Floryda po sezonie jest pusta. Puste plaże, zamknięte restauracje, wymarłe miasteczka, w których widać jedynie ekipy basenowo-remontowo-sprzatająco-ogrodnicze. A wszystko przy jesiennej temperaturze +35, w porywach do +37. I niestety dość uciążliwej wilgotności sięgającej 80%
Kolejnego dnia wieczorem złapała nas mini-Florence i nie było zachodu słońca ani kilku fajnych miejscówek (np plaży Siesta Key w Saratoga, wygrywającej w rankingach na najpiękniejszą plażę Florydy). Ale za to dziś od poranka boska plaża w Clearwater i kąpiel w gorącej jak zupa Zatoce Meksykańskiej w towarzystwie szalonych pelikanów
St. Augustine dla Ameryki to jak Biskupin dla Polski. Założone w 1565 roku jest pierwszą europejską osadą w kontynentalnej części USA. Była miejscem, które miało zapewnić Hiszpanom bezpieczną kolonizację nowego lądu. Generalnie można mu przypisać wiele określeń typu "pierwszy". Pierwsza murowana fortyfikacja, pierwsze urodzone białe dziecko na kontynencie, pierwsza szkoła dla dzieci. Miasto jest przesiąknięte hiszpańskim stylem. Wiele budynków jest rekonstrukcją tych zniszczonych w licznych pożarach i grabieżach, jakie miały tu miejsca przez stulecia pomiędzy Hiszpanami, Brytyjczykami i Francuzami. Ale jest też kilka oryginalnych z czasów świetności miasta. Są też takie, które są repliką pałaców z Grenady, stawiane w XIX wieku przez amerykańskich milionerów zafascynowanych hiszpańską architekturą. St. Augustine robi wrażenie. Zwłaszcza w Ameryce
A jednak ktoś to czyta i ogląda!
:shock: Już nadrabiam zaległości
:)
Z cyklu "Codzienne życie w Ameryce" Lubimy miejsca, gdzie nie ma turystów i żyją w naturalny, niezmącony sposób Amerykanie. Zatem jak z daleka od starego miasta zobaczyliśmy bar pełen ludzi i to we wtorek!, to serca nam się ucieszyły. Trochę byliśmy zbici z tropu jak po wejściu okazało się, że średnia wieku dość mocno przewyższa tą w barach w Warszawie, a do tego panują tam jakieś emocje - rywalizacji i podniecenia... Otóż okazało się, że odbywa się tam turniej (nazywali to Trivia), gdzie prowadzący przez głośniki wyczytuje pytania z różnych kategorii, a poszczególne drużyny przy stolikach zapisują odpowiedzi na karteczkach i w określonym czasie muszą dobiec do prowadzącego z odpowiedzią. Pytania były na prawdę z serii "bez Google nie podchodź", natomiast oni nawet nie próbowali ściągać... Po wszystkim 3 drużyny z największą liczbą punktów skasowały czeki od 20 do 40 dolarów, wszyscy uściskali się na pożegnanie, oświadczyli, że świetnie się bawili oraz zgodnie umówili się na za tydzień. Trochę żałowaliśmy, że nie będzie nas tu za tydzień...
"I tak warto żyć" pomyśleliśmy jadąc wzdłuż oceanu od St Augustine na północ na wyspę Amelia, patrząc jak żyją ludzie nad oceanem. To część wybrzeża o zupełnie innym charakterze niż ta przy Miami. Tuż przy plaży stoją zwykle domy, jedne bogatsze, inne skromniejsze. Ale z każdego wiedzie prywatne zejście do oceanu... Plaża nie jest wygładzona, nie stoją przy niej bary i leżaki. Za to ostrzeżenia i prośby o ostrożność, bo są to tereny lęgowe żółwi morskich. Widzieliśmy delfiny! W morzu!
Wyspa Amelia to już część własności brytyjskiej, co widać w wiktoriańskim stylu budynków. Nieco bardziej "na bogato". Ale nadal przepięknie naturalnie
„Atrakcją” wycieczki miały być aligatory. Owszem były, ale to lekka ściema pod turystów i moim zdaniem zwykłe męczenie zwierząt. Otóż tak je za każdym razem szprycują cukrem (podczas naszej wycieczki poszły 2 wielkie paczki pianek…), że zwierzęta jak tylko widzą łódź, same podpływają. Amerykanie nie tylko sami się fatalnie żywią, ale też uzależniają od cukru aligatory…Hej, co to za miejsce? wygląda dużo ciekawiej niż Brazoria, do której my trafiliśmy
Czym bardziej oglądam te zdjęcia jak inne relacje z USA tymbardziej jestem napalony jak dzik na żołędzie by w końcu spełnić marzenia i tam polecieć. Czekam na dalszą część relacji z wyprawy, jak i liczę też na chociaż małe podsumowanie kosztów.
