Biorę metro i udaję się jeszcze pod Taipei 101. Jest trochę mglisto ale ten przepiękny drapacz chmur pokazuje się od czasu do czasu pośród chmurek
Obok jest miejsce z knajpkami na świeżym powietrzu. Nabieram ochotę na Taiwan beer ?
Ale ale – co oni tu jeszcze serwują ????? ?
Koniec Tajwanu – czas na przelot do Japonii. Wybrałem Scoota bo ma poranne połączenie na Dreamlinerze.
Scoot to low-cost z Singapuru więc wszystko jest w nim płatne. Sam bilet był dość tani ale mam duży bagaż. Ponieważ nie zdążę zjeść śniadania w hotelu wybrałem pakiet combo bagaż+posiłek+boardmefirst w cenie samego bagażu. No przy checkin orientuję się, ze dostałem ichnią klasę premium ?. Kto latał Scootem ten pamięta wąskie i niewygodne fotele a ja siedzę w drugim rzędzie z przodu w wygodnym biznesowym fotelu. Lot do Japonii to raptem 3 godziny ale mam i tak radochę. Formalności na Naricie schodzą szybko i przemieszczam się już na pierwsze spotkanie w Kawasaki. Po południu czeka na mnie shinkansen do Nagaoki – północnej części wyspy Kiusiu Honsiu w Prefekturze Niigata Ale zanim tam dotrę okazuje się, ze na Tokyo Station panuje niesamowity bałagan! Są dzikie tłumy, które biegają we wszystkich kierunkach z dzikim obłędem w oczach! Co się dzieje?
Otóż wyobraźcie sobie że …. shinkanseny mają opóźnienie paronastominutowe!!! To koszmar dla Japonii, już wyobrażam sobie tych kolejarzy popełniających seppuku na samą myśl, że jakiś pociąg a co dopiero shinkansen nie odjedzie na czas ? Ja, przyzwyczajony do punktualności PKP uśmiecham się tylko z pobłażaniem ale dookoła panuje dramat! W końcu wsiadam gdzie chcę – zbiera mnie shinkansen Toki.
Podróż trwa około 2 godzin, po drodze przebijamy się długimi tunelami przez góry. Shinkansen zatrzymuje się między innymi w Gala Yuzawa Snow Resort. No jest pełnia sezonu narciarskiego. Za oknem na stacji są gigantyczne zaspy i panuje wielka śnieżyca. Zima w pełni w północnej Japonii – taka śnieżna zima. W samej Nagaoce też mnóstwo śniegu ale dziś nie pada i trochę go uprzątnięto.
Koniecznie wieczorem dobra japońska restauracja z owocami morza w postaci sashimi (ryby są lokalne) oraz sake ?
W hotelu wystawa lalek, miejscowi mi tłumaczą, że taką lalkę dostaje każda nowonarodzona córka w rodzinie. Potem przy zlotach rodzinnych i z okazji świąt ustawia się wszystkie rodzinne lalki w taki ołtarzyk
Po południu kolejnego dnia mam jeszcze czas aby wpaść do zaplanowanego przeze mnie muzeum admirała Yamamoto. To słynna postać z czasów drugiej wojny światowej. Architekt japońskiego uderzenia na Pearl Harbour i wybitny dowódca. Yamamoto pochodził właśnie z Nagaoki i tutaj utworzono muzeum w jego domu rodzinnym:
Wstęp – 400 yenów, tylko gotówką
Na planszach przedstawiono całe jego życie zawodowe
Globus z perspektywy Japończyków ?
