W pobliżu budynek poczty, gdzie można zaopatrzyć się w znaczki. Pocztówki najlepiej kupić w Starym Mieście. Cena nie powinna przekroczyć 5000 VND.
Nasz spacer wiedzie dalej pod pomnik Ly Thai To - założyciela Hanoi.
Zaglądamy też do dzielnicy francuskiej. Mijamy budynek opery. Chodniki są tutaj szerokie i wolne od motorów. W końcu można swobodnie spacerować bez ciągłego odwracania głowy i skokom w bok, aby ustąpić przejeżdżającym skuterom.
Tradycja łączy się z nowoczesnością na każdym rogu nowego Hanoi.
Powoli zatczamy koło i ukazuje nam się Katedra Świętego Józefa.
W tym miejscu polujemy też na coś do jedzenia. Na stole ląduje Bun Cha. Pyszny wywar z wołowiną, sajgonki i makaron ryżowy z chilli.
Szybko zastaje nas wieczór, a to oznacza, że zbliża się godzina naszego spektaklu.
Postanowiliśmy liznąć nieco dawnej kultury Wietnamu i udać się do teatru lalek na wodzie. Są dwa. My wybieramy ten starszy, który zlokalizowany jest po północnej części jeziora. Bilety kupujemy rano w kasie. Dopiero po wejściu na salę okazuje się, że dostaliśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Nasz strój mocno odbiega od teatralnego, jednak wtapiamy się w tłum.
Wszystko trwa 45 minut, kosztuje około 15 zł. Bardzo ciekawe doświadczenie i na pewno warto pójść, gdy mamy wolny czas. Sztuka jest grana kilka razy w ciągu dnia. Przedstawienie opowiada o codziennym życiu wietnamczyków, o legendach. Do tego można posłuchać granej na żywo muzyki i śpiewów. Wszystko w języku wietnamskim, więc jak ktoś nie zna języka to może sobie opowiedzieć własną historię
;)Dzisiaj po krótkiej przerwie od postów zabiorę Was w bardzo ładne, ale skażone przez masową turystykę miejsce. Myślę, że te dwa dni można spędzić było ciekawiej i z dala od tłumów, ale nie zawsze wszystko chce się planować samemu.
Wrogo nastawieni do wszelkich form zwiedzania zorganizowanego, łamiemy się i wykupujemy dwudniową wycieczkę na Ha Long Bay. Wyjeżdżamy wcześnie rano z Hanoi, aby po prawie 4 godzinach dotrzeć do zatoki bogatej w różne formacje skalne. Dużo ludzi, dużo turystów, komercja. Mimo wszystko warto, dla samych widoków. Wcześniej nie znalazłem informacji na temat przelotów nad zatoką, co byłoby z pewnością wielką atrakcją dla nas. Na miejscu godzinny lot dla jednej osoby kosztuje 99 dolarów. Za odpowiednio dodatkową opłatą można wsiąść na pokład już na lotnisku HAN. Więcej szczegółów niestety nie znam, ale myślę, że jest to opcja godna uwagi.
Dojeżdżamy do portu, wchodzimy na statek. Mieści się w nim 17 kabin dwuosobowych. Każda wyposażona jest w balkon, łazienkę i klimatyzację. Czyściutko, pachnąco, aż szkoda, że tylko jedna noc.
Pogoda nie rozpieszcza, jest zachmurzenie całkowite. Polecano nam zabrać "winter clothes", ale doszliśmy do wniosku, że co dla nich jest winter, dla nas jest OK. I dobrze. Długa bluza dresowa była w sam raz.
Jak widać - zatoka jest silnie eksploatowana przez różne firmy. Ceny wycieczek kształtują się od 30 dolarów za jeden dzień do 280 za dwa dni. Wszystko zależy od wielkości statku, wyposażenia i jakości jedzenia.
Podczas rejsu mamy szansę chwilę popływać kajakami. Spokojnie mogłaby to być samodzielna atrakcja na cały dzień.
Nocą się wypogadza i możemy sobie poleżeć na leżakach, obserwując gwiazdy i popijać piwko. Nowy dzień zaczyna się wcześnie rano. O 7 śniadanie i płyniemy do jednej z jaskiń. Pogoda zapowiada się dobrze, pod koniec wycieczki prawie całkowicie się wypogadza.
Jasknia, którą odwiedzamy jest tworem typowo pod turystów. No trudno. Jednak ładnie podświetlone formacje skalne prezentują się całkiem w porządku.
W środku spędzamy godzinę. Na powierzchni wita nas piękna pogoda.
Na koniec jeszcze szybki obiad i z żalem żegnamy się z tym miejscem. Następnym razem będziemy próbowali zorganizować coś na własną rękę i przynajmniej 3 dni popływać w miejscach, gdzie statki wycieczkowe nie zaglądają.
