W końcu docieramy do portu w Akureyri. Słoneczko pięknie daje, ale jest chłodniej . A w porcie cumuje nasz statek. To Hondius. Stanie się wkrótce naszym domem na najbliższe pare dni. Oglądamy go z zaciekawieniem na razie z zewnątrz
Zanim wejdziemy na pokład statku mamy trochę czasu na spacer po mieście. Jest piękna, słoneczna pogoda ,więc idziemy na zwiedzanie stolicy północnej Islandii. Akureyri choć jest niby drugim co do wielkości miastem Islandii , w gruncie rzeczy to małe miasteczko. Jest jednak port lotniczy i oczywiście morski. To wspaniała baza wypadowa do zwiedzania pięknej okolicy i "polowania " na wieloryby. Co ciekawe na miescie widać, że lokalna młodzież chodzi z krótkim rękawem i krótkich spodenkach ,choć w naszym rozumieniu jest chłodno .Dowiaduję się jednak ,że tegoroczne lato było tutaj wyjątkowo zimne , więc dla nich dzisiejsza pogoda jest super i korzystają ze słońca
Hondius pięknie wygląda z dalszej perspektywy
ten ładny budynek to dom kultury
śliczne są te kolorowe domy
Wracamy do portu. Korzystamy jeszcze z darmowego wi fi, zakładam ,że na statku nie będzie za free. Wchodzimy na pokład, witani przez uśmiechniętą załogę. No i w końcu ! odpływamy
:D
Po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, że na statku nikt przy wejściu nie sprawdza dokumentów. Zupełnie nic. Dzięki temu boarding idzie bardzo sprawnie. W recepcji pracuje Polka, więc miła niespodzianka. Dostajemy od niej klucz/kartę do kabinki . Kupując rejs wybrałyśmy najtańszą opcję kabiny dla 2 osób , czyli kabinę twin porthole -z 2 dwoma małymi , okrągłymi okienkami .Wyobrażcie sobie nasze zdziwienie i radość, kiedy okazuje się, że mamy owszem dwójke ale twin window czyli z jednym, ale dużym oknem. Jakie miłe powitanie
:D Bagaże czekają na nas już w środku. Generalnie w kabinie luksusów nie ma , ale jest całkiem ok. Łózka stoją przy ścianach, tak jak chciałysmy. Sciany są z lustra ,więc optycznie powiększają kabinę. Prysznic , szafa są całkiem duże. No i to duże okno, super .
O 19 idziemy na kolacje. Jest to bufet, gdzie każdy nakłada sobie co chce. Nie jest olbrzymi ,ale jest w czym wybrać. Nie ma wyznaczonych miejsc do siedzenia, pełna dowolność. Stroje to absolutny luz , żadnej rewii mody nie ma
:)
Po kolacji robimy runde po statku i oczywiście idziemy na pokład
Dziś cały dzień na morzu. Płyniemy w kierunku wschodniej Grenlandii. Naszą aktualną pozycję można oglądać na ekranie w pokoju ,ale też na telebimie w pobliżu recepcji. Tak to mniej więcej wygląda
Ten dzień na morzu jest idealny do zapoznania się ze statkiem , z załogą i do różnych spraw informacyjno- organizacyjnych. Nie ma opcji ,żeby się nudzić. Niestety na statku buja od rana , czego bardzo nie lubię. Niestety na ogół cierpię na chorobę morską .Na razie nie jest żle i mam nadzieję, że tak zostanie. Temperatura też mocno spada . Z 11C w Akureyri obniża sie tylko do 3 C. Po śniadaniu idziemy do recepcji ,aby się zorientować jak wygląda temat Wi Fi. Niestety wygląda kiepsko. Nie zalecają, aby z niego korzystać , bo jest bardzo słabe albo go nie ma w ogóle. I jakaś koszmarna cena, już nawet nie pamiętam jaka. Za to jest inna opcja . Można kupić pakiet mailowy , który jest nielimitowany i kosztuje 15 E. Wybieramy więc tą opcję. Zapowiada się totalny detox na wszelkie media społecznościowe, komunikatory netowe etc. No i bardzo dobrze., sama sobie udowodnię, że to jest możliwe. Przed lunchem mamy spotkanie organizacyjne, przedstawienie załogi a przede wszystkim liderów wyprawy. Towarzystwo jest bardzo międzynarodowe. Dominują oczywiście Holendrzy ( firma jest holenderska) , ale są też liderzy i liderki z Anglii, ze Szkocji, Argentyny, Australii etc. Każdy opowiada parę słów o sobie.
