Na polach ryżowych spędziliśmy bardzo przyjemne 1,5h. Wystarczy skręcić w którąś z polnych dróg i znajdziemy się wśród obrośniętych ryżem wzgórz, będziemy mogli poobserwować pracujących tam Indonezyjczyków, a także bawiące się dzieci - ogólnie życie płynie
:)
Ryż zbierają głównie kobiety
Aż żal było stamtąd wyjeżdżać, taki spacer mógłby trwać godzinami.. Ale czekała na nas kolejna "atrakcja" i dawka wrażeń - wodospad Sekumpul
:D
Chęć zobaczenia wodospadu Sekumpul wiązała się z przeprowadzeniem dużych negocjacji z naszym kierowcą, który usilnie chciał nas namówić na wodospad Git Git (może i git, ale opinie ma jednoznaczne - brzydki nie jest, ale komercha, sklepy, tłumy turystów itd.). Za każdym razem, gdy mówiliśmy, że chcemy jechać do wodospadu Sekumpul odpowiedź była: "yes yes, I will take you to beautiful Git Git waterfall"
:D W końcu nadszedł czas na wyprowadzenie z błędu naszego kierowcy
;) Musiał skonsultować trasę ze swoim "bossem", który łaskawie się zgodził
;) Fakt, trasa do Sekumpul była dłuższa niż do Git Git, ale na pewno warta naszego uporu
:) Droga prowadziła wśród niesamowitych, zalesionych wzgórz, wiła się serpentynami, od których czasem zaczynało się nam kręcić w głowach. W dodatku drogę i wzgórza spowijała gęsta mgła, czasami widoczność ograniczona była do kilku metrów, no i całą drogę padał deszcz. Ale nas to nie zraziło, mieliśmy ze sobą profesjonalne poncza przeciwdeszczowe (za 9,99zł w Intersporcie
:D ).Po ok.1,5h jazdy dojechaliśmy na miejsce skąd miała zacząć się nasza wyprawa. Cała infrastruktura turystyczna składała się z jednego budynku z małym sklepikiem i drugiego z łazienką - wszystko jasne
;) Naszym przewodnikiem do wodospadu był ok.14letni chłopiec
:D Zapowiadało się ciekawie
;)
Droga trwała ok.1,5h, na początku było bardzo lekko - normalna płaska leśna ścieżka z pięknymi widokami wokół. Potem było coraz ciężej, różnego rodzaju kamienne schody prowadzące w dół wskazywały nam wprost, że dojdziemy do podnóża wodospadu, w dodatku to, co wdrapaliśmy się w górę samochodem, teraz musimy nogami pokonać w dół
:P Trzeba było być bardzo ostrożnym, ponieważ schody były śliskie od deszczu, który padał cały czas.
W pierwszej części trasy usłyszeliśmy dziwne odgłosy, było to niedaleko od budynków, więc pomyśleliśmy, że to chyba odgłos pracującej maszyny itp. Po kilku razach w końcu spytaliśmy się naszego przewodnika, co to za odgłos - odpowiedź zwaliła nas z nóg - "it's a bug" i pokazał wielkość około kilku centymetrów
:?: Ok - wiedziałam jedno - nie chce go spotkać zbyt blisko
:D Zresztą posłuchajcie sami.. a może ktoś będzie wiedział cóż to mogło być takiego
:) https://youtu.be/P8tVtg-ejaE
Gdy już zeszliśmy wszystkimi możliwymi schodami i zejściami na sam "dół", kolejnym etapem było kilkukrotne pokonanie strumienia, co też nie było łatwym wyzwaniem. Niby deszcz przestał padać, ale kamienie w wodzie i tak były mokre i śliskie, więc łatwo było wywinąć przysłowiowego orła
:P W tym miejscu dopiero spotkaliśmy większe grupy ludzi i znalazło się też miejsce do kupienia wody i czegoś do naładowania energii.
Bez szwanku udało się nam jednak dotrzeć do wodospadu Sekumpul, na który składał się w sumie kilka wodospadów, gdyż jak się okazało "sekumpul" znaczy "grupa". To było coś pięknego - wodospad ma ok.80 m wysokości i jest niesamowicie ukryty wśród roślinności i wzgórz. Podeszliśmy pod sam wodospad, tym razem zmoczyła nas orzeźwiająca bryza, która dochodziła z wodospadu. Mój aparat niestety trochę zaparował, ale coś tam udało mi się z niego wyciągnąć
:)
Można było tam stać, gapić się godzinami i nigdy nie mieć dość, ale musieliśmy jeszcze jakoś wrócić, a droga powrotna z wchodzeniem pod te wszystkie możliwe schody zapowiadała się dość ciężko
;) Deszcz nie padał, ale i tak byliśmy cali mokrzy. Co chwilę musieliśmy łapać oddech - wilgoć i strome schody robiły swoje.. Rzutem na taśmę, czyli tuż przed totalnym ściemnieniem się wróciliśmy do samochodu - perspektywa spaceru po ciemku w takiej dżungli z jej osobliwymi mieszkańcami nie była zbyt pocieszająca
:P
Chwila oddechu na parkingu, kilka wymienionych ochów i achów, uzupełnienie płynów, wpisanie się do księgi pamiątkowej szczęśliwców, którzy dotarli do wodospadu i trzeba się było zbierać
;) Droga powrotna do Ubud trwała ok.2,5h i znów jechaliśmy w gęstej mgle.
Wejście do wodospadu kosztowało nas po 15tys. idr plus "co łaska" dla przewodnika. Chłopiec zrobił na nas niemałe wrażenie, nie mówiąc o tym, że szedł całą drogę na boso to jeszcze bardzo mi pomagał przy cięższych zejściach i przy przechodzeniu przez strumień.
