Coś tam niby się przesuwa, ale stwierdziłem że przejdę się zobaczyć jak sprawnie to idzie. Minąłem jeden zakręt, później kolejny i wreszcie po długim marszu znalazłem koniec. Podszedłem do kasy spytać się o czas oczekiwania - minimum 2 godziny. Pytam czy później będzie lepiej - zależy, czasami po południu jest spokojniej, czasami gorzej. Wracam na naradę i nikomu nie chce się tkwić 2 godziny w kolejce. Postanawiamy wrócić tutaj później, licząc że będzie lepiej. Idziemy obejrzeć atrakcje w okolicy Monte, np kościół Nossa Senhora do Monte z grobowcem Karola I Habsburga – cesarza Austrii. Cesarz spędził ostatnie lata życia na wygnaniu na Maderze i tutaj zmarł w 1921 roku.
To jest zapewne przyczyna bardzo długich kolejek do saneczek:
Obok znajduje się dość powszechny widok na Maderze, czyli park/ogród
Skoro już jesteśmy na górce i odjechaliśmy na północ od stolicy to ruszamy w góry. Wyznaczamy cel na Ribeiro Frio i tutaj google nas nieco wyrolował, bo we wskazanym miejscu nie było wejścia na żaden szlak. Jeszcze odwiedzamy pobliskie miasteczko, które jest bazą wypadową do trekkingów w góry. My nie mamy odpowiedniego obuwia i odzieży więc tylko kręcimy się przy drodze.
Przejeżdżamy na drugą stronę wyspy i kierujemy się do uroczego miasteczka Santana.
Mają tam skansen z rękodziełem. Muszę się do czegoś przyznać, czego o sobie dowiedziałem się na Maderze: "Cześć, jestem Piotr i jestem anonimowym Pastéis de nataholikiem." Oczywiście to nieco przerysowany obraz mojej osoby, ale o ile przez ostatnie lata moja konsumpcja słodyczy jest dość skromna i nawet na wakacjach jestem w stanie poświęcić deser na korzyść dodatkowej przystawki, to jak widzę to portugalskie arcydzieło, to nie mogę się powstrzymać. Dostaliśmy się do domku z smakołykami, więc czas ma degustacje ponczu, likieru wiśniowego w czekoladowym kieliszku i oczywiście Pastéis de nata.
Po tych wszystkich degustacjach przyszedł czas na kawę i ... Pastéis de nata. Żona zamawia piwo bananowe, ale nie jest zachwycona, bo jest zbyt piwne
:)
Z Santana ruszamy do Ponta de São Lourenço. Pod koniec drogi coraz trudniej przejechać, bo jezdnia jest zastawiona parkującymi autami. Pod koniec jest duży parking, na którym bez problemu zostawiamy auto.
Skończyliśmy podziwiać widoki i ruszamy do Camacha ale po drodze przejeżdżamy obok lotniska i spontanicznie skręcamy w poszukiwaniu pomnika Ronaldo. Nie wiemy czy jest w środku czy na zewnątrz, więc postanawiamy powoli przejechać i się rozejrzeć. Nie udało się namierzyć pomnika i ruszamy dalej. Camacha słynie z toreb i koszy wiklinowych, a także z innych wyrobów tego typu.
Tyle że centrum wikliniarstwa w Cafe Relógio zostało zamknięte.
Postanawiamy zajrzeć na wzgórze Monte i zobaczyć jak wygląda kolejka. Podjeżdżamy i okazuje się, że jest tak samo albo nawet nieco gorzej, więc zjeżdżamy w dół zabieramy się za Funchal. Parkujemy w Plaza Madeira, bo na ulicach nie ma miejsc. Zaczynamy od ogrodu botanicznego Jardim Municipal do Funchal
@JIKNie pomyślałem, że może tam taki sklep być. Kupiliśmy w Carrefourze za 50E @myca007tragedii nie było, ale ogólnie jest spora różnica między morzem, a oceanem. Był taki moment jak wypływaliśmy z Teneryfy, że z restauracji wychodziłem od ściany do ściany i pytam się: to wino czy tak buja? Ale córka potwierdziła, że ona ma 8 lat i też tak idzie
:) Tyle, że to było po tej burzy/sztormie który tam przeszedł więc ocean był jeszcze mocno wzburzony. Szerzej będzie o tym w relacji.
Jakby co to na Luis Morote jest ileś tam sklepów z walizkami i ceny mają przyzwoite - zostawiam dla potomności, jakby ktoś szukał blisko portu, a nie chciało mu się lecieć do Carrefura i Primarka w CC Las Arenas. Mnie kiedyś też Discover rozwalił walizkę- dużo bujania z nimi było.
