+1
marcinsss 14 października 2019 14:08
Image

Image

Image

Image

Asia w swoim żywiole. Nie dość, że natrzaskała setki pięknych zdjęć kwiatów, to jeszcze wytropiła świstaki. :)

Image

Image

Image

Image

Image

Do samej granicy oczywiście nie udaje się dojechać. Znowu trafiamy na posterunek i znowu bez przepustki się nie da. Ale to już było bardzo blisko, dosłownie kilka kilometrów. Ponieważ na oglądaniu chińskiej granicy nam aż tak bardzo nie zależało, to zawracamy bez żalu.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Dzień bardzo udany, tym bardziej, że po powrocie do Sary Tasz dowiaduję się, że przepustki dla nas będą. Przyjadą następnego dnia taksówką z Osz. :)
Całość ma nas kosztować ok. 200 PLN. Nie tak źle.

Na konice zatem coś dla oczu. Takie tam piękne kwiaty można znaleźć.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

ImageWieczorem bardzo długo siedzimy z Austriakami gadając o wszystkim i o niczym. Oni są mniej więcej w naszym wieku i pomimo braków językowych, świetnie się rozumiemy. Okazuje się, że nie tylko oni są tacy dość chodzący po górach, ale też mają bogate tradycje rodzinne.- jej wujek, Peter Hebeler, razem z Rainholdem Messnerem dokonał pierwszego wejścia na Everest bez wspomagania dodatkowym tlenem. Niestety, żaden mój wujek nie chodził z Kukuczką, więc nie miałem czym na to odpowiedzieć. :)

Na jutro od rana Austriacy zaplanowali wejście na "tę górkę za wsią". Górka ma ponad 3.800 (czyli jakieś 700 metrów przewyższenia). Trudności techniczne żadne. Pytają, czy chcemy iść z nimi. Ja zdecydowanie nie czuję się jeszcze na siłach po wczorajszych walkach z białym smokiem, ale Asia chętnie.

Rano wyruszają we trójkę, a ja zostaję nudzić się, robić zdjęcia i czekać, że może taksówka z przepustką przyjedzie wcześniej.
"Górka za wsią" wygląda tak:

Image

Za to widoki w drugą stronę są o wiele bardziej atrakcyjne.

Image

Image

Image

Image

Te "kuleczki" to pozostałość po radzieckiej bazie zwiadu elektronicznego, która przez wiele lat podsłuchiwała stąd co słychać u braci Chińczyków. Teraz raczej opuszczona, choć chyba z okazji odbywających się właśnie manewrów wojskowych stało tam sporo pojazdów i kręcili się jacyś ludzie.
W pewnym momencie podleciały 3 śmigłowce wojskowe i zaczęły chyba przeprowadzać pozorowane ataki właśnie na tę bazę. Niestety było to wtedy, kiedy aparat odniosłem już do domu i wylegiwałem się na słoneczku obserwując konie, krowy i dudki, których tu było zaskakująco dużo.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Koło 13:00 zrobił się ruch koło hotelu. Przyjechała jakaś parka, na oko dwudziestoparolatków. Na rowerze. Jednym. Pierwszy raz widziałem, że ktoś wyruszył w taką trasę na tandemie.

Image

Jak się okazało, przejechali na tym rowerze sporą część Azji Południowo-Wschodniej i Chiny, a teraz wybierają się do Tadżykistanu. Szczęściarze, tranzytem. Nie potrzebują przepustki. ;)