Ale głównym eksponatem muzeum są szczątki wraku Mitsubishi G4M1 Betty, którym Yamamoto leciał na inspekcję w pobliżu Wysp Salomona w 1943 roku. Amerykanie rozszyfrowali depesze wojskowe i zastawili na Yamamoto pułapkę. Samolot admirała został zestrzelony i Yamamoto zginął. Kto wie jak potoczyła by się dalej wojna na Pacyfiku, gdyby Japonia dalej miała na usługach tego błyskotliwego dowódcę. Wrak samolotu spadł do dżungli, gdzie pewnie dalej go można znaleźć ale duże fragmenty pozyskano właśnie do tego muzeum:
Tu ponoć siedział admirał w momencie ataku
No niesamowity kawałek historii. Wracam kolejnym shinkansenem do Tokio
W pociągu jem pudełkowy lunch z bento box, które kupiłem na peronie. To jest w Japonii całkiem normalne i powszechne, że je się posiłki w pociągach w ten sposób:
Mam jeszcze całe popołudnie na przejście się po mieście. Jest ładna pogoda ale zimno. Dworzec Tokyo Station ma bardzo klasyczną budowę, niesamowicie to wygląda na tle wieżowców Tokio:
Całkiem niedaleko jest Pałac Cesarski. To taka enklawa w centrum miasta, otoczona wysokimi wieżowcami.
A tu park i sam zespół pałacowy, do którego oczywiście nikt postronny nie ma dostępu
No to koniec Japonii, robię tylko ostatni ważny zakup ?
Nie uwierzycie ale ta butelka kosztuje w markecie w Tokio … 45zł!!! Odlot do Los Angeles mam z Hanedy. Tam można się prosto dostać monorailem ze stacji Hamamatsuchō. Do niej to kilka przystanków metrem z Tokyo Station. Całość zajmuje mi około 35 minut. Monorail jedzie przez centrum miasta na specjalnym torze nad ulicami:
Odlot z Hanedy do LAX jest o 19.45. Udaję się jeszcze do saloniku Sky Longue South, gdzie oprócz japońskich przekąsek można napić się ostatni raz dobre sake:
To będzie baaardzo długi dzień ?
Stay tuned…7 marca to zdecydowanie najdłuższy dzień mojego życia. Dokonuję w nim teleportacji z północnej Japonii do centrum Gwatemali. Budzę się rano wśród zamieci śnieżnej przy -5C w Nagaoce, załatwiam sprawy i podróżuję po Japonii, wieczorem o 20.00 wsiadam w Dreamlinera United i ląduję w Los Angeles po 10 godzinach lotu o 12.20 tego samego 7 marca. To właśnie efekt przekroczenia linii daty podczas lotu z półkuli wschodniej na zachodnią.
Mam trzy godziny na niepołączoną przesiadkę na Alaska Airlines do Guatemala City. Na szczęście na pokładzie z Tokio prawie sami Amerykanie więc praktycznie nie czekam do emigracji w USA. Wychodzę tylko na zewnątrz nacieszyć się chwilkę słońcem Kalifornii
Tych tu pełno...
Bezstresowo z zapasem czasowym ładuję się na pokład B737 Alaska na 4,5 godzinny, kolejny lot do GUA. Tam ląduję przed północą i tego samego 7 marca trafiam do tropików Gwatemali na drugiej półkuli ? Będzie 36C jutro! W Gwatemala City lub raczej Guate jak skracają powszechnie miejscowi nocuję w Hilton Garden Inn niedaleko lotniska. Wziąłem go za punkty (20k), mają tam świetne śniadania z lokalnymi quesadillami i fajitas plus super salsy. Uber kosztuje tyko 10zł (Hilton mi pisał, że mogą mnie przywieźć za 15usd hehe).
Postanowiłem się porządnie wyspać więc na drugi dzień biorę przelot do Flores na godzinę 9.40 lokalną linią TAG Airlines (350zł). Wymyśliłem, że po powrocie kolejnego dnia znowu zanocuję w tym samym Hiltonie więc zostawiam duży bagaż na recepcji i tylko z lekkim plecakiem udaję się rano uberem na lotnisko.