-- 25 Lis 2025 15:01 -- JIK napisał:@bruce09lili z tego co pamiętam blisko Las Palams jest Primark, a tam kupisz - tanią (?) - walizkę.Na wyspach są ogromne China Market, tam też na pewno walizki były... to na przyszłość jakby ktoś potrzebował... -- 25 Lis 2025 15:18 -- bruce09lili napisał:O ile wczoraj teren był trudny, to dzisiaj sklasyfikowałbym jako bardzo trudny. Kolejnym celem jest Caldera de Bandama. Parkujemy przy klubie golfowym i fotografujemy idealnie okrągły krater..Jeśli ta droga była dla Ciebie bardzo trudna to dobrze, że nie jechałeś wschodnim wybrzeżem z południa na północ GC-200
@piekara114Może trochę dramatyzuje na potrzeby opowieści ? ale było kilka dziwnych przejazdów. Jedna droga była dość wąska i trzeba było szukać jakiś miejsc do mijanek. Raz też miałem sytuację że dojeżdżam do stopu i mam maskę zadartą tak absurdalnie do góry że nie byłem w stanie się rozejrzeć. Zastanawiam się czy niskie auto w tym miejscu by się nie zawiesiło.
Gran Canaria też mnie nie urzekła, na pierwszym miejscu (z Kanarków) Fuerta, a potem Lanzarote. Może na brak wow na dwóch dużych wyspach (i na Maderze) miała wpływ pogoda i sporo czasu w aucie? efekt lizania lizaka przez papierek... niby jest, ale sporo brakuje...Zastanowiło mnie jedno, czemu zamawiałeś auta na lotnisku i traciłeś czas na dojazdy? Skoro w portach lub miasteczku przy porcie Cicar ma swoje oddziały...
Czytałem całą relację z zaciekawieniem, bo w styczniu ten sam statek i ten sam rejs mamy.Co do samochodów na lotniskach to pewnie chodzi o cenę, bo w porcie liczą sobie 2x drożej. Jeśli można kilka pytań bardziej szczegółowych (podstawy już znam bo rejsowałem z AIDĄ): 1. Obawiamy się najbardziej pogody i mocnego bujania. Mógł byś szerzej opisać czy jest to uciążliwe? Czy masz wiedzę jakie były fale/warunki że statek nie popłynął na jedną z wysp?2. W jakich godzinach było pierwsze wejście na statek na GC?3. Ile kosztują drinki bez pakietów? W internecie znalazłem od 6-10e, nadal aktualne?4. Gazetki już nie przynoszą do kabin?5. Czy na Teneryfie można kupić bilety na autobusy u kierowcy? Będziemy w 4 os i czy jest to bezproblemowe?
@piekara114Samochody zamawiałem na lotniskach ze względu na cenę. Różnica czasami była 130 zł vs 550 zł, więc nawet po doliczeniu taxi wychodziło taniej. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że bardzo wielu Niemców (co jest dla mnie pozytywnym zaskoczeniem) wypożyczało auta z rejsu. Na Lanzarote i Teneryfie nawet któraś lokalna wypożyczalnia miała oddział w samym porcie, ale to się szybko rozchodzi. Maderę bym klasyfikował gdzieś pomiędzy Gran Canarią, Teneryfą, a Lanzarote i Fuerteventurą. Może przy głębszym zwiedzeniu wrażenie byłoby lepsze. Sama Teneryfa i GC były bardzo komercyjne. Miejscowości nadmorskie jakoś tak dziwnie z naszym przysłowiowym Mielnem nam się kojarzyły. Pewnie wrażenie potęguje też to, że byliśmy na różnych wyspach w różnych rejonach świata, więc też trochę ciężko nas zachwycić. @dbw861. Wydaje mi się, że na oceanie buja nieco mocniej niż na morzach, ale Cosma to był duży statek, więc aż tak nie było tego czuć. Tylko raz porządnie bujało jak po burzy wypływaliśmy z Teneryfy. Wydaje mi się, że to było tylko na początkowym etapie, jak już statek wypłynął na ocean to było lepiej. To było w dzień, kiedy odwołano Fuerteventurę ale nie umiem określić jak mocno bujało w czasie przymusowego postoju. Zamknięto wszystkie porty na Kanarach i nie wiem na ile to profilaktyka, ale coś tam pisali w internetach o wielkich falach. 2. od 143. Powiedziałbym, że od 7-11 Euro. Mam PDF z menu z baru basenowego. Mogę wysłać. 4. Nie. Wszystko jest na aplikacji i w TV. Wydaje mi się, że papierowa jest na życzenie. 5. Nie wiem, bo jeździliśmy autem.