Wracamy do Hanoi. Jest niedziela wieczór. Miasto imprezuje. Połowa centrum wyłączona z ruchu. Wokół jeziora zbierają się ludzie w grupy, grając w zośkę, ścigając się na deskorolkach, układając wieże z drewnianych klocków. Atmosfera jest niepowtarzalna. Nieznajomi, dzieci z dorosłymi, bawią się, jakby znali się kilka lat.
Swoją drogą, ktoś wie jak nazywa się ta gra, żeby kupić ją w Polsce? W Wietnami było to Aha Blocks.
Poniżej Urząd Miasta Hanoi.
Okazało się, że tego samego dnia w południe otwarto pierwszy McDonald's w Hanoi. Po wyglądzie okolicy skąpanej w konfetti, kwiatach i balonach, sądzę że musiała być niezła impreza.
Wydarzenie warte odnotowania i spróbowania.
8/16No właśnie nie Jenga, bo te klocki są o wiele cieńsze i dłuższe
;) Lecimy dalej.
Dzisiejszy dzień będzie bardziej intensywny. Odpoczęliśmy dwa dni na statku, dlatego teraz dużo chodzenia, zwiedzania, a na końcu będziemy uważać, żeby nie przejechał nas pędzący pomiędzy domami pociąg.
Zwiedzamy, spacerując. Jazdę taksówkami i środkami komunikacji publicznej ograniczamy do minimum. Dlatego też pieszo pokonujemy 3 km zanim dotrzemy do pagody Tran Quoc.
A gdy już do niej wchodzimy, okazuje się, że jest czynna jeszcze przez pół godziny.
jestem ciekawa dalszego ciągu! zwłaszcza o Phu Quoc - w drugiej połowie listopada byliśmy w Wietnamie i kraj nas zauroczył, a wybieraliśmy właśnie między Phu Quoc a Mui Ne. Postawiliśmy na to drugie miejsce ze względu na więcej atrakcji w okolicy. Czy Phu Quoc warto obrać za cel przy okazji kolejnej podróży?
Bardzo fajna relacja
:)Mam pytanie odnośnie rejsu po zatoce Ha Long - Wasz statek wygląda fajnie, pamiętasz może, jak się nazywał i ile płaciliście? Bookowaliście w jakiejś agencji w Hanoi? Lecimy w marcu i cały czas się zastanawiam, czy zrobić rejs, czy może coś innego, np. Nin Binh, bo takie formacje skalne widzieliśmy już w kilku krajach Azji.
malgo1987 napisał:Bardzo fajna relacja
:)Mam pytanie odnośnie rejsu po zatoce Ha Long - Wasz statek wygląda fajnie, pamiętasz może, jak się nazywał i ile płaciliście? Bookowaliście w jakiejś agencji w Hanoi? Lecimy w marcu i cały czas się zastanawiam, czy zrobić rejs, czy może coś innego, np. Nin Binh, bo takie formacje skalne widzieliśmy już w kilku krajach Azji.Dzięki wszystkim za miłe słowa, aż chce się pisac
;)Rezerwowaliśmy przez Internet https://www.halongbaytours.com .Na papierach mieliśmy tę firmę https://www.bluedragontours.com.Płaciliśmy 250 USD za dwie osoby. Wiem, drogo. Na pewno da się znaleźć taniej i może lepiej. My nie chcieliśmy biegać po Hanoi i szukać wycieczki, porównywać cen, a na koniec i tak zapłacić 120 USD za wypas albo 280 USD za biedę. Czysta loteria. Jeśli drugi raz miałbym pojechać na taką wycieczkę zorganizowaną to uderzyłbym do tej samej firmy, bo przewodnik był przesympatyczny, jedzenie było dobre, było na statku czysto i jedyny minus to za krótki czas na kajakach.
Ale mi się zamarzyły te temperatury, plaże, palmy i apetyczne jedzonko przez te Twoje słoneczne zdjęcia! A tu zimowa breja za oknem i żadnych szans na rychłą zmianę klimatu...
:(
:D byliśmy na tej samej wycieczce po delcie Mekongu albo wszytskie takie same
:D telezakupy na żywo. znajomi byli na dwudniowej opcji i ponoć drugiego dnia faktycznie więcej pływali i mniej było shoppingu; Saigon faktycznie fajne miasto i widze, że też nie udało się Wam zrobić tuneli Cu Chi - uznałam, że to dobry powód żeby tam wrócić, a deltę Mekongu zrobić z Kambodżą ponownie
;) udanych kolejnych podróży i więcej relacji!