Już na terminalu dostaję wiadomość od TAG, że lot jest przesunięty na 10.30. No trudno, zamierzam dziś odwiedzić ruiny miasta Yaxha. Collectivo z Flores rusza o 12.00 więc powinienem spoko zdążyć. Całą wiedzę jak ogarnąć Yaxha i Tikal pozyskałem od hosta z mojego hotelu na Isla de Flores – Casa Turquesa.
Niestety o 10.30 dalej nawet nie widać samolotu więc zaczynam się niecierpliwić. No i stało się, pakujemy się do ATR-ka 72 około 11.15 a startujemy jeszcze później
Po drodze widoczki Guatemala City – nie ma na czym zawiesić oka.
Przy lądowaniu za to piękny widok na Isla de Flores
hiszpan napisał:(...) ktoś wie dlaczego nie z rękawa?Może jakiś co wcześniej z charteru wrócił, a może po prostu nie było miejsca jak lądował. Czasem dobrze spojrzeć w oczy temu silniczkowi, wchodząc schodami do samolotu
;)
hiszpan napisał: Moje korpo wysłało mnie w podróż służbową do Azji a inny departament w podróż służbową do USA, tydzień po tygodniu. Kol. @hiszpanA ja glupi zawsze myslalem, ze prezesi to sami sobie organizuja podroze sluzbowe (ew. organizuja im asystentki), a nie, ze jakies departamenty im kaza gdzies jechac/leciec....
Jestem z narzeczoną od ponad tygodnia na Tajwanie. Za nami kilka dni w Tajpej, Chiayi, Kaohsiung. Dzisiaj nocujemy nad jaziorem Sun Moon Lake. Potwierdzam, Tajwan to brzydkie kamienice, ale piękne umysły i otwarte głowy. Życzliwi, ciekawi świata ludzie. Może też zbiorę siły na napisanie relacji - słodko kwaśnej, nadmienię. Na tym etepie nie zabieram uwagi, @hiszpan zdrowie Twoje i każdego czytającego relację [emoji3]
[quote] A lokalna młodzież gra w mahjonga/quote]Czy to aby nie jakiś rozbierany mahjong?? Wszyscy kolesie w puchówkach jedna łaska ubrana jak w lecie ??
;)Bdw. Fajna relacją i pomysł na 2 podróże w jednej .
"Po południu czeka na mnie shinkansen do Nagaoki – północnej części wyspy Kiusiu w Prefekturze Niigata"Myślę, że miałeś na myśli Honsiu. Ciekawa relacja
A propos tego fragmentu:"Znając właściwe osoby w DC można bezproblemowo umówić się z dowolnym senatorem lub kongresmanem i na około 20-30 zająć mu czas swoją sprawą", to o jaką jednostkę czasu chodzi
;) ?O godziny z pewnością nie chodzi, ale czy to minuty, czy sekundy, to już takie jasne nie jest
:)
tropikey napisał:to o jaką jednostkę czasu chodzi
;) ?O godziny z pewnością nie chodzi, ale czy to minuty, czy sekundy, to już takie jasne nie jest
:)Oczywiście minuty. Już poprawiłem, dzięki za spostrzegawczość.
Dla chętnych gry i zabawy (można wygrać browar)
A lokalna młodzież gra w mahjonga
Biorę metro i udaję się jeszcze pod Taipei 101. Jest trochę mglisto ale ten przepiękny drapacz chmur pokazuje się od czasu do czasu pośród chmurek
Obok jest miejsce z knajpkami na świeżym powietrzu. Nabieram ochotę na Taiwan beer ?
Ale ale – co oni tu jeszcze serwują ????? ?
Koniec Tajwanu – czas na przelot do Japonii. Wybrałem Scoota bo ma poranne połączenie na Dreamlinerze.
