Następnym punktem dzisiejszego dnia były Chocolate Hills. Jednak po drodze mijamy farmę(wylęgarnie) kogucich wojowników. Niedaleko farmy znajduje się też arena walk. My na szczęście mieliśmy to już za sobą.
Po drodze mijamy Tarsier Conservation Area. Kolejny park z Tarsierami ale oblegane przez masę turystów. Słyszeliśmy też, że tam ściągają małpki z drzew więc dla nas był to park do ominięcia. Jednak warto zatrzymać się naprzeciwko aby kupić ciekawe koszulki. Albo kupić suszone robale.
Dojeżdżamy jednak do najodleglejszego celu czyli Chocolate Hills. Same wzgórza nie mają odcienia czekoladowego(jeszcze na to za wcześnie) jednak robią niesamowite wrażenie. Niestety cały swój urok tracą na punkcie widokowym gdzie jest miliard chińczyków...a gdzie ich nie ma? tfu...
Wejście kosztuje 60 PHP albo 100 PHP wybaczcie ale nie pamiętam. W notatkach mam 60 PHP ale na zdjęciu jakby nie liczyć wychodzi, że 100 PHP
:D Jeśli chcecie też kupić pamiątki to warto to zrobić pod wzgórzami. Są tam narawdę atrakcyjne ceny. 2-3 razy mniejsze niż przy Alona Beach.
Czas wracać. Ale po drodze mamy jeszcze 3 punkty. Pierwszy to Man-Made Forest. Czyli zwyczajnie las. Taki sam jak u nas. Myśleliśmy, żeby go ominąć i nie robić zdjęć jak wszyscy na ulicy, ale jest też opcja wejścia do środka lasu jak kulturalni ludzie
:)
Dalej jedziemy przejść się po Sipatan Twin Hanging Bridge. Samo wejście kosztuje jakieś grosze. Atrakcja raczej średnia ale skoro już ty byliśmy...
:)
Kolejnym punktem jest Loboc Eco-Tourism Adventure Park. Czyli moja wymarzona tyrolka nad przepaścią. Żona się nie skusiła ale ja nie omieszkałem pojechać sobie na supermana
:) Cena w 2 strony to 800 PHP. I jeśli macie swój, w miarę dobry aparat i kogoś kto ogarnia jak robić zdjęcia to nie warto kupować od nich płyty za 200 PHP ze zdjęciami jak ja
:D Poniżej zdjęcia wykonane przez moją żonę i uważam je o 100 razy lepsze niż przez "profesjonalistę"
:)
Można też skorzystać z kolejeczki na dzieci i dziadków
:)
Atrakcję w postaci rejsu na rzece Loboc sobie podarowaliśmy przede wszystkim ze względu na czas. Ale jak jechaliśy skuterem i oglądaliśmy te biesiady chińczyków to zbierało się nam na wymioty. Wątpliwa atrakcja dla nudziarzy
:)
Kolejną atrakcją dzisiaj miał być Baclayon Church. Ale coś nam się pokiełbasiło i zobaczyliśmy zupełnie inny kościół - Santa Monica Church. I to w remoncie. Pod sufitem mieszczą się malowidła. Z daleka wydają się bardzo ładne. Jednak dla wprawnego oka widać, że jest to na patencie
:) Pomalowane blachy przy przywiercone do sufitu...kozak
:mrgreen:
Dodatkowo pod kościołem straż pożarna urządziła sobie egzamin strażacki
:D I trochę zajeżdżało spalenizną
:D
Tutaj widzimy wyspę odwiedzaną przez innych forumowiczów Pamilacan. To będzie nasz punkt na następny wyjazd
:) Praktycznie całkowite odludzie
:)
Wracając już do naszego hotelu zahaczamy o White Beach na Panglao. Plaża ładna. Widać, że jeszcze nie w pełni zagospodarowana. Ale miejscowe chłopaki dbają o jej czystość.
Dzień kończymy pięknym zachodem słońca oraz osobliwym gadżetem z Tarsierem
:D
Dzień 13
Wczoraj wieczorem kupiliśmy biletu na prom do Oslob aby zobaczyć rekiny wielorybie. Wytargowaliśmy bilet u nagabywacza za 600 PHP za osobę. Jednak na miejscu trzeba i tak zapłacić za dojazd tricyklem w dwie strony wychodzi 100 PHP + oczywiście wstęp na sam plac manewrowy 1100 PHP - nazywam to tak bo tłok jest tam tak wielki, że ciężko znaleźć sobie miejsce. Wychodzi łącznie 1800 PHP za osobę - nie mało.