Mieliśmy okazję trochę pogadać. Spytałem jaka jest historia tego roweru i czemu akurat taki wybrali. Okazuje się, że taki rower ma wiele zalet. Przeważnie facet ma więcej mocy niż kobieta, więc gdy jadą oddzielnie, to jadą wolniej, bo tempo trzeba dostosować do osoby wolniejszej. Tu nie ma tego problemu. O wiele łatwiej się komunikować jadąc na jednym rowerze, niż na dwóch. Można nawet wspólnie muzyki słuchać z jednego urządzenia. Dziewczyna stwierdziła,że ona się bardzo boi, kiedy duże auta ich mijają z dużą prędkością. Za każdym razem ma ochotę uciekać i na pewno w czasie tego wyjazdu kilka razy już by w rowie leżała. A tak, nie ma dostępu do kierownicy i może się bać ile chce. ;) Pierwszy raz na tandemie jechali gdzieś we Francji, ale był to jakiś marketowy rower i nie nadawał się na dłuższy wyjazd. Myśleli, że nie ma tandemów w takim bardziej profesjonalnym wykonaniu, aż przypadkowo znaleźli tę firmę, z której teraz korzystają. Rower był kosmicznie drogi, ale podobno jest kosmicznie dobry. Nie wiem, nie znam się, ale skoro tak twierdzą...
Z rowerem mieli jednak akurat jakiś problem. Coś im tam pękło i chłopak nagrywał filmy, a następnie wysyłał je do serwisu producenta, do USA. W odpowiedzi dostali dokładny opis co i jak trzeba zrobić, żeby rower usprawnić i przygotować do dalszej drogi.
Oboje byli Brazylijczykami i pochodzili z Kurytyby, czyli największego ośrodka Polonii w Ameryce Południowej. W tym trzymilionowym mieście około 10% mieszkańców ma polskie korzenie. Potwierdziły to pytania i opowieści naszych nowych znajomych.
- Czy u Was w Polsce na Wielkanoc naprawdę maluje się jajka? Ale naprawdę? A ja myślałem całe życie, że Polacy nas wkręcają...
- Czy typowa architektura w polskich wsiach i miasteczkach to góralskie, drewniane chaty?
- Czy lubicie pierogi? Bo obok mojego rodzinnego domu był polski sklep i zawsze w środy były świeże pierogi. I jak wracałam po szkole do domu, to zawsze tam wchodziłam i kupowałam porcję... Jezu, jakie one były pyszne...
- Czy młodzież w Polsce też tańczy takie dziwne tańce w dziwnych strojach? Ale czy tylko na imprezach oficjalnych, czy na jakichś domówkach czy w klubach też? (Żeby się upewnić, czy dobrze rozumiem pytanie, pokazałem im występ Mazowsza. Właśnie o to chodziło).

I tak sobie milusio gadaliśmy, aż wróciła Asia. Sama.

Okazało się, że doszła z Austriakami na jakieś 3.600 i jej odcięło prąd. Całkowicie. :) Już wcześniej nie szło jej się zbyt dobrze, ale na jakieś 200 metrów przed szczytem totalnie straciła siłę i ochotę do dalszej wędrówki. Austriacy stwierdzili, i pewnie mieli rację, że to brak aklimatyzacji. Im szło się świetnie, ale oni już od ponad tygodnia non stop przebywają powyżej 3.000 m.n.p.m., a wchodzili na góry powyżej 5.000.
Pewnie gdyby Asia trochę odpoczęła, wypiła trochę wody i podjadła węglowodanów, to by dała radę dojść do szczytu. Ponieważ jednak zupełnie jej na tym szczycie nie zależało, to nie chciała wstrzymywać Austriaków i powiedziała, żeby szli dalej, a ona się pomalutku skulnie na dół. Nie chcieli jej samej puszczać, ale w końcu się jakoś dogadali, że niby góry, ale trudności żadnych nie ma, zgubić się nie ma gdzie, bo cały czas widać wioskę a pogoda kryształ, więc co się może stać. Dali jej zatem batona energetycznego, których mieli pół plecaka, zapytali jeszcze z 5 razy, czy na pewno wszystko OK i ostatecznie się rozstali.
I chyba bardzo dobrze się stało, bo powrót Asia wspomina bardzo dobrze. Idąc pomału w dół dość szybko odzyskała siły, a do tego mogła robić dowolną ilość przystanków na podziwianie widoków, robienie zdjęć i obserwację świstaków.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Austriacy przyszli jakieś 2 godziny po Asi. Ogarnęli się trochę, coś zjedli, spakowali bagaże, których mieli nieprawdopodobnie dużo, ładnie się z nami pożegnali i pojechali w kierunku Osz, bo za 3 dni mieli samolot do domu.