To kapitan i Hans Expedition Leader
Ja niestety nie wytrzymuje do końca spotkania. Idę łyknąć tabletkę i połozyć się.. Wieje 7 .Udaje mi się przespać i wstaję w dużo lepszym stanie, Na statku jest możliwość wypożyczenia butów.. Jest to bardzo wygodne , bo nie trzeba kupować i zabierać swoich. Te są specjalne, wysokie i nieprzemakalne. Idealne do wychodzenia z zodiaków prosto do wody , bo tak często wygląda zejście na ląd. Zamówić buty trzeba jeszcze przed wyjazdem, podać też trzeba swój.numer. Na statku jednak można buty przymierzyć i jeśli nie pasują to wymienić na inny numer. Udaje się nam dobrać idealne buty. Idealne dla mnie to takie, do których wejdzie jeszcze gruba skarpeta.. Po południu organizowany jest wykład o ptakach, bardzo ciekawy . 0 18 update i taka rutyna pozostaje już każdego dnia rejsu. Na koniec dnia dla chętnych jest workshop fotograficzny.. Dużo tych zajęć, spotkań, nie ma czasu nawet się podrapać. Na wieczór pięknie się wypogadza.Nie ma wiatru, chmur na niebie , super.
Idziemy spać , ale nie dane nam pospać. Ze snu wyrywa nas głośny i bardzo ważny komunikat ; na niebie szaleje ZORZA ! Zakładamy szybko ciepłe ubranie, łapiemy aparat, fona i pędzimy ile sił w nogach na pokład. i JEST ! Pierwszy raz w życiu widzę zorzę i jestem totalnie oczarowana i zachwycona. Próbuje uwiecznić to na zdjęciach, ale niestety nic mi nie wychodzi. Przerzucam się na fona zdjęcia są odrobinę lepsze ,ale niestety szału nie ma. Foty są bardzo słabe. No niestety zorza na zdjęciach w moim wykonaniu to porażka Najważniejsze jednak ,że udało się ją zobaczyć. Mimo kiepskich zdjęć, idę spać mega szczęśliwa
:D
Na statku plan dnia uzależniony jest przede wszystkim od warunków atmosferycznych. Dlatego szczegółowa rozpiska podawana jest dopiero wieczorem na dzień następny. A i tak nie zawsze się sprawdza. Nie ma tutaj gazetek podkładowych w formie papierowej, roznoszonych do pokojów, jak na innych statkach. Nie powiem, trochę mi tego brakuje. Grafik jest wywieszany przy recepcji , widoczny jest też na screenie w kajucie. Nie jest zbyt obszerny. Same konkrety.
0 6.40 budzi nas głos Hansa . Dopływamy do wybrzeża Grenlandii , do zatoki Wikingów Jest piękna pogoda, choć zimno tylko 1C ,ale niebo bezchmurne. Do tego cudowny wschód słońca, na który Hans nas zaprasza. Pędzimy więc na pokład i faktycznie, przed nami rozpoczyna się przepiękny spektakl. Skały i woda przybierają "płonące" barwy
Zaraz po śniadaniu jest spuszczanie zodiaków na wodę. wzywanie jesteśmy do zejścia numerami pokładów. wszystko przebiega bardzo sprawnie. Na każdym zodiaku jest jeden lider. Płyniemy bliżej lądu. Co za widoki, dech zapiera
:D Będąc na zodiaku nasz lider otrzymuje telefonicznie informacje, że na zboczu jest ..misiek
:o Wyleguje się na białej plamie na zb oczu. Okazuje się jednak, że wcale nie jest samotny. W jego pobliżu jest niedźwiedzia matka i dwa maluchy. Idą sobie w fiordzie po zboczu góry, zupełnie się nami nie przejmując . Obserwujemy jak zahinpnotyzowani
Serdeczne podziękowania za dokończenie relacji! Zapisuję sobie do późniejszego wykorzystania :-) już wypatrzyłam te rejsy, nie są niestety bardzo dostępne cenowo, ale trzeba mieć jakiś cel w życiu :-) Wszystkiego dobrego w dalszych podróżach!
Serdeczne podziękowania za dokończenie relacji! Zapisuję sobie do późniejszego wykorzystania
:-) już wypatrzyłam te rejsy, nie są niestety bardzo dostępne cenowo, ale trzeba mieć jakiś cel w życiu
:-) Wszystkiego dobrego w dalszych podróżach!