Po drodze trafiamy na kilka miejsc gdzie spotykamy latające ryby. Samo wypatrywanie ich to fajna przygoda. Ciężko je sfotografować bo wypływają w zupełnie niespodziewanym momencie.
Wschód słońca w "porcie"
Do dużej łodzi dopływamy w całe 20 min takim spalinowym pierdzioszkiem
:D
Uchwycona tęcza
Latająca ryba
Dopływamy do "portu" w Oslob
Ok i tak to wygląda. Ludzi w punkcie z którego ruszamy na rekiny jest miliard. W tym oczywiście Chińczycy. Podobno warto przenocować i ruszyć tuż o świcie, wtedy jest szansa na mały tłok. Przed udaniem się do wody jest krótki wykład instruujący w jaki sposób się zachowywać w wodzie. Większość ludzi ma to niestety głęboko w dupie... Nie wolno odpływać od łodzi, nie wolno płynąć za rekinami, a tym bardziej ich dotykać. Zasady jak najbardziej w porządku. Tylko to turyści się do nich nie stosują, a miejscowi przewodnicy ich nie ogarniają - w zasadzie nie ich wina.
Same rekiny robią ogromne wrażenie... Jako, że nie byliśmy wyposażeni w swoją podwodną kamerkę to wypożyczyliśmy ją na miejscu. Cena za taką przyjemność to 550 PHP. My nie robimy sobie nią zdjęć, ale przekazujemy ją przewodnikowi, który robi nam nią zdjęcia. Kamerka jest marnej jakości, są tylko dwa zdjęcia które jeszcze jako tako się nadawały do upublicznienia.
Generalnie rekiny wielorybie możemy spotkać na całym świecie wzdłuż równika(a przynajmniej blisko jego granic). Ale nie jest tak, że przebywają one stale w jednym miejscu. Są to zwierzęta migrujące. W Oslob zaburzyli ich zmysł poprzez dokarmianie. Nie jest to etyczne, ale z mojej perspektywy wielka krzywda się im nie dzieje. Mogę się oczywiście mylić. Niech każdy oceni to wg własnego sumienia. Ja mam mieszane uczucia...
Wracając wchodzimy na pobliski cmentarz w Oslob. Ma swój klimat.
Podczas powrotu udaje nam się wypatrzeć delfiny. Są one co prawda daleko od naszej łodzi ale dzień i tak uważamy za zaliczony
:) Latające ryby, rekiny wielorybie i delfiny
:)
Po przybyciu do Alona Beach postanawiamy się zrelaksować przy drinkach w regge barze gdzie drinki cały czas są po 40 PHP
:)
@lapka88 podziwiam eskapadę i zazdroszczę długiej podróży.długiej bo w lutym lecimy tylko na tydzień,więc Twoja relacja będzie nam niedoścignionym wzorem.A Ty nie jesteś czasem z Trójmiasta ? skoro "moja" plaża na Stogach jest ci dobrze znana?:)
Jak obiecałem tak piszę
:)Przeloty + dojazd do Warszawy razem 2004zł(szczegóły w pierwszym poście)Noclegi(na osobę): Apitong Hotel(Manila na 7h) - 325 PHP Indigenous(Sagada 1 noc bez śniadania) - 350 PHP Hillside Inn(Batad 1 noc bez śniadania) - 250 PHP Sannie Pension(Palawan 1 noc ze śniadaniem) - ok 45zł poszło z karty kredytowej Telesfora(Palawan 4 noce ze śniadaniem) - 4000 PHP Sampaguita Suites(Cebu 1 noc bez śniadania) - 650 PHP Chillout Guesthouse(Panglao 3 noce bez śniadania) - 2400 PHP Zen Rooms Ermita(Manila 1 noc bez śniadania) - ok 44 złRazem w przeliczeniu ok. 724 zł Transport wewnętrzny(na osobę): Manila - Banaue - Manila(bilety kupowane przez internet wcześniej): 900 PHP Banaue - Sagada: 290 PHP Sagada - Banaue 170 PHP Banaue - Batad - Banaue 550 PHP Puerto Princessa - El Nido - Puerto Princessa 525 PHP Cebu - Bohol 475 PHP Taxi + Tricykle ok 700 PHP Skuter 2 doby w 2 miejscach na osobę 500 PHP Razem 4110 PHP ok. 330 zł Atrakcje: Walka kogutów La Loma Cocpit Manila - 200 PHP Przewodnik w Sagadzie + rejestracja - 375 PHP Zip Line Palawan - 500 PHP Tour C Palawan - 1200 PHP Tour A Palawan - 1000 PHP Canopy Walk Palawan - 400 PHP Podatek Turystyczny Palawan - 200 PHP Tarsier Sanctuary - 60 PHP Chocolate Chills - 100 PHP Zip Line Bohol - 800 PHP Rekiny Wielorybie + kamerka - 2025 PHP Razem: 6860 PHP ok. 550 zł Jedzenia standardowo nie liczę, ale nie odmawialiśmy sobie. Wszystko razem wyszło ok. 3564 zł. Z jedzeniem i pamiątkami wyszło na głowę ok 4600 zł i to jest nasz ostateczny wydatek.Dodam jeszcze, że ze sobą braliśmy na osobę 600 $ i starczyło to w zupełności
