Miejscowi używają takich pięknie malowanych łodzi do połowu ryb.
Wszystkie miejscowe kobiety w „przeciwopaleniowym” malowaniu twarzy
Prawie przez całą podróż przez Madagaskar towarzyszy nam jeden wspólny gatunek ptaka, który jest obecny wszędzie – to kruk srokaty [1]. Pierwsze dobre jego zdjęcie wyszło mi dopiero na plaży w Ifaty.
Busik hotelowy zawodzi nas na lotnisko w Toliarze
Na tablicy odlotów – ruch jak w ulu
:D
Mamy chwilkę więc degustuję lokalnego burgera z zebu
Przyleciał po nas ATR-72 Madagascar Airlines w malowaniu Tsaradia, linii wchłoniętej parę lat temu. Widać nie ma kasy na przemalowanie samolotów.
Startujemy o czasie – o dziwo!
Lot 1,5 godziny, serwują orzeszki i napoje
Przylatujemy do Tany już o zmroku. Na tą ostatnią noc postanowiłem znaleźć jakąś wygodną willę z basenem niedaleko lotniska aby chociaż trochę zrekompensować dziewczynom zabrane popołudnie z plaży. Wybór na Airbnb jest całkiem spory nawet na jedną noc. Decyduję się na Villę Mitia. Cena jest całkiem normalna jak na 8 dorosłych osób. Z właścicielką dogaduję przez whatsappa. Nie ma jej w kraju ale „ktoś nam otworzy” jak zajedziemy… Hmm, ciekawe?
Tsu jeszcze raz staje na wysokości zadania i zdalnie organizuje nam busika z lotniska (wszystko w cenie pierwotnej) i zajeżdżamy na strzeżone osiedle z bardzo wysokimi płotami. No jest brama a za nią willa. Nasza właścicielka „zapomniała” mi napisać, że wynająłem willę …. ze służbą
:o
Mamy boya i trzy lokaleski-służące, które, ku naszemu przerażeniu, noszą nam torby, pokazują wszystko i jeszcze uprzejmie pytają co sobie życzymy na śniadanie !!! Lokaleski oczywiście nie mieszkają w willi, obok mają domek dla służby. Przyznam, że wszyscy czujemy się dokładnie jak francuscy kolonizatorzy! No nie powiem, wygodnie ale jeszcze mi się takie coś nie przydarzyło nigdzie. Willa ma cztery sypialnie z łazienkami i ogromny salon. Zapytacie jak wygląda? A no tak:
Z tyłu oczywiście wielgachny ogród z oczkiem wodnym i tropikalnymi roślinami. Tylko dookoła betonowy 3-metrowy płot. Wieczorkiem po podaniu kolacji (!) jeszcze ostatnia degustacja miejscowego specjału
W dzień wylotu zgodnie oświadczamy, że nie ruszamy się aż do południa i spędzamy ten czas znów na chilloucie na naszym infinity pool. Właścicielka nie ma nic przeciwko późniejszemu opuszczeniu willi – innych chętnych brak. Znów za pomocą Tsu (ten ciągle jedzie, nie jest jeszcze w połowie drogi powrotnej) docieramy na lotnisko w popołudniowych korkach Tany. Jeszcze tylko lokalna stacja benzynowa ?
Zostało mi kilka lokalnych banknotów – takie są kolorowe:
Ethiopian jest punktualny, do Addis zabiera nas wygodny B777 w konfiguracji 3-3-3
Następnie małym i ciasnym B737 bez ekraników docieramy nad ranem do Stambułu.
Tam też bez przygód i do Warszawy wracamy wygodnie Embraerem LOTowskim. Koniec przygody na Madagaskarze.
Mam nadzieję, że opisałem pobyt dokładnie i przyda się ta relacja w planowaniu waszych podróży do czego gorąco zachęcam.
Było fantastycznie. Cudowna przyroda mieszała się ze straszną biedą. Nie rozumiemy i Tsu też nie potrafił nam wytłumaczyć jak to możliwe, że po takiej wspaniałej światowej promocji kraju jak seria filmów „Madagaskar” ten kraj nie zalała masowa turystyka, która na pewno napędziła by gospodarkę. Po prostu ktoś to koncertowo … no nie wykorzystał szansy. Jest sobie to Nosy Be ale to przecież kropla w morzu możliwości. Oczywiście niektóre odpowiedzi są oczywiste – jak ma się rozwijać turystyka jak nie da się nigdzie w rozsądnym czasie dojechać! Infrastruktura jest szczątkowa itp. itd. Przyznajemy sobie, że te 10 dni były dla nas absolutnie wystarczające (pomimo pominięcia Morondavy i kilku innych fajnych miejsc). Po prostu mieliśmy już serdecznie dość jazdy tym busem w takich warunkach drogowych. Da się oczywiście ale musicie to brać pod uwagę w planowaniu.
hiszpan napisał:Oczywiście historycznie Beniowski był węgierskim szlachcicem urodzonym na terenie dzisiejszej Słowacji ale poprzez fakt, że uczestniczył w Konfederacji Barskiej, czuł się trochę też Polakiem. Napisał wspomnienia o swoich przygodach na Madagaskarze a unieśmiertelnił go sam Słowacki w swoim słynnym poemacie. W ogóle dobry podcast o nim zrobił Miłosz Szymański z Za Rubieżą https://open.spotify.com/episode/4cmBRTeHL7EFSSyMMsYkPn
Miejscowi używają takich pięknie malowanych łodzi do połowu ryb.
