0
jaww 24 stycznia 2020 22:06
Image

Na drogę zakupiliśmy pyszne hiszpańskie truskawki po 2€ za 0,5kg, oraz inne owoce na później i ruszyliśmy w stronę Miasta Sztuki i Nauki.

Image

Ciudad de las Artes y las Ciencias jest jedną z największych atrakcji turystycznych Walencji. Kompleks położony jest na powierzchni 350 000 m2. Obejmuje kilka odrębnych budynków, w których mieści się miedzy innymi Planetarium i kino IMAX, Oceanarium, Muzeum Nauki, Pałac Sztuki.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


My wybraliśmy samo Oceanarium. Na miejsce dotarliśmy na godzinę 10.00, czyli na samo otwarcie, a ponieważ byliśmy w styczniu nie zaskoczyły nas kolejki.

Ważne informacje.

# Oceanarium pracuje w godzinach 10.00 - 18.00 w sezonie 21.00.
# Ceny biletów: dorośli 31,30€, a dzieci 23.30€. Mało nie jest, ale naprawdę warto.
# W Oceanarium odbywają się pokazy delfinów o godzinie 11.45 i 16.45, poza sezonem. W sezonie dochodzi trzeci pokaz. Tu można sprawdzać program dnia https://www.oceanografic.org/planifica- ... l-acuario/
# Na zwiedzanie trzeba zarezerwować około min. 3 godziny.
# Dozwolone jest robienie zdjęć bez flesza.

Image

Oceanarium to jest największym takim obiektem w Europie. Można tam podziwiać ryby, delfiny, żółwie, foki, pingwiny, legwany oraz kolorowe tropikalne ptaki. Niesamowite wrażenia robił na nas oszklony tunel, gdy nad naszymi głowami przepływały rekiny i ogromne płaszczki.

Image

Image

Image

Image


Nie będę ukrywać, że byliśmy zachwyceni. Ogromna ilość stworzeń morskich z różnych stron świata zapierała dech. Mimo, że sam kompleks jest bardzo okazały, to i tak ilość wody i wielkość wszystkich zbiorników przechodziła wyobrażenie. Całość położona jest na dwóch poziomach.
Pokazy delfinów były wspaniałe. Cały spektakl trwa około 30 minut.

Image

Image

Początkowo chodziliśmy po niemal pustych salach, jednak w miarę upływu czasu zaczęło się zagęszczać. Przyjeżdżały autokary wycieczkowe. W sezonie na pewno wszędzie tłoczą się ludzie, a na pokazach delfinów trudno znaleźć miejsce. Zimą dobrze wziąć coś pod pupę, bowiem siedzi się na chłodnych betonowych stopniach.

Z głowami pełnymi wrażeń, po wyjściu z Oceanarium postanowiliśmy coś zjeść. A, że zwiedzania było dużo to chodzenia już nie tak wiele, udaliśmy się więc do dzielnicy El Cabanyal.

Słów kilka należy się samej Barrio El Cabanyal, gdyż jest to bardzo piękne miejsce. A według znalezionych informacji ta rybacka dzielnica może kiedyś zniknąć z mapy miasta. Nazwa dzielnicy pochodzi od rybackich chat, krytych strzechą, które można jeszcze gdzieniegdzie zobaczyć, a zwanych barraca. Ich fasady zdobione są płytkim ceramicznymi. Przemysł ceramiczny przybył do Walencji wraz z Maurami ponad tysiąc lat temu. Dzielnice warto przemierzyć pieszo chłonąc jej urok.

Image

Image


Tam też zjedliśmy paelle.

Paella - to potrawa pochodząca z Walencji. Jest to ryż z szafranem, przyrządzany w ogromnych patelniach. W zależności od wersji może być z owocami morza, mięsem, kiełbasą chorizo, lub warzywami.

Image

Porcje są bardzo duże, każda około 400g, dla naszych dzieciaków trudne na raz do zjedzenia. Sama paella bardzo nam smakowała. Dobrze przyprawiona, może odrobinę kurczak zbyt wysuszony, ale piszę to, żeby się lekko przyczepić. Bardzo smaczna, dała nam siłę na dalsze poznawanie miasta, a muszę wspomnieć z każdym wyjście miasto stawało się nam bliższe, a odległości między punkami wędrówki krótsze. Z napełnionymi brzuchami niespiesznie wróciliśmy do naszego walenckiego mieszkanka, rozkoszując się ciszą od miejskiego zgiełku w Jordi del Turia.
Z informacji praktycznych, pod tymi linkiem https://goo.gl/maps/f4einpiTbDVouF2G9 znajdują się w parku publiczne, darmowe, czyste toalety.

