Po obiedzie odwiedzamy jedną z najbardziej odizolowanych wiosek na ziemi-to osada Ittoqqortoormiit. Kolejna przedziwna i nie do powtórzenia dla nas nazwa . W lokalnym języku oznacza miejsce z dużymi domami.
Już z pokładu ,widać małe, kolorowe domki usytuowane na zboczu gór. To jedyne miasteczko jakie odwiedzamy w czasie tego rejsu, więc jestem bardzo go ciekawa a szczególnie jak wygląda w zestawieniu z miasteczkami w zachodniej Grenlandii.
Domy są nieduże i bardzo barwne:, niebieskie, żółte, brązowe, zielone, granatowe, czerwone. Chyba tylko czarnych nie widzę. .Dominują niebieskie i brązowo czerwone.
Przed zejściem na ląd otrzymujemy mapę miasteczka. Jest tu jeden sklep, kościół, poczta, sklep spożywczy i z pamiątkami , muzeum, knajpka , dom noclegowy., hoteli brak.Reszta to domy mieszkalne.
I jeszcze jedna ważna rzecz. Nasi liderzy na zodiakach przypominają nam, aby bez zgody mieszkańców , pod żadnym pozorem nie robić im fotek, bo nie akceptują tego. Mieszkańcy to w większości myśliwi polujący na piżmowce, niedźwiedzie, lisy, foki i wieloryby i rybacy. Niewielka część pracuje w usługach, głównie w sezonie.
Już w porcie słyszymy pieski husky. Uwiązane , kręcą się przy swoich budkach.
Chodząc po miasteczku rzuca mi się w oczy .. pustka. Nie ma ludzi ,poza nami podróżnikami z Hondiusa. Ulice i domostwa są opustoszałe. Widać ,że mieszkańcy specjalnie pochowali się w domach, aby przypadkiem się na nas nie natknąć. Szczerze mówiąc jestem zaskoczona, nie spotkałam się z taką postawą w zachodniej Grenlandii. No, ale tutaj turystyka jest znacznie słabiej rozwinięta, jest w powijakach.
Z domów dobiega muzyka, nieraz całkiem głośna a szczególnie tam gdzie są otwarte okna a nawet drzwi. No właśnie , jest zimno , poniżej zera a oni otwierają okna czyli wcale nie marzną. Zimny chów ..Na tarasach stoją stoły, krzesła czyli przesiadują na zewnątrz. Brrr..
słabo widać,ale to jest boisko koszykówki
w oddali widać nasz statek
jedyna noclegownia w miasteczku
Wchodzimy do kościoła. I tu niespodzianka. Przy krośnie siedzi Niemka i wyrabia rękawice z włosów wołów piżmowych.
Niestety sklep spożywczo przemysłowy jest zamknięty. Działa jednak sklep z pamiątkami, więc wchodzimy popatrzeć co tam jest , Nie ma za dużego wyboru.. Udaje mi się nawet zrobić fotkę młodej sprzedawczyni , oczywiście wcześniej pytam się o zgodę, po angielsku.
Odwiedzamy też małe, lokalne muzeum. Na szczęście jest otwarte. Dla mnie jest fascynujące . Prezentuje mnóstwo zdjęć portretów Inuitów ,pozwalając przyjrzeć się tym ludziom bliżej, ich strojom, codziennym czynnościom i rytuałom łowieckim Jest też trochę eksponatów- to lokalne stroje, narzędzia , łodzie, broń etc. Niby nic wielkiego.. trochę fotek, kilka przedmiotów a w tym miejscu robią mega wrażenie.
i trochę fotek z muzeum
I jeszcze jedno ciekawe miejsce .. to boisko ze sztucznej trawy. Podobno piłka nożna jest bardzo popularna na Grenlandii
Serdeczne podziękowania za dokończenie relacji! Zapisuję sobie do późniejszego wykorzystania :-) już wypatrzyłam te rejsy, nie są niestety bardzo dostępne cenowo, ale trzeba mieć jakiś cel w życiu :-) Wszystkiego dobrego w dalszych podróżach!
Serdeczne podziękowania za dokończenie relacji! Zapisuję sobie do późniejszego wykorzystania
:-) już wypatrzyłam te rejsy, nie są niestety bardzo dostępne cenowo, ale trzeba mieć jakiś cel w życiu
:-) Wszystkiego dobrego w dalszych podróżach!
