cdn.Kolejny dzień jest naszym ostatnim w Azerbejdżanie
:( Wieczorem czeka już nocny pociąg Baku-Tbilisi (zakupu biletów można dokonać online na https://ticket.ady.az/en gdzie dostaniemy mailowe potwierdzenie, z którym należy udać się na dworcu do kasy i odebrać bilety - max. na godzinę przed odjazdem
:!: ). Długo debatowaliśmy co robić ostatniego dnia, ale jakoś błotka i petroglify w Qubustanie nas nie kręciły, więc postanowiliśmy jeszcze dokładniej zeksplorować Baku. Mieliśmy niedosyt zwłaszcza jeśli chodzi o bakijskie "stare miasto"
Nie obejrzeliśmy przede wszystkim głównych "atrakcji" İçərişəhər, czyli Baszty Dziewiczej oraz Pałacu Szachów Szyrwanu. Fakt, że z Baszty rozpościera się przyjemny widok na całe Baku, ale zdecydowanie nie umywa się do panoramy spod Flame Towers. Legendy mówią, że dawno temu gdy Baszta stała bliżej morza i służyła za latarnię morską rzuciła się z niej w morskie fale córka króla w proteście przeciwko zamążpójściu za niego (gdy dowiedziała się, że jest jej ojcem)
;) Ale to chyba tyle jeśli chodzi o ciekawe aspekty Baszty Dziewiczej - wejście 10azn.
Okolice Baszty są za to dużo ciekawsze, a piękne dywany stanowią nieodzowny element krajobrazu:
Niestety dywany to bardzo efektowna, ale dość droga pamiątka z Azerbejdżanu, jednak udaje mi się trochę ponegocjować i kupić mały łazienkowy dywanik za 10azn
:P
Kolejny symbol Baku to pałac Szachów Szyrwanu, którego zwiedzanie to trochę lepiej wydane 10azn niż w przypadku Baszty. Na pewno bardzo ciekawie wygląda makieta Baku znajdująca się w jednej z sal pałacu:
A Flame Towers widać również i stąd:
W międzyczasie postanowiliśmy pójść na dworzec, aby odebrać bilety. Budynek dworca aż razi czystością i nowoczesnością:
A na peronach takie figurki:
Po odebraniu biletów idziemy w stronę Nizami Street - ulicy butików, sklepów i pięknych witryn, gdzie można poczuć się trochę jak w ... Paryżu..
Ale to nie jedyne miejsce, które sprawi, że poczujemy się jak w Europie. Udajemy się znów na bakijskie bulwary, gdzie można zobaczyć również małą, bakijską Wenecję. Zanim jednak Wenecja, widoki po drodze przypominają, że Baku ma różne oblicza
A gdyby ktoś chciał popływać w Baku gondolami to nie ma najmniejszego problemu
Docieramy do kolejnego bardzo charakterystycznego budynku w Baku, czyli Muzeum Dywanów
Nie mamy jednak czasu na jego zwiedzanie, idziemy na ostatnią azerską ucztę, a potem już na dworzec. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na ogniste wieże
Kolacja
(za posiłki (typu obiad+napoje, ewent. przekąski) płaciliśmy ok. 30-max.50azn za 3osoby)
I żegnaj Baku!
Za bilety Baku-Tbilisi płaciliśmy ok.30azn za osobę w 4osobowym przedziale (ok. 65zł). Przedziały naprawdę zadbane, pościel nowa i czysta, jechało się dość przyjemnie (a jak się okazało później, w porównaniu z relacją Erywań-Tbilisi, bardzo komfortowo i wygodnie
:P).
Także piwko i spać
;) W Tbilisi mieliśmy być o 10:30 rano.
Rano budzi nas wschód słońca i miła pani z napojami
:)
Gruzja tak naprawdę w tej podróży była tylko przystankiem, ale chciałam wykorzystać go jak najlepiej. Pierwszy pomysł to lot do Mestii (Vanilla Sky), ale jednak przystanek był za krótki, żeby miało to sens. Drugi pomysł już bardziej realny to szybki wypad do Stepancmindy, trekking do klasztoru i zobaczenie Kazbeku. Challenge accepted! Także plan na dziś - znalezienie noclegu oraz auta na następne 2dni.
Korzystając z zakupionego internetu (6GB - 15gel) rezerwujemy na szybko nocleg na najbliższą noc - 70gel za 3osoby (Window Hotel) oraz auto, aby jak najszybciej dostać się do Stepancmindy. Udaje się złapać w dobrym stanie Toyotę RAV4 w automacie za 90e/2dni z ubezpieczeniem - cena pewnie nie powala, ale jak "na już" to chyba nie tak źle. W części wypożyczalni nie było już w ogóle aut.
