Za to wybieramy się spacerkiem na Nahargarh Fort. Stamtąd rozpościera się panorama całego miasta. Jaipur jest tak ogromnym miastem, że jego końca nie widać. Dodatkowo zaskakuje nas wielkość tego fortu. Spędzamy tam przyjemnie czas, podziwiamy dziwne wystawy. Szokuje nas jednak góra śmieci wyrzucanych tuż za mur w jednej z największych atrakcji miasta.
Z drugiej strony Jaipur był najczystszym miastem jakie odwiedziliśmy. Jesteśmy nim pozytywnie zaskoczeni, choć wiemy, że w mieście tym grasuje mnóstwo oszustów i naciągaczy. Następnie niemalże jak co dzień wsiadamy do pociągu
:D Jest to nasza najprzyjemniejsza podróż. W ciągu niecałych pięciu godzin, otrzymujemy 2 ciepłe dania, zupę i przekąski. Żartujemy, że jeszcze na dodatek zaraz przyniosą nam lody. Mija zaraz i przynoszą nam lody. Bardzo poplątana pętla po Indiach się zamyka i znów jesteśmy w New Delhi. Uber. Hostel. Prysznic. Spać.
Dzień 15:
Jak co dzień wcześnie wstajemy
:D Tym razem nie mamy nawet innego wyjścia. Lot mamy po godzinie dziesiątej, co daje nam szansę na zobaczenie Qutub Minar, na który brakło nam czasu 2 tygodnie temu. Toż to druga najciekawsza atrakcja w całym New Delhi!
Ponownie lecąc przez Kijów, wracamy do domu. Nasza przygoda dobiega końca. A na ten koniec Wam powiem, że całość podróży odbyliśmy z takimi bagażami:
____________________________________ Agra: Nie zaprzeczymy, że Tadż Mahal jest must see
:D subiektywna rada jest taka, żeby dodatkowo wejść do mauzoleum. Koniecznie wybierzcie się z samego rana, bo po półtorej godziny na miejscu tłumy były przytłaczające. Całość bagażu zostawcie w noclegowni, nie można wnosić toreb, plecaków. Jeżeli poza Tadż Mahal macie czas na tylko jedną atrakcję to wybierzcie Radha Swami Mandir. Nie pożałujecie, a Red Fort nie jest niczym szczególnym. W pobliżu Agry jest Wildlife SOS. Nie chcieliśmy się wybrać do tego miejsca na komercyjną wycieczkę. Napisaliśmy więc do ośrodka z prostym zapytaniem czy nie potrzebują rąk do pracy, gdyż oferujemy swoją pomoc i wiemy, że wiąże się to z pracą w brudzie, wysiłkiem fizycznym itd.. Nie dostaliśmy żadnej pozytywnej odpowiedzi. Czy faktycznie w tym miejscu słonie są dobrze traktowane? Nie wiem. Ich odpowiedź daje nam trochę do myślenia, a w dodatku ciągle proszą o wsparcie finansowe. W Polsce w schroniskach dla psów czy kotów każde ręce do pracy są miło przyjmowane. Tadż Mahal – 1050 (taniej przez internet) + 200 mauzoleum + 20 za przechowywanie bagażu Red Fort – 550 (przy posiadaniu biletu z Tadż Mahal i płatności kartą)
Chand Baori: Odpuśćcie
:D a jeżeli Was nie zniechęciłem to wiedźcie, że dojazd wcale nie jest łatwy. Podobno można też się tam dostać „od dołu”, lecz my dojechaliśmy pociągiem do stacji Bandikui i codziennie przez tę stacje przejeżdża mnóstwo pociągów. Na miejscu tuktukarze rzucają szalone ceny, więc spróbujcie się dostać do skrzyżowania o nazwie Gooler Market i stamtąd jest już rzut beretem. Widzicie białą drogę pomiędzy Bandikui i Chand Baori? Nie, nie złapiecie tam stopa. Na mapie wygląda dobrze, ale w rzeczywistości jest to taka jakby polna droga i nikt tamtędy nie jeździ.
