Dziękuje bardzo
:) Polecam Armenię na przyszłość, na prawdę świetny kraj! Myślę że jutro wstawię zdjęcia z Gruzji.Żal było mi opuszczać Armenię i Erywań, a jeszcze bardziej było mi żal opuszczać Seto i jego znajomych. Na każdym kroku czułem się jak u siebie w domu, chłopaki spędzili kawał czasu ze mną, udało nam się zjechać i zobaczyć ważniejsze miejsca w kraju i jestem im bardzo za to wdzięczny, zobaczyłem i przeżyłem więcej niż chciałem
;)
Ale czas ruszać dalej w drogę ! Seto razem z Lordem odprowadzili mnie na dworzec autobusowy, który znajduję się na szczęście na przeciw jego domu. Do Tbilisi chciałem dojechać busem, tzw. marszrutka. Wyjeżdżałem z Erywaniu ok godziny 17, i podróż do Tbilisi zajęła nam ok 6 godzin,a cena to 5000 dram ( ok 50 zł ) Stan dróg nie zmieniał się aż do granicy z Gruzją
:D były one w złym stanie, natomiast sama droga od granicy gruzińskiej do Tbilisi była niczego sobie
;) Widoki rekompensowały tą nieprzyjemność. Razem ze mną, z wyjątkiem Pana kierowcy (gruzinem) jechały jeszcze dwie osoby, Pan z Iranu oraz Pan z Ukrainy.Jeszcze w Armenii, zatrzymaliśmy się w barze przy drodze, na posiłek, który był wliczony w cenę przejazdu
:D Niestety nie mówię kapitalnie w języku rosyjskim, i kontakt był utrudniony:P ale czegoś tam się dowiedziałem, np Pan z Ukrainy wracał z Iranu po ciężarówkę, która już była dla niego przygotowana na granicy ormiańsko-gruzińskiej. Pokazał mi swój paszport wypełniony po brzegi pieczątkami Irańskimi. A Pan z Iranu jechał do Tbilisi do swojej rodziny, która tam się osiedliła. Podczas kontroli na granicy, musieliśmy wszyscy wyjść z busa, i przejść przez punkt kontrolny, razem ze swoimi rzeczami. W tym czasie Pan celnik sprawdził nasz bus, dostaliśmy pieczątki gruzińskie i kontynuowaliśmy podroż, ale bez Pana z Ukrainy - on wracał do Iranu.
Towarzysze podróży
:D i nasz bus po prawej stronie
Pan kierowca zatrzymał się tuż obok rzeki i na przeciw Świątyni Metechi. Włączyłem nawigacje w telefonie i szedłem stronę hotelu. Była już praktycznie noc, ale w drodze do hotelu spotkałem całkiem sporo ludzi, głównie młodych, pewnie wracali z imprez, lub przenosili się z jednej na drugą
:D Hotel w którym zatrzymałem się nazywa się " Askana Hotel" Wybrałem go głównie ze względu na spokojne położenie, niską cenę noclegu ( śniadanie dodatkowo płatne, lecz jest to tak niska cena, że opłaca wykupić na miejscu, niż szukać w centrum) oraz do placu na przeciw Świątyni Metechi miałem ok 10 minut spokojnym chodem. Można powiedzieć że ten plac jest centralnym punktem tej okolicy
:) Pierwsza osobą która przywitała mnie na miejscu był Giorgi, sympatyczny starszy Pan, który dbał o dobrą atmosferę na miejscu oraz zajmował się gośćmi. Nie mówił po angielsku, i był lekki problem z komunikacją, ale na pomoc ruszyła mi grupa znajomych osób z Rosji, którzy również zakwaterowali się w tym hotelu, i dzięki nim pokonałem barierę językową
:D Pokój miałem dwuosobowy, lecz podróżowałem sam więc był cały dla mnie. Miałem na miejscu łazienkę razem z toaletą, miejsce aby zrobić herbatę i zlew. Pokój miał dwa łóżka jednoosobowe, stolik z krzesłami i lodówkę. Niestety ale nie mam zdjęć całego pokoju, ponieważ miałem awarie telefonu przez pewien czas i musiałem korzystać z zastępczego ogórka :/
Tego dnia już nie zwiedzałem nic, zostałem w hotelu i integrowałem się z Rosjanami i Gruzinami
:P
Jednak następnego dnia dało wyczuć się efekty tej integracji, obudził mnie niesamowity ból głowy... jednak mieszanie białych i czerwonych win nie jest najmądrzejsze
:) a tego dnia chciałem pojechać zobaczyć dom Stalina. Po zimnej kąpieli nie zrobiło się o wiele lepiej, ale jednak zdecydowałem się że pojadę. Odjazd był z hotelu o 9 rano, a my chyba do 3 siedzieliśmy.... no trudno, trzeba wytrzymać
:) Plan był pojechać do Gori i zobaczyć dom w którym urodził się Stalin, oraz pojechać do starożytnego miasta wykutego w ścianie - Uplisciche. W Gori była straszna ulewa, i obawiałem się że w Uplisciche może być podobnie, jednak deszcz ustał
:)
Katedra Sweti w Mccheta - odwiedziliśmy w drodze powrotnej do Tbilisi
Monastyr Dżwari - nie wiedzieć dlaczego, nie pojechałem go odwiedzić :/ został mi tylko widok z Mcchety
Pierwszy posiłek tego dnia - Lobio ( a przyjamniej tak mi się wydaję ) Rozgotowana fasola z przyprawami i chlebem - pychota !
