Zrobiłem się trochę głodny – streetfood jest na wyciągnięcie ręki
A zamiast piwka – lokalny napitek ?
Odpuszczam sobie już wejście na Cerro de La Cruz, robię tylko zdjęcie z dołu:
No i na takich spacerach schodzi mi cały dzień. Anigua jest przepiękna, jest to absolutny must see podczas podróży do Gwatemali. Stawiam tezę, że nie warto nawet zatrzymywać się w Guatemala City (oczywiście oprócz obsłużenia podróży do Tikal) tylko trzeba tu od razu przyjeżdżać.
Ale też ciągły widok ochroniarzy z długą bronią na ulicy pod wieloma sklepami mówi coś o bezpieczeństwie w Gwatemali...
Czas zebrać się z powrotem do Guate, gdzie chcę jeszcze też coś zobaczyć przed odlotem. Powrót to nic prostszego, trzeba udać się na dworzec i zapytać który chickenbus jedzie do stolicy oraz wysłuchać od naganiacza „Guate x 3!!” ?. Ruszamy znowu po 5 minutach. Na powrocie już sporo więcej ludzi ale niestety lokaleski z żywymi kurami znowu nie uświadczyłem.
Dojeżdżam do Guatemala City do samej zajezdni i stamtąd biorę uberka za 17zł na Plaza de la Constitucion. Zgodnie z przewidywaniami i opiniami forumowiczów - szału nie ma (a zwłaszcza jak się wróciło właśnie z Antigui)
Katedra wygląda jeszcze jakoś znośnie ale w środku nic ciekawego
Idę przejść się deptakiem na 6tej ulicy:
Moim celem jedyny chyba warty zobaczenia zabytek czyli Arco de Correros:
Do dobrze – to już koniec Gwatemali. Uber zabiera mnie na lotnisko, gdzie o 19 czekać na mnie będzie Avianca na A320 prosto do Waszyngtonu. Wbijam jeszcze do saloniku Casa del Ron na PP. Zasady saloniku są następujące. Do woli jest tylko woda a reszta w płatnym menu z wyjątkiem 2 pierwszych drinków i jednego posiłku, które są gratis. Akurat tego właśnie tego potrzebuję ?
Lot do USA trwa prawie 3,5 godziny i ląduję na Dulles grubo po północy. Jedyna pociecha, że nie ma żadnej kolejki do emigracji i mogę szybko zamówić ubera do centrum Waszyngtonu, gdzie już jutro rano wpadnę znowu w wir spotkań służbowych na samiutkim Capitol Hill. Ale o tym już w następnym odcinku…
c.d.n.Po dość krótkiej nocy (dotarłem do hotelu po 2am) trzeba się niestety wziąć w garść, założyć gajer i krawat bo cały tydzień pracy mnie tu czeka. Następne dwa dni spędzam w Waszyngtonie a konkretnie od rana do wieczora w budynkach Senatu i Kongresu USA na Capitol Hill na spotkaniach z "bardzo ważnymi osobami" ?. Właściwie to mogę już wycieczki oprowadzać po tych budynkach, znam tam każdy kąt. I tak z lewej strony Kapitolu mamy budynki Senatu: Russel, Dirksen i Hart a po prawej budynki Kongresu (zwanego tu "House"): Rayburn, Longworth i Cannon. Wszystkie one są połączone podziemnymi przejściami ze sobą oraz z głównym budynkiem gdzie odbywają się głosowania czyli Kapitolem:
Jest baaardzo gorący okres legislacyjny więc przez te wszystkie budynki przewijają się tabuny ludzi chcący coś załatwić dla swojego sektora przemysłowego, stanu, miasta a także mnóstwa spraw obywatelskich. Aby wejść, trzeba swoje odstać w dość długiej kolejce:
Znając właściwe osoby w DC można bezproblemowo umówić się z dowolnym senatorem lub kongresmanem i na około 20-30 (min) zająć mu czas swoją sprawą. Oczywiście zwykle rozmawiamy dłużej z jego/jej asystentem/asystentką ale uścisk dłoni i dwa miłe słowa są dość częste.
