0
tropikey 7 lipca 2020 12:53
Image

Image

Image

Po dotarciu do bramy, przez którą mieliśmy zamiar opuścić park i zejść do miasteczka, okazuje się, że jest ona zamknięta. W zasadzie, powinniśmy podejść teraz spory kawałek pod górę do tej samej bramy, przez którą weszliśmy, ale zamiast tego wchodzimy w najniższym miejscu na mur i zeskanujemy na zewnętrzną stronę ;)
Nie dlatego, że odezwała się Polska przekorna natura, ale dlatego, że na przeciwko tego miejsca jest akurat początek ścieżki prowadzącej m. in. do "Centro historico". Jest to najkrótsza, ale i najbardziej stroma ścieżka w dół, biegnąca poniżej zamku Castelo dos Mouros do Villa Sassetti i dalej do miasteczka. Z bólem serca mijamy po drodze kilka osób, które idą w odwrotną stronę. W tych warunkach pogodowych, to nie lada wyzwanie. Być może to te same warunki (a może nieweekendowość wtorku?) sprawiły, że na wysokiej, pionowej skale u podnóża zamku, na której wytyczono trasy wspinaczkowe, nie ma dziś żadnych śmiałków.

Image

Image

Image

Gdyby nie świadomość, gdzie jesteśmy, można byłoby pomyśleć, że to ścieżka przez dżunglę. Roślinność jest taka bujna!

Image

Image

Po pokonaniu wielu schodów w dół, docieramy do Villa Sassetti, a potem kręcimy się po okolicy.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Zgodnie z ustaleniami, z półgodzinnym wyprzedzeniem dajemy znać João, że jesteśmy gotowi do dalszej podróży. Przyjeżdża w 15 minut, zabiera spod Pałacu Narodowego i jedziemy do Cabo da Roca. Nie byłem tu jeszcze, a jakby nie patrzeć, miejsce to jedyne w swoim rodzaju.

Image

Image

Image

Do Lizbony wracamy przez Praia do Guincho z rozległymi wydmami, przez które wytyczono drewniane ścieżki, potem Cascais, Estoril i do hotelu. Szczególnie Cascais sprawiło na nas pozytywne wrażenie. Mimo rozbudowanej części nowoczesnej (w nowym, nieco szpetnym apartamentowcu przy brzegu swoje mieszkanie ma m. in. Mourinho), stara część jest bardzo urokliwa. Przynajmniej tak wyglądała z okien samochodu :D

Image

Image

Image

Na zakończenie pobytu w Portugalii udajemy się do lokalu "Os Tibetanos" z kuchnią (a jakże inaczej) wegetariańską i weganską, poleconego nam przez dwie dziewczyny (Paragwajkę i Włoszkę), które też nocowały u Mario. Rzeczywiście, smakowało doskonale :)

Image

Image

ImageJesteśmy już w domu. Jakoś nie mogę zasnąć, więc nocną porą wrzucam jeszcze kilka słów o podróży powrotnej.

Rano kilka wiadomości zmieniło nieco moje plany.

Po pierwsze, TAP Premium Lounge (jak i chyba wszystkie inne saloniki w LIS) nadal nie działa, więc wyjazd z hotelu planujemy na jak najpóźniejszą godzinę (a i tak potem czekamy tu dość długo).

Po drugie, po przeczytaniu kilku mało entuzjastycznych relacji z nadawania bagażu typu "fragile", robię drastyczną reorganizację moich gratów. Opróżniam walizkę i wsadzam do niej pieczołowicie przygotowany wcześniej karton z 6 butelkami wina (który miał stanowić odrębny bagaż), a potem uzupełniam ją na ile się da. Resztę pakuję do małego plecaczka (aż dziw, ile potrafi zmieścić Arpenaz 10 :D ) i do tego zasadniczego.
Po raz ostatni zamawiamy portugalskie Freenow i za 4,40 EUR jedziemy na lotnisko.

Wbrew temu, co mówi nam pani przy nadaniu bagażu, fast track dla pasażerów LH działa (na szczęście, bo w normalnej kontroli bezpieczeństwa jest długa kolejka, do tego stopnia, że jakaś pasażerka w niej mdleje), więc po drugiej stronie jesteśmy szybko. Przy braku saloniku to nic dobrego. Dłuży się nam na lotnisku, dłuży się i w podróży, zwłaszcza gdy znowu mamy 2 przesiadki zamiast jednej.

Na lotnisku obserwujemy masę uziemionych maszyn TAP. Widać, że do powrotu do normalnego trybu latania jeszcze daleka droga.

