Oczywiście wszyscy do mnie machają i się uśmiechają
Po drodze ghaty, czyli schody bezpośrednio do rzeki
Jest już późno i Ismoil twierdzi, że jeszcze o tej porze sam nigdy nie był w stoczni. Będzie ciekawie…
Wbijamy na brzeg, najwyraźniej mój ad-hocowy przewodnik jest tu dobrze znany bo sporo pracowników macha do niego.
Tutaj zaczyna się jedno z bardziej niesamowitych miejsc całego Bangladeszu – jedna z dwóch dużych stoczni remontowo-demontażowych wielkich statków, które kończą żywot (druga znajduje się w Czattogram na południu kraju) Widoki są niesamowite, chodzimy wśród tych wielkich kadłubów, co chwila coś się dzieje, palniki są w robocie. Robi się tu też remonty więc idziemy zobaczyć wielkie warsztaty remontowe. Te widoki są niesamowite:
Odlewanie wielkich śrub okrętowych
Ismoil pyta mnie czy chcę wejść na taki demontowany statek! No pewnie, przybija piątkę z jakimś lokalnym brygadzistą i wskazuje mi „kładkę” na pokład:
Woow, chodzimy po drewnianych pomostach na których pracują robotnicy (jest już późno więc w większości nikogo już na nich nie ma). Każdy normalny BHP-owiec dostałby tutaj zawału po 5 minutach ? Zabezpieczenia są ….. żadne.
Widoki i przeżycie niesamowite. Wchodzę nawet na mostek
Zapada zmierzch, na rzece duży ruch
Wracam, nasz flisak musi nieźle manewrować łodzią aby uniknąć kontaktu z wielkimi promami, które co chwila przypływają i odpływają z portu.
Chcę jeszcze zobaczyć taki wielki prom od środka, Ismoil zagaduje pilnowacza i wskakujemy na pokład bez biletu. Tak wygląda „klasa ekonomiczna” :
Im wyżej tym lepszy standard. Klasa biznes ma nawet klimatyzację!
Nie mam niestety czasu aby popłynąć w taki rejs gdzieś do południowych krańców Bangladeszu, może następnym razem. Jest już grubo po 21-jej. Ismoil pomagał mi przez prawie 3 godziny. Chce 1000 taka (36zł) plus 500 za łódkę. Nie będę się z nim targował, zarobił na swoje i nawet dokładam mu jeszcze pięćsetkę extra. Zadowolony załatwia mi powrotne CNG do hotelu za 400 taka. Wchodzę do hotelu przed 22-gą i cała obsługa recepcji prawie rzuca mi się na szyję ? „Mister, we were very worry of You!! Soon we planed call the police!!” No jestem wzruszony ich troską a jednocześnie mam refleksję o tym jaki poziom turystyki obecnie panuje w Bangladeszu. Panowie obserwują właściwie tylko zorganizowane wycieczki z przewodnikiem z biur podróży. No i właśnie jutro mam taką w planie (chłopaki będą zadowoleni ? )
Na koniec dnia w końcu mam czas coś zjeść, kucharz hotelowy robi mi pyszne curry chicken do-piaza (550 taka)
hiszpan napisał:Nie mam niestety czasu aby popłynąć w taki rejs gdzieś do południowych krańców Bangladeszu, może następnym razem Płynąłem takim, tylko trochę mniejszym (paddle steamerem) do Barisal. Klasa ekonomiczna wyglądała dokładnie tak samo.Old Dhaka jest super, właśnie dla takich miejsc warto podróżować.
:)
hiszpan napisał:Na moją uwagę o tych dzieciach Rabbi tylko wzrusza ramionami – Przecież widzisz tą biedę dookoła, tu nie mamy innego wyjścia, przynajmniej te dzieci coś robią i będą miały jakieś umiejętności a praca dzieci jest tańsza dla pracodawców, lepsza konkurencja – No ta argumentacja jakoś mnie nie przekonuje. Może spojrzę następnym razem na metkę i jeżeli to będzie „Made in Bangladesh” to podwójnie się zastanowię przed zakupem. To niestety nie jest takie czarno-białe. Pytanie, co robiłyby te dzieci, gdyby nie pracowały?Czy one i ich rodziny miałyby co jeść i gdzie spać? Poza tym gdy przestaniemy kupować ubrania "Made in Bangladesh", zachodni giganci odzieżowi przeniosą produkcję gdzieś indziej. Po katastrofie w Rana Plaza w 2013 świat na chwilę się oburzył, ale również w Twojej relacji widać, że niewiele się zmieniło. Dzięki za relację. Miło było wrócić do Bangladeszu.