Letadełko i tobie życzę pięknych, fascyunujących podróży w Nowym Roku .Spojrzałam dziś na cenę tego rejsu w 2025 i ... aż mnie zatkało. Koszt bardzo wysoki
:o 7.450 E za osobę w kabince porthole ( taką zamawiałam ) albo 8.050 za twin window ( taką otrzymałam w ramach upgrade)Mam jednak podpowiedż.. trzeba śledzić na bieżąco ich promocje a szczególnie jak się zbliża termin wyjazdu. Ja kupiłam ten rejs na trochę ponad 2 miesiące przed wyjazdem. Była promocja - 50% ceny na poszczególne kabiny. W ten sposób upolowałam cenkę 3500 E za osobę + 180 E za transfer ze stolicy do Akureyri i z powrotem.W tym roku też będę próbować coś złapać fajnego , czy się uda ? zobaczymy. W tym roku udało mi się popłynąć wiosną na Svalbard. Testowałam tym razem Quark Expeditions, była też 50% obniżka i tylko dlatego byłam w stanie skorzystać z oferty.Trzeba więc cierpliwie " polować". Trzymam więc kciuki, aby ci sie udało
:)
W końcu docieramy do portu w Akureyri. Słoneczko pięknie daje, ale jest chłodniej .
A w porcie cumuje nasz statek. To Hondius. Stanie się wkrótce naszym domem na najbliższe pare dni. Oglądamy go z zaciekawieniem na razie z zewnątrz
Akureyri choć jest niby drugim co do wielkości miastem Islandii , w gruncie rzeczy to małe miasteczko. Jest jednak port lotniczy i oczywiście morski. To wspaniała baza wypadowa do zwiedzania pięknej okolicy i "polowania " na wieloryby.
Co ciekawe na miescie widać, że lokalna młodzież chodzi z krótkim rękawem i krótkich spodenkach ,choć w naszym rozumieniu jest chłodno .Dowiaduję się jednak ,że tegoroczne lato było tutaj wyjątkowo zimne , więc dla nich dzisiejsza pogoda jest super i korzystają ze słońca
Hondius pięknie wygląda z dalszej perspektywy
ten ładny budynek to dom kultury
śliczne są te kolorowe domy
Wracamy do portu. Korzystamy jeszcze z darmowego wi fi, zakładam ,że na statku nie będzie za free.
Wchodzimy na pokład, witani przez uśmiechniętą załogę.
No i w końcu ! odpływamy :D
Po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, że na statku nikt przy wejściu nie sprawdza dokumentów. Zupełnie nic. Dzięki temu boarding idzie bardzo sprawnie.
W recepcji pracuje Polka, więc miła niespodzianka. Dostajemy od niej klucz/kartę do kabinki .
Kupując rejs wybrałyśmy najtańszą opcję kabiny dla 2 osób , czyli kabinę twin porthole -z 2 dwoma małymi , okrągłymi okienkami .Wyobrażcie sobie nasze zdziwienie i radość, kiedy okazuje się, że mamy owszem dwójke ale twin window czyli z jednym, ale dużym oknem. Jakie miłe powitanie :D
Bagaże czekają na nas już w środku. Generalnie w kabinie luksusów nie ma , ale jest całkiem ok. Łózka stoją przy ścianach, tak jak chciałysmy. Sciany są z lustra ,więc optycznie powiększają kabinę. Prysznic , szafa są całkiem duże. No i to duże okno, super .
O 19 idziemy na kolacje. Jest to bufet, gdzie każdy nakłada sobie co chce. Nie jest olbrzymi ,ale jest w czym wybrać. Nie ma wyznaczonych miejsc do siedzenia, pełna dowolność. Stroje to absolutny luz , żadnej rewii mody nie ma :)
Po kolacji robimy runde po statku i oczywiście idziemy na pokład
Naszą aktualną pozycję można oglądać na ekranie w pokoju ,ale też na telebimie w pobliżu recepcji. Tak to mniej więcej wygląda
Ten dzień na morzu jest idealny do zapoznania się ze statkiem , z załogą i do różnych spraw informacyjno- organizacyjnych. Nie ma opcji ,żeby się nudzić.
Niestety na statku buja od rana , czego bardzo nie lubię. Niestety na ogół cierpię na chorobę morską .Na razie nie jest żle i mam nadzieję, że tak zostanie. Temperatura też mocno spada . Z 11C w Akureyri obniża sie tylko do 3 C.