Image

Image

Lot LIS - MUC ponownie wzorowy. Załoga LH już może nie aż tak sympatyczna, jak chłopak, o którym pisałem na początku (ale to był wyjątkowy rodzynek), jednak linia zaspokaja nasze potrzeby, również żywieniowe. Ech, żeby tak jeszcze fotele w C były inne...

Image

W MUC mamy niecałą godzinę na przesiadkę, więc wpadamy tylko na chwilę do saloniku. Część "Senator" nadal nie działa, ale za to oferta gastronomiczna uległa pewnej poprawie. Pojawiła się zupa i drugie danie na ciepło. Są też jakieś mini porcje sałateczek, deserów i owoców. Na samym lotnisku ruch też jakby nieco większy, niż 2 tygodnie temu.

Jest już pora na kolejny lot. Tym razem Embraerem LO lecimy do WAW. Trafia nam się ten w malowaniu retro, ale jest jakoś dziwnie ustawiony przy rękawie, więc zdjęć z zewnątrz brak. Mam tylko drobiazgi ze środka.

Image

Image

Image

Załoga podchodzi do nas ze sporym dystansem. Jesteśmy jedyni w C, więc może nas nie zauważyli :D . Dopiero, gdy zaciągają kotarę na wysokości przelotowej, steward z dużą dozą nieśmiałości pyta, czy rezerwowaliśmy coś specjalnego, bo ofertę ma bardzo ograniczoną. Wyjaśniamy, że owszem, dla córki jedzenie wegetariańskie, a ten znika wówczas w swojej części i wraca po chwili z niechlujnie zamkniętymi kartonikami z zawartością, z których możemy sobie wybierać. Moje prezentowało się tak:

Image

Jak na lot trwający ciut ponad godzinę, jest ok, choć sposób obsługi pasażera, w porównaniu z LH, niestety bardzo słaby. Nie żebym wymagał nie wiadomo czego, ale jakieś to wszystko przaśne i nieprofesjonalne. W sumie, dobrze to się zgrało z malowaniem retro. A jeszcze gdy się okazuje, że mój plastikowy kieliszek jest pęknięty i przeciekające z niego czerwone wino zalewa mi koszulkę, to już całkiem tracę humor.
Z drugiej strony, trzeba przyznać, że fotele w Embraerze są o niebo wygodniejsze, niż w A319, czy A320 LH.

Do Warszawy przylatujemy 20 minut przed czasem. Wita nas piękny zachód słońca.

Image

Image

W Polonezie oferta dużo atrakcyjniejsza, niż w Niemczech (nie wspominając o nieczynnym saloniku w LIS), a i samo pomieszczenie zdecydowanie przytulniejsze do posiedzenia i przeczekania godziny do lotu do GDN.

Na pokładzie samolotu do Gdańska pilot wita nas wyłącznie po angielsku. O ile dobrze usłyszałem, ma bałkańskie nazwisko. Takie mają teraz w LO zapotrzebowanie na pilotów!
W GDN lądujemy chwilkę przed czasem. Gdy widzę nasze walizki, odczuwam ulgę, że dotarły razem z nami, a gdy nie dostrzegam żadnych wycieków z mojej, ulga jest jeszcze wieksza. Butelki od Mario przetrwały!

Tak oto dotarliśmy do końca epidemicznego wypadu do Portugalii. Póki co, objawów żadnych nie mamy, ale i tak w domu przyjęci zostaliśmy z pewnym dystansem :D

Z jednej strony, było naprawdę świetnie. Z drugiej strony, oby wyjazdy w takich okolicznościach już się nie powtarzały.I jeszcze drobne post scriptum. Oto mój skarb. My precious :D

Po wyjęciu z walizki:

Image

I po rozpakowaniu:

Image

Ciekawe, czy domyślacie się, która z tych 3 par jest najcenniejsza?

Dodaj Komentarz

Komentarze (41)