Przemoczeni, zmęczeni, ale mega zadowoleni dotarliśmy do Ubud
:) To był zdecydowanie nasz no. 1 na Bali i polecamy wszystkim gorąco
:)Następny dzień był naszym ostatnim na Bali - chcieliśmy jeszcze co nieco zobaczyć, a później wykorzystać naszego kierowcę, żeby odwiózł nas do Padang Bai skąd płynie się na wyspy Gili. Tak też się stało - najpierw zwiedziliśmy Bat Cave Temple, potem ogrody Tirtagangga i zakończyliśmy w Padang Bai. Droga tym razem wiodła przez wschodnie wybrzeże i była bardzo malownicza, a w oddali wychylał się nieśmiało największy wulkan na Bali - Gunung Agung.
Po drodze do Padang Bai kierowca namówił nas na odwiedzenie świątyni Bat Cave Temple, czyli Pura Goa Lawah. Nazwa świątyni wzięła się ze stanowiącej część świątyni jaskinii, na której suficie oraz ścianach zwisają tysiące nietoperzy. Ta część nie jest dostępna dla turystów i można ją podziwiać jedynie z oddali - wygląda całkiem nieźle
:)
Ogólnie miejsce do obwiedzenia przy okazji, ogromnego wrażenia nie robi, kolejna balijska świątynia
;) Za to dużym jej minusem są czyhające na parkingu tłumy naciągaczek, które twierdzą, że kupienie sarongu u nich jest obowiązkowe i bez niego nie wejdziemy do świątyni. Otóż panie są w błędzie (zapewne nieświadomym), gdyż przy wejściu do świątyni każdy dostaje darmowy sarong
;)
Cena za wejście: 10tys. idr/osoba
Jeszcze kilka fot ze świątyni nietoperzy
;)
Następny punkt programu to Tirtagangga - królewski pałac wodny wraz z ogrodami, najbardziej znany ze swoich labiryntów oraz sporej liczby fontann i basenów. Najoryginalniejsza jego część to basen z figurkami i stopniami, po których można chodzić
;) Na terenie ogrodów są również baseny, w których można zaczerpnąć orzeźwiającej kąpieli (warto wziąć ze sobą stroje plażowe). Według mnie dość oryginalne miejsce, jednocześnie całkiem ciekawe
:)
Cena za wejście: 20tys. idr/osoba
Przed wejściem do kompleksu, stoi pan ze swoim małym zoo, na które składa się: luwak - to małe zwierzątko znane z trawienia kawowca i tym samym produkcji jednej z najlepszych kaw na świecie
:D
sówki na lekkim fochu
;)
rudy gacek
:D
oraz pokaźnych rozmiarów wąż (niestety nie było wśród nas fanów tego gada i nikt nie chciał słit foci z wężem
;) )
No i Tirtagangga
i jej piękne stawy/baseny/fontanny i inne zbiorniki wodne
:)
oraz roślinność
Ok. 17 dojechaliśmy do Padang Bai, gdzie nasz obrotny kierowca wykonał kilka telefonów i załatwił nam nocleg, a za noclegiem załatwił się również poranny transport na Gili
:D Noclegi były mocno średnie, ale tak wyglądały wszystkie noclegi w okolicach portu, więc doszliśmy do wniosku,że nie ma co wybrzydzać. Nasze pokoje zwały się Made Homestay i kosztowały 15tys. idr/pokój z wiatrakiem (który cudem się nie urwał). Jedyna i to jedna jedyna zaleta tego homestayu to położenie praktycznie na przeciwko przystani. Gdyby ktoś potrzebował, w Padang Bai jest poczta, otwarta bodajże od 8:00 (kartki dochodzą z dużym poślizgiem
;) ). Ogólnie Padang Bai to był nasz najgorszy nocleg i najgorszy punkt wyprawy - po ulicach biegały szczury i karaluchy, i panował wszechobecny syf
:( Znaleźliśmy jedną porządną knajpę z wifi na przeciwko plaży, w której siedzieli wszyscy żądni internetu
:D Jeśli macie taką możliwość omijajcie Padang Bai, my przyjechaliśmy tam zbyt późno,żeby płynąć dalej. Noc była tragiczna, w pokoju był zaduch, nie dało się spać.. na szczęście już następną noc mieliśmy spędzić w naszych bungalowach na Gili Air
:D
Czego nie zobaczyliśmy na Bali, bo zabrakło czasu? Na pewno świątyni Pura Besakih, odrzuciliśmy ją z "must-see" ze względu na złe opinie o jej przewodnikach-naciągaczach, którzy podobno skutecznie psują wizytę w świątyni wyłudzając "haracz" za obowiązkowe oprowadzanie.Ale pewnie gdybyśmy mieli więcej czasu, sprawdzilibyśmy naszą asertywność w starciu z naciągaczami
;) Na Bali staraliśmy się obejrzeć jak najwięcej zróżnicowanych miejsc, ale też nie gnać od jednego do drugiego miejsca na wariata, mieć czas na zatrzymanie się w fajnym miejscu po drodze i zjedzenie smacznego obiadu w przydrożnej knajpce. W końcu urlop to ma być przyjemność i odpoczynek
:)
Na koniec relacji z Bali, kilka praktycznych rad z Ubud: - bankomaty (ATM) i kantory znajdują się na każdym kroku (jest też w Ubud Western Union) - na każdym kroku można złapać taksówkę, a dokładnie to taxi złapią Was
;) ale odległości w Ubudzie są nieduże i polecam spacery
;) - pralnie są bardzo powszechne i bardzo tanie, więc nie targajcie proszku ze sobą, żeby prać w ręku, poza tym ubrania bardzo kiepsko schną przez dużą wilgotność (przykładowo: za całą reklamówkę prania ok.10-15 rzeczy płaciliśmy jakieś 20tys. idr, czyli 2dolce, pranie z dnia na dzień) - pamiątki - nie wszędzie w Indonezji znajdziemy ładne i fajne upominki; w Ubud jest ich sporo, ale lepiej kupować w bocznych dalszych uliczkach - wiadomo
;) - co do klimatyzacji i wiatraków w pokojach - my po 2 nocach przenieśliśmy się do pokoju z klimatyzacją, żeby odetchnąć, bo było nam zbyt gorąco w nocy, a powiew z wiatraka nie dochodził przez grubą moskitierę (która była raczej materiałem niż siatką); - wydawało mi się, że pisałam,ale jednak nie - w Indonezji dzień jest krótki, słońce zachodzi ok. 18:30, zachód słońca jest szybki, między 18 a 18:30 zapada ciemność
;) więc wstawajcie szybko, żeby nie tracić dnia!