:) Hotele opłącaliśmy na miejscu z tejże kasy.Oczywiście można taniej ale można i drożej. Uważam jednak, że Filipiny nie są drogie i polecam je każdemu.Jeżeli ktoś ma jakieś pytania to z przyjemnością na nie odpowiem.Uwagi również przyjmę na klatę
:)
Heh, urocze
:)Relacja stara jak świat (no dobra, może nie aż tak bardzo). I fajna. A najfajniejsze że docierasz do niej bo @pifko zaprasza Autora relacji @lapka88 na - niech zgadnę, pifko? w Gdańsku, prawie 2 lata po zakończeniu relacji
:)Lepiej późno niż wcale, tak trzymać!
Następnym punktem dzisiejszego dnia były Chocolate Hills. Jednak po drodze mijamy farmę(wylęgarnie) kogucich wojowników. Niedaleko farmy znajduje się też arena walk. My na szczęście mieliśmy to już za sobą.
Po drodze mijamy Tarsier Conservation Area. Kolejny park z Tarsierami ale oblegane przez masę turystów. Słyszeliśmy też, że tam ściągają małpki z drzew więc dla nas był to park do ominięcia. Jednak warto zatrzymać się naprzeciwko aby kupić ciekawe koszulki.
Albo kupić suszone robale.
Dojeżdżamy jednak do najodleglejszego celu czyli Chocolate Hills. Same wzgórza nie mają odcienia czekoladowego(jeszcze na to za wcześnie) jednak robią niesamowite wrażenie. Niestety cały swój urok tracą na punkcie widokowym gdzie jest miliard chińczyków...a gdzie ich nie ma? tfu...
Wejście kosztuje 60 PHP albo 100 PHP wybaczcie ale nie pamiętam. W notatkach mam 60 PHP ale na zdjęciu jakby nie liczyć wychodzi, że 100 PHP :D Jeśli chcecie też kupić pamiątki to warto to zrobić pod wzgórzami. Są tam narawdę atrakcyjne ceny. 2-3 razy mniejsze niż przy Alona Beach.
Czas wracać. Ale po drodze mamy jeszcze 3 punkty. Pierwszy to Man-Made Forest. Czyli zwyczajnie las. Taki sam jak u nas. Myśleliśmy, żeby go ominąć i nie robić zdjęć jak wszyscy na ulicy, ale jest też opcja wejścia do środka lasu jak kulturalni ludzie :)
Dalej jedziemy przejść się po Sipatan Twin Hanging Bridge. Samo wejście kosztuje jakieś grosze. Atrakcja raczej średnia ale skoro już ty byliśmy... :)
Kolejnym punktem jest Loboc Eco-Tourism Adventure Park. Czyli moja wymarzona tyrolka nad przepaścią. Żona się nie skusiła ale ja nie omieszkałem pojechać sobie na supermana :) Cena w 2 strony to 800 PHP. I jeśli macie swój, w miarę dobry aparat i kogoś kto ogarnia jak robić zdjęcia to nie warto kupować od nich płyty za 200 PHP ze zdjęciami jak ja :D Poniżej zdjęcia wykonane przez moją żonę i uważam je o 100 razy lepsze niż przez "profesjonalistę" :)
Można też skorzystać z kolejeczki na dzieci i dziadków :)
Atrakcję w postaci rejsu na rzece Loboc sobie podarowaliśmy przede wszystkim ze względu na czas. Ale jak jechaliśy skuterem i oglądaliśmy te biesiady chińczyków to zbierało się nam na wymioty. Wątpliwa atrakcja dla nudziarzy :)
Kolejną atrakcją dzisiaj miał być Baclayon Church. Ale coś nam się pokiełbasiło i zobaczyliśmy zupełnie inny kościół - Santa Monica Church. I to w remoncie. Pod sufitem mieszczą się malowidła. Z daleka wydają się bardzo ładne. Jednak dla wprawnego oka widać, że jest to na patencie :) Pomalowane blachy przy przywiercone do sufitu...kozak :mrgreen:
Dodatkowo pod kościołem straż pożarna urządziła sobie egzamin strażacki :D I trochę zajeżdżało spalenizną :D
Tutaj widzimy wyspę odwiedzaną przez innych forumowiczów Pamilacan. To będzie nasz punkt na następny wyjazd :) Praktycznie całkowite odludzie :)
Wracając już do naszego hotelu zahaczamy o White Beach na Panglao. Plaża ładna. Widać, że jeszcze nie w pełni zagospodarowana.