Po zrzuceniu plecaków i odświeżeniu możemy oddać się temu, co w Gruzji najmilsze
:D
No dooobra trochę też pozwiedzamy
;)
Dzień postanowiliśmy zakończyć na wzgórzu Sololaki podziwiając panoramę Tbilisi. Na wzgórze wjechaliśmy kolejką gondolową, z której widoki powalają
A na samej górze jest tylko piękniej
Tym razem darowaliśmy sobie zwiedzanie znajdującej się na wzgórzu twierdzy Narikala, robimy krótki spacer w stronę Matki Gruzji i podziwiamy zachód słońca
Dla tych kilkunastu zdjęć i merytorycznego komentarza warto było podjąć próbę mobilizacji, no cóż pięknie piszesz, chyba jednak ja musiałbym tam nocować, ale wiadomo trzeba ....
Pięknie tam......Dlatego tym bardziej nie mogę się doczekać na :olajaw napisał:Wracamy trochę umęczeni podróżą, ale oczarowani azerskimi krajobrazami. Wtedy wydawało nam się, że ciężko będzie je przebić..
@jerzy5 bardzo dziękuję! Właśnie też początkowo myśleliśmy o noclegu, ale niestety - ograniczenia czasowe jak zwykle wymusiły co innego..@pestycyda jeszcze trochę do tego "naj", ale obiecuję, że posty będą częściej niż te ostatnie
:oops:
Do Baku wyruszyliśmy pociągiem z Tbilisi. Bilety kupione na najwyższym poziomie dworca w stolicy Gruzji - pomimo, iż mają terminal nie udało nam się zapłacić kartę, ale wokół pełno bankomatów, więc nie było problemu. Powrotny bilet również zakupiliśmy na dworcu, tym razem w kasach na poziomie -1 - można płacic karta. Na obydwu dworcach automaty kolejkowe, wydające numerek.Poruszanie się po Baku to metro (uwaga zielona linia zdecydowanie bardziej zatłoczona) lub miejskie autobusy. Jeździ się z zakupioną wcześniej i doładowywana kartą (koszt karty 2 manaty, 1 przejazd 30 gapików). Automaty do doładowania praktycznie na każdym przystanku.Jeśli decydujecie się na bardziej komfortowe przejazdy polecam Bolta. Aplikacja Ubera niestety nam nie działała, choć podobno funkcjonuje. Do Yanar Dag skorzystaliśmy, z racji ograniczeń czasowych, z taxi, która kosztowała ze stacji metra Koroghlu 16 manatów, z 40 minutowym oczekiwaniem na zwiedzenie płonącej góry. Koszt biletów wstępu od października to 9 manatów dla obcokrajowców, studenci 1 lub 2 manaty. Na wulkany pojechaliśmy autobusem 125 (przystanek Kukla Teatri) do końca trasy, następnie można marszrutką lub wynajętą taryfą, która "sama Was znajdzie". Ostatni odcinek (ok. 3km) to szutrowa droga, ale spokojnie przejezdna. Dla miłośników fast food polecam knajpki przy wejściu do stacji metra Sahil (przy wyjściu jest też Mc Donald), w których przykładowo koszt kebaba zamyka się w kwocie 1,5 manata, a zupa kosztuje 4 manaty. Z mola przy Park Bulvar Mall (duży sklep z firmowymi sklepami) można wybrać się na 30 minutowy rejs po morzu, koszt dolnych pokładów 3 manaty, górnego tzw. VIP 10 manatów. Rejsy odbywają się w bezwietrzne dni od godz. 17. Tanie zakupy np. ciuchy, buty, zegarki itp. zrobicie w pasażu przy stacji metra Nizami. Artykuły spożywcze można nabyć w Spar lub np. w podziemnej części galerii przy dworcu kolejowym (stacja metra 28 May), a także w Park Bulvar Mall. Internet dostępny w restauracjach i czasem na mieście, koszt karty SIM 4 GB to 15 manatów, analogiczna karta na lotnisku w Kutaisi kosztowała nas 20 lari.