Tego wieczoru postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jeden z zabytków w mieście, a mianowicie Katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. W ciągu dnia wejście do katedry jest biletowane, koszt to 8€ za dorosłego i 5,5€ jednak każdego wieczoru w godzinach 18.30 - 19.00 oraz w niedzielę można zwiedzić Katedrę bezpłatnie. Wejście na wieżę w celu podziwiania panoramy to dodatkowy koszt 2€.

Katedra jest połączeniem wielu stylów. Pierwotnie powstała w stylu gotyckim na planie krzyża. Jednak wiele jest tu również renesansowych i barokowych elementów. Ściany katedry zdobią dwa obrazy Francesco Goya.

Image

Image

Image

Image

Jednak najcenniejszym zabytkiem jest Święty Graal, czyli kielich wykorzystywany przez Jezusa Chrystusa w czasie Ostatniej Wieczerzy przy odprawianiu Eucharystii, znajdujący się w katedralnej Kaplicy Kielicha. Niestety Kielich jest tak bardzo oddalony od ludzkich spojrzeń, że tylko nasza wyobraźnia pozwoliła nam go dostrzec za grubym szkłem gabloty. No cóż wiara czyni cuda.

Image

Image


W drodze powrotnej, kończąc kolejny dzień odwiedziliśmy jeszcze Plaza Redonda. Jest to niewielki plac, który dawniej wykorzystywany był jako targ rybny. Dziś stoją tam budki z rękodziełem, serwety, obrusy ect.

Image

I tak mając kolejne 20 km w nogach dobrnęliśmy do końca drugiego dnia.Środa

Pobudka wczesnym rankiem, bo kto marnowałby czas na urlopie na spanie. I ruszamy podziwiać kolejne urocze zakamarki Walencji. Dzień zaczęliśmy od udania się na drugi z targów miejskich Central Market https://pl.tripadvisor.com/Attraction_R ... untry.html

Image

Image


Hala targowa położona jest w samym centrum miasta, nieopodal innych atrakcji turystycznych. Sam budynek jest przepięknym przykładem architektury modernistycznej, ozdobionym mozaikami, ceramika oraz ręcznie malowanymi motywami owocowymi i warzywnymi oraz bogactwem plonów tych regionów.

Image

Image

Image

Można kupić tu wszystko, ryby, owoce morza, mięso i szynki iberyjski, oko cieszy bogactwo i różnorodność warzyw i owoców. Raj dla miłośników gastronomi. Widać, że jest to rynek już bardziej pod przyjezdnych, ceny nieco wyższe niż na hali odwiedzonej dzień wcześniej. Wszystko bardziej elegancko wyeksponowane, ale nie rzuca się w oczy nachalność sprzedawców czy asortyment przygotowany typowo pod turystów.

Image

Image

Image

Zakupiliśmy tam Empanadas, czyli hiszpańskich pierożki. Empanadas mogą mieć kształt pieroga lub rogalika. Zrobione są z ciasta podobnego do francuskiego, ale mogą być także z z kruchego ciasta lub chlebowego. Nadziane są farszem, mięsnym lub warzywnym. Wszystko zależy od regionu, w którym ich próbujemy.
My zdecydowaliśmy się na cztery różne nadzienia z cebulą, ze szpinakiem, z grzybami oraz pomidorowo - paprykowym.
Mąż postanowił spróbować lokalnego specjału, czyli horchaty. Jest to napój głównie spożywany w upalne dni. Zrobiony z korzenia cibory jadalnej. Jest nieprawdopodobnie słodki, ale pomimo tego podobno świetnie gasi pragnienie. Dla nas, lubiących słodkości, napój ten był zdecydowanie za słodziutki, mąż męczył, bo w sumie to on chciał, lecz nie dał rady do dna.
Karton 1l kosztuje 1,5€.