Do hotelu przybyła jeszcze jedna para. Również młoda, jak Brazylijczycy. A że nasz hotel, zwłaszcza jadalnia, sprzyjał integracji, to już po chwili dużo o nich wiedzieliśmy.
Oboje to Amerykanie. On z Miami, z kubańskimi korzeniami, ona urodzona w Turcji. Obecnie, od kilku lat, mieszkają w Chinach, uczą angielskiego i są bardzo zadowoleni ze swojego życie. Podobno zarabiają tam całkiem niezłe pieniądze, a do tego mają kilka miesięcy wakacji w ciągu roku. Usłyszeliśmy sporo ciekawostek...
Że na granicy chińsko-wietnamskiej osobiście widzieli, jak przeglądano wszystkim przekraczającym granicę telefony, a niektóre podłączano pod jakiś kabelek.
Że Chińczycy niby się nie uśmiechają, ale jak się do takiego serdecznie uśmiechniesz, to nie wytrzyma i odwzajemni uśmiech.
Że Chińskiego można się nauczyć i niedawno dziewczyna ze zdziwieniem odkryła, że chyba już jest całkiem niezła, bo jej przeszkadzało, gdy jakiś Koreańczyk usiłował mówić coś po chińsku, ale kurde z jaką kiepską intonacją, jak można tak kaleczyć... :)
Że największym problemem w nauczaniu Chińczyków angielskiego, jest to, że się nie chcą odzywać. Znają słówka, gramatykę ale mają kiepską wymowę i nie chcą się ośmieszać.
Że prawie nikt w Chinach nie wie, co to Turcja, Istambuł czy Ankara, ale każdy słyszał o Kapadocji i chce tam pojechać. Oczywiście po to, żeby się przelecieć balonem.
A propos Kapadocji, to dziewczyna poleca nie kupować koszmarnie drogiego lotu balonem, tylko wdrapać się na jakieś okoliczne wzgórze i stamtąd obserwować startujące balony. Widok nie gorszy, a za darmo.

Przed kolacją przychodzi informacja, że przepustki przyjechały. Wymiana pieniędzy na przepustki ma się odbyć na stacji benzynowej. Przez głowę przelatują mi najróżniejsze sceny z filmów sensacyjnych, ale ostatecznie stwierdzam, że nie będę z siebie robił idioty i organizował sobie jakiejś obstawy, bo jadę zapłacić 200 PLN na stacji benzynowej. W sumie pewnie niektórzy więcej za paliwo tam płacą.
Okazało się, że miałem rację. Jeżeli ktoś chciałby wkleić scenę tej transakcji do jakiegoś filmu sensacyjnego, to byłby to niewątpliwie bardzo nudny film.
A nasza wymarzona, wyczekana i ciężko przepłacona przepustka wygląda tak:


Dodaj Komentarz

Komentarze (35)

