Cena za 0,8 kg ryby (waga ryby wybranej ze stoiska) + 2 patyki krewetek + woda, chlebek, frytki i sałatka (duża miska) jak na pagaonie. Zdecyowanie polecam miejsce.
Następnie odbijamy na promenadę, która przypomina promenady jakie znamy z wielu innych miast świata. Wieczorem ludzie spędzają tutaj czas wolny, a dzieci mają miejsce rozrywki – można wypożyczyć mini autko, kupić kukurydzę, zapalić sziszę. Jest też oczywiście przystań dla łodzi. Port, do którego przybywają duże statki, w tym ostatnio ze zbożem z Ukrainy, jest trochę na uboczu. Poniżej kilka zdjęć z promenady i przystani dla łodzi. Pomimo tego, co wstępnie się spodziewałem, nie jest aż tak dziko, jest bardziej śródziemnomorsko.
Wózek z kukurydzą i przekąskami.
Wózek z fajkami i przekąskami.
Z racji tego, że jesteśmy wczesnym popołudniem w porcie jest tam dośc pusto, rybaków brak, jednak rano można zobaczyć rybaków wracających z połów i zakupić u nich świeże ryby. W porcie zaczepia nas jeden mężczyzna oferujacy popłynięcie na Palm Island. Jest to wyspa znajdująca się kilka kilometrów od portu. Jest to rezerwat, w którym w okresie lęgowym można spotkać żółwie, a nawet mniszkę śródziemnomorską (foka śródziemnomorska). Jest to też miejsce turystyczne z niezwykle czystą wodą i piaszczystymi plażami. Sygnalizuję miejsce, myślę że jest warte odwiedzenia jeśli ktoś ma dodatkowy dzień w Tripoli. My, ze względu na inny plan nie korzystamy z tej atrakcji.
Załączam kilka zdjęć z promenady. Jak widać, służy ona jako teren spacerowy. Jest jedna rzecz, która zdecydowanie odróżnia się od miejsc w Europie – skutery jeżdżace po chodniku, z tego względu trzeba mieć oczy wokół głowy. Poniżej widać całkowicie załonięte kobiety, jest to rzadkość w Libanie, nawet w Tripoli były to pojedyńcze kobiety. Nie wykluczone, że są to turystki, z któregoś z krajów arabskich.
Tradycyjna kobieta zapatrzona w morze.
Na końcu promandy znajdują się plaże. Chociaż to za dużo powiedziane, bardziej kawałek piasku zasypany śmieciami. Ogólnie, w samym Tripoli nie ma plaży z prawdziwego zdarzenia, na której można z przyjemnością poleżeć.
Jak widać, robi się wieczór, więc pojawia się więcej ludzi, na zdjęciu poniżej lokalna młodzież. Młodzież jest taka, jak wszędzie – rozmawia, puszcza muzykę z telefonu.
Piękny zachód słońca, warto zwrócić uwagę na coś jeszcze – mianowice bazę wojskową, zasieki i antena po lewej stronie to właśnie część bazy.
Na końcu promenady odbijamy do bardziej nowoczesnej części miasta (centralna częśc dzielnicy), w której niektóre budynki przypominają te z Bejrutu. Dzielnica wygląda na bogatszą, jest bardziej uporządkowana i czysta. Jest to miejsce, gdzie można spotkać większą liczbę chrześcijan. W tej okolcy znajduje się całkiem sporo knajpek. Jak widać na zdjęciach, jest zupełnie inaczej niż w okolicach souku.
W tej części trafiamy do ormiańskiego miejsca – zupełnie niespoziewanie. Miejsce o tradycyjnym menu, po angielsku (jak w wielu miejscach ormiańskich), jednocześnie w nowoczesnej architekturze. Ceny niskie, menu widać na zdjęciu poniżej.
Jest noc, ale palą się światła uliczne (prąd jest zwykle wieczorem od 18 do 24). Można powiedzieć, że uliczki wyglądają klimatycznie, jak nie w Libanie.
Na koniec dobrze spędzonego dnia wracamy na skwer w pobliżu miejsca z rybami zobaczyć jak wygląda życie nocne wśród tradycyjnych muzułmanów. Nie ma hulańców, jest spokojne popalanie sziszy, popijanie czegoś nie alkoholowego, gra w planszówkę, rozmowy. W większości można zobaczyć mężczyzn, są też stoliki damskie, albo koedukacyjne. Jeden z mężczyzn bierze mnie za Niemca (drugi przypadek w Libanie) i zagaduje po niemiecku. Wymieniamy kilka zdań, okazuje się że pan uczy się niemieckiego, żeby wyjechać do pracy w Niemczech.
Zapalamy fajkę, koszt jednej fajki to 60 000 LBP (1,5 USD). Higiena jest zachowana, dostajemy zapakowany dziubek do wciągania dymu. Palenie fajki jest niezwykle popularne na bliskim wschodzie, można to łatwo wytłumaczyć niskim kosztem takiej rozrywki, możliwością zrelaksowania się po ciężkim dniu i brakiem świadomości o szkodliwości palenia (trochę jak w Polsce w latach 90 i wcześniej).
Na poniższym zdjęciu (w powiększeniu) widać, że mężczyźni z ogromnym zacięciem grają w planszówkę.
@M_Karol Czy oprócz 10 kg walizki w Cyprus Airways można mieć jeszcze jakiś plecak, czy tylko jedną sztukę bagażu?Zakładam, że ta cena lotu to powrotnego, a nie w jedną stronę?