Zbliżamy się do końca tęczy, ale garnka ze złotem nie widać
:( pewnie już ktoś nas uprzedził
:D
Wybrałem się na ten wyjazd z właścicielem hotelu, oraz dwiema Paniami z Rosji ( które to nie siedziały z nami dnia poprzedniego, i czuły się wyśmienicie ) chciały zobaczyć jeszcze jezioro żółwie (turtle lake) W pobliżu można wypić kawę, i zjeść coś smacznego. Typowe miejsce wypoczynkowe dla mieszkańców w weekend. Znajduję się ono na przedmieściach Tbilisi, prowadzi do niego stromy podjazd. Przy dobrej pogodzie, rozpościera się ciekawy widok na Tbilisi
:)
Następnie wybraliśmy się w kierunku innego punktu widokowego. Prowadzi na niego kolejka jak na Gubałówkę
:D Cena 2 GEL. Na szczycie znajduję się park rozrywki. Niesamowite widoki na Tbilisi
:)
Dzień pierwszy w Tbilisi zaliczony
:) Powrót do hotelu na kolacje i odpoczynek
:)Nowy dzień, nowy ja
:D Za oknem piękna pogoda - wybieram się na spacer po Tbilisi. Śniadanie zjadłem w hotelu, był to chleb, i do wyboru różnego rodzaju sery i warzywa, i do wyboru kawa lub herbata. Smacznie i skromnie, wystarczająco aby wyjść na miasto.
Poszedłem w kierunku twierdzy Narikala, która to góruje nad Tbilisi, pogoda była wyśmienita, to i widoki musiały być super
:) w tle można zauważyć ośnieżone szczyty na Kaukazie. Następnie skierowałem się do " Matki Gruzji"
Wracając z Narikali i " Matki Gruzji" Poszedłem w kierunku starego miasta i łaźni
Bardzo fajna relacja! Będąc w Gruzji, też mnie ciągło, żeby zwiedzić Armenię, ale brakło czasu. Świetnie jest zwiedzać kraj, mając za przewodników miejscowych.
Bardzo fajna relacja i powiem Ci, że pokazałeś dokładnie tak jak i ja mam Erewań i Tbilisi we wspomnieniach. A Kaskady jak mówisz, że nie skończone jeszcze jak byłem tam z 5 lat temu to niewiele różniło się chyba o stanu pokazanego na fotkach :p
Dziękuje bardzo :) Polecam Armenię na przyszłość, na prawdę świetny kraj! Myślę że jutro wstawię zdjęcia z Gruzji.Żal było mi opuszczać Armenię i Erywań, a jeszcze bardziej było mi żal opuszczać Seto i jego znajomych. Na każdym kroku czułem się jak u siebie w domu, chłopaki spędzili kawał czasu ze mną, udało nam się zjechać i zobaczyć ważniejsze miejsca w kraju i jestem im bardzo za to wdzięczny, zobaczyłem i przeżyłem więcej niż chciałem ;)
Ale czas ruszać dalej w drogę ! Seto razem z Lordem odprowadzili mnie na dworzec autobusowy, który znajduję się na szczęście na przeciw jego domu. Do Tbilisi chciałem dojechać busem, tzw. marszrutka. Wyjeżdżałem z Erywaniu ok godziny 17, i podróż do Tbilisi zajęła nam ok 6 godzin,a cena to 5000 dram ( ok 50 zł ) Stan dróg nie zmieniał się aż do granicy z Gruzją :D były one w złym stanie, natomiast sama droga od granicy gruzińskiej do Tbilisi była niczego sobie ;) Widoki rekompensowały tą nieprzyjemność. Razem ze mną, z wyjątkiem Pana kierowcy (gruzinem) jechały jeszcze dwie osoby, Pan z Iranu oraz Pan z Ukrainy.Jeszcze w Armenii, zatrzymaliśmy się w barze przy drodze, na posiłek, który był wliczony w cenę przejazdu :D Niestety nie mówię kapitalnie w języku rosyjskim, i kontakt był utrudniony:P ale czegoś tam się dowiedziałem, np Pan z Ukrainy wracał z Iranu po ciężarówkę, która już była dla niego przygotowana na granicy ormiańsko-gruzińskiej. Pokazał mi swój paszport wypełniony po brzegi pieczątkami Irańskimi. A Pan z Iranu jechał do Tbilisi do swojej rodziny, która tam się osiedliła. Podczas kontroli na granicy, musieliśmy wszyscy wyjść z busa, i przejść przez punkt kontrolny, razem ze swoimi rzeczami. W tym czasie Pan celnik sprawdził nasz bus, dostaliśmy pieczątki gruzińskie i kontynuowaliśmy podroż, ale bez Pana z Ukrainy - on wracał do Iranu.
