Przez te ciasne uliczki, ciężko było zrobić jakieś fajne ujęcia, kilka miejsc było także w remoncie.
W niecałe 3h, przebutowałem wzdłuż, wszerz i prawie dookoła. Była otwarta jedna knajpka, gdzie mogłem wypić piwko.
Wracając do hotelu znalazłem jeden otwarty sklepik, gdzie kupiłem za grosze trochę pieczywa, jamon serrano, pomodora i lokalne IPA. Taki zestaw miałem na kolację i śniadanie (to ostatnie już bez IPA
;-)).@klapio ubiegłeś mnie
;)
Dzień 7.
Zrywam się z rana, bo dziś będzie długi dzień. Pierwsze co robię to jadę do punktów widokowych na Toledo. Z rana jest oczywiście najlepsze światło.
Jadę 140 km do Avila. Ponad połowa zwykłą drogą i schodzi mi prawie 2h.
Tytuł mojej relacji, zamiast "Hiszpania nieoczywista", mógłbym zrobić "Śladami Unesco", ponieważ dzisiaj kolejne miejsca z tej listy, w tym Avila. Co mnie tu przyciągnęło? Pamiętam jak jeszcze w liceum oglądałem wyścig kolarski Vuelta a Espana. Tam często kończyły się etapy właśnie w Avila, gdzie zapamiętałem wspaniałe mury. Miasto założone było jeszcze pne i jak wszystko w okolicy było także rządzone przez Maurów. Mury jednak budowali już Chrześcijanie.
Parkuję pod murami za darmo i wchodzę przez jedną z bram.
Widać, że miasto jest odnowione.
Mury robią fantastyczne wrażenie...
Idąc dookoła, widzę resztę kamieni z oryginalnego muru, mało co go zostało
;)
Oprócz murów, jest tu też kilka starych kościółków poza nimi, które są też chronione na liście Unesco. Tu jeden z nich:
I drugi...
Obchodzę wszystko prawie dookoła:
Kolejny przystanek to Salamanca. Wydawało mi się, że znalazłem dobre darmowe miejsce niedaleko centrum i ruszyłem na starówkę (też Unesco oczywiście).
Największe wrażenie robi oczywiście główny plac, który jest całkiem pusty. Chociaż ogólnie w uliczkach jest całkiem sporo miejscowych.
Piękna katedra:
Idąc do samochodu dopiero zauważam parkometr. Nie było mnie 2h, więc nie jest niespodzianką, że za wycieraczką znajduję mandat. Z pokrętnego tłumaczenia dowiaduję się, że kara to 90 euro, a jak zapłacę bez sporów to będzie 50% taniej. Nie ma co ryzykować i cwaniakować. Obsługa mandatów przez wypożyczalnie to dodatkowe doliczanie kasy, więc płacę z revoluta 45 euro i obiecuję sobie by dokładniej się rozglądać za parkometrami.
Jest wczesne popołudnie, więc postanawiam jechać 300 km do Oviedo. Cały czas jest autostrada, więc poniżej 3h powinienem dojechać. W Salamance było 37 stopni. Przed Oviedo zaczęły się góry i chmury, a także płatna autostrada (13.5 euro). Jest też tylko 14 stopni!
Zanim jeszcze do Oviedo, to wpadam zobaczyć mały kościółek. Dookoła Oviedo jest kilka takich, wybudowanych w IX wieku i też wpisanych na listę Unesco.
Santa Cristina de Lena wygląda tak:
Potem przebijam się na północne przedmieścia Oviedo, obejrzeć jeszcze dwa:
Santa Maria del Naranco:
San Miguel de Lillo:
W samym Oviedo jest też kilka zabytków z IX wieku, m.in. studnia. Ja chodzę trochę po centrum.
Na koniec jeszcze Basilica of San Julian de los Prados:
Do hotelu dojeżdżam po zmroku. Znowu za 35 euro mam świetne warunki. Zrobiłem tego dnia 570 km. Czas na zasłużony odpoczynek.Dzień 8
Celem dzisiejszego dnia jest Santiago de Compostella, a jak jestem już na tym szlaku, to może odwiedziłbym jakiś kościółek? Nadal jest zimno, termometr samochodowy pokazuje w pewnym momencie nawet 11 stopni
:shock:
Zaglądam do Eglise Santa Maria de Soto de Luina:
Kościółek mały i zamknięty, nic specjalnego, ale na trasie pielgrzymów, daje im schronienie. Widzę nawet jednego gościa z plecakiem, który rusza na szlak.