@ratajczak @Martinuss Foty dopiero uczę się robić bo sprawiłem sobie w zeszłym roku Sony a7 III z obiektywem Tamron 28-200. Ale też są tu foty ze starego dobrego Iphona 13Pro
Dzięki @hiszpan za fajną relację. Właśnie jestem w drodze do Bangladeszu i Twoja relacja trochę podniosła mnie na duchu, bo nie mogę powiedzieć, że zdecydowałem się na tę samodzielną podróż z pełnym przekonaniem. Nawet odezwałem się już do Rabbiego i proponuje mi by jego żona mnie we środę obwoziła po mieście (bo on jest w trakcie obwożenia innej grupy).Do tego przewodnika z pierwszego dnia nie masz czasem kontaktu?P.S. Prognoza pogody mówi, że faktycznie, desz tam jednak nie bangla.
hiszpan napisał:Jak podejdziesz pod Pink Palace to ktoś się na pewno nawinie a nadbrzeże niedaleko.Już opuściłem Bangladesz. W Pink Palace byłem z żoną Rabbiego, do którego kontakt tu zostawiłeś. Sam Pink Palace nie zachwycał, ale wrażenia z Bangladeszu niesamowite. Nie jest to kraj dla turystów mało doświadczonych. To krok dalej niż Wietnam, Tajlandia czy Kambodża. A moim zdaniem nawet dalej niż Indie (pozdrawiam z Kalkuty). Ale jak ktoś już wiele świata przemierzył, to Bangladesz może być dobrym wyborem na wycieczkę. A podobno rejony poza miastami są nawet faktycznie ładne.
Oczywiście wszyscy do mnie machają i się uśmiechają
Po drodze ghaty, czyli schody bezpośrednio do rzeki
Jest już późno i Ismoil twierdzi, że jeszcze o tej porze sam nigdy nie był w stoczni. Będzie ciekawie…
Wbijamy na brzeg, najwyraźniej mój ad-hocowy przewodnik jest tu dobrze znany bo sporo pracowników macha do niego.
Tutaj zaczyna się jedno z bardziej niesamowitych miejsc całego Bangladeszu – jedna z dwóch dużych stoczni remontowo-demontażowych wielkich statków, które kończą żywot (druga znajduje się w Czattogram na południu kraju)
Widoki są niesamowite, chodzimy wśród tych wielkich kadłubów, co chwila coś się dzieje, palniki są w robocie. Robi się tu też remonty więc idziemy zobaczyć wielkie warsztaty remontowe. Te widoki są niesamowite:
Odlewanie wielkich śrub okrętowych
Ismoil pyta mnie czy chcę wejść na taki demontowany statek! No pewnie, przybija piątkę z jakimś lokalnym brygadzistą i wskazuje mi „kładkę” na pokład:
Woow, chodzimy po drewnianych pomostach na których pracują robotnicy (jest już późno więc w większości nikogo już na nich nie ma). Każdy normalny BHP-owiec dostałby tutaj zawału po 5 minutach ? Zabezpieczenia są ….. żadne.
Widoki i przeżycie niesamowite. Wchodzę nawet na mostek
Zapada zmierzch, na rzece duży ruch
Wracam, nasz flisak musi nieźle manewrować łodzią aby uniknąć kontaktu z wielkimi promami, które co chwila przypływają i odpływają z portu.
Chcę jeszcze zobaczyć taki wielki prom od środka, Ismoil zagaduje pilnowacza i wskakujemy na pokład bez biletu. Tak wygląda „klasa ekonomiczna” :
Im wyżej tym lepszy standard. Klasa biznes ma nawet klimatyzację!
Nie mam niestety czasu aby popłynąć w taki rejs gdzieś do południowych krańców Bangladeszu, może następnym razem.
Jest już grubo po 21-jej. Ismoil pomagał mi przez prawie 3 godziny. Chce 1000 taka (36zł) plus 500 za łódkę. Nie będę się z nim targował, zarobił na swoje i nawet dokładam mu jeszcze pięćsetkę extra. Zadowolony załatwia mi powrotne CNG do hotelu za 400 taka.
Wchodzę do hotelu przed 22-gą i cała obsługa recepcji prawie rzuca mi się na szyję ?
„Mister, we were very worry of You!! Soon we planed call the police!!” No jestem wzruszony ich troską a jednocześnie mam refleksję o tym jaki poziom turystyki obecnie panuje w Bangladeszu. Panowie obserwują właściwie tylko zorganizowane wycieczki z przewodnikiem z biur podróży. No i właśnie jutro mam taką w planie (chłopaki będą zadowoleni ? )
Na koniec dnia w końcu mam czas coś zjeść, kucharz hotelowy robi mi pyszne curry chicken do-piaza (550 taka)