Ekipa Hondiusa jest jeszcze bardziej zaskoczona niż my, nasz expedition leader nigdy nie widział orki z tak bliska! Siedziałem w zodiaku i orki przepływały obok, prawie na wyciągnięcie ręki. Uwierzcie, to było niezwykłe przeżycie. Orki są po prostu niesamowite, myślę, że podpłynęły do nas z ciekawości. Widok tych wielkich inteligentnych ssaków zapiera dech. Czułem się też mega bezpiecznie. Orki nie atakują ludzi w swoim naturalnym środowisku. Zwróćcie uwagę, że ich zwykle białe plamy są żółte. To orki Typ 2, żyjące w wodach Antarktydy. Ten żółty kolor bierze się z mikroorganizmów – okrzemek, które przyczepiają im się do skóry. To nie jest do końca dobra symbioza dla orek więc od czasu do czasu płyną daleko na północ w cieplejsze wody, gdzie okrzemki odpadają i tak czyszczą sobie skórę.
Inna grupa orek w oddali rozprawia się z foką, jak podpływamy zostaje już tylko skóra, zaraz zajmą się nią petrele.
Dookoła lata mnóstwo ptaków w tym petrele i wydrzyki antarktyczne
Oraz jeszcze więcej oceanników żółtopłetwych
Płyniemy podziwiać piękną pokrywę lodową w zatoce Fourniera.
Są też groty lodowe, nie wolno do nich wpływać, tutaj wszystko się może zawalić lada moment
Załoga Hondiusa robi nam niespodziankę. Podpływa do nas zodiak „barowy” z poczęstunkiem. Gorąca czekolada wzmocniona rumem dla chętnych ?serwowana na wodzie wprost z zodiaka. No ekstra pomysł!
Po drodze mijamy krę lodową na której wyleguje się piękny lampart morski.
Jak wspominałem foki Weddella mają twarz kocią, a przód leopard seal przypomina głowę węża. To ten sam gatunek co tak sprytnie poluje na pingwiny. Ale dziś na te właśnie foki skutecznie polowały orki. Przyszła kryska na Matyska…
Na Youtube jest fantastyczny filmik nagrany przez BBC jak orki polują na fokę, która leży na krze lodowej - koniecznie popatrzcie:
Cała zatoka Fourniera w zachodzącym słońcu wygląda prześlicznie
Skąd wiedzieliśmy żeby popłynąć do Fournier Bay? Nie było jej w planach. Powiedziały nam to mapy pogodowe. Na Antarktydzie zaczyna się zima i pogoda generalnie robi się bardziej surowa. Wszędzie mocno wieje. Namierzyliśmy na mapie pogodowe jedno jedyne miejsce, gdzie nie wieje czyli zatokę Fourniera i tam popłynęliśmy – wygląda to tak:
Fioletowe i pomarańczowe to silne wiatry i zła pogoda a zielone i niebieskie to oazy spokoju. Parkujemy w samym środku niebieskiego. Dlatego omijamy planowane początkowo Petermann Island oraz Argentine Island a kierujemy się w miejsca, w których coś widać i da się spuścić zodiaki na wodę.
Jutro Gerlache Strait i kolejna spokojna oaza na mapie pogody: Deception Island
stay tuned...Gerlache Strait
Kierujemy się już na północny wschód. Na szczęście jest jeszcze trochę do zobaczenia, między innymi niesamowita Gerlache Strait. Wpływamy tam z samego rana. No i szykuje się kolejny słoneczny dzień na Antarktydzie. Światło znowu jest malarzem krajobrazu.
Tak wygląda pole szelfowe lodowca
Antarktyda to góry. Widać to wspaniale z cieśniny Gerlache. Cały kontynent jest bardzo wysoko położony, oczywiście jest gruba pokrywa lodu ale też jak widzicie wysokie góry.
Następnym takim miejscem na mapie pogodowej jest Deception Island ?