Towarzysze podróży :D i nasz bus po prawej stronie
Pan kierowca zatrzymał się tuż obok rzeki i na przeciw Świątyni Metechi. Włączyłem nawigacje w telefonie i szedłem stronę hotelu. Była już praktycznie noc, ale w drodze do hotelu spotkałem całkiem sporo ludzi, głównie młodych, pewnie wracali z imprez, lub przenosili się z jednej na drugą :D Hotel w którym zatrzymałem się nazywa się " Askana Hotel" Wybrałem go głównie ze względu na spokojne położenie, niską cenę noclegu ( śniadanie dodatkowo płatne, lecz jest to tak niska cena, że opłaca wykupić na miejscu, niż szukać w centrum) oraz do placu na przeciw Świątyni Metechi miałem ok 10 minut spokojnym chodem. Można powiedzieć że ten plac jest centralnym punktem tej okolicy :) Pierwsza osobą która przywitała mnie na miejscu był Giorgi, sympatyczny starszy Pan, który dbał o dobrą atmosferę na miejscu oraz zajmował się gośćmi. Nie mówił po angielsku, i był lekki problem z komunikacją, ale na pomoc ruszyła mi grupa znajomych osób z Rosji, którzy również zakwaterowali się w tym hotelu, i dzięki nim pokonałem barierę językową :D Pokój miałem dwuosobowy, lecz podróżowałem sam więc był cały dla mnie. Miałem na miejscu łazienkę razem z toaletą, miejsce aby zrobić herbatę i zlew. Pokój miał dwa łóżka jednoosobowe, stolik z krzesłami i lodówkę. Niestety ale nie mam zdjęć całego pokoju, ponieważ miałem awarie telefonu przez pewien czas i musiałem korzystać z zastępczego ogórka :/
Tego dnia już nie zwiedzałem nic, zostałem w hotelu i integrowałem się z Rosjanami i Gruzinami :P
Jednak następnego dnia dało wyczuć się efekty tej integracji, obudził mnie niesamowity ból głowy... jednak mieszanie białych i czerwonych win nie jest najmądrzejsze :) a tego dnia chciałem pojechać zobaczyć dom Stalina. Po zimnej kąpieli nie zrobiło się o wiele lepiej, ale jednak zdecydowałem się że pojadę. Odjazd był z hotelu o 9 rano, a my chyba do 3 siedzieliśmy.... no trudno, trzeba wytrzymać :) Plan był pojechać do Gori i zobaczyć dom w którym urodził się Stalin, oraz pojechać do starożytnego miasta wykutego w ścianie - Uplisciche. W Gori była straszna ulewa, i obawiałem się że w Uplisciche może być podobnie, jednak deszcz ustał :)
Katedra Sweti w Mccheta - odwiedziliśmy w drodze powrotnej do Tbilisi
Monastyr Dżwari - nie wiedzieć dlaczego, nie pojechałem go odwiedzić :/ został mi tylko widok z Mcchety
Pierwszy posiłek tego dnia - Lobio ( a przyjamniej tak mi się wydaję ) Rozgotowana fasola z przyprawami i chlebem - pychota !
Zbliżamy się do końca tęczy, ale garnka ze złotem nie widać :( pewnie już ktoś nas uprzedził :D
Wybrałem się na ten wyjazd z właścicielem hotelu, oraz dwiema Paniami z Rosji ( które to nie siedziały z nami dnia poprzedniego, i czuły się wyśmienicie ) chciały zobaczyć jeszcze jezioro żółwie (turtle lake) W pobliżu można wypić kawę, i zjeść coś smacznego. Typowe miejsce wypoczynkowe dla mieszkańców w weekend. Znajduję się ono na przedmieściach Tbilisi, prowadzi do niego stromy podjazd. Przy dobrej pogodzie, rozpościera się ciekawy widok na Tbilisi :)
Następnie wybraliśmy się w kierunku innego punktu widokowego. Prowadzi na niego kolejka jak na Gubałówkę :D Cena 2 GEL. Na szczycie znajduję się park rozrywki. Niesamowite widoki na Tbilisi :)
Dzień pierwszy w Tbilisi zaliczony :) Powrót do hotelu na kolacje i odpoczynek :)Nowy dzień, nowy ja :D Za oknem piękna pogoda - wybieram się na spacer po Tbilisi. Śniadanie zjadłem w hotelu, był to chleb, i do wyboru różnego rodzaju sery i warzywa, i do wyboru kawa lub herbata. Smacznie i skromnie, wystarczająco aby wyjść na miasto.
Poszedłem w kierunku twierdzy Narikala, która to góruje nad Tbilisi, pogoda była wyśmienita, to i widoki musiały być super :) w tle można zauważyć ośnieżone szczyty na Kaukazie. Następnie skierowałem się do " Matki Gruzji"
Wracając z Narikali i " Matki Gruzji" Poszedłem w kierunku starego miasta i łaźni