Letadełko i tobie życzę pięknych, fascyunujących podróży w Nowym Roku .Spojrzałam dziś na cenę tego rejsu w 2025 i ... aż mnie zatkało. Koszt bardzo wysoki
:o 7.450 E za osobę w kabince porthole ( taką zamawiałam ) albo 8.050 za twin window ( taką otrzymałam w ramach upgrade)Mam jednak podpowiedż.. trzeba śledzić na bieżąco ich promocje a szczególnie jak się zbliża termin wyjazdu. Ja kupiłam ten rejs na trochę ponad 2 miesiące przed wyjazdem. Była promocja - 50% ceny na poszczególne kabiny. W ten sposób upolowałam cenkę 3500 E za osobę + 180 E za transfer ze stolicy do Akureyri i z powrotem.W tym roku też będę próbować coś złapać fajnego , czy się uda ? zobaczymy. W tym roku udało mi się popłynąć wiosną na Svalbard. Testowałam tym razem Quark Expeditions, była też 50% obniżka i tylko dlatego byłam w stanie skorzystać z oferty.Trzeba więc cierpliwie " polować". Trzymam więc kciuki, aby ci sie udało
:)
Już z pokładu ,widać małe, kolorowe domki usytuowane na zboczu gór. To jedyne miasteczko jakie odwiedzamy w czasie tego rejsu, więc jestem bardzo go ciekawa a szczególnie jak wygląda w zestawieniu z miasteczkami w zachodniej Grenlandii.
Domy są nieduże i bardzo barwne:, niebieskie, żółte, brązowe, zielone, granatowe, czerwone. Chyba tylko czarnych nie widzę. .Dominują niebieskie i brązowo czerwone.
Przed zejściem na ląd otrzymujemy mapę miasteczka. Jest tu jeden sklep, kościół, poczta, sklep spożywczy i z pamiątkami , muzeum, knajpka , dom noclegowy., hoteli brak.Reszta to domy mieszkalne.
I jeszcze jedna ważna rzecz. Nasi liderzy na zodiakach przypominają nam, aby bez zgody mieszkańców , pod żadnym pozorem nie robić im fotek, bo nie akceptują tego. Mieszkańcy to w większości myśliwi polujący na piżmowce, niedźwiedzie, lisy, foki i wieloryby i rybacy. Niewielka część pracuje w usługach, głównie w sezonie.
Już w porcie słyszymy pieski husky. Uwiązane , kręcą się przy swoich budkach.
Chodząc po miasteczku rzuca mi się w oczy .. pustka. Nie ma ludzi ,poza nami podróżnikami z Hondiusa. Ulice i domostwa są opustoszałe. Widać ,że mieszkańcy specjalnie pochowali się w domach, aby przypadkiem się na nas nie natknąć. Szczerze mówiąc jestem zaskoczona, nie spotkałam się z taką postawą w zachodniej Grenlandii. No, ale tutaj turystyka jest znacznie słabiej rozwinięta, jest w powijakach.
Z domów dobiega muzyka, nieraz całkiem głośna a szczególnie tam gdzie są otwarte okna a nawet drzwi. No właśnie , jest zimno , poniżej zera a oni otwierają okna czyli wcale nie marzną. Zimny chów ..Na tarasach stoją stoły, krzesła czyli przesiadują na zewnątrz. Brrr..
słabo widać,ale to jest boisko koszykówki
w oddali widać nasz statek
jedyna noclegownia w miasteczku
Wchodzimy do kościoła. I tu niespodzianka.
Przy krośnie siedzi Niemka i wyrabia rękawice z włosów wołów piżmowych.
Udaje mi się nawet zrobić fotkę młodej sprzedawczyni , oczywiście wcześniej pytam się o zgodę, po angielsku.
Odwiedzamy też małe, lokalne muzeum. Na szczęście jest otwarte.
Dla mnie jest fascynujące . Prezentuje mnóstwo zdjęć portretów Inuitów ,pozwalając przyjrzeć się tym ludziom bliżej, ich strojom, codziennym czynnościom i rytuałom łowieckim Jest też trochę eksponatów- to lokalne stroje, narzędzia , łodzie, broń etc.
Niby nic wielkiego.. trochę fotek, kilka przedmiotów a w tym miejscu robią mega wrażenie.
i trochę fotek z muzeum
I jeszcze jedno ciekawe miejsce .. to boisko ze sztucznej trawy. Podobno piłka nożna jest bardzo popularna na Grenlandii