Co mnie zdziwiło, znaczna część tych asystentów jest w bardzo młodym wieku. Stare wygi pouczyły mnie, że tak właśnie zaczyna się karierę w DC. Jak już taki asystent nabierze doświadczenia po paru latach to zgarnia go za duuużo większe pieniądze jedna z wielu oficjalnych firm lobbystycznych. A już na kolejnym szczeblu kariery zostaje się niezależnym lobbystą/wygą waszyngtońskim ? Takie robienie polityki w USA od kuchni ?. W związku z tym nie należy się przejmować, że poważne sprawy i legislację omawia się z 28-35 latkami. Jak ktoś już tu się dostał to musi być dobry a dany senator lub kongresman mu ufa. Sam przecież nie ogarnie jak i gdzie ma głosować i co promować przecież ? Spotkania odbywają się za zamkniętymi drzwiami zwykle w małych salkach konferencyjnych lub po prostu w sekretariacie:
A kto tu przychodzi? I w jakich sprawach? No byłem świadkiem czekając na moje spotkanie podsłuchać grupę kobiet przedstawiających swoją petycję w sekretariacie jednemu z asystentów senatora z Kalifornii. Miały w klapie wpięte kotyliony z napisem „Make school safer in DC” i opowiadały, że w samym Waszyngtonie (powszechnie nazywanym tu DC) panuje niesamowita przemoc w szkołach, częste strzelaniny, zabójstwa – cytuję: „….jak jest masowe to jest w mediach a jak co chwila ginie pojedyncze dziecko w DC to nic nie ma w TV….” i twierdzą, że dzieciaki po prostu boją się chodzić do szkoły. Po czym stwierdziły, że postrzelenie jest dziś najczęstszym powodem śmierci u nastolatków w stolicy USA!! Zamurowało mnie oczywiście, że aż TAKIE problemy są tutaj ale oczywiście naszła mnie refleksja jak bezpieczniejsze jest dziś życie w PL w porównaniu chociażby z takim DC w USA!
No ale ja gardłuję za swoimi sprawami ważnymi dla Polski ? i naprawdę ci ludzie mnie też wysłuchują.
Kolejną formą rozmów i przedstawiania swoich spraw są posiedzenia komisji. Zbierają się te komisje zarówno w Senacie jak i Kongresie i są do tego przeznaczone wspaniale zdobione sale. Tak wygląda jedna z nich w budynku Longworth:
Jeżeli jeszcze można chodzić swobodnie po niektórych korytarzach to już wstęp na taką komisję i przedstawienie swoich racji jest bardziej skomplikowane (ale jak widzicie możliwe ? )
No i nie mam kompletnie czasu nic zobaczyć tym razem w Waszyngtonie pomimo faktu, że jest ładna pogoda. Wybieram tylko spacer pomiędzy Senatem a Kongresem ulicą a nie podziemiami aby się trochę dotlenić. Po drodze budynki rządowe i biblioteka Kongresu z bliska.
Nie ma też czasu na jedzenie. W ciągu dnia tylko coś na szybko w kantynach – o dziwo tu są dotacje do jedzenia i picia. Na przykład kawa kosztuje tylko 2usd, kanapki i sałatki też są bardzo tanie. Wieczorem dopiero mam czas na porządnego steka i łyk dobrego kalifornijskiego wina
Specjalnie szukałem senatorów i kongresmanów, którzy oficjalnie popierają Ukrainę. Jeżeli prawie na wszystkich drzwiach jest karta „I stand with Israel” to znalazłem zaledwie dwie podobne o Ukrainie:
To raczej tłumaczy gdzie jest magnituda zainteresowania przez amerykańską politykę i ludzi… Ciekawostką jest fakt, że ludzie od Demokratów często pytają nas co na dany temat sądzą Republikanie
:) To co nie gadają ze sobą? Skąd ja to znam....
;) No dobra, koniec tego politykowania ? Wsiadam rano w American i z przesiadką w Denver docieram do słoneczniej ….. wróć! Deszczowej i zimnej Kalifornii! Ale dlaczego tu pada i jest chłodniej niż w DC?
Ląduję na lotnisku Ontario, całkiem spory port odciążający trochę LAX. Najbliższe dwa dni to spotkania służbowe we wschodnim L.A. Za dnia przychodzi mi na myśl skosztować California Sushi:
Za to ostatniego dnia przed wylotem w końcu jest czas gdzieś podjechać. Zaczynam od In-and-Out Burgera, sieciówki, której burgery mi bardzo smakują
A potem kierunek na downtown L.A.