Ja też?tym bardziej, że byliśmy prawie w tym samym terminie, bo od 10.10-19.10. Zrobiliśmy pętelkę z noclegami w Tyrze, Zahlé, Baszari i na koniec w Byblos
Mały update dla zainteresowanych dalszym ciągiem relacji. Ostatnio byłem trochę zabiegany - niespodziewana większa ilość pracy + sprawy osobiste, stąd małe zastopowanie. Ciąg dalszy na pewno nastąpi.
Cena za 0,8 kg ryby (waga ryby wybranej ze stoiska) + 2 patyki krewetek + woda, chlebek, frytki i sałatka (duża miska) jak na pagaonie. Zdecyowanie polecam miejsce.
Następnie odbijamy na promenadę, która przypomina promenady jakie znamy z wielu innych miast świata. Wieczorem ludzie spędzają tutaj czas wolny, a dzieci mają miejsce rozrywki – można wypożyczyć mini autko, kupić kukurydzę, zapalić sziszę. Jest też oczywiście przystań dla łodzi. Port, do którego przybywają duże statki, w tym ostatnio ze zbożem z Ukrainy, jest trochę na uboczu.
Poniżej kilka zdjęć z promenady i przystani dla łodzi. Pomimo tego, co wstępnie się spodziewałem, nie jest aż tak dziko, jest bardziej śródziemnomorsko.
Wózek z kukurydzą i przekąskami.
Wózek z fajkami i przekąskami.
Z racji tego, że jesteśmy wczesnym popołudniem w porcie jest tam dośc pusto, rybaków brak, jednak rano można zobaczyć rybaków wracających z połów i zakupić u nich świeże ryby.
W porcie zaczepia nas jeden mężczyzna oferujacy popłynięcie na Palm Island. Jest to wyspa znajdująca się kilka kilometrów od portu. Jest to rezerwat, w którym w okresie lęgowym można spotkać żółwie, a nawet mniszkę śródziemnomorską (foka śródziemnomorska). Jest to też miejsce turystyczne z niezwykle czystą wodą i piaszczystymi plażami. Sygnalizuję miejsce, myślę że jest warte odwiedzenia jeśli ktoś ma dodatkowy dzień w Tripoli. My, ze względu na inny plan nie korzystamy z tej atrakcji.
Załączam kilka zdjęć z promenady. Jak widać, służy ona jako teren spacerowy. Jest jedna rzecz, która zdecydowanie odróżnia się od miejsc w Europie – skutery jeżdżace po chodniku, z tego względu trzeba mieć oczy wokół głowy. Poniżej widać całkowicie załonięte kobiety, jest to rzadkość w Libanie, nawet w Tripoli były to pojedyńcze kobiety. Nie wykluczone, że są to turystki, z któregoś z krajów arabskich.
Tradycyjna kobieta zapatrzona w morze.
Na końcu promandy znajdują się plaże. Chociaż to za dużo powiedziane, bardziej kawałek piasku zasypany śmieciami. Ogólnie, w samym Tripoli nie ma plaży z prawdziwego zdarzenia, na której można z przyjemnością poleżeć.
Jak widać, robi się wieczór, więc pojawia się więcej ludzi, na zdjęciu poniżej lokalna młodzież. Młodzież jest taka, jak wszędzie – rozmawia, puszcza muzykę z telefonu.
Piękny zachód słońca, warto zwrócić uwagę na coś jeszcze – mianowice bazę wojskową, zasieki i antena po lewej stronie to właśnie część bazy.
Na końcu promenady odbijamy do bardziej nowoczesnej części miasta (centralna częśc dzielnicy), w której niektóre budynki przypominają te z Bejrutu. Dzielnica wygląda na bogatszą, jest bardziej uporządkowana i czysta. Jest to miejsce, gdzie można spotkać większą liczbę chrześcijan. W tej okolcy znajduje się całkiem sporo knajpek.
Jak widać na zdjęciach, jest zupełnie inaczej niż w okolicach souku.
W tej części trafiamy do ormiańskiego miejsca – zupełnie niespoziewanie. Miejsce o tradycyjnym menu, po angielsku (jak w wielu miejscach ormiańskich), jednocześnie w nowoczesnej architekturze.
Ceny niskie, menu widać na zdjęciu poniżej.
Jest noc, ale palą się światła uliczne (prąd jest zwykle wieczorem od 18 do 24). Można powiedzieć, że uliczki wyglądają klimatycznie, jak nie w Libanie.
Na koniec dobrze spędzonego dnia wracamy na skwer w pobliżu miejsca z rybami zobaczyć jak wygląda życie nocne wśród tradycyjnych muzułmanów. Nie ma hulańców, jest spokojne popalanie sziszy, popijanie czegoś nie alkoholowego, gra w planszówkę, rozmowy. W większości można zobaczyć mężczyzn, są też stoliki damskie, albo koedukacyjne. Jeden z mężczyzn bierze mnie za Niemca (drugi przypadek w Libanie) i zagaduje po niemiecku. Wymieniamy kilka zdań, okazuje się że pan uczy się niemieckiego, żeby wyjechać do pracy w Niemczech.
Zapalamy fajkę, koszt jednej fajki to 60 000 LBP (1,5 USD). Higiena jest zachowana, dostajemy zapakowany dziubek do wciągania dymu. Palenie fajki jest niezwykle popularne na bliskim wschodzie, można to łatwo wytłumaczyć niskim kosztem takiej rozrywki, możliwością zrelaksowania się po ciężkim dniu i brakiem świadomości o szkodliwości palenia (trochę jak w Polsce w latach 90 i wcześniej).
Na poniższym zdjęciu (w powiększeniu) widać, że mężczyźni z ogromnym zacięciem grają w planszówkę.
Poniżej – pełne równouprawnienie ?.