:)
Na koniec relacji z Bali - mój ulubiony kwiat kojarzący się z wyspą - frangipani
:)
Niebawem widzimy się na Gili Air - stay tuned!
:DNo to Gili!
:D
Wybierając się do Indonezji oczywiście mieliśmy w planach spędzić kilka dni na typowo rajskiej wyspie - kilka dni słodkiego nicnierobienia, tylko biała plaża, maska z fajką i woda pełna kolorowych żyjątek
:D Moim małym marzeniem było zobaczenie na żywo żółwi (wiem, można je zobaczyć trochę bliżej Polski - nie aż w Indonezji
:D ), ale przy okazji chciałam to marzenie spełnić. Wyspy Gili są znane właśnie z pięknej rafy i sporych szans na bliskie spotkanie z żółwiami
:) Na Gilis składają się: Gili Trawangan - największa i najbardziej imprezowa i tłoczna wyspa, Gili Air i Gili Meno - te dwie wyspy dużo spokojniejsze i z mniejszym natężeniem hałasu
:)
Wyspy Gili są - moim zdaniem - wspaniałym miejscem na odpoczynek, relaks i oderwanie się od czasem tłocznych i głośnych atrakcji turystycznych Indonezji. Ciągnące się całą plażą knajpki i bary, w których można się wygodnie ułożyć na bambusowych siedzeniach i oprzeć na miłych poduchach popijając pyszne owocowe koktajle i drinki są wręcz idealnym miejscem dla osób pragnących przysłowiowego "świętego spokoju"
:D Na wysepkach nie istnieje transport zorganizowany, nie jeżdżą samochody - poruszać się można tylko za pomocą konnych bryczek (cidomo), rowerów lub czasem mieszkańcy używają cichych skuterów (na prąd?). Nie ma tam również policji, a wszystkie sprawy na wyspie załatwia "szef wioski". Nie mniej nie mamy się czego obawiać, znajdziemy tam zarówno kilka punktów medycznych (na szczęście nie musieliśmy korzystać), jak i sporą liczbę sklepików z wszystkim co przyjezdnym potrzebne, a także małych butików z pamiątkami, ubraniami, kapeluszami itd oraz centrów nurkowych i wypożyczalni rowerów. Na Gili Air niedaleko przystani znajduje się również biuro (chociaż to mocno przesadzone słowo
:D ) firmy Perama, więc bez ruszania gdziekolwiek można kupić wycieczkę na dalszą eksplorację Indonezji (tak jak my zrobiliśmy).
mapka Gili Air
Płynąc na Gili obawiałam się, że te wszystkie zdjęcia, których naoglądaliśmy się przed wyborem Gili były mocno podkoloryzowane, bo odcień oceanu był niesamowicie turkusowy - ale na miejscu okazało się, że owszem taki on własnie jest
:D Woda jest bardzo przezroczysta i czysta, czasem można uprawiać snorkling na stojąco nie wkładając nawet głowy pod powierzchnię wody
;) Może wyspa nie jest cała idealnie czysta, niestety Indonezyjczycy nie należą do najbardziej czystych nacji świata i znajdziemy gdzie nigdzie śmieci i popsute łajby, ale na mnie plaże Gili zrobiły ogólnie dobre wrażenie. Na Gili Air (podejrzewam,że na reszcie Gilis również) w głąb wyspy znajduje się niewielki meczet, ale jego obecność nie jest bardzo uciążliwa (bywało dużo gorzej w innych miejscach w Indonezji). Pamiętajmy, że nie jesteśmy już na hinduistycznej Bali, a reszta Indonezji jest islamska
:) W każdym razie na Gilis islam nie przeszkadza.