tarman 7 lipca 2020 13:14 Odpowiedz
Powodzenia i wypoczynku. Zero komplikacji.Będę śledzić. [emoji106]
ewaolivka 7 lipca 2020 13:38 Odpowiedz
Jak wyżej :) .Czekam z ciekawością na relacje z mojego ulubionego kraju :)
hubski 7 lipca 2020 14:09 Odpowiedz
A ja czekam na informację jak teoretyczna widza dotycząca zjazdu z ronda dwupasmowego nabyta na forum zostanie wykorzystana w praktyce ;)
suszek 7 lipca 2020 14:17 Odpowiedz
ąż pojawił się głód na LIVE'a w tych czasach xD
turczy 7 lipca 2020 20:40 Odpowiedz
lecę w piątek do Porto. Ciekawym obostrzeń na miejscu. Czekam z niecierpliwością...
tropikey 7 lipca 2020 20:42 Odpowiedz
Do Porto dotrzemy dopiero 12.07 (niedziela), ale z tego, co czytam, jest tam chyba lepiej (łagodniej), niż w Lizbonie. Udanej podróży!
turczy 7 lipca 2020 20:47 Odpowiedz
Też tak słyszałem, że Lisbona jest "obostrzona". Zawsze można wziąć autko i skoczyć do Aljezur jak będzie nieprzyjemnie
legion1 8 lipca 2020 22:01 Odpowiedz
@tropikey piękne zdjęcia, aż wróciły wspomnienia z pobytu w Lizbonie, a ten burger....kurde głodny jestem :)
wersus79 9 lipca 2020 23:56 Odpowiedz
Miasto wymarło :shock: Nawet w nocy nie widziałem tam takich pustek. Wraz z żoną wysyłamy szczere wyrazy zazdrości, że udało się Tobie tam dostać i macie piękną pogodę. Też mieliśmy tam teraz być, tymczasem pozdrawiamy z Zamościa.
meczko 10 lipca 2020 01:37 Odpowiedz
tropikey napisał:Jak mówi Wikipedia, dawno temu, czas spędzał tu jeden z portugalskich władców, Pedro I. I nie był tu sam. Towarzyszył mu niejaki Inês de Castro, a obaj panowie bardzo mieli się ku sobie.Ines to po polsku Agnieszka :-)
tropikey 10 lipca 2020 09:10 Odpowiedz
janeczek 10 lipca 2020 10:20 Odpowiedz
tropikey napisał:Jestem już (na miesiąc) tapatalkowym VIP-em, więc dorzucam kilka zdjęć jeszcze z GDN. W MUC nic nie robiłem, bo aż żal było patrzeć na puste przestrzenie i "bogactwo" w saloniku. Witam . CO prawda jest wątek na ten temat przyznam że nie do końca go rozumiem. Czy mógłbym zadać Ci kilka pytań dotyczących używania karty i praktycznego korzystania z saloników lotniskowych ?
abelincoln 10 lipca 2020 10:31 Odpowiedz
tarman 11 lipca 2020 00:02 Odpowiedz
Ojtam, ojtam.... Jaki błąd... To mogło być średniowieczne LGBT [emoji6]Kto im tam wtedy pod materiały zaglądał [emoji41]A teraz cisza.... Wyborcza [emoji6]
meczko 11 lipca 2020 01:15 Odpowiedz
Ale głupiejemy od tej polskiej polityki - już nam się LGBT z ciszą wyborczą kojarzy :)Wracając do tematu Pedra i Ines, to była średniowieczna historia romantyczno-makabryczna. Jak już Pedro został królem, to kazał ekshumować Ines, posadzić ją na królewskim tronie, a dworzanom całować rozkładającego się trupa w rękę. A w klasztorze Alcobaça, który zresztą bardzo polecam, są pochowani obok siebie w taki sposób, żeby po zmartwychwstaniu od razu spojrzeć sobie w oczy.
maginiak 11 lipca 2020 22:42 Odpowiedz
Po pierwsze - czy mogę prosić o kontakt do Pana ze zdjęcia nr 5 - licząc od spodu relacji? :-pA po drugie: zawsze kiedy widzę Lizbonę, nawet na zdjęciach, to się rozczulam:/ Mimo wielu pobytów w Portugalii jakoś nigdy nie dotarliśmy do Peniche... Za to Obidos pamiętam dokładnie. Było tak gorąco, że prawie się rozpuściłam.
tropikey 12 lipca 2020 00:03 Odpowiedz
No to akurat ja jestem. Taki stary, gruby Portugalczyk z włosami na plecach, co go akurat w kadrze nie ma, poprosił, żebym mu wędki popilnował ("Poderia por favor observar a minha cana de pesca?", czy jakoś tak), a córka mi akurat wtedy fotkę pstryknęła.A tak na serio, to miałem swoją wędkę :D
cart 12 lipca 2020 08:00 Odpowiedz