Nocleg w Dausa:700 Pociąg do Bandikui i Jaipur: 45 + 45
Jaipur: Odpuściliśmy chyba najdroższą atrakcję w kraju, choć zdjęcia w internecie wyglądają kusząco. Co ciekawe, jest to jedyne miejsce, w którym widzieliśmy zniżki dla studentów.
Tuk tuk po Jaipurze: 350 City Palace: 400 Nocleg w hostelu w New Delhi: 600 Qutub Minar: 600 PODSUMOWANIE
Zaskakujący kraj. Zaskakująco mili ludzie. Zaskakująco dużo selfie. Śmiesznie kiwają głowami i zaskakująco źle się z nimi rozmawia po angielsku. W zasadzie nie powinno się wypowiadać o całych Indiach, bo każdy stan mógłby być odrębnym państwem. Najbardziej podobało nam się w Kerali i Tamilnadu. Rejony te wyglądały na bogatsze i ludzie tacy jacyś bardziej uśmiechnięci. Dodatkowo tylko tam mogliśmy się zajadać przeróżnymi chipsami bananowymi i ziemniaczanymi i im dalej na południe tym bardziej kiwają głowami
:D Choć i tak przeraża wszechobecny brud to myśleliśmy, że będzie gorzej. I nie widzieliśmy nikogo dorosłego załatwiającego się na ulicy. Podobnie spodziewaliśmy się o wiele większej biedy, a spory odsetek społeczności zdaje się prowadzić dogodne życie. Dodatkowo myśleliśmy, że więcej ludzi będzie od nas żebrało pieniądze. Nie spodziewaliśmy się natomiast tylu zwierząt chodzących po ulicach nie będących krowami. Przed podróżą nie wiedzieliśmy o tym, że angielski jest ich wspólnym oficjalnym językiem, natomiast oni mają kilkanaście własnych odrębnych języków, a jako, że w większości znają tylko swój jeden i nie rozumieją innych, to dogadują się między sobą po angielsku. Po naczytaniu się opinii, nieco obawialiśmy się podróży sleeperem, jednak każda podróż przebiegła bez żadnych incydentów. Innymi słowy, nie jest to aż tak inny świat jak myśleliśmy, że będzie
:D Była to brudna, ale bardzo przyjemna podróż. Czuliśmy się bezpiecznie i względnie komfortowo. Jedzenie oraz noclegi są bardzo tanie. Podobało nam się to uczucie, że mogliśmy próbować wszystkiego i nie musieliśmy się zastanawiać nad tym, czy nas na to stać. Jedzenie faktycznie jest ostre, ale jeśli za każdym razem się uprzedza kucharza, żeby nie dodawał ostrych przypraw, to da się przeżyć
:) Zakochaliśmy się w polach herbacianych i tuktukach.
Pociągi się spóźniają, ale ich spóźnienia są regularne i podawane w rozkładach. W przeciwieństwie do pociągów, wszystkie podróże autobusem były punktualne. W każdym większym mieście należy sprawdzać czy działa Uber – jeśli działa jest z reguły najtańszy, a po drugie jest dobrym wyznacznikiem cen. W bankomatach SBI nie ma żadnych prowizji i jest ich na tyle dużo, że korzystaliśmy tylko z nich używając kart Revoluta. Internet z Airtel śmigał prawidłowo. Decyzja o zabraniu tylko bagażu podręcznego była strzałem w dziesiątkę, nie trzeba tłumaczyć oczywistych zalet. Przydatne aplikacje: Where is my train, SBI Finder.
