+2
hiszpan 19 listopada 2025 18:18
Image

Bardzo fajne rozpoczęcie dnia, jest 10.30 rano i możemy ruszać w dalszą podróż. Najpierw musimy z powrotem dojechać do asfaltu mijając biedne wioseczki. Chatki wyglądają tutaj inaczej:

Image

Image

Dzieciaki szaleją jak nas widzą, słyszymy głośne „vazaaaaahh!!”

Image

Image

Image

Image

A tak rośnie maniok

Image

Ponieważ skończyły się nam zapasy wody podczas trekkingu, po powrocie na asfalt zatrzymujemy się w pierwszej mieścinie przy drodze.

Image

Image

Stają tu też taxi-brousse czyli busy międzymiastowe, wyładowane po sufit ludźmi i towarami.

Image

Image

Tu na południu ruch jest znikomy więc swobodnie spaceruję sobie po wioseczce środkiem drogi. Za nami oczywiście stado dzieci

Image

Ale tutaj jest mniej żebrania a więcej ofertowania. Co druga dziewczyna sprzedaje smażoną szarańczę, najwyraźniej to popularne pożywienie z braku innego w nadmiarze.

Image

Na początku mam pomysł aby po prostu dać jej jakieś pieniądze ale po namyśle – sprawdzę jak to smakuje ?

Image

Upewniłem się wpierw, że da się kupić piwo w następnym sklepie i robię degustację :) Smakuje jak takie przesmażone chipsy ?. Dwie mieściny dalej Zara znowu tankuje a my idziemy, za namową Tsu, na spróbowanie miejscowego specjału – lokalnego rumu z hibiskusem i laską wanilii:

Image

Akurat idealny dla mnie po „chipsach”

Image

Robi się coraz biedniej, w kolejnej miejscowości zwracamy uwagę na kupki bardzo błyszczących kamieni przy drodze. To mika. Miejscowi znoszą ją do specjalnych miejsc, rozbijają na drobne i pakują do worków. Znowu straszna praca

Image

Image

Zniknęły z drogi nowoczesne ciężarówki, teraz głównie spotykamy stare Mercedesy i Renówki

Image

Na drodze mnóstwo kameleonów olbrzymich, trzeba uważać żeby ich nie przejechać

Image

Image

Dojeżdżamy późnym popołudniem do naszego dzisiejszego celu – Parku Narodowego Isalo i miejscowości Ranohira. Tu mamy kolejny podwójny nocleg. Pakujemy się do wspaniałego, prowadzonego przez wiekową Francuzkę Satrana Lodge, gdzie za bramą czekają na nas wygodne domki-namioty, restauracja, basen i przepiękny widok na park.

Image

Ale to już następnego dnia…

c.d.n.Wkroczyliśmy wczoraj na terytorium kolejnego plemienia Madagaskaru – Bara. Lud Bara ma już o wiele ciemniejszą karnację i swoje własne zwyczaje. Zamieszkuje od wieków pustynną część Madagaskaru zawierającą to co dziś znamy jako Park Narodowy Isalo. Przyzwyczailiśmy nasze oczy do soczystej zieleni ryżowych pól uprawnych, lasów deszczowych i bujnej roślinności a tu nagle czeka nas surowa pustynia i skały.
Już z naszego campu rozciąga się wspaniały widok na pierwsze klify Isalo.

Image

Zwiedzanie parku, jak to na Madagaskarze tylko z przewodnikiem i jedziemy po niego do centrum Ranohiry. Witamy się z Charlsem i Zara podrzuca nas pod bramę parku. Tym razem oprócz mugi ważny będzie krem do opalania z wysokim filtrem bo czeka nas długa wędrówka wśród nagich skał w upalnym słońcu. Charles proponuje nam zamówienie lunchu serwowanego na terenie parku w specjalnie wydzielonym miejscu co po namyśle wydaje się dość wygodne i większość innych turystów też tak robi. Zara i Tsu odbiorą nas z drugiej strony parku a my wyruszamy na prawie 6-godzinny trekking.