Deception Island
To ostatnie miejsce naszego postoju na Antarktydzie. Deception Island to wielki wulkan, ciągle aktywny. Jego kaldera jest zalana i tworzy naturalny port, w teorii spokojniejszy niż ocean dookoła. Tak wygląda na mapach Hondiusa na tle Szetlandów:
Od początków XX-wieku (1909r.) Deception Island stanowiła przystanek a potem bazę dla wielorybników. Upodobali ją sobie zwłaszcza Norwedzy. Do lat 30-tych zabijano tu dziesiątki tysięcy (tak!) wielorybów. Norwegowie opuścili to miejsce, kiedy już się nie opłacało polować. Zamiast nich pojawili się Brytyjczycy. Zbudowali na Deception Island bazę naukową w latach 40-tych. Funkcjonowała aż do 1969 roku, kiedy kolejna wielka erupcja wulkanu zagroziła naukowcom. Ewakuowano ich szczęśliwie i od tego czasu całe wyposażenie bazy pozostało na miejscu. Deception Island jest bardzo popularna wśród wypraw antarktycznych, sporo statków zawija do bezpiecznego, chronionego przed wiatrem portu. Pozostałości po bazach stanowią też niesamowitą scenerię. Rzeczywiście przychodzi od razu na myśl thriller „The Thing” z Kurtem Russelem, który klimatycznie mega pasuje do tego miejsca.
Wrota do Deception Island, niestety jest bardzo mglisto, no i wieje grozą ?
Skały po drodze do bezpiecznej zatoki
Cumujemy, wiatr jest słaby więc będziemy lądować na wyspie. Tak wygląda wybrzeże w miejscu gdzie była baza wielorybników
Lądujemy, na wyspie mieszka mnóstwo fok, które sobie oglądam
Krajobraz iście wulkaniczny
Bardzo ciekawie wyglądają opuszczone i zniszczone budynki
Super, że piszesz , już się cieszę na piękne widoczki z Antarktydy
:D Cenki niestety są już mocno inne , poszły niestety bardzo do góry. Płynęłam Hondiusem we wrześniu, wtedy była Polka w recepcji i druga, bardzo miła w restauracji. Ciekawe czy jeszcze są ?
brzemia napisał:Dlaczego posty nie są rozdzielane? Trudno się czyta wielokrotnie edytowany post.Zabezpieczenie przed botami co piszą 20 postów w 10 sekund robiąc syf co kiedyś bywały. Posty pisane po sobie przez tego samego autora w ciągu 24h są łączone w jeden (jakby ktoś napisał w międzyczasie innego posta to kolejne posty autora by były rozdzielone)
@KarolKwiat Jeszcze z minimum tydzień poczekamy bo 14/03, na końcu wpisu @hiszpan napisał, że kolejny post za dwa tygodnie.Biorąc pod uwagę GDZIE jest, to raczej zrozumiałe.
8-)
To pocieszające, że jest na świecie jeszcze kilka miejsc, gdzie zwierzęta nie mają zbyt dużego pojęcia o ludziach i są nas ciekawe tak samo jak my ich. Oby ten stan trwał.@hiszpan gratulacje, też tam kiedyś będę
;)
seba napisał:@hiszpan Czym robisz foty? Niektore wyglada naprawde mega!Miałem ze sobą Nikona 1 z obiektywem 30-110 (większość zdjęć zwierząt i ptaków jest z tego aparatu), Nikona D800 ze stałym obiektywem 35mm (głównie do krajobrazów) oraz Iphona13pro - do wszystkiego
:) i filmów. Filmy też pojawią się w relacji bo nagrałem naprawdę fajne rzeczy.
Zastanawiam się, czy pomimo wysokich kosztów i swego rodzaju elitarności tego rodzaju rejsów, zdarzają się tam ludzie, którzy sprawiają wrażenie, że nie za bardzo zdają sobie sprawę z tego, gdzie się znaleźli, są jakoś do tego wszystkiego nieprzygotowani (coś a la turyści w klapkach na Giewoncie), albo np. nie stosują się do zasad obcowania z tamtejszą naturą?Życzyć należałoby sobie, żeby pojawiali się tam wyłącznie tacy ludzie, którzy są w pełni świadomi celu i specyfiki wyprawy, ale podejrzewam, że może się przytrafić choćby jakiś nowobogacki z ograniczonym rozumem, który chce po prostu komuś zaimponować, na zasadzie "patrzaj no, gdzie to ja ostatnio byłem... O, a ta foka tutej, co ją trzymie na zdjęciu, to łatwiejsza do złapania, niż te w fokarium na Helu".Jak to na Twoim rejsie wyglądało?