bubu69 27 października 2019 23:04 Odpowiedz
Relacja zapowiada się świetnie :), z niecierpliwością czekam na dalsze wpisy, zwłaszcza z Kirgistanu (i zdjęcia :))! Już wiem, że trzeba tam koniecznie pojechać, być może Waszymi śladami i tak na wariata, też to lubimy :P. Niestety nie znamy rosyjskiego, więc jak zatrzyma nas policja, to 3 lata więzienia w szpitalu jak nic :P (cały czas nie mogę ze śmiechu z Waszych przygód ;P). Ale faktycznie jak już człowiek ogarnie jedną taką większą i dalszą wyprawę (jak do USA) to potem reszta wydaje się pestką (czyli np.brak bukowania noclegów w KIRGISTANIE (!), przecież jakoś sobie poradzimy :P) :lol: . Ciekawe co było dalej :)!
marcinsss 28 października 2019 16:58 Odpowiedz
@Bubu69 Dzięki! Sam z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. Niestety, nie chcą się same napisać. :( Co do noclegów, to zupełny luz, tam booking działa tak samo, jak wszędzie indziej. Na google maps też można hotele znaleźć... Tylko ten rosyjski - to naprawdę bardzo pomagało. Raz, że organizacyjnie, dwa - towarzysko.
adamek 31 października 2019 12:53 Odpowiedz
widze, że kundelek spod jurty na Talgarze rośnie jak na drożdżach. W czerwcu to była mała kulka
ewaolivka 31 października 2019 22:57 Odpowiedz
Przyjemna relacja i zdjęcia. Szczególnie z kwiatkami :) , też lubię. A to, co kupiliście i używacie mi wygląda na cukier kandyzowany.
marcinsss 31 października 2019 22:57 Odpowiedz
@ewaolivka Dokładnie, to cukier. :)
cubero4 1 listopada 2019 18:09 Odpowiedz
Super relacja! nie to co moja... Teraz żałuję że nie miałem okazji zobaczyć tego wszystkiego wokół Ałmaty, no ale wszystkiego się nie da zobaczyć :)
marcinsss 1 listopada 2019 19:39 Odpowiedz
A ja żałuję, że nie starczyło nam czasu na odwiedzenie Uzbekistanu. :lol:Tak jak mówisz, nie da się wszystkiego zobaczyć. Dzięki temu jest dobry pretekst, żeby wrócić. :)
dorotay 3 listopada 2019 03:38 Odpowiedz
Ja caly czas glowkuje co to jest to co kupiliscie do domu :)))) Wyglada na jakies bursztyny z mydla glicerynowego ;) A w ogole to zaluje, ze nie pojechaliscie do Uzbekistanu, bo byloby cudownie poczytac relacje i z tamtad !
dorotay 3 listopada 2019 05:08 Odpowiedz
Ja caly czas glowkuje co to jest to co kupiliscie do domu :)))) Wyglada na jakies bursztyny z mydla glicerynowego ;) A w ogole to zaluje, ze nie pojechaliscie do Uzbekistanu, bo byloby cudownie poczytac relacje i z tamtad !
marcinsss 3 listopada 2019 08:10 Odpowiedz
@DorotaY Popatrz wyżej - ewaolivka już "wygłówkowała", że to cukier. :)Co do Uzbekistanu, to właśnie się zastanawiamy, czy w następne wakacje nie uzupełnić pozostałych poradzieckich stanów (Uzbekistan, Tadżykistan). :) Inną alternatywą, którą bardzo poważnie rozważamy, myślę, że też dla Ciebie interesującą, jest opcja wyjazdu do Kanady. :lol::Co do poczytania relacji z Uzbekistanu, to jest tu na forum kilka. Na przykład relacja Cubero4: azja-srodkowa-zabim-skokiem,215,146077albo, nie tylko moim zdaniem, rewelacyjnie napisana i ze świetnymi zdjęciami relacja nenyan: kirgistan-uzbekistan-tadzykistan-od-pamiru-po-m-aralskie,215,120523Czytania wystarczy na kilka zimowych wieczorów. :)
brunoj 19 listopada 2019 10:23 Odpowiedz
Fajna ta mapka. Muszę to rozpracować.
marcinsss 19 listopada 2019 12:16 Odpowiedz