Jak już pisałam, nasz wspaniałomyślny kierowca załatwił nam w Padang Bai również transport na Gili - w Indonezji wygląda to mniej więcej tak: - macie transport/nocleg/wycieczkę .. gdzieś tam/skądś tam? - odp: nie - ok.. po czym bez pytania czy chcemy/mamy ochotę i bez proszenia Indonezyjczycy wykonują parę telefonów i po chwili wszystko załatwione - oczywiście z dodaniem kilku niezbędnych stwierdzeń takich jak GOOD PRICE!, VERY CHEAP itd
:) Tym sposobem nabyliśmy transport szybką łodzią na Gili Air - koszt to 250tys. idr za osobę - z tego co pamiętam po jakichś negocjacjach, ponadto proponowali nam zakup biletu od razu w obie strony za 480tys. idr/os. - i znów użycie wiadomych epitetów plus dodany został dodatkowy argument, iż na wyspie wszystko jest droższe i zapłacimy kilka razy drożej - aha
:D Na szczęście nie wykupiliśmy biletu na powrót, bo udało się nam go załatwić w Peramie jako wliczony w koszt wycieczki na Komodo. Nie sposób pominąć w relacji atmosfery panującej w przystani na Padang Bai - to był jeden ze szczytów natręctwa handlarzy w Indonezji - po tysiąc razy odpowiadaliśmy, że nie chcemy okularów/napojów/piwa/chipsów/słodyczy/itd a godzinne oczekiwanie (wypłynęliśmy o 10:00) też zrobiło swoje.. W tym momencie znaleźliśmy idealne słowo na to w jaki sposób handlują Indonezyjczycy - MOSQUITO MERCHANDISING
:D i odtąd te słowo wyrażało więcej niż tysiąc innych
:D
droga na Gilis
przystań w Padang Bai
przystanek w Senggigi na Lomboku
Transport na G. Air to najpierw ok.1,5h do Senggigi na Lomboku, a następnie ok.30-45minut do przystani na Gili Air. W sumie słowo "przystań" jest trochę przesadzone
:D bo z łodzi wysiadaliśmy prosto do wody uznając wyższość japonek i klapek nad innymi rodzajami obuwia
;) Podróż nie była męcząca, środek łodzi to rzędy siedzeń, można było rozsiąść się również w górnej części, ale my nie chcieliśmy zostać na dzień dobry poparzeni słońcem
;)
Po dopłynięciu musieliśmy poszukać noclegu - mieliśmy na oku polecane bungalowy i w końcu do nich trafiliśmy. Ale zanim do tego doszło, odwiedziliśmy kilka miejscówek bezpośrednio na przeciwko plaży, ceny tam wahały się od ok.500tys. idr do 1mln200tys. idr za pokój/bungalow, ale wolne noclegi były, tylko kwestia ceny. My postanowiliśmy poszukać naszego upatrzonego bungalowu, który miał się znajdować lekko w głąb wysepki. Nie wiem jak to zrobiliśmy, ale po pierwszym skręceniu w najbliższą uliczkę od razu wpadliśmy na nasze Toro Toro Bungalows
:D Cena wyjściowa to 250 tys. idr/bungalow z klimą ze śniadaniem, my zbiliśmy do 200tys.idr
:) https://torotorogiliair.wordpress.com/ ładne, nowe i przyjemne bungalowy, w pokoju minimalne wyposażenie, w sumie nic więcej nie trzeba, łóżko, szafa, stolik, moskitiera; fajna kamienna łazienka pod chmurką z widokiem na palmy
:) No i cudowny hamak na werandzie, o który się czasem kłóciliśmy
:D Śniadania standardowe, czyli do wyboru nalesniki, jajka w różnej postaci, tosty, zawsze pyszne i świeże owoce
:) W Toro Toro można również skorzystać z pralni.
bungalowy
O Gili nie będę się zbyt dużo rozpisywać
:D Nie zwiedzaliśmy świątyń ani innych przybytków
:P Głównie snorklowaliśmy, trochę plażowania, wieczornego próbowania pysznych świeżych ryb i owoców morza i szeroko pojętego leniuchowania
:) Jednego dnia wybraliśmy się na snorklingową wycieczkę - koszt to 80tys. idr/osoba (sprzęt w cenie, łącznie z płetwami). Była to wycieczka w cztery najlepsze punkty snorklingowe wokół Gilis, a następnie dopłynięcie na Gili Meno celem spożycia obiadu. Gili Meno zrobiła na nas super wrażenie, jeszcze spokojniejsza niż Air, plaże i woda czystsze, a rafa bogatsza i mniej zniszczona. Oczywiście podczas snorklingu kilka razy spotkaliśmy żółwie, dla mnie niesamowite wrażenia
:)
Niech zdjęcia mówią same za siebie
:)
Pierwszego dnia wieczorem zebrało się trochę chmur..
spalem w tym samym hotelu na bali jedna nocke
;)bardzo ladne pokoje ale pamietam ze lazienki male i byl problem ze spluczka, basen tez spoko z poczatku wydawal mi sie taki lekko obrzydliwy, ale to nieprawda. Czekam na dalsza relacje bo z bali odrazu ucieklem na lombok wiec chetnie sie dowiem wiecej o tej wyspie
:)
olajaw, super relacja
:) Masz może namiar (telefon i/lub email) na Waszego kierowcę? Ja się szykuję na za tydzień na Bali i chyba warto mieć już kogoś sprawdzonego
;)
Jasne nie ma sprawy
:) mail: ketutkoyo@yahoo.com i tel: +6282146181366. Pamiętaj o negocjacjach
:DPostaram się dziś (najpóźniej jutro) wrzucić dalszą część relacji z Bali
:)
świetna relacja czekam na dalszy ciąg chcę ze znajomymi zrobić podobną trasę ale mocno okrojoną ze względu na wiek i możliwościwspółtowarzyszy podróży bilety mamy kupione na lutypozdrawiam
:roll:
@grzes dziękuję
:) postaram się dziś lub jutro dodać kolejny post, ostatnio mam dużo na głowie i trochę wolniej mi idzie z relacją.. w każdym razie oficjalnie zazdroszczę wyjazdu, bo z chęcią bym tam wróciła
:)również pozdrawiam!
U nas było trochę inaczej, bo mieliśmy wycieczkę z Peramy dokładnie tę http://www.peramatour.com/80-Special%20 ... -Tour.html i w nią był wliczony sam przejazd z Kuty przez Ijen, Bromo do Jogji i cały transport na/z wulkanów. Dodatkowo płaciliśmy za zakwaterowanie i wejściówki do Ijena czy Bromo (ceny powyżej). Nie wiem ile by kosztowała wycieczka na samo Bromo. Tu jest np. z Kuty aż do Jogji ze zwiedzaniem Bromo http://www.peramatour.com/78-Special%20 ... -Tour.html za 600tys idr. Na taką wycieczkę z full opcją trzeba by wliczyć dojazd do/z Cemoro Lawang, nocleg, dojazd do Bromo jeepem i wejściówka do Parku Narodowego. Wszystko zależy też skąd będziesz startował
;)
Super relacja. Właśnie zastanawiam się nad kupnem biletów na Bali z promocji Qatara - 2520 zł na osobę za lot z i do Warszawy wygląda przyzwoicie. Poleciłabyś Bali na podróż poślubną w czerwcu?