A nie byłeś w Baleal?
tropikey 12 lipca 2020 09:38 Odpowiedz
Byłem, bo chcieliśmy zjeść w tamtejszym lokalu Kirana, ale okazało się, że wbrew informacji na ich stronie, zamknęli się (mimo soboty) o 15-tej, a my pojawiliśmy się tam ok. 16-tej. Miejscowość była tak zapakowana autami, że odpuściliśmy sobie zejście na plażę i na Vestígios do Forte, bo był tam na pewno niezły tłum.
maginiak 12 lipca 2020 15:46 Odpowiedz
tropikey napisał:No to akurat ja jestem.Hehe, dobre, byłam pewna że ktoś Ci złośliwie wszedł w taki ładny kadr ;)
cart 12 lipca 2020 17:20 Odpowiedz
tropikey napisał:Byłem, bo chcieliśmy zjeść w tamtejszym lokalu Kirana, ale okazało się, że wbrew informacji na ich stronie, zamknęli się (mimo soboty) o 15-tej, a my pojawiliśmy się tam ok. 16-tej. Miejscowość była tak zapakowana autami, że odpuściliśmy sobie zejście na plażę i na Vestígios do Forte, bo był tam na pewno niezły tłum.Tam za tym przesmykiem jest super. Dojdę w swojej relacji.
jaco027 13 lipca 2020 12:06 Odpowiedz
Piekne zdjecia, az sie przypominaja pobyty w PT. Chyba zaraz rusze Twoim sladem... :-)RE: tropikey napisał: No bo tak... Wstaję rano, a tu szaro, ponuro i max. 16 st. C. Myślę sobie - przejdzie do południa, podobnie, jak było w Lizbonie. No to idziemy na śniadanie. Praia d'El-Rei ma taki ciekawy mikroklimat, ze czesto jest tu 10-15st.C mniej niz w Lizbonie. Zwlaszcza rano. Po poludniu juz jest OK. A roznica jest niesamowita, bo nawet W Obis lub Penische potrafi byc znacznie cieplej w tym samym czasie...
katka256 15 lipca 2020 10:43 Odpowiedz
Nie wiem ile jeszcze jesteście w Porto, ale polecam plażęhttp://archeopasja.pl/2016/10/21/plaza- ... -historia/no i księgarnię Lello
tropikey 15 lipca 2020 10:43 Odpowiedz
Wyjeżdżamy dziś, ale jedną ze wskazanych przez Ciebie atrakcji mamy "zaliczoną". Wkrótce wyjaśnię którą :)
katka256 15 lipca 2020 11:30 Odpowiedz
pewnie córka zaciągnęła Cię do księgarni, chociaż plaża lepsza i zachód słońca tam ;) no i dobrze zjeść można bliskoUdanego pobytu, czekam na cd
londynia 15 lipca 2020 12:04 Odpowiedz
Zawsze uwazalem ze dodawanie w reacjach zdjec z samolotów/saloników/lotnisk czy nawet pustych hotelików bez sensu wydluza relacje - ale po miesiacach uziemnienia az milo popatrzec :D
klapio 15 lipca 2020 12:25 Odpowiedz
Fajna relacja, sam mam bilety do Porto na kwiecień kupione z myślą żeby lecieć na jakąś portugalską wyspę ale z Twojej relacji wynika że i na kontynencie jest tam co oglądać :)
katka256 15 lipca 2020 20:22 Odpowiedz
czyli doskonały wybór z Miramar
wersus79 16 lipca 2020 21:31 Odpowiedz
W Amarenate też miałem być na początku lipca. Żona mnie tam chciała wyciągnąć z Lizbony. Na specjalne ciastka, które oczywiście ja bym jej kupił :)https://www.atlasobscura.com/articles/h ... guese-townBolos de São Gonçalo, en Amarante.
tropikey 16 lipca 2020 23:51 Odpowiedz
Ciastka piękne (w swoim rodzaju), ale pozostawię je na wizytę z żoną :D
matmol 20 lipca 2020 01:25 Odpowiedz
Hej,również byliśmy dzisiaj w Coimbrii (my, to znaczy rodzina 2+2)! Od ponad tygodnia podróżujemy po zabitych dechami wioskach w Alentejo (całkiem urokliwych), spędziliśmy też kilka chwil w górach przy Serra de Estrela. Coimbria, w zasadzie pierwsze miasto na naszej trasie, zrobiło na nas bardzo dobre wrażenie! Może dlatego, że wreszcie coś innego, wreszcie trochę więcej ludzi. Jutro udajemy się w kierunku Nazare i z pewnością skorzystam z przeczytanych na forum kilku Twoich doświadczeń z tamtej okolicy.PozdrawiamMateusz
tropikey 20 lipca 2020 02:15 Odpowiedz
Serra da Estrela... Zazdroszczę :)
eskie 20 lipca 2020 07:55 Odpowiedz