Bardzo przyjemnie sie czytało. Mogę spytać o cenę biletów lotniczych? Konkretnie interesuje mnie połączenie WWA-DOH i DOH-WWA. Czy może bilet był łączony?
flower188 napisał::D byliśmy na tej samej wycieczce po delcie Mekongu albo wszytskie takie same
:D telezakupy na żywo. znajomi byli na dwudniowej opcji i ponoć drugiego dnia faktycznie więcej pływali i mniej było shoppingu; Saigon faktycznie fajne miasto i widze, że też nie udało się Wam zrobić tuneli Cu Chi - uznałam, że to dobry powód żeby tam wrócić, a deltę Mekongu zrobić z Kambodżą ponownie
;) udanych kolejnych podróży i więcej relacji!Pewnie wycieczki organizuje kilka firm, a sprzedaje kilkadziesiąt
;)Tunele Cu Chi nas w ogóle nie interesowały, ale są inne powody, żeby wrócić.
malgo1987Dzięki za relację, dla mnie bardzo pomocna przez marcowym Wietnamem
:)
My nie chcieliśmy biegać po Hanoi i szukać wycieczki, porównywać cen, a na koniec i tak zapłacić 120 USD za wypas albo 280 USD za biedę. Czysta loteria. Jeśli drugi raz miałbym pojechać na taką wycieczkę zorganizowaną to uderzyłbym do tej samej firmy, bo przewodnik był przesympatyczny, jedzenie było dobre, było na statku czysto i jedyny minus to za krótki czas na kajakach.
http://www.vietnameseprivatetours.com/vietnam-tours
malgo1987Dzięki za relację, dla mnie bardzo pomocna przez marcowym Wietnamem
:)
My nie chcieliśmy biegać po Hanoi i szukać wycieczki, porównywać cen, a na koniec i tak zapłacić 120 USD za wypas albo 280 USD za biedę. Czysta loteria. Jeśli drugi raz miałbym pojechać na taką wycieczkę zorganizowaną to uderzyłbym do tej samej firmy, bo przewodnik był przesympatyczny, jedzenie było dobre, było na statku czysto i jedyny minus to za krótki czas na kajakach.
http://www.vietnameseprivatetours.com/vietnam-tours
My nie chcieliśmy biegać po Hanoi i szukać wycieczki, porównywać cen, a na koniec i tak zapłacić 120 USD za wypas albo 280 USD za biedę. Czysta loteria. Jeśli drugi raz miałbym pojechać na taką wycieczkę zorganizowaną to uderzyłbym do tej samej firmy, bo przewodnik był przesympatyczny, jedzenie było dobre, było na statku czysto i jedyny minus to za krótki czas na kajakach.
http://www.vietnameseprivatetours.com/vietnam-tours
vietzayMy nie chcieliśmy biegać po Hanoi i szukać wycieczki, porównywać cen, a na koniec i tak zapłacić 120 USD za wypas albo 280 USD za biedę. Czysta loteria. Jeśli drugi raz miałbym pojechać na taką wycieczkę zorganizowaną to uderzyłbym do tej samej firmy, bo przewodnik był przesympatyczny, jedzenie było dobre, było na statku czysto i jedyny minus to za krótki czas na kajakach.
http://www.vietnameseprivatetours.com/vietnam-tours
W pobliżu budynek poczty, gdzie można zaopatrzyć się w znaczki. Pocztówki najlepiej kupić w Starym Mieście. Cena nie powinna przekroczyć 5000 VND.
Nasz spacer wiedzie dalej pod pomnik Ly Thai To - założyciela Hanoi.
Zaglądamy też do dzielnicy francuskiej. Mijamy budynek opery. Chodniki są tutaj szerokie i wolne od motorów. W końcu można swobodnie spacerować bez ciągłego odwracania głowy i skokom w bok, aby ustąpić przejeżdżającym skuterom.
Tradycja łączy się z nowoczesnością na każdym rogu nowego Hanoi.
Powoli zatczamy koło i ukazuje nam się Katedra Świętego Józefa.
W tym miejscu polujemy też na coś do jedzenia. Na stole ląduje Bun Cha. Pyszny wywar z wołowiną, sajgonki i makaron ryżowy z chilli.
Szybko zastaje nas wieczór, a to oznacza, że zbliża się godzina naszego spektaklu.
Postanowiliśmy liznąć nieco dawnej kultury Wietnamu i udać się do teatru lalek na wodzie. Są dwa. My wybieramy ten starszy, który zlokalizowany jest po północnej części jeziora. Bilety kupujemy rano w kasie. Dopiero po wejściu na salę okazuje się, że dostaliśmy miejsca w pierwszym rzędzie.
Nasz strój mocno odbiega od teatralnego, jednak wtapiamy się w tłum.