Nie byłem nigdy blisko napisu Hollywood – proszę bardzo, wjeżdżamy w wąski uliczki na wzgórzu mimo faktu, że nawigacja twierdzi, że się nie da. No i rzeczywiście, dziś pod sam znak się nie da ale jest miejsce, gdzie można zrobić dobre zdjęcie:
A zaraz obok piękna panorama L.A.
Jedziemy jeszcze na Hollywood Boulevard rzucić okiem na gwiazdy …
… na La La Land
A potem już przejażdżka Sunset Boulevard aż do BelAir.
Po drodze znane miejsca
No to koniec mojej długiej podróży służbowej dookoła świata (służbowej z małymi wyjątkami) ?. Pakuję się w sobotę rano na Deltę do San Francisco gdzie mam niepołączoną przesiadkę na KLM do Amsterdamu.
Delta jest na szczęście punktualna i mogę jeszcze wbić do saloniku AirFrance na SFO. Tam już za oknem czeka na mnie B777 KLMu.
hiszpan napisał:(...) ktoś wie dlaczego nie z rękawa?Może jakiś co wcześniej z charteru wrócił, a może po prostu nie było miejsca jak lądował. Czasem dobrze spojrzeć w oczy temu silniczkowi, wchodząc schodami do samolotu
;)
hiszpan napisał: Moje korpo wysłało mnie w podróż służbową do Azji a inny departament w podróż służbową do USA, tydzień po tygodniu. Kol. @hiszpanA ja glupi zawsze myslalem, ze prezesi to sami sobie organizuja podroze sluzbowe (ew. organizuja im asystentki), a nie, ze jakies departamenty im kaza gdzies jechac/leciec....
Jestem z narzeczoną od ponad tygodnia na Tajwanie. Za nami kilka dni w Tajpej, Chiayi, Kaohsiung. Dzisiaj nocujemy nad jaziorem Sun Moon Lake. Potwierdzam, Tajwan to brzydkie kamienice, ale piękne umysły i otwarte głowy. Życzliwi, ciekawi świata ludzie. Może też zbiorę siły na napisanie relacji - słodko kwaśnej, nadmienię. Na tym etepie nie zabieram uwagi, @hiszpan zdrowie Twoje i każdego czytającego relację [emoji3]
[quote] A lokalna młodzież gra w mahjonga/quote]Czy to aby nie jakiś rozbierany mahjong?? Wszyscy kolesie w puchówkach jedna łaska ubrana jak w lecie ??
;)Bdw. Fajna relacją i pomysł na 2 podróże w jednej .
"Po południu czeka na mnie shinkansen do Nagaoki – północnej części wyspy Kiusiu w Prefekturze Niigata"Myślę, że miałeś na myśli Honsiu. Ciekawa relacja
A propos tego fragmentu:"Znając właściwe osoby w DC można bezproblemowo umówić się z dowolnym senatorem lub kongresmanem i na około 20-30 zająć mu czas swoją sprawą", to o jaką jednostkę czasu chodzi
;) ?O godziny z pewnością nie chodzi, ale czy to minuty, czy sekundy, to już takie jasne nie jest
:)
tropikey napisał:to o jaką jednostkę czasu chodzi
;) ?O godziny z pewnością nie chodzi, ale czy to minuty, czy sekundy, to już takie jasne nie jest
:)Oczywiście minuty. Już poprawiłem, dzięki za spostrzegawczość.
Obok kolejny wspaniały miejscowy bazar.
Zrobiłem się trochę głodny – streetfood jest na wyciągnięcie ręki
A zamiast piwka – lokalny napitek ?
Odpuszczam sobie już wejście na Cerro de La Cruz, robię tylko zdjęcie z dołu:
No i na takich spacerach schodzi mi cały dzień. Anigua jest przepiękna, jest to absolutny must see podczas podróży do Gwatemali. Stawiam tezę, że nie warto nawet zatrzymywać się w Guatemala City (oczywiście oprócz obsłużenia podróży do Tikal) tylko trzeba tu od razu przyjeżdżać.
Ale też ciągły widok ochroniarzy z długą bronią na ulicy pod wieloma sklepami mówi coś o bezpieczeństwie w Gwatemali...