@olajaw ktoś postanowił za dokończyć relacje za Ciebie? Tylko chyba nie w tym miejscu zaczął. I bez fotek, a to się nie liczy.Wysłane z mojego Mi A3 przy użyciu Tapatalka
cdn.Kolejny dzień jest naszym ostatnim w Azerbejdżanie :( Wieczorem czeka już nocny pociąg Baku-Tbilisi (zakupu biletów można dokonać online na https://ticket.ady.az/en gdzie dostaniemy mailowe potwierdzenie, z którym należy udać się na dworcu do kasy i odebrać bilety - max. na godzinę przed odjazdem :!: ). Długo debatowaliśmy co robić ostatniego dnia, ale jakoś błotka i petroglify w Qubustanie nas nie kręciły, więc postanowiliśmy jeszcze dokładniej zeksplorować Baku. Mieliśmy niedosyt zwłaszcza jeśli chodzi o bakijskie "stare miasto"
Nie obejrzeliśmy przede wszystkim głównych "atrakcji" İçərişəhər, czyli Baszty Dziewiczej oraz Pałacu Szachów Szyrwanu. Fakt, że z Baszty rozpościera się przyjemny widok na całe Baku, ale zdecydowanie nie umywa się do panoramy spod Flame Towers. Legendy mówią, że dawno temu gdy Baszta stała bliżej morza i służyła za latarnię morską rzuciła się z niej w morskie fale córka króla w proteście przeciwko zamążpójściu za niego (gdy dowiedziała się, że jest jej ojcem) ;) Ale to chyba tyle jeśli chodzi o ciekawe aspekty Baszty Dziewiczej - wejście 10azn.
Okolice Baszty są za to dużo ciekawsze, a piękne dywany stanowią nieodzowny element krajobrazu:
Niestety dywany to bardzo efektowna, ale dość droga pamiątka z Azerbejdżanu, jednak udaje mi się trochę ponegocjować i kupić mały łazienkowy dywanik za 10azn :P
Kolejny symbol Baku to pałac Szachów Szyrwanu, którego zwiedzanie to trochę lepiej wydane 10azn niż w przypadku Baszty. Na pewno bardzo ciekawie wygląda makieta Baku znajdująca się w jednej z sal pałacu:
A Flame Towers widać również i stąd:
W międzyczasie postanowiliśmy pójść na dworzec, aby odebrać bilety. Budynek dworca aż razi czystością i nowoczesnością:
A na peronach takie figurki:
Po odebraniu biletów idziemy w stronę Nizami Street - ulicy butików, sklepów i pięknych witryn, gdzie można poczuć się trochę jak w ... Paryżu..
Ale to nie jedyne miejsce, które sprawi, że poczujemy się jak w Europie. Udajemy się znów na bakijskie bulwary, gdzie można zobaczyć również małą, bakijską Wenecję. Zanim jednak Wenecja, widoki po drodze przypominają, że Baku ma różne oblicza
A gdyby ktoś chciał popływać w Baku gondolami to nie ma najmniejszego problemu
Docieramy do kolejnego bardzo charakterystycznego budynku w Baku, czyli Muzeum Dywanów
Nie mamy jednak czasu na jego zwiedzanie, idziemy na ostatnią azerską ucztę, a potem już na dworzec. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na ogniste wieże
Kolacja
(za posiłki (typu obiad+napoje, ewent. przekąski) płaciliśmy ok. 30-max.50azn za 3osoby)
I żegnaj Baku!
Za bilety Baku-Tbilisi płaciliśmy ok.30azn za osobę w 4osobowym przedziale (ok. 65zł). Przedziały naprawdę zadbane, pościel nowa i czysta, jechało się dość przyjemnie (a jak się okazało później, w porównaniu z relacją Erywań-Tbilisi, bardzo komfortowo i wygodnie :P).
Także piwko i spać ;) W Tbilisi mieliśmy być o 10:30 rano.
Rano budzi nas wschód słońca i miła pani z napojami :)
Gruzja tak naprawdę w tej podróży była tylko przystankiem, ale chciałam wykorzystać go jak najlepiej. Pierwszy pomysł to lot do Mestii (Vanilla Sky), ale jednak przystanek był za krótki, żeby miało to sens. Drugi pomysł już bardziej realny to szybki wypad do Stepancmindy, trekking do klasztoru i zobaczenie Kazbeku. Challenge accepted! Także plan na dziś - znalezienie noclegu oraz auta na następne 2dni.
Korzystając z zakupionego internetu (6GB - 15gel) rezerwujemy na szybko nocleg na najbliższą noc - 70gel za 3osoby (Window Hotel) oraz auto, aby jak najszybciej dostać się do Stepancmindy. Udaje się złapać w dobrym stanie Toyotę RAV4 w automacie za 90e/2dni z ubezpieczeniem - cena pewnie nie powala, ale jak "na już" to chyba nie tak źle. W części wypożyczalni nie było już w ogóle aut.
Po zrzuceniu plecaków i odświeżeniu możemy oddać się temu, co w Gruzji najmilsze :D
No dooobra trochę też pozwiedzamy ;)
Dzień postanowiliśmy zakończyć na wzgórzu Sololaki podziwiając panoramę Tbilisi. Na wzgórze wjechaliśmy kolejką gondolową, z której widoki powalają
A na samej górze jest tylko piękniej
Tym razem darowaliśmy sobie zwiedzanie znajdującej się na wzgórzu twierdzy Narikala, robimy krótki spacer w stronę Matki Gruzji i podziwiamy zachód słońca