Zrealizowaliśmy przejazd słynnym tramwajem nr 28 – przejechaliśmy większość trasy i wysiedliśmy w Alfamie – ostatnio obeszliśmy ją trochę pobieżnie więc postanowiliśmy zapuścić się dalej i „zagubić” w wąskich uliczkach. W obrębie tej dzielnicy jest wiele ciekawych arterii i warto zboczyć z tras obleganych przez turystów kierując się w stronę tych najmniejszych – są naprawdę ciekawe, jeżeli chce się poobserwować życie codzienne tamtejszych mieszkańców.
Pasażerowie "na gapę"
Po szybkim obiedzie w centrum wróciliśmy do hotelu po bagaże i pojechaliśmy na lotnisko obierając za kierunek Maderę, na które to lotnisko można dostać się metrem – ów środek transportu dojeżdża bezpośrednio do portu lotniczego. Dla osób, które tak jak ja „uwielbiają” loty samolotem lotnisko na Maderze jest idealne i może dostarczyć wiele dodatkowych wrażeń jako drugie jeśli chodzi o najniebezpieczniejsze lotniska w Europie.
cdn.MADERA - część 2
Po wylądowaniu na Maderze wypożyczyliśmy zarezerwowane wcześniej auto z firmy Brava Car. Nie mają biura przy lotnisku, a kilka kilometrów nieopodal i może dlatego mają trochę niższe ceny niż inne firmy z tej branży. Na lotnisko przyjechał po nas i po jeszcze kilku innych turystów pracownik tej wypożyczalni i zabrał nas swoim autem do ich siedziby. Tam otrzymaliśmy klucze i odebraliśmy samochód. Niestety wypożyczalnia pracuje od 8:30 i nie ma możliwości wcześniejszego zwrotu kluczyków. Było to o tyle problematyczne, iż lot powrotny mieliśmy o 9:30, ale o tym później.
26.06.2015 (piątek) – Funchal: Mercado, stare miasto
Pierwszy punkt, który odwiedziliśmy w Funchal to Mercado czyli maderski targ znajdujący się w stolicy, do którego od naszego hotelu zlokalizowanego w samym centrum mieliśmy zaledwie kilka minut pieszo – dla osób które jeszcze podróż na Maderę mają przed sobą polecam obejrzenie odcinka Gotuj z Pascalem nagrywanego na Maderze właśnie na owym targu.
A propos noclegu to tak się stało, że nocowaliśmy w dwóch – oba w centrum: pierwszy parę kroków od Mercado – Hotel Windsor, drugi w okolicy ratusza – Sao Paulo e Alegria. Ten pierwszy ma bezpłatny parking, jednakże ten drugi zdecydowanie miał „duszę” – Pani co rano w malutkiej restauracyjce przygotowała świeże śniadanie – tutaj co prawda można było parkować pod hotelem, bo zawsze były miejsca, ale niestety parkingi w centrum są w ciągu dnia płatne.
Mercado jeśli o mnie chodzi to miejsce obłędne – na takim targu jeszcze nie byłam – idealnie trafiliśmy, bo to w piątki ruch jest tutaj największy i najwięcej handlarzy – ale też i naciągaczy więcej. Jest tu ogromny wybór owoców, zwłaszcza ilość tych niespotykanych w Polsce może uderzyć do głowy, w szczególności takim smakoszom owoców jak ja. Numer jeden to różne rodzaje markuj – nam udało się spróbować m. in. marakui pomarańczowej, pomidorowej, cytrynowej.
Anona
Dodatkowo polecam owoc philodendrona – są bardzo słodkie, ale nie tak łatwo je zjeść – jest to możliwe dopiero gdy owoc dojrzeje i sam zrzuci swoją skórkę, a wówczas można skonsumować nasiona. Cena nie jest najniższa bowiem koszt jednego owocu to ok. 10-15 Euro. Dla chętnych, którzy chcą dokonać zakupu radzę zaopatrzyć się w jednym ze stoisk na piętrze, a i tam należy popytać o cenę za kg – różnica może wynosić nawet 10 Euro/kg (taką przynajmniej różnicę mi udało się wyłapać co do jednej z odmian marakuj).
Philodendron, inaczej zwany „przyjacielem kobiety”
Z kolei w sąsiedniej hali znajduje się targ rybny, gdzie można zakupić m. in. egzotyczną espadę, czyli pałasza atlantyckiego, który zamieszkuje m. in. wody wokół Madery.