:). Trochę martwi mnie mnogość Świątyń - W Tajlandii już po pewnym czasie mieliśmy dosyć
;). Jeżeli kupimy bilety to pewnie zdecydujemy się na kilka dni na plaży na Lembongan. Plan to mniej więcej 6 dni Bali i 3 noce Lembongan. Co byś poleciła na Bali przez te 6 dni?
Dziękuję @Mikolaj2206
:)Myślę, że Bali na podróż poślubną nadaje się idealnie
:) jeśli świątynie by Wam się nie znudziły, to do naszego zestawu, który jest wg mnie w miarę zróżnicowany, można dorzucić Pura Besakih (o której wspominałam, ale tam już nie zdążyliśmy). Myślę, że jeden cały dzień można spędzić w Ubud - jest tam też Monkey Forest, do którego też nie poszliśmy z racji czasu, no i można się poszwędać po uliczkach, co jest też przyjemne, iść na masaż itp
:D Na pewno koniecznie zaliczcie tarasy ryżowe i wodospad, natomiast świątynie wg upodobań - co Wam się spodobało i chcielibyście zobaczyć na własne oczy (najbardziej polecam Uluwatu i Tanah Lot, ale reszta też była fajna
:) ). Poza tym możecie też zrobić trekking na wschód słońca na wulkan Batur lub Agung. I pamiętajcie, że sporo schodzi na Bali z dojazdami, ja początkowo chciałam zrobić całą naszą objazdówkę w 2dni, ale kierowca powiedział, że nie damy rady i faktycznie jeździ się wolno po Bali i długo schodzi na poruszanie się autem. Optymalnie jest mieć skuter - wtedy całe Bali Wasze
:D jedziecie gdzie Was poniesie i na pewno nie będziecie żałować
:)ps.Cena niezła jak na Bali, ale bywają niższe, więc zastanówcie się
:)
Fantastyczna relacja!
:)Sporo informacji przyda mi sie do naszego tegorocznego 3 tygodniowego wypadu do Indonezji w lipcu. Czy ten laczony bilet na swiatynie Borobudur+Prambanan jest do wykorzystania tego samego dnia czy mozna go rozdzielic na dwa dni?Przyjezdzamy nocnym pociagiem do Jogji I od razu chcielismy pojechac na Wschod Slonca do Prambanan, a nastepnego dnia na zachod do Borobudur.Czy wiesz tez moze, o ktorej odjezdzaja ostatnie busy z Borobudur do Jogji? Tak zeby nie lapac taksowki na powrot po zachodzie slonca
:)Dzieki wielkie z gory za informacje!
@Ryglu dziękuję
:)Ten bilet jest na jeden dzień w godzinach tak jak na nim napisane, więc chyba będzie Wam lepiej kupić oddzielne bilety. A co do ostatniego busa z Borobudur to w Lonely Planet (Maj 2013) twierdzą, że jest o 16:30
;)
@olajaw - Super, dziekuje bardzo za informacje. I tak chyba zbyt ambitnie do tego podszedlem po tylu godzinach podrozy. Przyda sie to popoludnie I wieczor na odpoczynek przed kolejnymi atrakcjami.Jesli cos mi sie przypomni to napisze PW jesli nie masz nic przeciwko
:)Pozdrawiam
@olajaw Przeczytałam relacje i jestem pod wrażeniem.Jak dla mnie pierwsze miejsce za 2015.Zdjęcia faaaaantastyczne i dzięki za wiele cennych wskazówek ,które można wykorzystać planując tam pobyt.Pozdrawiam.
@miriam i @TikTak DZIĘ-KU-JĘ za miłe słowa!!!
:D Ciesze się, że relacja się przyda - po to jest
:DCo do szczepień - to standardowo w Azji płd-wsch., czyli szczepienia są zalecane, ale nie obowiązkowe. Ale myślę, że warto mieć, to taka inwestycja na przyszłość
;) My robiliśmy WZW A i B, tężec i błonicę (jak pamiętam to w jednym szczepieniu), dur brzuszny. Warto się wcześniej za to wziąć (tak 3 m-ce przed), bo szczepionek na WZW jest kilka dawek i dobrze, żeby żadna nie wypadła w czasie pobytu. Uprzedzę pytania - na malarię nie braliśmy nic
;)
Zakochałem się!!!!! Dzięki za świetną relację!!! Kończąc czytać o tych wspaniałych miejscach zmodyfikowałem plan na tegoroczne wakacje nie Albania tylko INDONEZJA!!!!! Hmmm żona bedzie zachwycona ale znajomi mnie zabiją
:-) ale napewno dadzą sobie radę bez nas
;-) olajaw napisał:Świetna relacja i fantastyczne zdjęcia - bez niepotrzebnych efektów i dodatków, natura broni się sama
;) Jakoś nigdy do USA mnie nie ciągnęło, ale jak już się przełamię i będę jechać to zrobię taką trasę jak Wy
:)a teraz w drugą stronę
;-)Wiem że twoja relacja będzie solidnym fundamentem pod nasza wyprawę.P.S.W razie pytań mogę Cię pomęczyć?
;-)Pozdrawiam:MAX
Jedni długo piszą, inni czytają. Dzisiaj sobie przypomniałam że chyba powinno być coś jeszcze. I się nie zawiodłam :-)
Mam nadzieję że niebawem będę mogła skorzystać z relacji przy planowaniu kolejnego wyjazdu w tamtym kierunku.