Czas zebrać się z powrotem do Guate, gdzie chcę jeszcze też coś zobaczyć przed odlotem. Powrót to nic prostszego, trzeba udać się na dworzec i zapytać który chickenbus jedzie do stolicy oraz wysłuchać od naganiacza „Guate x 3!!” ?. Ruszamy znowu po 5 minutach. Na powrocie już sporo więcej ludzi ale niestety lokaleski z żywymi kurami znowu nie uświadczyłem.
Dojeżdżam do Guatemala City do samej zajezdni i stamtąd biorę uberka za 17zł na Plaza de la Constitucion. Zgodnie z przewidywaniami i opiniami forumowiczów - szału nie ma (a zwłaszcza jak się wróciło właśnie z Antigui)
Katedra wygląda jeszcze jakoś znośnie ale w środku nic ciekawego
Idę przejść się deptakiem na 6tej ulicy:
Moim celem jedyny chyba warty zobaczenia zabytek czyli Arco de Correros:
Do dobrze – to już koniec Gwatemali. Uber zabiera mnie na lotnisko, gdzie o 19 czekać na mnie będzie Avianca na A320 prosto do Waszyngtonu.
Wbijam jeszcze do saloniku Casa del Ron na PP. Zasady saloniku są następujące. Do woli jest tylko woda a reszta w płatnym menu z wyjątkiem 2 pierwszych drinków i jednego posiłku, które są gratis. Akurat tego właśnie tego potrzebuję ?
Lot do USA trwa prawie 3,5 godziny i ląduję na Dulles grubo po północy. Jedyna pociecha, że nie ma żadnej kolejki do emigracji i mogę szybko zamówić ubera do centrum Waszyngtonu, gdzie już jutro rano wpadnę znowu w wir spotkań służbowych na samiutkim Capitol Hill. Ale o tym już w następnym odcinku…
c.d.n.Po dość krótkiej nocy (dotarłem do hotelu po 2am) trzeba się niestety wziąć w garść, założyć gajer i krawat bo cały tydzień pracy mnie tu czeka. Następne dwa dni spędzam w Waszyngtonie a konkretnie od rana do wieczora w budynkach Senatu i Kongresu USA na Capitol Hill na spotkaniach z "bardzo ważnymi osobami" ?. Właściwie to mogę już wycieczki oprowadzać po tych budynkach, znam tam każdy kąt. I tak z lewej strony Kapitolu mamy budynki Senatu: Russel, Dirksen i Hart a po prawej budynki Kongresu (zwanego tu "House"): Rayburn, Longworth i Cannon. Wszystkie one są połączone podziemnymi przejściami ze sobą oraz z głównym budynkiem gdzie odbywają się głosowania czyli Kapitolem:
Jest baaardzo gorący okres legislacyjny więc przez te wszystkie budynki przewijają się tabuny ludzi chcący coś załatwić dla swojego sektora przemysłowego, stanu, miasta a także mnóstwa spraw obywatelskich. Aby wejść, trzeba swoje odstać w dość długiej kolejce:
Znając właściwe osoby w DC można bezproblemowo umówić się z dowolnym senatorem lub kongresmanem i na około 20-30 (min) zająć mu czas swoją sprawą. Oczywiście zwykle rozmawiamy dłużej z jego/jej asystentem/asystentką ale uścisk dłoni i dwa miłe słowa są dość częste.
Co mnie zdziwiło, znaczna część tych asystentów jest w bardzo młodym wieku. Stare wygi pouczyły mnie, że tak właśnie zaczyna się karierę w DC. Jak już taki asystent nabierze doświadczenia po paru latach to zgarnia go za duuużo większe pieniądze jedna z wielu oficjalnych firm lobbystycznych. A już na kolejnym szczeblu kariery zostaje się niezależnym lobbystą/wygą waszyngtońskim ? Takie robienie polityki w USA od kuchni ?. W związku z tym nie należy się przejmować, że poważne sprawy i legislację omawia się z 28-35 latkami. Jak ktoś już tu się dostał to musi być dobry a dany senator lub kongresman mu ufa. Sam przecież nie ogarnie jak i gdzie ma głosować i co promować przecież ?