A ja jadę już do Galicji. Wczoraj szukając jakichś atrakcji przyrodniczych natrafiłem na Plażę Katedr. Pomyślałem, że warto wstąpić, choć nie miałem jakichś wielkich oczekiwań. Na miejscu na parkingu zobaczyłem kilkanaście camperów i pomyślałem, że pewnie z jakiegoś powodu to miejsce jest popularne. Próbowałem wejść na schody w dół, ale mnie zatrzymano. Okazuje się, że wpuszczają tylko z barcodem i trzeba się wcześniej zarejestrować. Miałem już zawrócić, ale powiedzieli, że na tablicy mogę wpisać stronę i zapewne będzie wolne miejsce, bo dużo ludzi nie ma. Jak powiedzieli, tak zrobiłem. Wszystko było po galicyjsku, ale udało mi się wygenerować kod.
Wchodzę więc:
Zaczyna robić się ciekawie, takie skały naleśnikowe już gdzieś widziałem
;-)
Szedłem sobie do przodu niczego nie świadomy, ale jak się odwróciłem to zobaczyłem to:
A ja prawie chciałem to miejsce odpuścić
;-)
To nie koniec zachwytów, bo łuków większych i mniejszych jeszcze kilka jest:
Nalepsze są chyba te, ale musiałem naczekać się sporo by zrobić bez ludzi.
A tu takie mniejsze:
Jeszcze rzut oka z tym największym w oddali:
Wychodzę zachwycony!
Wskakuję na autostradę i jadę do Lugo. Kolejne miasto z listy Unesco i kolejne mury, tym razem rzymskie.
Na Tajwanie jak oddawałem samochód to pan poklikał w telefonie, wpisał numery i pobrał gotówką
:lol: Tak się spodziewam, że przyjdzie po czasie, ale dziwne, że wszystkie blokady z karty mi zdjęli.
namteH napisał:3. dzień i dalej siedzisz w Lagos? Coś trochę średni ten roadtrip...Miałem z góry opłacone 3 noclegi w Lagos, więc ich nie odwoływałem. Jak już ruszę poza, to każdy kolejny będzie w innym miejscu.
Toledo jest świetne, dla mnie to dużo ciekawsze miejsce niż Madryt. Byłem w Toledo w niedzielę i faktycznie nadal pustki. W Toledo polecam jeszcze wybrać się na spacer poza mury miejskie dla panoramy:
W drodze do Oviedo uległeś chyba duchowej przemianie, bo wcześniej było:"Stwierdziłem, że miejsca sakralne raczej jednak nie są dla mnie i wolę całe popołudnie spędzić w Toledo"
:DZazdroszczę umiejętności robienia pięknych zdjęć nawet przy gorszej pogodzie
:)
Wahałem się co do Tomar i teraz żałuję, że nie podjechaliśmy tam. Niestety, w ramach tego wyjazdu musiałem kilka razy coś redukować. Tak to jest, jak się nie jedzie solo
;)Balear faktycznie urokliwe, ale przy Twojej wcześniejszej plaży katedr, nie robi już takiego wrażenia.Super relacja!
Świetna relacja, gratuluję wyprawy
:)cart napisał:Za 2 tygodnie wracam do Hiszpanii i tym razem zacznę objazd z BCN. Moja podróż z BCN do Bostonu została odwołana, więc nasz plan B to zobaczyć resztę Hiszpanii.Sam w tym roku mam jeszcze krótki wypad do Walencji i Alicante i dłuży do Andaluzji więc liczę na relacje
:)
W Tomar jest nie tylko świetny klasztor, ale to też bardzo przyjemne miasteczko. Warto tam przenocować, przespacerować się po centrum, coś zjeść i posiedzieć w którymś z barów.
boots napisał:Zawsze każdemu polecam Tomar. Pomimo tego zwykle są tam pustki.