Zaskoczyła mnie ta kwota. Myślałem, że całość wyjdzie sporo taniej. Jednak teraz wiem, że podróżując powoli i spędzając kilka dni w jednym miejscu można prawie nic nie wydawać, bo koszty noclegów i wyżywania są relatywnie niskie. Dzisiaj wiem, że nasza kwota wynika z intensywności oraz bogactwa naszego planu. Czy żałujemy takiej gonitwy? Absolutnie
:) Dzięki temu wycisnęliśmy z Indii, dokładnie to co chcieliśmy. Wiemy co nas interesuje i taki model podróżowania świetnie do nas pasuje. Większość czasu podróżowaliśmy nocą. Wbrew pozorom, wcale się wszędzie nie śpieszyliśmy i powiedziałbym, że w większości miejsc mieliśmy czas żeby się zrelaksować popijając ich przepyszne herbatki. Chcemy wrócić do Indii, lecz tym razem w inne, jeszcze nie odkryte przez nas miejsca
:)
Pietrucha napisał:Coś nam ten arbuz nie podchodzi i zauważamy, że ten pyszny owoc zostaje posypywany… solą. Druga porcja bez soli smakuje o wiele lepiej. Stajemy w kolejce do stoiska z automatem robiącym napoje gazowane o różnych smakach. Klient przed nami zamawia napój a’la Fanta, bierze solniczkę w dłoń i solą doprawia… co tam się wyprawia
:D Nie chodzi o preferencje smakowe, tylko prostą chemię: sól zatrzymuje wodę w organizmie, tak zapobiegają odwodnieniu.
Zacna relacja.
:)Najlepszym komplementem niech będzie to, że po jej przeczytaniu prawie nabrałem ochoty, żeby tam ponownie jechać. Na szczęście:1. Prawie.2. Zaraz mi przeszło.W Indiach byłem zaledwie ok. 50 godzin, a wystarczyło, żebym nabrał takiej awersji, że nie mam zamiaru dawać im drugiej szansy. Przynajmniej w najbliższym czasie. Nasze wrażenia, po odwiedzeniu Taj Mahal świetnie wyraziła moja Najdroższa: "Perła w kupie gnoju."No, ale to takie moje przemyślenia. Najważniejsze, że Wam się podobało.Pisałem już, że relacja zacna?
;)
Dzięki ☺️marcinsss napisał:"Perła w kupie gnoju."Lepiej bym tego nie ujął ? chociaż zgaduję, że przez 50h byłeś w samych zatłoczonych miejscach, więc nie dziwne, że na brałeś negatywnego przekonania. marcinsss napisał:Najważniejsze, że Wam się podobało.Może to wynika z tego, że jeszcze mało świata widzieliśmy, aczkolwiek staram się pisać tak, żeby nie pominąć żadnych minusów, bo to ich brakuje w internecie. Na forum jest relacja z Ladakh i to tam koniecznie będę chciał kiedyś polecieć ☺️
Analizując wasze koszty 15 dniowego pobytu nie sposób nie zgodzić się z iście budżetowym wyjazdem. Kwota 310 zł czyli ok 5500 inr na życie i napoje to ok 350 inr dziennie. Osobiście jak byłem w tym roku na wiosnę to same moje skromne wydatki dzienne na życie oscylowały ok 1000 inr i wcale za tę kwotę nie pożyłem. Tak tak wiem ,że za 100 inr na ulicy można solidnie pojeść a za 300 w restauracji poszaleć. Już wiem,
:D lubie piwo i to właśnie tam kosztuje krocie, butelka /puszka/ w sklepie 150 a w knajpie 250 inr Wystarczy w upale 2 w sklepie i 1 po obiadku i budżet się wali.
@Pietrucha No Ladakh to jest właśnie jedyne miejsce w Indiach, które jeszcze mnie ciągnie. Może dlatego, że (podobno) ma bardzo mało wspólnego z tym wszystkim, z czym kojarzą mi się Indie.
;)
Za to wybieramy się spacerkiem na Nahargarh Fort. Stamtąd rozpościera się panorama całego miasta. Jaipur jest tak ogromnym miastem, że jego końca nie widać. Dodatkowo zaskakuje nas wielkość tego fortu. Spędzamy tam przyjemnie czas, podziwiamy dziwne wystawy. Szokuje nas jednak góra śmieci wyrzucanych tuż za mur w jednej z największych atrakcji miasta.
Z drugiej strony Jaipur był najczystszym miastem jakie odwiedziliśmy. Jesteśmy nim pozytywnie zaskoczeni, choć wiemy, że w mieście tym grasuje mnóstwo oszustów i naciągaczy. Następnie niemalże jak co dzień wsiadamy do pociągu :D Jest to nasza najprzyjemniejsza podróż. W ciągu niecałych pięciu godzin, otrzymujemy 2 ciepłe dania, zupę i przekąski. Żartujemy, że jeszcze na dodatek zaraz przyniosą nam lody. Mija zaraz i przynoszą nam lody. Bardzo poplątana pętla po Indiach się zamyka i znów jesteśmy w New Delhi. Uber. Hostel. Prysznic. Spać.
