której nie ma żadnych zdjęć, do której niczego nie wolno ze sobą wnieść i gdzie mężczyźni muszą wchodzić z gołą klatą. Generalnie jeśli istnieje coś takiego jak grzybicostopofobia, to taka osoba będzie miała problem ze zwiedzaniem w Indiach. Do części jaskiń i chyba wszystkich świątyń należy wchodzić boso. Żadnego autobusu powrotnego nie widać, tuktukarze przeginają z cenami, więc łapiemy stopa :D Podjeżdżamy pod Daulatabad Fort, lecz rezygnujemy z wejścia na niego.
Resztę czasu w Aurangabad spędzamy w małym lokalnym zoo, gdzie jesteśmy zażenowani brzydotą, prowizorką, brakiem zieleni, brudem i ciasnotą miejsc, w których przetrzymywane są zwierzęta. Jednakże udaje nam się zobaczyć białego tygrysa :)
Nocnym pociągiem wracamy do Bombaju. To nasza kolejna styczność ze Sleeperem i nie jest tak źle. Są przepełnione, lecz nie napotykamy żadnych problemów z rozłożeniem się na swoich miejscach i w wagonach jest chłodno, dzięki pracującym wiatrakom.
______________________________________________
Allapuzha:
Kayak dla 2 osób na 1,5h – 2000, kontakt: +91 9946481176
Autobus Allapuzha-Munnar – 144, 6,5h
Gdybyśmy mieli okazję to zostalibyśmy więcej godzin, ale nie dłużej niż 1 dzień :)
Munnar:
Najlepszy punkt naszej wycieczki :) Warto się wybrać na dwa pełne dni, żeby dłużej pobyć przy polach herbacianych i mieć zapas czasu w razie deszczu, który bywa intensywny, ale krótkotrwały w tym rejonie. Eravikulam i Spice Garden śmiało można odpuścić. Świetną restauracją, dodatkowo polecaną przez lokalnych jest Rapsy Restaurant. Polecamy Mahindrę z całego serca. Oprócz zalet wypisanych wcześniej, należy dodać uczciwość. Zdarzyła nam się taka sytuacja, że chyba ze zmęczenia połączonego z roztargnieniem, zapłaciliśmy mu o 2000 rupii za dużo, co potraktował jako napiwek. Zorientowaliśmy się kilka godzin później i napisaliśmy mu o naszej pomyłce, ale on już wtedy nie mógł się spotkać z nami osobiście, ale wysłał do nas swojego kolegę. Odwdzięczyliśmy się mu prezentem. Numer do Mahindry:
+919400200930
Munnar-Top Station-Spice Garden-Munnar zajęło nam 10h i zapłaciliśmy 1800 za 2 osoby włącznie z wejściem na teren pól herbacianych.
Munnar- Kolukkumalai-Eravikulam – 1800 + 2000 za wjazd jeepem do góry. Z Eravikulam wróciliśmy za jakieś 70? rupii tuktukiem. Całość zajęła nam 9 godzin.
Nocleg: 3x700
Wstęp Eravikulam:335+45 za aparat
Autobus Munnar-Aluva: 94
Tuk tuk na lotnisko COK - 250
Ajanta i Ellora Caves:
Uważam, że te miejsca warte są nadrabiania drogi, jednak gdybym wiedział to co dzisiaj, to zrobiłbym to w jeden dzień, bo nie ma sensu siedzieć w Aurangabad, który jest swoistą bazą wypadową ze względu na brak tanich noclegów obok jaskiń. Da się to zrobić w jeden dzień. Z samego rana należy jechać do Ajanty. Samo zwiedzanie spokojnym tempem zajęło nam 2,5h, a transport w dwie strony około 4h, czyli między godziną 12-13 można być z powrotem w Aurangabad. Do Ellora jest już znacznie bliżej, a zwiedzanie tychże jaskiń zajęło nam 4,5h. Nam się nigdzie nie śpieszyło, więc spacerowaliśmy wolnym tempem oraz byliśmy w każdej jaskini, gdzie spędzaliśmy po kilka-kilkanaście minut. Pokuszę się o stwierdzenie, że w 1,5h w Ajanta i 3h w Ellora da się wszystko zobaczyć, niczego nie pomijając.
Nocleg Aurangabad: 500
Autobus do Ajanta w dwie strony: 145x2, jedzie 2h w jedną stronę
Wstęp Ajanta: 600
Bus do Ellora: 45
Wstęp Ellora: 600
Zoo: 70
Daulatabad Fort i Mini Tadż Mahal – po 300 rupii, ale tam nie byliśmyDzień 10