Image

Zaliczając drugie śniadanie, wybraliśmy się tego dnia na plażę. To jakieś 5km od nas najkrótszą trasą, ale nigdy taką się nie idzie. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze imponujący kompleks Miasta Sztuki i Nauki
.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

A że czas nas nie gonił, pogoda i humory dopisywały postanowiliśmy zjeść w tym dniu trzecie śniadanie. Oczywiście cel obraliśmy już wcześniej, nie był on przypadkowy.
Fantastyczna kawiarnia, cukiernia Fornelino, już poza ścisłym centrum, znajdująca się pod adresem Avinguda de Peris i Valero 157. https://pl.tripadvisor.com/Restaurant_R ... untry.html

Image

Zestaw kawa i rogalik kosztuje 2€, natomiast kawa, rogalik i tost 3€. Jedna z naszych dziewczyn nie jest miłośniczką kawy, dlatego wybrała sobie wersję ze świeżo wyciskanym sokiem pomarańczowym.

Image

Niestety nie jestem w stanie opisać, jak pyszny w smaku był rogalik i jak cudownie aromatyczna była kawa..... Brak mi słów. Polecam to miejsce, mino, że jest oddalone od centrum, a może właśnie dlatego. W całej Walencji jest bardzo dużo kawiarenek, cukierni i barów, ale to miejsce jest tak swojskie, tak codzienne, tak niepowtarzalne, że trzeba do niego dotrzeć, aby zrozumieć o czym mówię.

Po trzecim śniadaniu tego dnia, przy na prawdę pięknej pogodzie ruszyliśmy w stronę dzielnicy El Cabanyal, a następnie w kierunku nabrzeża.

I tu informacja techniczna. Przy nabrzeżu, blisko kapitanatu jest toaleta. Czysta i bezpłatna, https://goo.gl/maps/c8AcL8H1EYT1GhqP7

Plaża w Walencji, tak jak całe miasto zachwyca. Baaardzo szeroka, drobny piasek, z plażą sąsiaduje promenada spacerowa z kafejkami i restauracjami. W porcie cumują mniejsze i większe jachty. Słoneczko przygrzewało nam nad głowami. Wszystko to sprawiało, że trudno było uwierzyć, że jest styczeń. Nie mogliśmy się nacieszyć tą wspaniałą atmosferą. Porozbierani do koszulek z krótkim rękawem, przespacerowaliśmy długim molo prawie do końca. Potem zbierając muszelki, upajaliśmy się faktem, że nie musimy marznąć w kraju. Byliśmy praktycznie sami, po części przez ogrom plaży, więc nikt nie zakłócał tych chwil.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (12)