Bardzo ciekawy ten Nowy Orlean, takie zupełnie coś innego
:), oczywiście fotki świetne! Zatoka Meksykańska przepiękna, wyspa Amelia cudo! No i moczary w Luizjanie też niczego sobie
;)! Mógłbyś wrzucić czasem jakąś mapkę? Przydałaby się tak poglądowo, które miejsca dokładnie odwiedziłeś
:P. Czekam na kolejne wpisy
:)!
Ale czad
:)! Dzięki, że piszesz relację, bo odwiedzacie same ciekawe miejsca, o których rzadko ktoś pisze - od razu mam ochotę tam jechać
:). No i oczywiście cały czas świetne zdjęcia
;)! Czekam na więcej!
Halo Halo!! Czytam ponownie relację, a tu nagle koniec
:P - gdzie dalsza część? Człowiek by chciał pojechać tymi samymi śladami, ale nie wie gdzie dalej
:P. Wzywam autora do dokończenia relacji
;)
Świetna relacja. Opis zdjęcia wszystko z górnej półki
:)Bardzo lubiłem przebywać w barach bo...ludzie siedzący obok Ciebie zaczynają rozmawiać, konwersować z Tobą. Nie raz postawili alkohol
:)Miło.
Floryda po sezonie jest pusta. Puste plaże, zamknięte restauracje, wymarłe miasteczka, w których widać jedynie ekipy basenowo-remontowo-sprzatająco-ogrodnicze. A wszystko przy jesiennej temperaturze +35, w porywach do +37. I niestety dość uciążliwej wilgotności sięgającej 80%
Kolejnego dnia wieczorem złapała nas mini-Florence i nie było zachodu słońca ani kilku fajnych miejscówek (np plaży Siesta Key w Saratoga, wygrywającej w rankingach na najpiękniejszą plażę Florydy). Ale za to dziś od poranka boska plaża w Clearwater i kąpiel w gorącej jak zupa Zatoce Meksykańskiej w towarzystwie szalonych pelikanów
St. Augustine dla Ameryki to jak Biskupin dla Polski.
Założone w 1565 roku jest pierwszą europejską osadą w kontynentalnej części USA. Była miejscem, które miało zapewnić Hiszpanom bezpieczną kolonizację nowego lądu. Generalnie można mu przypisać wiele określeń typu "pierwszy". Pierwsza murowana fortyfikacja, pierwsze urodzone białe dziecko na kontynencie, pierwsza szkoła dla dzieci. Miasto jest przesiąknięte hiszpańskim stylem. Wiele budynków jest rekonstrukcją tych zniszczonych w licznych pożarach i grabieżach, jakie miały tu miejsca przez stulecia pomiędzy Hiszpanami, Brytyjczykami i Francuzami. Ale jest też kilka oryginalnych z czasów świetności miasta. Są też takie, które są repliką pałaców z Grenady, stawiane w XIX wieku przez amerykańskich milionerów zafascynowanych hiszpańską architekturą.
St. Augustine robi wrażenie. Zwłaszcza w Ameryce
A jednak ktoś to czyta i ogląda! :shock:
Już nadrabiam zaległości :)
Z cyklu "Codzienne życie w Ameryce"
Lubimy miejsca, gdzie nie ma turystów i żyją w naturalny, niezmącony sposób Amerykanie. Zatem jak z daleka od starego miasta zobaczyliśmy bar pełen ludzi i to we wtorek!, to serca nam się ucieszyły. Trochę byliśmy zbici z tropu jak po wejściu okazało się, że średnia wieku dość mocno przewyższa tą w barach w Warszawie, a do tego panują tam jakieś emocje - rywalizacji i podniecenia... Otóż okazało się, że odbywa się tam turniej (nazywali to Trivia), gdzie prowadzący przez głośniki wyczytuje pytania z różnych kategorii, a poszczególne drużyny przy stolikach zapisują odpowiedzi na karteczkach i w określonym czasie muszą dobiec do prowadzącego z odpowiedzią. Pytania były na prawdę z serii "bez Google nie podchodź", natomiast oni nawet nie próbowali ściągać... Po wszystkim 3 drużyny z największą liczbą punktów skasowały czeki od 20 do 40 dolarów, wszyscy uściskali się na pożegnanie, oświadczyli, że świetnie się bawili oraz zgodnie umówili się na za tydzień. Trochę żałowaliśmy, że nie będzie nas tu za tydzień...
"I tak warto żyć" pomyśleliśmy jadąc wzdłuż oceanu od St Augustine na północ na wyspę Amelia, patrząc jak żyją ludzie nad oceanem.
To część wybrzeża o zupełnie innym charakterze niż ta przy Miami. Tuż przy plaży stoją zwykle domy, jedne bogatsze, inne skromniejsze. Ale z każdego wiedzie prywatne zejście do oceanu... Plaża nie jest wygładzona, nie stoją przy niej bary i leżaki. Za to ostrzeżenia i prośby o ostrożność, bo są to tereny lęgowe żółwi morskich. Widzieliśmy delfiny! W morzu!
Wyspa Amelia to już część własności brytyjskiej, co widać w wiktoriańskim stylu budynków. Nieco bardziej "na bogato". Ale nadal przepięknie naturalnie