Wszystkie miejscowe kobiety w „przeciwopaleniowym” malowaniu twarzy
Prawie przez całą podróż przez Madagaskar towarzyszy nam jeden wspólny gatunek ptaka, który jest obecny wszędzie – to kruk srokaty [1]. Pierwsze dobre jego zdjęcie wyszło mi dopiero na plaży w Ifaty.
Busik hotelowy zawodzi nas na lotnisko w Toliarze
Na tablicy odlotów – ruch jak w ulu :D
Mamy chwilkę więc degustuję lokalnego burgera z zebu
Przyleciał po nas ATR-72 Madagascar Airlines w malowaniu Tsaradia, linii wchłoniętej parę lat temu. Widać nie ma kasy na przemalowanie samolotów.
Startujemy o czasie – o dziwo!
Lot 1,5 godziny, serwują orzeszki i napoje
Przylatujemy do Tany już o zmroku. Na tą ostatnią noc postanowiłem znaleźć jakąś wygodną willę z basenem niedaleko lotniska aby chociaż trochę zrekompensować dziewczynom zabrane popołudnie z plaży. Wybór na Airbnb jest całkiem spory nawet na jedną noc. Decyduję się na Villę Mitia. Cena jest całkiem normalna jak na 8 dorosłych osób. Z właścicielką dogaduję przez whatsappa. Nie ma jej w kraju ale „ktoś nam otworzy” jak zajedziemy…
Hmm, ciekawe?
Tsu jeszcze raz staje na wysokości zadania i zdalnie organizuje nam busika z lotniska (wszystko w cenie pierwotnej) i zajeżdżamy na strzeżone osiedle z bardzo wysokimi płotami.
No jest brama a za nią willa. Nasza właścicielka „zapomniała” mi napisać, że wynająłem willę …. ze służbą :o
Mamy boya i trzy lokaleski-służące, które, ku naszemu przerażeniu, noszą nam torby, pokazują wszystko i jeszcze uprzejmie pytają co sobie życzymy na śniadanie !!! Lokaleski oczywiście nie mieszkają w willi, obok mają domek dla służby.
Przyznam, że wszyscy czujemy się dokładnie jak francuscy kolonizatorzy! No nie powiem, wygodnie ale jeszcze mi się takie coś nie przydarzyło nigdzie. Willa ma cztery sypialnie z łazienkami i ogromny salon.
Zapytacie jak wygląda? A no tak:
Z tyłu oczywiście wielgachny ogród z oczkiem wodnym i tropikalnymi roślinami. Tylko dookoła betonowy 3-metrowy płot.
Wieczorkiem po podaniu kolacji (!) jeszcze ostatnia degustacja miejscowego specjału
W dzień wylotu zgodnie oświadczamy, że nie ruszamy się aż do południa i spędzamy ten czas znów na chilloucie na naszym infinity pool. Właścicielka nie ma nic przeciwko późniejszemu opuszczeniu willi – innych chętnych brak.
Znów za pomocą Tsu (ten ciągle jedzie, nie jest jeszcze w połowie drogi powrotnej) docieramy na lotnisko w popołudniowych korkach Tany.
Jeszcze tylko lokalna stacja benzynowa ?
Zostało mi kilka lokalnych banknotów – takie są kolorowe:
Ethiopian jest punktualny, do Addis zabiera nas wygodny B777 w konfiguracji 3-3-3
Następnie małym i ciasnym B737 bez ekraników docieramy nad ranem do Stambułu.
Tam też bez przygód i do Warszawy wracamy wygodnie Embraerem LOTowskim. Koniec przygody na Madagaskarze.
Mam nadzieję, że opisałem pobyt dokładnie i przyda się ta relacja w planowaniu waszych podróży do czego gorąco zachęcam.
Było fantastycznie. Cudowna przyroda mieszała się ze straszną biedą. Nie rozumiemy i Tsu też nie potrafił nam wytłumaczyć jak to możliwe, że po takiej wspaniałej światowej promocji kraju jak seria filmów „Madagaskar” ten kraj nie zalała masowa turystyka, która na pewno napędziła by gospodarkę. Po prostu ktoś to koncertowo … no nie wykorzystał szansy. Jest sobie to Nosy Be ale to przecież kropla w morzu możliwości.
Oczywiście niektóre odpowiedzi są oczywiste – jak ma się rozwijać turystyka jak nie da się nigdzie w rozsądnym czasie dojechać! Infrastruktura jest szczątkowa itp. itd.
Przyznajemy sobie, że te 10 dni były dla nas absolutnie wystarczające (pomimo pominięcia Morondavy i kilku innych fajnych miejsc). Po prostu mieliśmy już serdecznie dość jazdy tym busem w takich warunkach drogowych. Da się oczywiście ale musicie to brać pod uwagę w planowaniu.
The End
[1] Kruk srokaty https://pl.wikipedia.org/wiki/Kruk_srokaty