Ale miejscowe chłopaki dbają o jej czystość.
Dzień kończymy pięknym zachodem słońca oraz osobliwym gadżetem z Tarsierem :D
Dzień 13
Wczoraj wieczorem kupiliśmy biletu na prom do Oslob aby zobaczyć rekiny wielorybie. Wytargowaliśmy bilet u nagabywacza za 600 PHP za osobę. Jednak na miejscu trzeba i tak zapłacić za dojazd tricyklem w dwie strony wychodzi 100 PHP + oczywiście wstęp na sam plac manewrowy 1100 PHP - nazywam to tak bo tłok jest tam tak wielki, że ciężko znaleźć sobie miejsce. Wychodzi łącznie 1800 PHP za osobę - nie mało.
Po drodze trafiamy na kilka miejsc gdzie spotykamy latające ryby. Samo wypatrywanie ich to fajna przygoda. Ciężko je sfotografować bo wypływają w zupełnie niespodziewanym momencie.
Wschód słońca w "porcie"
Do dużej łodzi dopływamy w całe 20 min takim spalinowym pierdzioszkiem :D
Uchwycona tęcza
Latająca ryba
Dopływamy do "portu" w Oslob
Ok i tak to wygląda. Ludzi w punkcie z którego ruszamy na rekiny jest miliard. W tym oczywiście Chińczycy. Podobno warto przenocować i ruszyć tuż o świcie, wtedy jest szansa na mały tłok. Przed udaniem się do wody jest krótki wykład instruujący w jaki sposób się zachowywać w wodzie. Większość ludzi ma to niestety głęboko w dupie... Nie wolno odpływać od łodzi, nie wolno płynąć za rekinami, a tym bardziej ich dotykać. Zasady jak najbardziej w porządku. Tylko to turyści się do nich nie stosują, a miejscowi przewodnicy ich nie ogarniają - w zasadzie nie ich wina.
Same rekiny robią ogromne wrażenie... Jako, że nie byliśmy wyposażeni w swoją podwodną kamerkę to wypożyczyliśmy ją na miejscu. Cena za taką przyjemność to 550 PHP. My nie robimy sobie nią zdjęć, ale przekazujemy ją przewodnikowi, który robi nam nią zdjęcia. Kamerka jest marnej jakości, są tylko dwa zdjęcia które jeszcze jako tako się nadawały do upublicznienia.
Generalnie rekiny wielorybie możemy spotkać na całym świecie wzdłuż równika(a przynajmniej blisko jego granic). Ale nie jest tak, że przebywają one stale w jednym miejscu. Są to zwierzęta migrujące. W Oslob zaburzyli ich zmysł poprzez dokarmianie. Nie jest to etyczne, ale z mojej perspektywy wielka krzywda się im nie dzieje. Mogę się oczywiście mylić. Niech każdy oceni to wg własnego sumienia. Ja mam mieszane uczucia...
Wracając wchodzimy na pobliski cmentarz w Oslob. Ma swój klimat.
Podczas powrotu udaje nam się wypatrzeć delfiny. Są one co prawda daleko od naszej łodzi ale dzień i tak uważamy za zaliczony :)
Latające ryby, rekiny wielorybie i delfiny :)
Po przybyciu do Alona Beach postanawiamy się zrelaksować przy drinkach w regge barze gdzie drinki cały czas są po 40 PHP :)