Całe szczęście nikogo takiego w naszej ekipie nie było
:)Dostaliśmy sporą dawkę edukacji jak się zachowywać na lądzie już podczas tranzytu przez Drake'a i naprawdę wszyscy się tego równo trzymali przez całe dwa tygodnie. Jednak większość to byli bardzo wyrobieni turyści doskonali obeznani z przyrodą i jej ochroną. Notabene pomimo wysokich (przynajmniej dla nas w Polsce) kosztów rejsu, spotkałem sporo osób, dla których była to podróż marzeń i odkładali na nią latami. Rekordzistka - nauczycielka dzieci autystycznych ze Szwecji - 5 lat odkładania! Osobną, dużą grupą byli tzw. "birders" czyli miłośnicy ptaków, zachowujący i dający przykład kultury obycia z przyrodą.
Ale miałeś mega szczęścia, że i orki i lampart na wyciągnięcie ręki. Ja orki widziałem tylko chwilę i to już przy kanale Beagle, a lamparta wcale. Lądowań też mało. Dopiero część relacji, a ja już mam niedosyt swojej. No i jak tu nie planować powrotu?
:)
Wielkie dzięki za inspirującą relację! Ubieranie się w te wszystkie warstwy musiało być chyba trochę czasochłonne? Na koniec pytanie w eter - ciekawe, któż to umieścił ten "Kołobrzeg" w Ushuai
:D ?
Swietna relacja, dzieki, zwlaszcza za praktyczne info.Przejrzalam strone Oceanwide Expeditions i ceny spore, ale coz za marzenia slono sie czasem placi. Jak byly rozmieszczane osoby w kajutach, baby razem, panowie razem czy mieszane?Fajne jest to ze tyle narodowosci na jednym malym statku sie spotkalo
Mega. Wyszło Ci dużo ciekawiej niż u mnie. Ja z jednej strony byłem zachwycony, a z drugiej miałem niedosyt z małej liczby lądowań.Może klucz w tym by wziąć dłuższy rejs z Morzem Weddela albo za koło podbiegunowe właśnie.Oby dane było mi kiedyś wrócić. To zdecydowanie najpiękniejszy zakątek Ziemi.PS. Fajnie, że rady się przydały
:)
Świetna relacja
:) Dla mnie fascynujące jest, jakie morze na Antarktydzie potrafi być ciemnehiszpan napisał:Pomimo schyłku ich lata jest tam jednak bardzo zimno. To lodowaty wiatr robi robotę. Czy był tam jakiś termometr na statku? Ciekaw jestem jak bardzo zimno było w tych rejonach
Jeżeli kogoś z Was zmęczyłem taką ilością zdjęć to wrzucam 3 minutowy filmik w skrócie pokazujący highlights tej wyprawyhttps://youtu.be/WxvOrsmKAfE@tropikey - mój rekord ubierania w te wszystkie rzeczy to 3 minuty
:) (jak się spieszyłem do zodiaka na orki)@klapio - termometr pokazywał pomiędzy -5C a +3C stopnie. Ale prawie zawsze wiało i odczuwalna temperatura wynosiła pomiędzy -15C a -20C. @agnieszka.s11 - były osobne kajuty dla kobiet i osobne dla mężczyzn. Nie było mieszania. @Darek M. - fale nie są takie straszne. Ostatniego dnia prawie wszyscy byli na obiedzie. Bujało jak diabli, co chwila leciał jakiś talerz na ziemię ale nikt sobie z tego powodu nie krzywdował. Organizmy się przyzwyczaiły i wcinaliśmy równo wszystko- trzeba tylko było więcej rzeczy trzymać
;)
Ech, trzeba przyznać że miałeś niebywałe szczęście, bo pogoda cudownie dopisała i do tego napotkana ilość zwierząt niesamowita
:)Kilka relacji z Antarktydy było w ostatnim czasie i zgarnąłeś wszystko, Twoje spotkanie z orkami to coś absolutnie niesamowitego, jestem pewna że bym się pobeczała
;)
Wspaniała wyprawa ! Uwielbiam te klimaty, więc przeczytałam i obejrzałam wszystko jednym tchem.. miałeś farta, że tyle zwierzaków widziałeś i to tak bisko , super.No i przepiękne foty , to wspaniała pamiątka.Czy na Hondiusie spotkałeś 2 Polski pracujące na statku ? jedna w recepcji a druga w restauracji . Były jeszcze we wrześniu na pokładzie
nelciowata napisał:Czy na Hondiusie spotkałeś 2 Polski pracujące na statku ? jedna w recepcji a druga w restauracji . Były jeszcze we wrześniu na pokładzieTe Polki były na poprzednim rejsie Hondiusa i nie zostały na mój. Załoga to też był miks narodowościowy - Filipińczycy (ponad połowa załogi), Niemcy, Holendrzy, Ukraińcy, Indonezyjczycy, Rumuni, Rosjanie !!! (kapitan)
Fantastyczna podróż podróż. Świetnie się czyta i podziwia zdjęcia.