Po śniadaniu idziemy do recepcji ,aby się zorientować jak wygląda temat Wi Fi. Niestety wygląda kiepsko. Nie zalecają, aby z niego korzystać , bo jest bardzo słabe albo go nie ma w ogóle. I jakaś koszmarna cena, już nawet nie pamiętam jaka. Za to jest inna opcja . Można kupić pakiet mailowy , który jest nielimitowany i kosztuje 15 E. Wybieramy więc tą opcję. Zapowiada się totalny detox na wszelkie media społecznościowe, komunikatory netowe etc. No i bardzo dobrze., sama sobie udowodnię, że to jest możliwe.
Przed lunchem mamy spotkanie organizacyjne, przedstawienie załogi a przede wszystkim liderów wyprawy. Towarzystwo jest bardzo międzynarodowe. Dominują oczywiście Holendrzy ( firma jest holenderska) , ale są też liderzy i liderki z Anglii, ze Szkocji, Argentyny, Australii etc. Każdy opowiada parę słów o sobie.
To kapitan i Hans Expedition Leader
Ja niestety nie wytrzymuje do końca spotkania. Idę łyknąć tabletkę i połozyć się.. Wieje 7 .Udaje mi się przespać i wstaję w dużo lepszym stanie,
Na statku jest możliwość wypożyczenia butów.. Jest to bardzo wygodne , bo nie trzeba kupować i zabierać swoich. Te są specjalne, wysokie i nieprzemakalne. Idealne do wychodzenia z zodiaków prosto do wody , bo tak często wygląda zejście na ląd. Zamówić buty trzeba jeszcze przed wyjazdem, podać też trzeba swój.numer. Na statku jednak można buty przymierzyć i jeśli nie pasują to wymienić na inny numer. Udaje się nam dobrać idealne buty. Idealne dla mnie to takie, do których wejdzie jeszcze gruba skarpeta..
Po południu organizowany jest wykład o ptakach, bardzo ciekawy . 0 18 update i taka rutyna pozostaje już każdego dnia rejsu. Na koniec dnia dla chętnych jest workshop fotograficzny.. Dużo tych zajęć, spotkań, nie ma czasu nawet się podrapać.
Na wieczór pięknie się wypogadza.Nie ma wiatru, chmur na niebie , super.
Idziemy spać , ale nie dane nam pospać. Ze snu wyrywa nas głośny i bardzo ważny komunikat ; na niebie szaleje ZORZA !
Zakładamy szybko ciepłe ubranie, łapiemy aparat, fona i pędzimy ile sił w nogach na pokład. i JEST ! Pierwszy raz w życiu widzę zorzę i jestem totalnie oczarowana i zachwycona. Próbuje uwiecznić to na zdjęciach, ale niestety nic mi nie wychodzi. Przerzucam się na fona zdjęcia są odrobinę lepsze ,ale niestety szału nie ma. Foty są bardzo słabe. No niestety zorza na zdjęciach w moim wykonaniu to porażka
Najważniejsze jednak ,że udało się ją zobaczyć. Mimo kiepskich zdjęć, idę spać mega szczęśliwa :D
Nie ma tutaj gazetek podkładowych w formie papierowej, roznoszonych do pokojów, jak na innych statkach. Nie powiem, trochę mi tego brakuje. Grafik jest wywieszany przy recepcji , widoczny jest też na screenie w kajucie. Nie jest zbyt obszerny. Same konkrety.
0 6.40 budzi nas głos Hansa . Dopływamy do wybrzeża Grenlandii , do zatoki Wikingów Jest piękna pogoda, choć zimno tylko 1C ,ale niebo bezchmurne. Do tego cudowny wschód słońca, na który Hans nas zaprasza.
Pędzimy więc na pokład i faktycznie, przed nami rozpoczyna się przepiękny spektakl. Skały i woda przybierają "płonące" barwy
Zaraz po śniadaniu jest spuszczanie zodiaków na wodę. wzywanie jesteśmy do zejścia numerami pokładów. wszystko przebiega bardzo sprawnie. Na każdym zodiaku jest jeden lider. Płyniemy bliżej lądu. Co za widoki, dech zapiera :D
Będąc na zodiaku nasz lider otrzymuje telefonicznie informacje, że na zboczu jest ..misiek :o Wyleguje się na białej plamie na zb oczu. Okazuje się jednak, że wcale nie jest samotny. W jego pobliżu jest niedźwiedzia matka i dwa maluchy. Idą sobie w fiordzie po zboczu góry, zupełnie się nami nie przejmując . Obserwujemy jak zahinpnotyzowani