Scoot to low-cost z Singapuru więc wszystko jest w nim płatne. Sam bilet był dość tani ale mam duży bagaż. Ponieważ nie zdążę zjeść śniadania w hotelu wybrałem pakiet combo bagaż+posiłek+boardmefirst w cenie samego bagażu. No przy checkin orientuję się, ze dostałem ichnią klasę premium ?. Kto latał Scootem ten pamięta wąskie i niewygodne fotele a ja siedzę w drugim rzędzie z przodu w wygodnym biznesowym fotelu. Lot do Japonii to raptem 3 godziny ale mam i tak radochę.
Formalności na Naricie schodzą szybko i przemieszczam się już na pierwsze spotkanie w Kawasaki. Po południu czeka na mnie shinkansen do Nagaoki – północnej części wyspy
KiusiuHonsiu w Prefekturze Niigata Ale zanim tam dotrę okazuje się, ze na Tokyo Station panuje niesamowity bałagan! Są dzikie tłumy, które biegają we wszystkich kierunkach z dzikim obłędem w oczach! Co się dzieje?Otóż wyobraźcie sobie że …. shinkanseny mają opóźnienie paronastominutowe!!! To koszmar dla Japonii, już wyobrażam sobie tych kolejarzy popełniających seppuku na samą myśl, że jakiś pociąg a co dopiero shinkansen nie odjedzie na czas ?
Ja, przyzwyczajony do punktualności PKP uśmiecham się tylko z pobłażaniem ale dookoła panuje dramat! W końcu wsiadam gdzie chcę – zbiera mnie shinkansen Toki.
Podróż trwa około 2 godzin, po drodze przebijamy się długimi tunelami przez góry. Shinkansen zatrzymuje się między innymi w Gala Yuzawa Snow Resort. No jest pełnia sezonu narciarskiego. Za oknem na stacji są gigantyczne zaspy i panuje wielka śnieżyca. Zima w pełni w północnej Japonii – taka śnieżna zima. W samej Nagaoce też mnóstwo śniegu ale dziś nie pada i trochę go uprzątnięto.
Koniecznie wieczorem dobra japońska restauracja z owocami morza w postaci sashimi (ryby są lokalne) oraz sake ?
W hotelu wystawa lalek, miejscowi mi tłumaczą, że taką lalkę dostaje każda nowonarodzona córka w rodzinie. Potem przy zlotach rodzinnych i z okazji świąt ustawia się wszystkie rodzinne lalki w taki ołtarzyk
Po południu kolejnego dnia mam jeszcze czas aby wpaść do zaplanowanego przeze mnie muzeum admirała Yamamoto. To słynna postać z czasów drugiej wojny światowej. Architekt japońskiego uderzenia na Pearl Harbour i wybitny dowódca. Yamamoto pochodził właśnie z Nagaoki i tutaj utworzono muzeum w jego domu rodzinnym:
Wstęp – 400 yenów, tylko gotówką
Na planszach przedstawiono całe jego życie zawodowe
Globus z perspektywy Japończyków ?
Ale głównym eksponatem muzeum są szczątki wraku Mitsubishi G4M1 Betty, którym Yamamoto leciał na inspekcję w pobliżu Wysp Salomona w 1943 roku. Amerykanie rozszyfrowali depesze wojskowe i zastawili na Yamamoto pułapkę. Samolot admirała został zestrzelony i Yamamoto zginął. Kto wie jak potoczyła by się dalej wojna na Pacyfiku, gdyby Japonia dalej miała na usługach tego błyskotliwego dowódcę.
Wrak samolotu spadł do dżungli, gdzie pewnie dalej go można znaleźć ale duże fragmenty pozyskano właśnie do tego muzeum:
Tu ponoć siedział admirał w momencie ataku
No niesamowity kawałek historii.