Przy okazji mam prośbę o radę - Aerolineas Argentinas - w jaki sposób kupowałeś bilet. Ja próbuję na ich stronie kupić i za każdym razem wyrzuca mi info, że transakcja nie może być procesowana. Nie udało się na żadnej ich stronie i żadną kartą. Za to LATAM beż.problemu:-(
Fantastyczna podróż podróż. Świetnie się czyta i podziwia zdjęcia.
Przy okazji mam prośbę o radę - Aerolineas Argentinas - w jaki sposób kupowałeś bilet. Ja próbuję na ich stronie kupić i za każdym razem wyrzuca mi info, że transakcja nie może być procesowana. Nie udało się na żadnej ich stronie i żadną kartą. Za to LATAM beż.problemu:-(
@rosavonJungingen - bilety na Aerolineas Argentinas kupowałem normalnie na stronie linii. Ale - można dokonać zakupu używając tylko przeglądarki MS Edge i wybierając hiszpańskojęzyczną wersję językową (na angielskiej się nie da jak piszesz). Jak tak ustawisz to da się kupić (ja użyłem MasterCarda z mBanku)
hiszpan napisał:@rosavonJungingen - bilety na Aerolineas Argentinas kupowałem normalnie na stronie linii. Ale - można dokonać zakupu używając tylko przeglądarki MS Edge i wybierając hiszpańskojęzyczną wersję językową (na angielskiej się nie da jak piszesz). Jak tak ustawisz to da się kupić (ja użyłem MasterCarda z mBanku)Dziękuję za podpowiedź. Niestety i tak mi się nie udało. Kupiłem ostatecznie prom z Montevideo do Buenos Aires i następnie LATAM, co się niestety zemściło 4 godzinnym opóźnieniem z EZE do SCL. Ale będę próbował następnym razem, bo Twoje relacje przekonały mnie do odkładanych latami podróży w te strony świata i czekając właśnie w GIG na powrót do domu planuję wrócić - głównie do Argentyny. A tym czasem jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem krótki pobyt w domu i szybki wypad na Grenlandię:-) Dziękuję za inspirację!
Relacja super i zdjęcia przyrody przepiękne, ale uwiecznianie swoich stóp to lekka przesada. Po pierwsze jak na faceta (chyba), to dość dziwne, a po drugie straciłem apetyt na parę godzin.
Esther w drugim zodiaku mało nie wpadła do wody z wrażenia
Cała rodzinka przedefilowała między naszymi zodiakami, udało się strzelić te fotki i nagrać film:
https://youtu.be/H0xq1KQOY2Y
Ekipa Hondiusa jest jeszcze bardziej zaskoczona niż my, nasz expedition leader nigdy nie widział orki z tak bliska! Siedziałem w zodiaku i orki przepływały obok, prawie na wyciągnięcie ręki. Uwierzcie, to było niezwykłe przeżycie.
Orki są po prostu niesamowite, myślę, że podpłynęły do nas z ciekawości. Widok tych wielkich inteligentnych ssaków zapiera dech. Czułem się też mega bezpiecznie. Orki nie atakują ludzi w swoim naturalnym środowisku.
Zwróćcie uwagę, że ich zwykle białe plamy są żółte. To orki Typ 2, żyjące w wodach Antarktydy. Ten żółty kolor bierze się z mikroorganizmów – okrzemek, które przyczepiają im się do skóry. To nie jest do końca dobra symbioza dla orek więc od czasu do czasu płyną daleko na północ w cieplejsze wody, gdzie okrzemki odpadają i tak czyszczą sobie skórę.
Inna grupa orek w oddali rozprawia się z foką, jak podpływamy zostaje już tylko skóra, zaraz zajmą się nią petrele.
Dookoła lata mnóstwo ptaków w tym petrele i wydrzyki antarktyczne
Oraz jeszcze więcej oceanników żółtopłetwych
Płyniemy podziwiać piękną pokrywę lodową w zatoce Fourniera.