Espada
Następnie udaliśmy się na spacer do najstarszej dzielnicy miasta – Zona Velha. Na ulicy Rua de Santa Maria (łatwo ją znaleźć bowiem to główna ulica z niezliczoną ilością kawiarni) warto zwrócić uwagę na niektóre fantazyjnie pomalowane drzwi budynków. Jeżeli chodzi o plaże to w Funchal brak takich – na spragnionych atrakcji plażowania czeka niestety tylko wylany beton w obrębie tej dzielnicy.
Na zachód od tej części miasta można dotrzeć do katedry Se, od której ciągnie się deptak, a po drodze mija się kolejkę linową, która dowozi w górną część miasta – do dzielnicy Monte.
Dla sympatyków różnorakich win polecam muzeum wina w centrum Funchal – Blandy’s Wine Lodge: tour z degustacją kosztuje 5 Euro. Funchal być może nie powala na kolana architekturą, a na zwiedzanie wystarczy jeden dzień, lecz ja oceniam to miasto jako warte uwagi – w końcu to nie miasta i nie architektura są największą atrakcją tej wyspy.
Na obiad wybraliśmy się do restauracji Adega Cuba - ceny w miarę przystępne, jedzenie smaczne, a i porcje całkiem spore. Oczywiście spróbowaliśmy słynnej espady – ma delikatny smak i podaje się ją często z pieczonymi bananami.
Jeżeli mówimy o portugalskiej muzyce to nie sposób nie wspomnieć o tej najbardziej znanej – fado. Wieczorem wybraliśmy się na koncert muzyki fado do Colegio dos Jesuitas nieopodal Ratusza Camara Municipal, próbując w przerwie maderyjskich likierów owocowych.
27.06.2015 (sobota): szlak Pico de Arieiro – Pico Ruivo
Vereda do Areiro to jeden z trudniejszych szlaków na wyspie, który prowadzi od Pico do Arieiro na najwyższy szczyt Madery – Pico Ruivo. Trasa dłuższa liczy ok. 7 km w dwie strony, natomiast krótsza 5,6 km. Idąc na szczyt lepiej wybrać trasę dłuższą, a wrócić trasą krótszą. Szlak nie jest oznaczony, ale wybrukowany i wyżwirowany więc nie ma możliwości, aby zabłądzić. Na jego przejście trzeba przeznaczyć kilka godzin, a niezbędnik każdego piechura to: buty, najlepiej trekkingowe – na szlaku jest sporo podejść, więc innej możliwości nie widzę, dużo wody i nakrycie głowy – my szliśmy w pełnym słońcu i bez ok. 2 l wody na osobę trasa byłaby trudna do pokonania, dodatkowo coś do zjedzenia – na szlaku nie ma możliwości zakupu jakiejkolwiek żywności. Przed wejściem na szlak jest bezpłatny parking oraz bar wraz z toaletą.
Widoki na szlaku są bardzo ciekawe. W okolicach szczytu niestety straszą rozległe zgliszcza po niedawnym pożarze, który dosięgnął Maderę parę lat temu i doszczętnie pochłonął lasy rosnące niegdyś w obrębie owego parku narodowego i samego szlaku. W czasie naszej wędrówki słonce świeciło niemiłosiernie, tuż przed wejściem na szczyt nie ma cienia, a także schodząc idzie się przez obszary bezwietrzne i osłonięte, a ponieważ woda skończyła się nam zanim zeszliśmy ze szlaku podróż powrotna była absolutną mordęgą. Ale satysfakcja z powodu przejścia całej trasy była bezcenna.
Widzę "Vereda doa Balcoea" i mowie - wreszcie zobaczę ten widok ... a tu mgła! Mielismy to samo podczas naszego pobytu
;)Super relacja ... no i oczywiscie zdjecia! Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
tom3k napisał:Widzę "Vereda doa Balcoea" i mowie - wreszcie zobaczę ten widok ... a tu mgła! Mielismy to samo podczas naszego pobytu
;)Super relacja ... no i oczywiscie zdjecia! Wysłane z iPhone za pomocą TapatalkDzięki:) Było parę kadrów, ale żaden nie nadawał się do opublikowania, a to nie było jedyne miejsce gdzie kiepska pogoda popsuła plany
;).