Wracam kolejnym shinkansenem do Tokio
W pociągu jem pudełkowy lunch z bento box, które kupiłem na peronie. To jest w Japonii całkiem normalne i powszechne, że je się posiłki w pociągach w ten sposób:
Mam jeszcze całe popołudnie na przejście się po mieście. Jest ładna pogoda ale zimno. Dworzec Tokyo Station ma bardzo klasyczną budowę, niesamowicie to wygląda na tle wieżowców Tokio:
Całkiem niedaleko jest Pałac Cesarski. To taka enklawa w centrum miasta, otoczona wysokimi wieżowcami.
A tu park i sam zespół pałacowy, do którego oczywiście nikt postronny nie ma dostępu
No to koniec Japonii, robię tylko ostatni ważny zakup ?
Nie uwierzycie ale ta butelka kosztuje w markecie w Tokio … 45zł!!!
Odlot do Los Angeles mam z Hanedy. Tam można się prosto dostać monorailem ze stacji Hamamatsuchō. Do niej to kilka przystanków metrem z Tokyo Station. Całość zajmuje mi około 35 minut.
Monorail jedzie przez centrum miasta na specjalnym torze nad ulicami:
Odlot z Hanedy do LAX jest o 19.45. Udaję się jeszcze do saloniku Sky Longue South, gdzie oprócz japońskich przekąsek można napić się ostatni raz dobre sake:
To będzie baaardzo długi dzień ?
Stay tuned…7 marca to zdecydowanie najdłuższy dzień mojego życia. Dokonuję w nim teleportacji z północnej Japonii do centrum Gwatemali.
Budzę się rano wśród zamieci śnieżnej przy -5C w Nagaoce, załatwiam sprawy i podróżuję po Japonii, wieczorem o 20.00 wsiadam w Dreamlinera United i ląduję w Los Angeles po 10 godzinach lotu o 12.20 tego samego 7 marca. To właśnie efekt przekroczenia linii daty podczas lotu z półkuli wschodniej na zachodnią.
Mam trzy godziny na niepołączoną przesiadkę na Alaska Airlines do Guatemala City. Na szczęście na pokładzie z Tokio prawie sami Amerykanie więc praktycznie nie czekam do emigracji w USA. Wychodzę tylko na zewnątrz nacieszyć się chwilkę słońcem Kalifornii
Tych tu pełno...
Bezstresowo z zapasem czasowym ładuję się na pokład B737 Alaska na 4,5 godzinny, kolejny lot do GUA. Tam ląduję przed północą i tego samego 7 marca trafiam do tropików Gwatemali na drugiej półkuli ? Będzie 36C jutro!
W Gwatemala City lub raczej Guate jak skracają powszechnie miejscowi nocuję w Hilton Garden Inn niedaleko lotniska. Wziąłem go za punkty (20k), mają tam świetne śniadania z lokalnymi quesadillami i fajitas plus super salsy. Uber kosztuje tyko 10zł (Hilton mi pisał, że mogą mnie przywieźć za 15usd hehe).
Postanowiłem się porządnie wyspać więc na drugi dzień biorę przelot do Flores na godzinę 9.40 lokalną linią TAG Airlines (350zł). Wymyśliłem, że po powrocie kolejnego dnia znowu zanocuję w tym samym Hiltonie więc zostawiam duży bagaż na recepcji i tylko z lekkim plecakiem udaję się rano uberem na lotnisko.
Już na terminalu dostaję wiadomość od TAG, że lot jest przesunięty na 10.30. No trudno, zamierzam dziś odwiedzić ruiny miasta Yaxha. Collectivo z Flores rusza o 12.00 więc powinienem spoko zdążyć. Całą wiedzę jak ogarnąć Yaxha i Tikal pozyskałem od hosta z mojego hotelu na Isla de Flores – Casa Turquesa.
Niestety o 10.30 dalej nawet nie widać samolotu więc zaczynam się niecierpliwić. No i stało się, pakujemy się do ATR-ka 72 około 11.15 a startujemy jeszcze później
Po drodze widoczki Guatemala City – nie ma na czym zawiesić oka.
Przy lądowaniu za to piękny widok na Isla de Flores