Jedni długo piszą, inni czytają. Dzisiaj sobie przypomniałam że chyba powinno być coś jeszcze. I się nie zawiodłam
:-)
Mam nadzieję że niebawem będę mogła skorzystać z relacji przy planowaniu kolejnego wyjazdu w tamtym kierunku.
@Olajaw a powiedz mi jak to zrobiliście że zapłaciliście tam mało za wycieczkę ba Bromo i Ijen tylko 1.100.000 IDR?Sprawdzam w necie i nie chcą praktycznie mniej jak 150$ za samo Ijen 2D1N. A o Rinjani nie wspomnę bo śpiewają sobie ok 200$.
@lapka88 zobacz co jest wliczone w daną wycieczkę, u nas był to tylko transport z Bali na Jawę - całkowity od Kuty do Jogji, oddzielnie płaciliśmy za wstępy do wulkanów i noclegi (w relacji są te koszty pogrubionym drukiem).
Fajnie czytać relację i oglądać zdjęcia i co chwilę myśl - O! mam zdjęcie z tego samego miejsca zrobione
:DAle ja dodam od siebie, że wyjście na Kawah Ijen poza samym odcinkiem zejścia do krateru jest dość proste i przyjemne - raczej nie powinien mieć nikt z nim problemów
:)
olajaw napisał:pola ryżowe o nazwie JatiluwihJedyną rzeczą, która tu nie pasuje jest ... opłata za wjazdTe pola ryżowe są notowane na liście dziedzictwa UNESCO. Indonezja wzięła przykład ze Słowacji. Przed wejściem do wsi Vlkolinec, też notowanej na liście, stoi kasa i też kasują za wejście
popierdółki w stylu gitgit mnie nie interesują
;) @olajaw, widzieliście go z góry tak jak na filmiku, bo na Twoich zdjęciach nie ma takiego kadru, a wygląda to naprawdę pięknie, chce go z góry i z dołu, uff i ta zieleń
:mrgreen:
@cypel niestety nie byliśmy w tym miejscu. Potem dopiero doszliśmy do wniosku, że za późno tam dojechaliśmy, bo byliśmy dopiero ok.14 (najpierw ruszyliśmy na pola ryżowe), więc jak będziesz jechał to najlepiej z rana,wtedy będzie więcej czasu na chodzenie po dżungli i złapanie najlepszych miejscówek
:) Wracając praktycznie wyszliśmy z dżungli jak już się mocno ściemniało (ok.18), więc niestety czas nam przeszkodził..Wszyscy na miejscu będą Cię namawiać na Git Git, ale nie daj się złamać
;)
Jeśli chodzi o jednodniowe wypady to zawsze staram się, żeby najpierw dotrzeć do najbardziej odległego miejsca i wracać do chawiry. Czyli w tym przypadku Sekumpul i wracać w stronę Ubud. Przepraszam, ale trochę daliście ciała, że zaczęliście od "dołu a nie od góry"
;)
Nie do końca to nasza wina, bo kierowca nam mówił, że spokojnie zdążymy te 2 miejsca obrócić, a pola ryżowe były praktycznie po drodze. Zresztą nigdzie nie mówiłam, że nasz plan był idealny
;) Ale od tego jest forum, żeby dzielić się wiedzą i udoskonalać nasze wyjazdy
:)
Świetna relacja, bardzo mi pomogła w planowaniu.DziękiA jak sądzisz czy jesteśmy w stanie na własna rękę skuterami jednego dnia oblecieć Tannah Lot i Pura Ulun Danu Beretan, czy lepiej tak ja wy wziąć na ten dzień kierowcę? Ile około jedzie się do Pura Ulun Danu z Ubud? Zalezy mi, tak jak polecasz być tam o 8 rano.
Dzięki @praxedes
:)Jeśli rano będziecie w Ulun Danu to spokojnie zdążycie tego samego dnia do Tanah Lot. W samym Ulun Danu nie ma dużo do roboty, więc myślę, że 1h-1,5h na miejscu spokojnie starczy. Co do skutera albo kierowcy - tutaj zależy też jak sami czujecie jazdę w ich specyficznych azjatyckich warunkach, czy macie dobrą orientację geograficzną itd. Droga w google maps wygląda na w miarę prostą i pokazuje jedyne 50km (bez korków w 1,5h
:) ), więc jeśli macie doświadczenie w jeżdżeniu w trudnych warunkach (brak zasad na drodze) i dobrego kierowcę to spokojnie można brać skuter
:)
olajaw napisał: W pierwszej części trasy usłyszeliśmy dziwne odgłosy, było to niedaleko od budynków, więc pomyśleliśmy, że to chyba odgłos pracującej maszyny itp. Po kilku razach w końcu spytaliśmy się naszego przewodnika, co to za odgłos - odpowiedź zwaliła nas z nóg - "it's a bug" i pokazał wielkość około kilku centymetrów
:?: Ok - wiedziałam jedno - nie chce go spotkać zbyt blisko
:D Zresztą posłuchajcie sami.. a może ktoś będzie wiedział cóż to mogło być takiego
:)https://youtu.be/P8tVtg-ejaEHej @olajawByłem wczoraj na sekumpul. Namierzyłem tego dziada choć nie było to łatwe. Ten potwór
;) to TONGGERET.Sam wodospad ładny, ale najbardziej podobał mi się "spacer" przez dżunglę. Niestety nie popluskałem się pod wodospadem bo dotarłem tam sam i nie miał mi kto popilnować gratów. Reszta ekipy wymiękła w 1/3 drogi. Trasa jest męcząca. W dwie strony zajęło mi 70 minut, ale wróciłem wykończony.Niestety, nie udało mi się też zobaczyć wodospadu z góry tak jak na linkowanym wcześniej przeze mnie filmiku i to był największy zawód. Kierowca nie bardzo wiedział o co chodzi ale raczej kleił głupa. Wydaje mi się, że ten punkt widokowy jest po przeciwnej stronie niż jest parking i trzeba jechać kawał drogi, dlatego niechętni są do jazdy.