Witam. Bardzo cenię sobie takie relacje i bardzo chętnie się w nie zagłębiam. Ta relacja jest mi tym bardziej bliska, że Madera to dla mnie teraz cel nr 1 do zrealizowania. W razie pytań pozwolę sobie pisać. Pozdrawiam
orfik11 napisał:Witam. Bardzo cenię sobie takie relacje i bardzo chętnie się w nie zagłębiam. Ta relacja jest mi tym bardziej bliska, że Madera to dla mnie teraz cel nr 1 do zrealizowania. W razie pytań pozwolę sobie pisać. PozdrawiamBardzo dziękuję
:). Pisz śmiało
:).
Zrealizowaliśmy przejazd słynnym tramwajem nr 28 – przejechaliśmy większość trasy i wysiedliśmy w Alfamie – ostatnio obeszliśmy ją trochę pobieżnie więc postanowiliśmy zapuścić się dalej i „zagubić” w wąskich uliczkach. W obrębie tej dzielnicy jest wiele ciekawych arterii i warto zboczyć z tras obleganych przez turystów kierując się w stronę tych najmniejszych – są naprawdę ciekawe, jeżeli chce się poobserwować życie codzienne tamtejszych mieszkańców.
Pasażerowie "na gapę"
Po szybkim obiedzie w centrum wróciliśmy do hotelu po bagaże i pojechaliśmy na lotnisko obierając za kierunek Maderę, na które to lotnisko można dostać się metrem – ów środek transportu dojeżdża bezpośrednio do portu lotniczego. Dla osób, które tak jak ja „uwielbiają” loty samolotem lotnisko na Maderze jest idealne i może dostarczyć wiele dodatkowych wrażeń jako drugie jeśli chodzi o najniebezpieczniejsze lotniska w Europie.
cdn.MADERA - część 2
Po wylądowaniu na Maderze wypożyczyliśmy zarezerwowane wcześniej auto z firmy Brava Car. Nie mają biura przy lotnisku, a kilka kilometrów nieopodal i może dlatego mają trochę niższe ceny niż inne firmy z tej branży. Na lotnisko przyjechał po nas i po jeszcze kilku innych turystów pracownik tej wypożyczalni i zabrał nas swoim autem do ich siedziby. Tam otrzymaliśmy klucze i odebraliśmy samochód. Niestety wypożyczalnia pracuje od 8:30 i nie ma możliwości wcześniejszego zwrotu kluczyków. Było to o tyle problematyczne, iż lot powrotny mieliśmy o 9:30, ale o tym później.
26.06.2015 (piątek) – Funchal: Mercado, stare miasto
Pierwszy punkt, który odwiedziliśmy w Funchal to Mercado czyli maderski targ znajdujący się w stolicy, do którego od naszego hotelu zlokalizowanego w samym centrum mieliśmy zaledwie kilka minut pieszo – dla osób które jeszcze podróż na Maderę mają przed sobą polecam obejrzenie odcinka Gotuj z Pascalem nagrywanego na Maderze właśnie na owym targu.
A propos noclegu to tak się stało, że nocowaliśmy w dwóch – oba w centrum: pierwszy parę kroków od Mercado – Hotel Windsor, drugi w okolicy ratusza – Sao Paulo e Alegria. Ten pierwszy ma bezpłatny parking, jednakże ten drugi zdecydowanie miał „duszę” – Pani co rano w malutkiej restauracyjce przygotowała świeże śniadanie – tutaj co prawda można było parkować pod hotelem, bo zawsze były miejsca, ale niestety parkingi w centrum są w ciągu dnia płatne.
Mercado jeśli o mnie chodzi to miejsce obłędne – na takim targu jeszcze nie byłam – idealnie trafiliśmy, bo to w piątki ruch jest tutaj największy i najwięcej handlarzy – ale też i naciągaczy więcej. Jest tu ogromny wybór owoców, zwłaszcza ilość tych niespotykanych w Polsce może uderzyć do głowy, w szczególności takim smakoszom owoców jak ja. Numer jeden to różne rodzaje markuj – nam udało się spróbować m. in. marakui pomarańczowej, pomidorowej, cytrynowej.