:?:Na 99% wracam do Portugalii w przyszłym roku (tym razem z żoną) i Tomar będzie na liście
:)
klapio napisał:Sam w tym roku mam jeszcze krótki wypad do Walencji i Alicante i dłuży do Andaluzji więc liczę na relacje
:)No ja raczej na północną Hiszpanię się nastawiam. W Andaluzji już byłem, choć nie widziałem kilku miejsc, jak np. Cordoby.A i z Santander do Walencji raczej nie będzie mi się chciało jechać
;)Zostanie mi właśnie tylko okręg Walencji i Murcia na kiedyś.
@cart Twoje zdjęcia dla mnie to mistrzostwo świata (fajnie, ze trafiłeś w taki czas, gdy turyści nie wypełniali szczelnie kadru:), czy móglbyś zdradzić, jaki to sprzęt (oczywiście nie umniejszając oku fotografa;)?
Moja ochota na ten półwysep ciągle rośnie. A dzięki tej relacji nabrałem sporo nowych inspiracji. Do tego super zdjęcia!cart napisał:Za 2 tygodnie wracam do Hiszpanii i tym razem zacznę objazd z BCN. Moja podróż z BCN do Bostonu została odwołana, więc nasz plan B to zobaczyć resztę Hiszpanii.z chęcią zapoznam się z resztą półwyspu, więc kolejna Twoja relacja mile widziana
:)
Super relacja !!! Ja od 12 lat zwiedzam Hiszpanię, głównie wybrzeże Morza Śródziemnego oraz część środkowo-wschodnią. Do odkrycia pozostała Galicja, kraj Basków, Asturia, Kalabria, Kastylia i Leon, Extramadura i Navarra. Życie jest a krótkie, żeby zwiedzić samą Hiszpanię, a co dopiero Europę, czy cały świat :-)
Super relacja !!! Ja od 12 lat zwiedzam Hiszpanię, głównie wybrzeże Morza Śródziemnego oraz część środkowo-wschodnią. Do odkrycia pozostała Galicja, kraj Basków, Asturia, Kalabria, Kastylia i Leon, Extramadura i Navarra. Życie jest a krótkie, żeby zwiedzić samą Hiszpanię, a co dopiero Europę, czy cały świat
:-)
Co do tytułu, to w moim zdaniem jest to "Portugalia i Hiszpania oczywista" - ale fakt, że w tak krótkim czasie nie zmieszczą się miejsca mniej znane obok tych najsłynniejszych.Zdjęcia wspaniałe.Pozdrawiam
Przez te ciasne uliczki, ciężko było zrobić jakieś fajne ujęcia, kilka miejsc było także w remoncie.
W niecałe 3h, przebutowałem wzdłuż, wszerz i prawie dookoła. Była otwarta jedna knajpka, gdzie mogłem wypić piwko.
Wracając do hotelu znalazłem jeden otwarty sklepik, gdzie kupiłem za grosze trochę pieczywa, jamon serrano, pomodora i lokalne IPA. Taki zestaw miałem na kolację i śniadanie (to ostatnie już bez IPA ;-)).@klapio ubiegłeś mnie ;)
Dzień 7.
Zrywam się z rana, bo dziś będzie długi dzień. Pierwsze co robię to jadę do punktów widokowych na Toledo. Z rana jest oczywiście najlepsze światło.
Jadę 140 km do Avila. Ponad połowa zwykłą drogą i schodzi mi prawie 2h.
Tytuł mojej relacji, zamiast "Hiszpania nieoczywista", mógłbym zrobić "Śladami Unesco", ponieważ dzisiaj kolejne miejsca z tej listy, w tym Avila.
Co mnie tu przyciągnęło? Pamiętam jak jeszcze w liceum oglądałem wyścig kolarski Vuelta a Espana. Tam często kończyły się etapy właśnie w Avila, gdzie zapamiętałem wspaniałe mury. Miasto założone było jeszcze pne i jak wszystko w okolicy było także rządzone przez Maurów. Mury jednak budowali już Chrześcijanie.
Parkuję pod murami za darmo i wchodzę przez jedną z bram.
Widać, że miasto jest odnowione.
Mury robią fantastyczne wrażenie...
Idąc dookoła, widzę resztę kamieni z oryginalnego muru, mało co go zostało ;)
Oprócz murów, jest tu też kilka starych kościółków poza nimi, które są też chronione na liście Unesco. Tu jeden z nich:
I drugi...