Dzień 15:
Jak co dzień wcześnie wstajemy :D Tym razem nie mamy nawet innego wyjścia. Lot mamy po godzinie dziesiątej, co daje nam szansę na zobaczenie Qutub Minar, na który brakło nam czasu 2 tygodnie temu. Toż to druga najciekawsza atrakcja w całym New Delhi!
Ponownie lecąc przez Kijów, wracamy do domu. Nasza przygoda dobiega końca. A na ten koniec Wam powiem, że całość podróży odbyliśmy z takimi bagażami:
____________________________________
Agra:
Nie zaprzeczymy, że Tadż Mahal jest must see :D subiektywna rada jest taka, żeby dodatkowo wejść do mauzoleum. Koniecznie wybierzcie się z samego rana, bo po półtorej godziny na miejscu tłumy były przytłaczające. Całość bagażu zostawcie w noclegowni, nie można wnosić toreb, plecaków. Jeżeli poza Tadż Mahal macie czas na tylko jedną atrakcję to wybierzcie Radha Swami Mandir. Nie pożałujecie, a Red Fort nie jest niczym szczególnym.
W pobliżu Agry jest Wildlife SOS. Nie chcieliśmy się wybrać do tego miejsca na komercyjną wycieczkę. Napisaliśmy więc do ośrodka z prostym zapytaniem czy nie potrzebują rąk do pracy, gdyż oferujemy swoją pomoc i wiemy, że wiąże się to z pracą w brudzie, wysiłkiem fizycznym itd.. Nie dostaliśmy żadnej pozytywnej odpowiedzi. Czy faktycznie w tym miejscu słonie są dobrze traktowane? Nie wiem. Ich odpowiedź daje nam trochę do myślenia, a w dodatku ciągle proszą o wsparcie finansowe. W Polsce w schroniskach dla psów czy kotów każde ręce do pracy są miło przyjmowane.
Tadż Mahal – 1050 (taniej przez internet) + 200 mauzoleum + 20 za przechowywanie bagażu
Red Fort – 550 (przy posiadaniu biletu z Tadż Mahal i płatności kartą)
Chand Baori:
Odpuśćcie :D a jeżeli Was nie zniechęciłem to wiedźcie, że dojazd wcale nie jest łatwy. Podobno można też się tam dostać „od dołu”, lecz my dojechaliśmy pociągiem do stacji Bandikui i codziennie przez tę stacje przejeżdża mnóstwo pociągów. Na miejscu tuktukarze rzucają szalone ceny, więc spróbujcie się dostać do skrzyżowania o nazwie Gooler Market i stamtąd jest już rzut beretem. Widzicie białą drogę pomiędzy Bandikui i Chand Baori? Nie, nie złapiecie tam stopa. Na mapie wygląda dobrze, ale w rzeczywistości jest to taka jakby polna droga i nikt tamtędy nie jeździ.
Nocleg w Dausa:700
Pociąg do Bandikui i Jaipur: 45 + 45
Jaipur:
Odpuściliśmy chyba najdroższą atrakcję w kraju, choć zdjęcia w internecie wyglądają kusząco. Co ciekawe, jest to jedyne miejsce, w którym widzieliśmy zniżki dla studentów.