Są też groty lodowe, nie wolno do nich wpływać, tutaj wszystko się może zawalić lada moment
Załoga Hondiusa robi nam niespodziankę. Podpływa do nas zodiak „barowy” z poczęstunkiem. Gorąca czekolada wzmocniona rumem dla chętnych ?serwowana na wodzie wprost z zodiaka. No ekstra pomysł!
Po drodze mijamy krę lodową na której wyleguje się piękny lampart morski.
Jak wspominałem foki Weddella mają twarz kocią, a przód leopard seal przypomina głowę węża. To ten sam gatunek co tak sprytnie poluje na pingwiny. Ale dziś na te właśnie foki skutecznie polowały orki. Przyszła kryska na Matyska…
Na Youtube jest fantastyczny filmik nagrany przez BBC jak orki polują na fokę, która leży na krze lodowej - koniecznie popatrzcie:
https://www.youtube.com/watch?v=fs8ZveNZQ8g
Cała zatoka Fourniera w zachodzącym słońcu wygląda prześlicznie
Skąd wiedzieliśmy żeby popłynąć do Fournier Bay? Nie było jej w planach. Powiedziały nam to mapy pogodowe. Na Antarktydzie zaczyna się zima i pogoda generalnie robi się bardziej surowa. Wszędzie mocno wieje. Namierzyliśmy na mapie pogodowe jedno jedyne miejsce, gdzie nie wieje czyli zatokę Fourniera i tam popłynęliśmy – wygląda to tak:
Fioletowe i pomarańczowe to silne wiatry i zła pogoda a zielone i niebieskie to oazy spokoju. Parkujemy w samym środku niebieskiego. Dlatego omijamy planowane początkowo Petermann Island oraz Argentine Island a kierujemy się w miejsca, w których coś widać i da się spuścić zodiaki na wodę.
Jutro Gerlache Strait i kolejna spokojna oaza na mapie pogody: Deception Island
stay tuned...Gerlache Strait
Kierujemy się już na północny wschód. Na szczęście jest jeszcze trochę do zobaczenia, między innymi niesamowita Gerlache Strait. Wpływamy tam z samego rana. No i szykuje się kolejny słoneczny dzień na Antarktydzie. Światło znowu jest malarzem krajobrazu.
Tak wygląda pole szelfowe lodowca
Antarktyda to góry. Widać to wspaniale z cieśniny Gerlache. Cały kontynent jest bardzo wysoko położony, oczywiście jest gruba pokrywa lodu ale też jak widzicie wysokie góry.
Następnym takim miejscem na mapie pogodowej jest Deception Island ?
Deception Island
To ostatnie miejsce naszego postoju na Antarktydzie. Deception Island to wielki wulkan, ciągle aktywny. Jego kaldera jest zalana i tworzy naturalny port, w teorii spokojniejszy niż ocean dookoła. Tak wygląda na mapach Hondiusa na tle Szetlandów:
Od początków XX-wieku (1909r.) Deception Island stanowiła przystanek a potem bazę dla wielorybników. Upodobali ją sobie zwłaszcza Norwedzy. Do lat 30-tych zabijano tu dziesiątki tysięcy (tak!) wielorybów. Norwegowie opuścili to miejsce, kiedy już się nie opłacało polować. Zamiast nich pojawili się Brytyjczycy. Zbudowali na Deception Island bazę naukową w latach 40-tych. Funkcjonowała aż do 1969 roku, kiedy kolejna wielka erupcja wulkanu zagroziła naukowcom. Ewakuowano ich szczęśliwie i od tego czasu całe wyposażenie bazy pozostało na miejscu.
Deception Island jest bardzo popularna wśród wypraw antarktycznych, sporo statków zawija do bezpiecznego, chronionego przed wiatrem portu. Pozostałości po bazach stanowią też niesamowitą scenerię. Rzeczywiście przychodzi od razu na myśl thriller „The Thing” z Kurtem Russelem, który klimatycznie mega pasuje do tego miejsca.
Wrota do Deception Island, niestety jest bardzo mglisto, no i wieje grozą ?
Skały po drodze do bezpiecznej zatoki
Cumujemy, wiatr jest słaby więc będziemy lądować na wyspie. Tak wygląda wybrzeże w miejscu gdzie była baza wielorybników
Lądujemy, na wyspie mieszka mnóstwo fok, które sobie oglądam
Krajobraz iście wulkaniczny
Bardzo ciekawie wyglądają opuszczone i zniszczone budynki