Coimbra, trafiliśmy tam na początku października 2010 roku. Moja żona pełniła tam rolę visiting professor, więc ponad tydzień siedzieliśmy na uczelni. Coimbra studencka jest fantastyczna. Na drugim planie jest dziewczyna, blondynka w ciemnym żakiecie. Chodziła dookoła klęczących i uderzała ich biczykiem. Wtedy oni kwiczeli jak świnie. Symbolika rytuału nie jest mi znana. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Proszę oto widok prawie spod szczytu Sierra de Estrela. Jechaliśmy Mitsubishi Colt, test to samochód lekki, ale dość wysoki. Wiało tak, że jak stanąłem zrobić poniższe zdjęcie, to poczułem jak samochód jest spychany przez wiatr w kierunku przepaści. Serio się wystraszyłem!!!
ewaolivka 20 lipca 2020 08:03 Odpowiedz
Dzięki za powrót do wspomnień :) . Znajome, ulubione , tęsknię za nimi...Zdjęcia i relacja super!. A ta miejscówka nad Douro... Znów będę szukać biletów .
tropikey 20 lipca 2020 08:33 Odpowiedz
@eskie: czyli dobrze podejrzewałem, że studencki (lub okołostudencki) punkt widzenia wpływa dodatnio na wrażenia z Coimbry :)Ja tu też kilku osobników na klęczkach i w innych pozach widziałem, ale studenci to na pewno nie byli :D
meczko 20 lipca 2020 14:50 Odpowiedz
Serra (nie: Sierra) da Estrela jest o tyle nietypowym pasmem górskim, że w najwyższe części da się dojechać autem, a ciekawsze rejony są na jej zboczach. Byłem tam kilka lat temu, zrobiliśmy sobie całkiem fajną wycieczkę, ale w sposób całkowicie sprzeczny z intuicją górskiego łazika - zaparkowaliśmy na samym szczycie Torre i zrobiliśmy pętlę wokół niego schodząc kawałek, a na koniec wychodząc z powrotem na górę :) Są tam całkiem fajne szlaki - wtedy korzystaliśmy z ulotek ze stron gmin ("nasz" szlak jest tu: http://www.cm-covilha.pt/db/documentos/ ... 519261.pdf ), teraz wszystko powinno być na aplikacji mapy.czZ lokalnych ciekawostek warto spróbować miejscowego sera queijo amanteigado de Serra da Estrela i zobaczyć gdzieś potężnego i bardzo kudłatego psa pasterskiego - Cão da Serra da Estrela (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pies_g%C3 ... _z_Estrela).Na pogórzu Serra da Estrela po zachodniej i południowo-zachodniej stronie są ponoć przepiękne kamienne wioski Aldeias do Xisto. Nie byłem tam jeszcze, to jeden z planów na kolejne wyjazdy :)
matmol 20 lipca 2020 23:30 Odpowiedz
tropikey napisał:Mam drobną prośbę - gdy już będziecie w Nazaré, dajcie tu jakieś zdjęcie z góry.Z góry Nazaré wyglada ładnie, ale na dole nie zachwyciło nas. Za bardzo komercyjnie, choć co kto lubi. Na jutro szukamy w okolicy bardziej dzikich plaż i bardziej naturalnych miejscowości nadoceanicznych. Wrażenie natomiast robią fale. Czuć potęgę oceanu, choć o tej porze roku jest i tak ponoć bardzo spokojnie.
tropikey 20 lipca 2020 23:47 Odpowiedz
Dzięki :) Będę w myślach udawał, że to, co widać na dwóch pierwszych zdjęciach ujrzałem sam (gdy w rzeczywistości były tylko chmury).
stasiek-t 23 lipca 2020 11:32 Odpowiedz
Bez etykiet = bezcenne ;)
tropikey 23 lipca 2020 11:37 Odpowiedz
Brawo! Gospodarz nie zdążył jeszcze nakleić etykiet. To jest Negreiros Reserva, po kilkuletnim leżakowaniu w drewnianych beczkach.
raphael 13 sierpnia 2020 21:22 Odpowiedz
No i smak na objazd Portugalii mi się powiększył...... a po głowie chodzi mi pomysł, nieco absurdalny, aby zrobić to autem... z Polski. Jako, że w jedną stronę by zeszło z tydzień, półtora, a za ropę tyle monet co za klasę biznes do Azji... to pewnie ostanie na jakimś bardziej "racjonalnym" kierunku samochodowym, a Portugalia zaczeka na wersję samolot + komunikacyjny mix.