Podejrzewam, że na Fuerte nie poplyneliście z powodu sztormu Claudia, który uderzył w Kanary 11-13.XI. 13go jego końcówka uderzyła w Lanzarote (na której akurat byłam, 4 statki wycieczkowe nie dostały zgody na wpłynięcie do portu, dzień wcześniej przyjmował port statki z Fuerty): dla mnie to był deszcz i trochę wiatru (do halnego bardzo mu było daleko), ale na Teneryfie było już mocno nieciekawie. W wyniku fal, które uderzyły w falochron 3 osoby zginęły (są w necie filmiki), dużo zniszczeń, podpopień (tak to pokazywali w hiszpańskiej tv).
Tak, to ten sztorm. Z tego co wiem od taksówkarza, który wiózł mnie na lotnisko po auto, to 13.11 w porcie na Lanzarote uziemiona była, któraś mniejsza AIDA, chyba Bella. 12 listopada na Teneryfie pogoda popsuła się dopiero późnym popołudniem, a 13 w dodatkowym dniu było dość wietrznie i większa część wyspy pochmurna. Ale jak pisałem w relacji - udało nam się naleźć spokojne miejsce, gdzie można było plażować. Pas słońca zaczynał się na południe od Santa Cruz, a kończył na lotnisku południowym. Dalej na zachód za lotniskiem już była beznadziejna pogoda.
Coś tam niby się przesuwa, ale stwierdziłem że przejdę się zobaczyć jak sprawnie to idzie. Minąłem jeden zakręt, później kolejny i wreszcie po długim marszu znalazłem koniec. Podszedłem do kasy spytać się o czas oczekiwania - minimum 2 godziny. Pytam czy później będzie lepiej - zależy, czasami po południu jest spokojniej, czasami gorzej. Wracam na naradę i nikomu nie chce się tkwić 2 godziny w kolejce. Postanawiamy wrócić tutaj później, licząc że będzie lepiej. Idziemy obejrzeć atrakcje w okolicy Monte, np kościół Nossa Senhora do Monte z grobowcem Karola I Habsburga – cesarza Austrii. Cesarz spędził ostatnie lata życia na wygnaniu na Maderze i tutaj zmarł w 1921 roku.
To jest zapewne przyczyna bardzo długich kolejek do saneczek:
Obok znajduje się dość powszechny widok na Maderze, czyli park/ogród
Skoro już jesteśmy na górce i odjechaliśmy na północ od stolicy to ruszamy w góry. Wyznaczamy cel na Ribeiro Frio i tutaj google nas nieco wyrolował, bo we wskazanym miejscu nie było wejścia na żaden szlak. Jeszcze odwiedzamy pobliskie miasteczko, które jest bazą wypadową do trekkingów w góry. My nie mamy odpowiedniego obuwia i odzieży więc tylko kręcimy się przy drodze.
Przejeżdżamy na drugą stronę wyspy i kierujemy się do uroczego miasteczka Santana.
Mają tam skansen z rękodziełem. Muszę się do czegoś przyznać, czego o sobie dowiedziałem się na Maderze: "Cześć, jestem Piotr i jestem anonimowym Pastéis de nataholikiem."
Oczywiście to nieco przerysowany obraz mojej osoby, ale o ile przez ostatnie lata moja konsumpcja słodyczy jest dość skromna i nawet na wakacjach jestem w stanie poświęcić deser na korzyść dodatkowej przystawki, to jak widzę to portugalskie arcydzieło, to nie mogę się powstrzymać. Dostaliśmy się do domku z smakołykami, więc czas ma degustacje ponczu, likieru wiśniowego w czekoladowym kieliszku i oczywiście Pastéis de nata.
Po tych wszystkich degustacjach przyszedł czas na kawę i ... Pastéis de nata. Żona zamawia piwo bananowe, ale nie jest zachwycona, bo jest zbyt piwne :)
Z Santana ruszamy do Ponta de São Lourenço. Pod koniec drogi coraz trudniej przejechać, bo jezdnia jest zastawiona parkującymi autami. Pod koniec jest duży parking, na którym bez problemu zostawiamy auto.
Skończyliśmy podziwiać widoki i ruszamy do Camacha ale po drodze przejeżdżamy obok lotniska i spontanicznie skręcamy w poszukiwaniu pomnika Ronaldo. Nie wiemy czy jest w środku czy na zewnątrz, więc postanawiamy powoli przejechać i się rozejrzeć. Nie udało się namierzyć pomnika i ruszamy dalej. Camacha słynie z toreb i koszy wiklinowych, a także z innych wyrobów tego typu.
Tyle że centrum wikliniarstwa w Cafe Relógio zostało zamknięte.
Postanawiamy zajrzeć na wzgórze Monte i zobaczyć jak wygląda kolejka. Podjeżdżamy i okazuje się, że jest tak samo albo nawet nieco gorzej, więc zjeżdżamy w dół zabieramy się za Funchal. Parkujemy w Plaza Madeira, bo na ulicach nie ma miejsc.
Zaczynamy od ogrodu botanicznego Jardim Municipal do Funchal