Obchodzę wszystko prawie dookoła:
Kolejny przystanek to Salamanca. Wydawało mi się, że znalazłem dobre darmowe miejsce niedaleko centrum i ruszyłem na starówkę (też Unesco oczywiście).
Największe wrażenie robi oczywiście główny plac, który jest całkiem pusty. Chociaż ogólnie w uliczkach jest całkiem sporo miejscowych.
Piękna katedra:
Idąc do samochodu dopiero zauważam parkometr. Nie było mnie 2h, więc nie jest niespodzianką, że za wycieraczką znajduję mandat. Z pokrętnego tłumaczenia dowiaduję się, że kara to 90 euro, a jak zapłacę bez sporów to będzie 50% taniej. Nie ma co ryzykować i cwaniakować. Obsługa mandatów przez wypożyczalnie to dodatkowe doliczanie kasy, więc płacę z revoluta 45 euro i obiecuję sobie by dokładniej się rozglądać za parkometrami.
Jest wczesne popołudnie, więc postanawiam jechać 300 km do Oviedo. Cały czas jest autostrada, więc poniżej 3h powinienem dojechać. W Salamance było 37 stopni. Przed Oviedo zaczęły się góry i chmury, a także płatna autostrada (13.5 euro). Jest też tylko 14 stopni!
Zanim jeszcze do Oviedo, to wpadam zobaczyć mały kościółek. Dookoła Oviedo jest kilka takich, wybudowanych w IX wieku i też wpisanych na listę Unesco.
Santa Cristina de Lena wygląda tak:
Potem przebijam się na północne przedmieścia Oviedo, obejrzeć jeszcze dwa:
Santa Maria del Naranco:
San Miguel de Lillo:
W samym Oviedo jest też kilka zabytków z IX wieku, m.in. studnia. Ja chodzę trochę po centrum.
Na koniec jeszcze Basilica of San Julian de los Prados:
Do hotelu dojeżdżam po zmroku. Znowu za 35 euro mam świetne warunki. Zrobiłem tego dnia 570 km. Czas na zasłużony odpoczynek.Dzień 8
Celem dzisiejszego dnia jest Santiago de Compostella, a jak jestem już na tym szlaku, to może odwiedziłbym jakiś kościółek?
Nadal jest zimno, termometr samochodowy pokazuje w pewnym momencie nawet 11 stopni :shock:
Zaglądam do Eglise Santa Maria de Soto de Luina:
Kościółek mały i zamknięty, nic specjalnego, ale na trasie pielgrzymów, daje im schronienie. Widzę nawet jednego gościa z plecakiem, który rusza na szlak.
A ja jadę już do Galicji. Wczoraj szukając jakichś atrakcji przyrodniczych natrafiłem na Plażę Katedr. Pomyślałem, że warto wstąpić, choć nie miałem jakichś wielkich oczekiwań.
Na miejscu na parkingu zobaczyłem kilkanaście camperów i pomyślałem, że pewnie z jakiegoś powodu to miejsce jest popularne. Próbowałem wejść na schody w dół, ale mnie zatrzymano. Okazuje się, że wpuszczają tylko z barcodem i trzeba się wcześniej zarejestrować. Miałem już zawrócić, ale powiedzieli, że na tablicy mogę wpisać stronę i zapewne będzie wolne miejsce, bo dużo ludzi nie ma.
Jak powiedzieli, tak zrobiłem. Wszystko było po galicyjsku, ale udało mi się wygenerować kod.
Wchodzę więc:
Zaczyna robić się ciekawie, takie skały naleśnikowe już gdzieś widziałem ;-)
Szedłem sobie do przodu niczego nie świadomy, ale jak się odwróciłem to zobaczyłem to:
A ja prawie chciałem to miejsce odpuścić ;-)
To nie koniec zachwytów, bo łuków większych i mniejszych jeszcze kilka jest:
Nalepsze są chyba te, ale musiałem naczekać się sporo by zrobić bez ludzi.
A tu takie mniejsze:
Jeszcze rzut oka z tym największym w oddali:
Wychodzę zachwycony!
Wskakuję na autostradę i jadę do Lugo. Kolejne miasto z listy Unesco i kolejne mury, tym razem rzymskie.