Hej @cypel
:) właśnie go wygooglowałam - nie wygląda tak źle - taki mały, a tyle hałasu robi
;) Z Indonezyjczykami niestety tak jest, trzeba z nimi mocno negocjować, bo inaczej zawiozą Cię na GitGit i powiedzą, że jest super extra. Nasz kierowca też mocno się opierał, ale naciskaliśmy
:D Zdecydowanie droga przez dżunglę jest niezapomniana, ale my też wiele razy stawaliśmy, żeby odsapnąć, jednak zdecydowanie było warto
:) Może komuś się uda dotrzeć do tego najlepszego view pointu
:)
@olajawSuper relacja! Szczególnie mi się podoba ta część z rejsem Lombok-Komodo.Ja planuję teraz w lipcu rejs w odwrotnym kierunku.I powoli ogarniam temat. Czy jest jakieś źródło prądu na tym statku Perama? Bo się zastanawiam jak ogarnąć baterie do aparatu a jednak 2 doby to minimum potrwa.
@rydzo bardzo dziękuję, cieszę się, że relacja się przydaje
:)Na statku Peramy normalnie były kontakty na dolnym pokładzie. Nie wiem jak na górnym i w kajutach, ale dolny był dostępny cały czas, więc nie było żadnego problemu z podładowaniem sprzętu
:)
@olajawCudowna relacja, świetnie się czyta i prezentujesz dużo praktycznych informacji. Bardzo pomogłaś mi w ułożeniu planu na mój wyjazd do Indonezji, mam nadzieję, że się nie obrazisz jak trochę skopiuje
:)Mam zamiar skorzystaj z Twojej rady i z Bromo udać się do Surabaya i do Yogokarty polecieć tylko mam pytanie - jak to wygląda czasowo? O której jest szansa na dotarcie do Surabaya, czy jest szansa polecieć jeszcze tego samego dnia? I jeszcze takie dziwne pytanie - co się dzieje z bagażami podczas trekingu na wulkany? Czekają gdzieś bezpiecznie czy trzeba je targać ze sobą?
@MaciekM dziękuję
:) kopiuj, kopiuj - nie mam absolutnie nic przeciwko
:DCo do przejazdu Bromo-Surabaya to powinieneś do południa tę trasę zrobić, wyjazd spod Bromo jest ok.8-9, więc chyba 3-4h do Surabayi są realne. Jeśli będziesz jechał z jakąś firmą np. z Peramą to najlepiej dopytaj o godzinę przyjazdu i niech Cię od razu wiozą na lotnisko. Wg tiket2.com masz szansę zdążyć na połączenie o 15:40 do Yogyakarty, zgodnie z:
Sprawdzałam przykładowy dzień i zarówno w tygodniu, jak i w weekend są po 3 połączenia dziennie, ale najpóźniejsze właśnie o 15:40.Co do bagażu to nie musieliśmy go targać ze sobą, z tym nie było problemu - wejść z bagażem to byłby wyczyn
:) Zostawiliśmy go w naszym aucie jak dobrze kojarzę, ze sobą mieliśmy tylko podręczne rzeczy - weź dużo wody i koniecznie czołówkę
:)
@olajaw dzięuję Ci bardzo, własnie chodziło mi o to czy zdążę na ten o 15:40 bo inne nie dość że drożej to tylko 10kg bagażu można a niestey będę miał więcej ze sobą
:( A oprócz tego to planuje 4 dni na Bali, potem 5 dni Gili i przez wulkany do Yogo
:)Jeszcze raz dziękuje i pozdrawiam
@olajawSuper relacja, dzieki bardzo za informacje, na pewno przydadza nam sie przy naszym wyjezdzie. Palnujemy sie wybrac ze znjaomymi, bilety kupione w promocji Quatara
:)Jedziemy z dzieciakami 12,9,8 lat
:)Proponowany program:Spójrzcie na plan co mylislicie o nim, wiemy, ze dosyc napiety, ale chcemy jak najwicej zobaczyc, mam troche watpliwosci, jak mozecie pomozcie tam gdzie pytam, ewentualnie jak cos Wam sie widzi inaczej, dajcie rowniez znac
:)1. 01/09 – Przelot PENANG-KUL2. 01-03/09-KUL – zwiedzanie KUL3. 03/09 RANO-PRZELOT-KUL-JOGYAKARTA. ZWIEDZANIE MIASTA MARKETY ITP.4. 04/09 SWIATYNIE I COS PO DRODZE5. 05/09 - RANO BIERZEMY BUS/POCIAG/SAMOLOT NA BROMO – NOCLEG JAK NAJBLIZEJ SZCZYTUEwentualnie zastanawiamy sie jeszcze za rada Oli i moze przelot z Jogyakarty do Sarabaya i stamtad na Bromo, macie jakis pomysł jak stamtad sie przedostac pod Bromo?Myślim, zeby albo z Jogi albo z Suarbayi wziac wynajac Busa i jechac na Bali. Macie jakis pomysł skad wynajac i ile to moze kosztowac - widziałem rózne ceny, chce raczej samego busa wynajac na 7 lub 11 osob czy sa takowe (11os.)?6. 06/09 - WSPINACZKA BROMO + EWENTUALNIE JEDZIEMY DALEJ W KIERUNKU BALI/NOCLEGZeby na Bromo sie nie spieszyc, ile całość moze trwac? i ile jesteśmy w stanie jeszcze przejechac wynajetym busem w kierunku Bali?7. 07/09 PRZEJAZD DALEJ NA BALI ZWIEDZANIE PARKU NA POLNOCY BALI (Taman Nasional Bali Barat) co myslicie o tym Parku warto? I DALEJ PRZEJAZD DO UBUD - 1 nocleg8. 08/09-09/09 - ZWIEDZANIE BALI + JAKIES KAPIOLKI + nocleg blizej Padang Bai Port (zeby szybciej sie ewentualnie przeprawic na Lombok) Jak czesto promy plywaja, a moze lepiej z okolic Kuty plynac, jak wg Was lepiej to zorganizować?9. 09/09 Przepływamy na Lombok ??? czy latwo wynajac busa na Lomboku albo ewentualnie jak sie najlepiej poruszac chcemy sie przedostac na poludnie Lomboku i tam odpoczac?, ewentualnie jakie fajne miejsca polecacie na prawdziwy odpoczynek, te 2 dni maja byc na typowe nic nie robienie w jakims przyzwoitym standardzie
:)10. 09-11/09 – odpoczynek na Lombok ???11. 11-14/09 Rejs Komodo ??? - sprawdzamy ceny, czekamy na odpowiedz firmyCzy rejs i ewentualne fale bywaja poważnie upierdliwe? Boimy sie troche o dzieciaki, zeby nie chorowaly za bardzo, co uwazacie? Jak ze standardem kibli (widzialem opisy dziury w statku, czy to aktualne czy jednak standardy sie podniosly?