Image

Charles opowiada o zwyczajach pogrzebowych Bara, dla których Isalo to święte miejsce. Swoich zmarłych grzebią w komorach na zboczach klifów między które właśnie wchodzimy.

Image

Image

Jedną z takich komór możemy szybko wypatrzeć.

Image

Ale po 3 do 5 lat od pogrzebu ciało zmarłej osoby ekshumuje się, przebiera w nowe szaty i chowa w innej części parku, wyżej, aby miało bliżej do nieba. Ponieważ Park ma 80km długości więc miejsca starczy dla wszystkich na długo.

Podziwiamy surowe kaniony, taki zupełnie nowy krajobraz, którego się nie spodziewaliśmy na wyspie

Image

Pojawiają się ciekawe rośliny, jedną z nich jest „stopa słonia” [1], magazynująca wodę w bardzo grubym pniu

Image

Kwitnie krótko żółtymi kwiatkami, które też udaje się namierzyć

Image

Image

Obok rosną pojedyncze roślinki przypominające sałatę, wg Charlsa nazywane „uszami słonia”. Hmm, przecież na Madagaskarze nie ma słoni? Ciekawe skąd mają te porównania.

Image

Image

A to drzewo to Tapia [2].

Image

Ma korę odporną na ogień, podobnie jak sekwoje w USA.

Image

Jest domem lokalnej odmiany dzikich jedwabników i innych owadów, kokony można dojrzeć wśród gałęzi

Image

Ten pustynny krajobraz jest domem niezliczonych jaszczurek i węży. Ten gatunek ma naprawdę smoczy ogon!

Image

Image

Jeszcze jedna odmiana kolorowych koników polnych żerująca na trującej roślinie, najwyraźniej dla nich niegroźnej.

Image

Wspinamy się na skałki podziwiać wspaniały kanion, którego tu się nie spodziewaliśmy zobaczyć!

Image

Image

Kolory i warstwy pochodzą z osadów. Było to kiedyś dno dużej rzeki, która z czasem wyschła a formacje osadów wypiętrzyły się tworząc takie wspaniałe formacje skalne

Image

Image

Image

Jest nawet mapka gdzie jesteśmy

Image

Image

Wśród tych skał ukryte są turkusowe perełki, małe zbiorniki wodne i baseny utworzone przez przepływającą wodę.

Image

Image

Ten nadaje się wspaniale do pływania i oczywiście nie omieszkamy zanurzyć się w czystej, krystalicznej wodzie – co za ulga od upału dnia

Image

Obok w skale wystawione trumienka z pierwszego pochówku Bara. Jest pusta, dziewczynkę tu pierwotnie pochowaną już dawno przeniesiono do innego grobu a właściciele trumny zgodzili się ją „eksponować” przed niszą grobową na prośbę przewodników.
Trumienka ma szybki i opowiada trochę historii jak zmarła dziewczynka. Kontur białego zebu oznacza ofiarę złożoną w dniu pogrzebu a czarnego – zebu poświęcone w dniu ekshumacji i przeniesienia do innego grobu.
Charles dodaje, że bogate zdobienia trumienki świadczą o wysokiej pozycji rodziny. Nie jest w stanie określić jej wieku ale na pewno było to kilkanaście lat temu.


Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

zeus 2 grudnia 2025 23:08 Odpowiedz
hiszpan napisał:Oczywiście historycznie Beniowski był węgierskim szlachcicem urodzonym na terenie dzisiejszej Słowacji ale poprzez fakt, że uczestniczył w Konfederacji Barskiej, czuł się trochę też Polakiem. Napisał wspomnienia o swoich przygodach na Madagaskarze a unieśmiertelnił go sam Słowacki w swoim słynnym poemacie. W ogóle dobry podcast o nim zrobił Miłosz Szymański z Za Rubieżą https://open.spotify.com/episode/4cmBRTeHL7EFSSyMMsYkPn