Spotkania odbywają się za zamkniętymi drzwiami zwykle w małych salkach konferencyjnych lub po prostu w sekretariacie:
A kto tu przychodzi? I w jakich sprawach? No byłem świadkiem czekając na moje spotkanie podsłuchać grupę kobiet przedstawiających swoją petycję w sekretariacie jednemu z asystentów senatora z Kalifornii. Miały w klapie wpięte kotyliony z napisem „Make school safer in DC” i opowiadały, że w samym Waszyngtonie (powszechnie nazywanym tu DC) panuje niesamowita przemoc w szkołach, częste strzelaniny, zabójstwa – cytuję: „….jak jest masowe to jest w mediach a jak co chwila ginie pojedyncze dziecko w DC to nic nie ma w TV….” i twierdzą, że dzieciaki po prostu boją się chodzić do szkoły. Po czym stwierdziły, że postrzelenie jest dziś najczęstszym powodem śmierci u nastolatków w stolicy USA!! Zamurowało mnie oczywiście, że aż TAKIE problemy są tutaj ale oczywiście naszła mnie refleksja jak bezpieczniejsze jest dziś życie w PL w porównaniu chociażby z takim DC w USA!
No ale ja gardłuję za swoimi sprawami ważnymi dla Polski ? i naprawdę ci ludzie mnie też wysłuchują.
Kolejną formą rozmów i przedstawiania swoich spraw są posiedzenia komisji. Zbierają się te komisje zarówno w Senacie jak i Kongresie i są do tego przeznaczone wspaniale zdobione sale. Tak wygląda jedna z nich w budynku Longworth:
Jeżeli jeszcze można chodzić swobodnie po niektórych korytarzach to już wstęp na taką komisję i przedstawienie swoich racji jest bardziej skomplikowane (ale jak widzicie możliwe ? )
No i nie mam kompletnie czasu nic zobaczyć tym razem w Waszyngtonie pomimo faktu, że jest ładna pogoda. Wybieram tylko spacer pomiędzy Senatem a Kongresem ulicą a nie podziemiami aby się trochę dotlenić. Po drodze budynki rządowe i biblioteka Kongresu z bliska.
Nie ma też czasu na jedzenie. W ciągu dnia tylko coś na szybko w kantynach – o dziwo tu są dotacje do jedzenia i picia. Na przykład kawa kosztuje tylko 2usd, kanapki i sałatki też są bardzo tanie. Wieczorem dopiero mam czas na porządnego steka i łyk dobrego kalifornijskiego wina
Specjalnie szukałem senatorów i kongresmanów, którzy oficjalnie popierają Ukrainę. Jeżeli prawie na wszystkich drzwiach jest karta „I stand with Israel” to znalazłem zaledwie dwie podobne o Ukrainie:
To raczej tłumaczy gdzie jest magnituda zainteresowania przez amerykańską politykę i ludzi… Ciekawostką jest fakt, że ludzie od Demokratów często pytają nas co na dany temat sądzą Republikanie :) To co nie gadają ze sobą? Skąd ja to znam.... ;)
No dobra, koniec tego politykowania ? Wsiadam rano w American i z przesiadką w Denver docieram do słoneczniej ….. wróć! Deszczowej i zimnej Kalifornii! Ale dlaczego tu pada i jest chłodniej niż w DC?
Ląduję na lotnisku Ontario, całkiem spory port odciążający trochę LAX. Najbliższe dwa dni to spotkania służbowe we wschodnim L.A. Za dnia przychodzi mi na myśl skosztować California Sushi:
Za to ostatniego dnia przed wylotem w końcu jest czas gdzieś podjechać. Zaczynam od In-and-Out Burgera, sieciówki, której burgery mi bardzo smakują
A potem kierunek na downtown L.A.
Nie byłem nigdy blisko napisu Hollywood – proszę bardzo, wjeżdżamy w wąski uliczki na wzgórzu mimo faktu, że nawigacja twierdzi, że się nie da. No i rzeczywiście, dziś pod sam znak się nie da ale jest miejsce, gdzie można zrobić dobre zdjęcie:
A zaraz obok piękna panorama L.A.
Jedziemy jeszcze na Hollywood Boulevard rzucić okiem na gwiazdy …
… na La La Land
A potem już przejażdżka Sunset Boulevard aż do BelAir.
Po drodze znane miejsca
No to koniec mojej długiej podróży służbowej dookoła świata (służbowej z małymi wyjątkami) ?. Pakuję się w sobotę rano na Deltę do San Francisco gdzie mam niepołączoną przesiadkę na KLM do Amsterdamu.
Delta jest na szczęście punktualna i mogę jeszcze wbić do saloniku AirFrance na SFO. Tam już za oknem czeka na mnie B777 KLMu.