Wszystko trwa 45 minut, kosztuje około 15 zł. Bardzo ciekawe doświadczenie i na pewno warto pójść, gdy mamy wolny czas. Sztuka jest grana kilka razy w ciągu dnia. Przedstawienie opowiada o codziennym życiu wietnamczyków, o legendach. Do tego można posłuchać granej na żywo muzyki i śpiewów. Wszystko w języku wietnamskim, więc jak ktoś nie zna języka to może sobie opowiedzieć własną historię ;)Dzisiaj po krótkiej przerwie od postów zabiorę Was w bardzo ładne, ale skażone przez masową turystykę miejsce. Myślę, że te dwa dni można spędzić było ciekawiej i z dala od tłumów, ale nie zawsze wszystko chce się planować samemu.
Wrogo nastawieni do wszelkich form zwiedzania zorganizowanego, łamiemy się i wykupujemy dwudniową wycieczkę na Ha Long Bay. Wyjeżdżamy wcześnie rano z Hanoi, aby po prawie 4 godzinach dotrzeć do zatoki bogatej w różne formacje skalne. Dużo ludzi, dużo turystów, komercja. Mimo wszystko warto, dla samych widoków.
Wcześniej nie znalazłem informacji na temat przelotów nad zatoką, co byłoby z pewnością wielką atrakcją dla nas. Na miejscu godzinny lot dla jednej osoby kosztuje 99 dolarów. Za odpowiednio dodatkową opłatą można wsiąść na pokład już na lotnisku HAN. Więcej szczegółów niestety nie znam, ale myślę, że jest to opcja godna uwagi.
Dojeżdżamy do portu, wchodzimy na statek. Mieści się w nim 17 kabin dwuosobowych. Każda wyposażona jest w balkon, łazienkę i klimatyzację. Czyściutko, pachnąco, aż szkoda, że tylko jedna noc.
Pogoda nie rozpieszcza, jest zachmurzenie całkowite. Polecano nam zabrać "winter clothes", ale doszliśmy do wniosku, że co dla nich jest winter, dla nas jest OK. I dobrze. Długa bluza dresowa była w sam raz.
Jak widać - zatoka jest silnie eksploatowana przez różne firmy. Ceny wycieczek kształtują się od 30 dolarów za jeden dzień do 280 za dwa dni. Wszystko zależy od wielkości statku, wyposażenia i jakości jedzenia.
Podczas rejsu mamy szansę chwilę popływać kajakami. Spokojnie mogłaby to być samodzielna atrakcja na cały dzień.
Nocą się wypogadza i możemy sobie poleżeć na leżakach, obserwując gwiazdy i popijać piwko.
Nowy dzień zaczyna się wcześnie rano. O 7 śniadanie i płyniemy do jednej z jaskiń. Pogoda zapowiada się dobrze, pod koniec wycieczki prawie całkowicie się wypogadza.
Jasknia, którą odwiedzamy jest tworem typowo pod turystów. No trudno. Jednak ładnie podświetlone formacje skalne prezentują się całkiem w porządku.
W środku spędzamy godzinę. Na powierzchni wita nas piękna pogoda.
Na koniec jeszcze szybki obiad i z żalem żegnamy się z tym miejscem. Następnym razem będziemy próbowali zorganizować coś na własną rękę i przynajmniej 3 dni popływać w miejscach, gdzie statki wycieczkowe nie zaglądają.
Wracamy do Hanoi. Jest niedziela wieczór. Miasto imprezuje. Połowa centrum wyłączona z ruchu. Wokół jeziora zbierają się ludzie w grupy, grając w zośkę, ścigając się na deskorolkach, układając wieże z drewnianych klocków. Atmosfera jest niepowtarzalna. Nieznajomi, dzieci z dorosłymi, bawią się, jakby znali się kilka lat.
Swoją drogą, ktoś wie jak nazywa się ta gra, żeby kupić ją w Polsce? W Wietnami było to Aha Blocks.
Poniżej Urząd Miasta Hanoi.
Okazało się, że tego samego dnia w południe otwarto pierwszy McDonald's w Hanoi. Po wyglądzie okolicy skąpanej w konfetti, kwiatach i balonach, sądzę że musiała być niezła impreza.
Wydarzenie warte odnotowania i spróbowania.
8/16No właśnie nie Jenga, bo te klocki są o wiele cieńsze i dłuższe ;) Lecimy dalej.
Dzisiejszy dzień będzie bardziej intensywny. Odpoczęliśmy dwa dni na statku, dlatego teraz dużo chodzenia, zwiedzania, a na końcu będziemy uważać, żeby nie przejechał nas pędzący pomiędzy domami pociąg.
Zwiedzamy, spacerując. Jazdę taksówkami i środkami komunikacji publicznej ograniczamy do minimum. Dlatego też pieszo pokonujemy 3 km zanim dotrzemy do pagody Tran Quoc.
A gdy już do niej wchodzimy, okazuje się, że jest czynna jeszcze przez pół godziny.