tropikey 24 stycznia 2020 22:36 Odpowiedz
A kiedy Barcelona? Oby przed 8. lutego (gdy tam lecimy ;) ).
jaww 24 stycznia 2020 23:00 Odpowiedz
tropikey napisał:A kiedy Barcelona? Oby przed 8. lutego (gdy tam lecimy ;) ). Barcelona w czwartek (naszego wyjazdu ;) ) - ale nie będą to same ochy i achy, więc czytasz na swoją odpowiedzialność.
eskie 27 stycznia 2020 08:07 Odpowiedz
1. Kiepsko mi się zdjęcia wczytują, tylko w tej relacji i być może tylko mi.2. Jakoś mało w tej relacji Was, jest taka poprawna jak wypracowanie w 1 klasie liceum. Albo ja jestem na niewłaściwej ulicy.
kkl1976 27 stycznia 2020 16:58 Odpowiedz
Informacje praktyczno techniczne zapisane. Przydadzą się w lutym.
jaww 27 stycznia 2020 20:45 Odpowiedz
eskie napisał:...Już tylko kilka godzin i wtorek ;) kkl1976 napisał:Informacje praktyczno techniczne zapisane. Przydadzą się w lutym. Fajnie, że coś komuś się przyda.
eskie 2 lutego 2020 00:05 Odpowiedz
Miło się czyta, ale przeredaguj to zdanie, bo padłaś ofiarą własnej politpoprawności. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: "Niemniej organizacja, informacja, czystość w miejscu gdzie codziennie przewijają się setki ludzi mniej zamożnych jest na akceptowalnym poziomie."Czyli co?1. Pomimo mnustwa żuli siedzących pod ścianami jest czysto.2. Jestem tak bogata paniusia, że inni mi śmierdzą.Ad. 1 chyba o to chodzi, tylko chciałaś jakoś tak delikatnieAd. 2 z Twojej relacji wynika, że jesteś normalna (i dobrze :D :D :D )
pawel-p 2 lutego 2020 07:34 Odpowiedz
Zarówno Sagrada Familia jak budynki Gaudiego bardzo zyskują po wizycie wewnątrz. Fakt bilety do najtańszych nie należą ale warto. Zawsze można się podzielić - jedna osoba zwiedza i robi zdjęcia. Za to jest powód by wrócić. ;) Niestety w dzisiejszych czasach na tłumy trzeba przymknąć oko.
jaww 2 lutego 2020 14:14 Odpowiedz
eskie napisał:Miło się czyta, ale przeredaguj to zdanie, bo padłaś ofiarą własnej politpoprawności. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: "Niemniej organizacja, informacja, czystość w miejscu gdzie codziennie przewijają się setki ludzi mniej zamożnych jest na akceptowalnym poziomie."Czyli co?1. Pomimo mnóstwa żuli siedzących pod ścianami jest czysto.2. Jestem tak bogata paniusia, że inni mi śmierdzą.Ad. 1 chyba o to chodzi, tylko chciałaś jakoś tak delikatnieAd. 2 z Twojej relacji wynika, że jesteś normalna, więc chyba nie to Masz faktycznie rację, całkiem niefortunnie zostało to sformułowane, a wręcz użyte, tym bardziej, że w rzeczywistości było dużo lepiej niż się spodziewaliśmy, że będzie po przeczytanych opisach. Przez nie powstało dość negatywne wyobrażenie miejsca, które może niekoniecznie chcielibyśmy pokazywać dzieciom. Więc nawet nie chcę bronić tej frazy czy wyjaśniać, gdyż po głębszym zastanowieniu nijak nie pasuje do zastanego, widzianego stanu i zupełnie niepotrzebny był ten wpis.
seth11 2 lutego 2020 17:22 Odpowiedz
Dzięki za relację, może się przydać ;) Ps. Jakim sprzętem robiliście zdjęcia?
jaww 2 lutego 2020 19:20 Odpowiedz
seth11 napisał:Dzięki za relację, może się przydać ;) Ps. Jakim sprzętem robiliście zdjęcia? Bardzo się cieszę, choć w dzisiejszych czasach ciężko dodać jakąś nową informację, która nie chodziła by gdzieś w sieci ;)Aparat to najzwyklejszy który wchodzi do każdej kieszeni, to główna jego zaleta. Kupiliśmy kiedyś na lato do zdjęć pod wodą Panasonic LUMIX DMC-FT30 https://www.panasonic.com/pl/consumer/k ... t30ep.html. Wydaje mi się, że z telefonów wychodzą lepsze, ale mąż woli tradycyjnie cykać.Żadni z nas fotografowie, zwykłe strzały do albumu rodzinnego, też w żaden sposób tego nie obrabiamy tu.
grzes830324 6 października 2020 12:08 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja, przypomniala mi pobyty w obu miastach. Zaskoczony jestem Waszą pogodą w styczniu. Kiedy byłem w Barcelonie w listopadzie było 20-kilka stopni i ludzie się jeszcze kąpali w morzu. Walencja styczniowa byla dość chłodna i deszczowa. Tegorooczna Andaluzja w styczniu również na 10 dni 6 deszczu. Za to wolę chyba jednak nieco deszczu na zwiedzaniu niż takie przygody na powrocie. Grunt, że wszystko się udało :-) do orchaty koniecznie trzeba było dokupić farfones - i mielibyscie typowe walencjanskie śniadanie. No i i nigdzie nie trafilem na opis degustacji ichniejszego napitku - aqua di valencia :-) ?
jaww 10 października 2020 12:04 Odpowiedz
Pogodę rzeczywiście trafiliśmy super, w najcieplejszych momentach dnia spacerowaliśmy po plaży w krótkim rękawku. Jedynie ostatni dzień był deszczowy, więc cieszyliśmy się że tylko ten jeden, gdyż równie dobrze mogliśmy trafić odwrotnie.Na barcelońskiej plaży byliśmy świadkiem jak dziewczyna toples weszła do morza, ale to już był wyczyn. ;)Na powrocie nie czuliśmy jakiegoś stanu zagrożenia, a jedynie uciążliwe było narastające zmęczenie całą sytuacją. Raczej więc to wspominamy z uśmiechem jako element przygody, choć też nie chcieli byśmy tego doświadczać ponownie, raz wystarczy. ;)Aqua di valencia, tego typu napitki nas nie ciągną, gdyby była okazja nie mówimy nie, ale specjalnie nie szukaliśmy. Jeśli chodzi o farfones, nie doczytaliśmy i nie znamy.