BrunoJ napisał:Fajna ta mapka. ...Masz na myśli #relive czy historie z google maps? :lol:Domyślam się, że raczej to pierwsze. Żebyś nie musiał za dużo rozpracowywać - ja po kilku różnych próbach uznałem, że dla mnie najodpowiedniejszy jest następujący schemat działania:1. Ścieżkę w telefonie zapisuję za pomocą endomondo. Relive też potrafi to robić, ale wiele razy mi się wieszało.2. Po drodze robię kilka zdjęć, najlepiej tym samym telefonem, którym zapisuję ścieżkę.3. Efekt końcowy "robi się sam" w aplikacji #relive. Apka jest darmowa w wersji podstawowej (niska rozdzielczość, brak muzyki, krótkie filmy) albo płatna (nie pamiętam ile). Można wziąć wersję pełną na miesiąc na próbę za darmo.
brunoj 19 listopada 2019 15:52 Odpowiedz
Dzięki. Tak, chodziło o relive. Wstępnie już czytałem. Pomacam coś jak. Tylko chyba telefon będę musiał po mału wymienić bo od tych wszystkich apek w tle to bateria przestaje trzymać ;)
orchidea04 21 listopada 2019 21:48 Odpowiedz
To computer science to, w duzym uproszczeniu, informatyka :)
marcinsss 21 listopada 2019 23:41 Odpowiedz
:lol: Tak w dużym uproszczeniu, to wiem, bo sam coś takiego kończyłem jakieś dwadzieścia kilka lat temu. Tyle, że świat idzie na przód i teraz są tysiące najróżniejszych specjalizacji. Nie drążyłem, czy pan Amerykanin uczył ogólnie obsługi komputera, czy też był specjalistą od nierelacyjnych baz danych, programowania w C/C++ czy może tworzenia modeli 3D.
orchidea04 22 listopada 2019 11:51 Odpowiedz
Ty lepiej kończ tą relację bo zastanie Cię grudzień :p
marcinsss 22 listopada 2019 12:38 Odpowiedz
Ehhh... czasu brakuje. W weekend na pewno pojadę dalej, ale do końca jeszcze co najmniej 4 części będą.
bozenak 22 listopada 2019 20:35 Odpowiedz
Super relacja :D . Bardzo mi się zachciało jechać tam gdzie nic nie ma ;) . Zdjęcia tez fantastyczne. Czekam na więcej.
bubu69 6 grudnia 2019 09:31 Odpowiedz
Jakie tam są piękne widoki :o !!! Za to przygody macie równie ciekawe :P. Podziwiam, że nie odpuszczacie i kombinujecie dalej, żeby dostać przepustki :) i wszystko pod okiem uzbrojonych strażników :P. Super relacja!
stasiek-t 14 grudnia 2019 20:48 Odpowiedz
marcinsss napisał: Se tą przepustkę w ramkę mogę oprawić. Jedynie do tego się przyda. E tam. Warto było. Już choćby dla samej formułki: "marcinsss razem z 1 człowiekiem". Możesz się poczuć jak jakiś Terminator czy coś... ;)
bubu69 16 grudnia 2019 05:08 Odpowiedz
:lol: Ja pierdz..., no weź :P! Ale najważniejsze, że załatwiłeś, to ich sprawa, że zwinęli posterunek :P, ale wiem co czujesz :lol:
buby 28 grudnia 2019 19:05 Odpowiedz
Ej, ale będzie kontynuacja? ;)Świętna relacja :)
marcinsss 28 grudnia 2019 22:14 Odpowiedz
Będzie, będzie...Na razie okres świąteczny, teraz siedzę na kilka dni w Norwegii, a do tego mnóstwo czasu zajmuje przygotowanie kolejnego wyjazdu (HKG + Filipiny). :)No ale w styczniu muszę skończyć.
orchidea04 30 grudnia 2019 05:08 Odpowiedz
Dopiero co mówilam, ze zaskoczy Cie grudzien, a tu styczen sie zbliza :lol:
ananas 1 marca 2020 23:40 Odpowiedz
Nie daj czekaj na kolejną część tak długo :) Świetnie się czyta, to styl, który lubię- w razie czego pierwszą chętną na książkę już macie ;) Tylko koniecznie z toną zdjęć, bo są cudne!
jerzy5 7 czerwca 2020 02:02 Odpowiedz