Tuk tuk po Jaipurze: 350
City Palace: 400
Nocleg w hostelu w New Delhi: 600
Qutub Minar: 600
PODSUMOWANIE
Zaskakujący kraj. Zaskakująco mili ludzie. Zaskakująco dużo selfie. Śmiesznie kiwają głowami i zaskakująco źle się z nimi rozmawia po angielsku. W zasadzie nie powinno się wypowiadać o całych Indiach, bo każdy stan mógłby być odrębnym państwem. Najbardziej podobało nam się w Kerali i Tamilnadu. Rejony te wyglądały na bogatsze i ludzie tacy jacyś bardziej uśmiechnięci. Dodatkowo tylko tam mogliśmy się zajadać przeróżnymi chipsami bananowymi i ziemniaczanymi i im dalej na południe tym bardziej kiwają głowami :D Choć i tak przeraża wszechobecny brud to myśleliśmy, że będzie gorzej. I nie widzieliśmy nikogo dorosłego załatwiającego się na ulicy. Podobnie spodziewaliśmy się o wiele większej biedy, a spory odsetek społeczności zdaje się prowadzić dogodne życie. Dodatkowo myśleliśmy, że więcej ludzi będzie od nas żebrało pieniądze. Nie spodziewaliśmy się natomiast tylu zwierząt chodzących po ulicach nie będących krowami. Przed podróżą nie wiedzieliśmy o tym, że angielski jest ich wspólnym oficjalnym językiem, natomiast oni mają kilkanaście własnych odrębnych języków, a jako, że w większości znają tylko swój jeden i nie rozumieją innych, to dogadują się między sobą po angielsku. Po naczytaniu się opinii, nieco obawialiśmy się podróży sleeperem, jednak każda podróż przebiegła bez żadnych incydentów. Innymi słowy, nie jest to aż tak inny świat jak myśleliśmy, że będzie :D Była to brudna, ale bardzo przyjemna podróż. Czuliśmy się bezpiecznie i względnie komfortowo. Jedzenie oraz noclegi są bardzo tanie. Podobało nam się to uczucie, że mogliśmy próbować wszystkiego i nie musieliśmy się zastanawiać nad tym, czy nas na to stać. Jedzenie faktycznie jest ostre, ale jeśli za każdym razem się uprzedza kucharza, żeby nie dodawał ostrych przypraw, to da się przeżyć :) Zakochaliśmy się w polach herbacianych i tuktukach.
Pociągi się spóźniają, ale ich spóźnienia są regularne i podawane w rozkładach. W przeciwieństwie do pociągów, wszystkie podróże autobusem były punktualne. W każdym większym mieście należy sprawdzać czy działa Uber – jeśli działa jest z reguły najtańszy, a po drugie jest dobrym wyznacznikiem cen. W bankomatach SBI nie ma żadnych prowizji i jest ich na tyle dużo, że korzystaliśmy tylko z nich używając kart Revoluta. Internet z Airtel śmigał prawidłowo. Decyzja o zabraniu tylko bagażu podręcznego była strzałem w dziesiątkę, nie trzeba tłumaczyć oczywistych zalet. Przydatne aplikacje: Where is my train, SBI Finder.
Koszty (4385 zł/ osoba):
Loty WAW-KBP-DEL RT – 1290 zł
3 loty wewnętrzne – 633 zł
Wiza – 325 zł
Pociągi – 630 zł
Autobusy, tuktuki i Uber – 239 zł
Wstępy do atrakcji – 443 zł
Ogrody herbaciane i dojazd do nich - 198 zł
Noclegi (7 nocy): 154 zł
Jedzenie i napoje: 310 zł
Pamiątki: 53 zł
Kijów: 110 zł
Zaskoczyła mnie ta kwota. Myślałem, że całość wyjdzie sporo taniej. Jednak teraz wiem, że podróżując powoli i spędzając kilka dni w jednym miejscu można prawie nic nie wydawać, bo koszty noclegów i wyżywania są relatywnie niskie. Dzisiaj wiem, że nasza kwota wynika z intensywności oraz bogactwa naszego planu. Czy żałujemy takiej gonitwy? Absolutnie :) Dzięki temu wycisnęliśmy z Indii, dokładnie to co chcieliśmy. Wiemy co nas interesuje i taki model podróżowania świetnie do nas pasuje. Większość czasu podróżowaliśmy nocą. Wbrew pozorom, wcale się wszędzie nie śpieszyliśmy i powiedziałbym, że w większości miejsc mieliśmy czas żeby się zrelaksować popijając ich przepyszne herbatki. Chcemy wrócić do Indii, lecz tym razem w inne, jeszcze nie odkryte przez nas miejsca :)
KONIEC