Anona
Dodatkowo polecam owoc philodendrona – są bardzo słodkie, ale nie tak łatwo je zjeść – jest to możliwe dopiero gdy owoc dojrzeje i sam zrzuci swoją skórkę, a wówczas można skonsumować nasiona. Cena nie jest najniższa bowiem koszt jednego owocu to ok. 10-15 Euro. Dla chętnych, którzy chcą dokonać zakupu radzę zaopatrzyć się w jednym ze stoisk na piętrze, a i tam należy popytać o cenę za kg – różnica może wynosić nawet 10 Euro/kg (taką przynajmniej różnicę mi udało się wyłapać co do jednej z odmian marakuj).
Philodendron, inaczej zwany „przyjacielem kobiety”
Z kolei w sąsiedniej hali znajduje się targ rybny, gdzie można zakupić m. in. egzotyczną espadę, czyli pałasza atlantyckiego, który zamieszkuje m. in. wody wokół Madery.
Espada
Następnie udaliśmy się na spacer do najstarszej dzielnicy miasta – Zona Velha. Na ulicy Rua de Santa Maria (łatwo ją znaleźć bowiem to główna ulica z niezliczoną ilością kawiarni) warto zwrócić uwagę na niektóre fantazyjnie pomalowane drzwi budynków.
Jeżeli chodzi o plaże to w Funchal brak takich – na spragnionych atrakcji plażowania czeka niestety tylko wylany beton w obrębie tej dzielnicy.
Na zachód od tej części miasta można dotrzeć do katedry Se, od której ciągnie się deptak, a po drodze mija się kolejkę linową, która dowozi w górną część miasta – do dzielnicy Monte.
Dla sympatyków różnorakich win polecam muzeum wina w centrum Funchal – Blandy’s Wine Lodge: tour z degustacją kosztuje 5 Euro. Funchal być może nie powala na kolana architekturą, a na zwiedzanie wystarczy jeden dzień, lecz ja oceniam to miasto jako warte uwagi – w końcu to nie miasta i nie architektura są największą atrakcją tej wyspy.
Na obiad wybraliśmy się do restauracji Adega Cuba - ceny w miarę przystępne, jedzenie smaczne, a i porcje całkiem spore. Oczywiście spróbowaliśmy słynnej espady – ma delikatny smak i podaje się ją często z pieczonymi bananami.
Jeżeli mówimy o portugalskiej muzyce to nie sposób nie wspomnieć o tej najbardziej znanej – fado. Wieczorem wybraliśmy się na koncert muzyki fado do Colegio dos Jesuitas nieopodal Ratusza Camara Municipal, próbując w przerwie maderyjskich likierów owocowych.
27.06.2015 (sobota): szlak Pico de Arieiro – Pico Ruivo
Vereda do Areiro to jeden z trudniejszych szlaków na wyspie, który prowadzi od Pico do Arieiro na najwyższy szczyt Madery – Pico Ruivo. Trasa dłuższa liczy ok. 7 km w dwie strony, natomiast krótsza 5,6 km. Idąc na szczyt lepiej wybrać trasę dłuższą, a wrócić trasą krótszą. Szlak nie jest oznaczony, ale wybrukowany i wyżwirowany więc nie ma możliwości, aby zabłądzić. Na jego przejście trzeba przeznaczyć kilka godzin, a niezbędnik każdego piechura to: buty, najlepiej trekkingowe – na szlaku jest sporo podejść, więc innej możliwości nie widzę, dużo wody i nakrycie głowy – my szliśmy w pełnym słońcu i bez ok. 2 l wody na osobę trasa byłaby trudna do pokonania, dodatkowo coś do zjedzenia – na szlaku nie ma możliwości zakupu jakiejkolwiek żywności. Przed wejściem na szlak jest bezpłatny parking oraz bar wraz z toaletą.
Widoki na szlaku są bardzo ciekawe. W okolicach szczytu niestety straszą rozległe zgliszcza po niedawnym pożarze, który dosięgnął Maderę parę lat temu i doszczętnie pochłonął lasy rosnące niegdyś w obrębie owego parku narodowego i samego szlaku.
W czasie naszej wędrówki słonce świeciło niemiłosiernie, tuż przed wejściem na szczyt nie ma cienia, a także schodząc idzie się przez obszary bezwietrzne i osłonięte, a ponieważ woda skończyła się nam zanim zeszliśmy ze szlaku podróż powrotna była absolutną mordęgą. Ale satysfakcja z powodu przejścia całej trasy była bezcenna.