Piekna relacja oby byla przede mną
popcarol 6 listopada 2020 15:05 Odpowiedz
Rewelacja! Ale przygody :) No to hop Kirgistan blisko czołówki mojej listy wyjazdów ;) :P :P dziękuję!!!
obisananna 9 listopada 2020 09:29 Odpowiedz
Super relacja, aż chciałoby się móc ruszyć gdzieś przed siebie już teraz.
jerzy5 3 lutego 2021 00:49 Odpowiedz
Kocham wschod, wiec na tą relacje głosuje i mam nadzieje że tam będę...
marcinsss 3 lutego 2021 07:56 Odpowiedz
@jerzy5 Dziękuję.Wśród ponad 50 odwiedzonych krajów, Kirgistan jest jednym z niewielu, do których bardzo chciałbym wrócić. I wrócę.Tym razem łącząc go z Uzbekistanem i Tadżykistanem. :)
cccc 24 czerwca 2021 23:08 Odpowiedz
marcinsss napisał:Za to auto na wypasie :) UAZ-452, prawdopodobnie starszy od kierowcy. Ale sprawny. Trochę mu tylko przy większym obciążeniu jedynka "wylata", ale jak się ręką trzyma, to się da pod każdą górkę podjechać.Marcin no nie, to ja tyle kasy w ostrej walucie wydalem, aby zobaczyc Buchanke, a Ty mogles sie nawet przejechac 60-letnia Buchanka. Anyway swietna relacja i gratulacje! cccc napisał:Moim marzeniem bylo rowniez zobaczyc Buchankemiesiac-w-podrozy-ktora-mi-sie-przysnila,214,127564&p=1445765#p1445765Pozdrawiam cieplutko.
marcinsss 25 czerwca 2021 05:08 Odpowiedz
@cccc Jeśli w ciągu najbliższych 10 lat wybierzesz się w tamte rejony, to niewątpliwie ten UAZ dalej będzie tam kursował do jeziora. A jak grzecznie poprosisz, to pewnie nawet będziesz mógł zasiąść za jego kierownicą. :)
cccc 25 czerwca 2021 05:08 Odpowiedz
@marcinsss w Kirgistanie jest takie powiedzenie, ze Buchanka nie do zdarcia, nawet po domach przejedzie, mysle, ze nawet za 15 lat moze jeszcze jezdzic. Jak sam pojade to nie bede mial mozliwosci dac zarobic kierowcy z napiwkiem.Gdybym nie musial znow do A to bym jutro pojechal. Btw dzieki, ze zabrales tych Biednych ludzi, masz plusa. :)Dobrej nocki.
marcinsss 25 czerwca 2021 12:08 Odpowiedz
@cccc Tym razem zupełnie się z Tobą nie zgadzam. :)1. Jeżeli kierowca pozwoli Ci prowadzić jego samochód (i jednocześnie, być może jedyne, źródło utrzymania), to napiwek powinien być przynajmniej podwójny. :)2. Nie zabrałem tych ludzi, bo byli biedni, tylko dlatego, że potrzebowali zabrania. Czy gdyby byli bogaci, to frajda ze zrobionej im przysługi byłaby mniejsza? Zresztą, kto wie, może na warunki Kirgiskie wcale nie byli biedni? :)
cccc 25 czerwca 2021 12:08 Odpowiedz
@marcinsss nie przejmuj sie tak, bedzie dobrze, potrafie cieszyc sie z malych rzeczy, mi wystarczy, jak tylko wejde do srodka i chetnie porzadnie wynagrodze. :) Nikt nie bedzie mial krzywdy na pewno. Zreszta mam juz dogadane, ze nastepnym razem wycieczka w gory Buchanka i po drodze bedziemy zabierac stopem Wszystkich, kto tylko nas zatrzyma, czy biednych czy bogatych. Ja nie oceniam ludzi po stanie konta, tylko albo ktos jest sympatyczny albo nie. Nawet bogaty moze okazac sie Biednym, gdy potrzebuje pomocy. W Son Kul wlasciciel campu z kanistrem w reku poprosil, czy go nie podwieziemy do Naryn, bo tam stalo jego auto. Kierowca zapytal mnie o zgode i sie oczywiscie zgodzilem. :) Po drodze sympatyczny starszy Pan chwalil sie, ze ma 100 owiec, a ilosci koni to nie pamietam, ale podkreslal, ze sa bogatsi od niego. Pozdr. i milego dnia.