:))12. 14/09 powrot na Bali/NOCLEG - przelot z Labuhanbajo na Bali13. 15/09 powrot z Bali do Penang na stykuZ gory dzieki za wszelkie wskazówki
:)Pozdrawiam serdecznie
Dzięki @frondi
:) postaram się cokolwiek podpowiedzieć
:) frondi napisał:@olajawSuper relacja, dzieki bardzo za informacje, na pewno przydadza nam sie przy naszym wyjezdzie. Palnujemy sie wybrac ze znjaomymi, bilety kupione w promocji Quatara
:)Jedziemy z dzieciakami 12,9,8 lat
:)Proponowany program:Spójrzcie na plan co mylislicie o nim, wiemy, ze dosyc napiety, ale chcemy jak najwicej zobaczyc, mam troche watpliwosci, jak mozecie pomozcie tam gdzie pytam, ewentualnie jak cos Wam sie widzi inaczej, dajcie rowniez znac
:)1. 01/09 – Przelot PENANG-KUL2. 01-03/09-KUL – zwiedzanie KUL3. 03/09 RANO-PRZELOT-KUL-JOGYAKARTA. ZWIEDZANIE MIASTA MARKETY ITP.4. 04/09 SWIATYNIE I COS PO DRODZE5. 05/09 - RANO BIERZEMY BUS/POCIAG/SAMOLOT NA BROMO – NOCLEG JAK NAJBLIZEJ SZCZYTUEwentualnie zastanawiamy sie jeszcze za rada Oli i moze przelot z Jogyakarty do Sarabaya i stamtad na Bromo, macie jakis pomysł jak stamtad sie przedostac pod Bromo?Myślim, zeby albo z Jogi albo z Suarbayi wziac wynajac Busa i jechac na Bali. Macie jakis pomysł skad wynajac i ile to moze kosztowac - widziałem rózne ceny, chce raczej samego busa wynajac na 7 lub 11 osob czy sa takowe (11os.)?Co do wszelkich przejazdów/dojazdów to nie martw się, na miejscu Indonezyjczycy nie dadzą Ci zostać bez transportu
:) Propozycji jest zawsze aż nadto
:D W Jogji albo Surabayi (jeśli zdecydujesz się na lot) na pewno znajdziesz biura podróży, które takie przejazdy organizują (np. Perama, możesz wygooglać i zerknąć na całą wycieczkę łącznie ze zwiedzaniem Bromo i dalej przejazdem na Bali). Np. http://www.peramatour.com/tour/detail/1 ... nrise-tour - wycieczki robią w obie strony czyli z Bali na Jawę i odwrotnie. Co do lotu to będzie to dużo wygodniejsze, nie znam niestety cen, ale krajówki po Indonezji to nie są duże pieniądze. Za to przejazd busem (nasz bus był na jakieś 10osób, ale jechaliśmy tylko w trójkę) trwał cały dzień i to była katorga..drogi słabe na maxa, niewygodnie itd..myślę, że dla dzieciaków to będzie udręka, więc polecałabym lot do Surabayi.6. 06/09 - WSPINACZKA BROMO + EWENTUALNIE JEDZIEMY DALEJ W KIERUNKU BALI/NOCLEGZeby na Bromo sie nie spieszyc, ile całość moze trwac? i ile jesteśmy w stanie jeszcze przejechac wynajetym busem w kierunku Bali?Z Jogji pod Bromo to jest prawie cały dzień jazdy, w nocy jedzie się pod wulkan i rano jesteście wolni, możecie jechać dalej w stronę Bali, myślę, że kolejny dzień na to zejdzie (my po drodze jeszcze robiliśmy Kawah Ijen, też bardzo polecam, ale z dziećmi wejście może być ciężkie). Nasza cała wycieczka z Ubud przez Ijen i Bromo do Jogji zajęła 3 dni.7. 07/09 PRZEJAZD DALEJ NA BALI ZWIEDZANIE PARKU NA POLNOCY BALI (Taman Nasional Bali Barat) co myslicie o tym Parku warto? I DALEJ PRZEJAZD DO UBUD - 1 noclegTego parku nie zwiedzaliśmy, ale w Ubud myślę, że dla dzieci fajną atrakcją będzie Monkey Forest 8. 08/09-09/09 - ZWIEDZANIE BALI + JAKIES KAPIOLKI + nocleg blizej Padang Bai Port (zeby szybciej sie ewentualnie przeprawic na Lombok) Jak czesto promy plywaja, a moze lepiej z okolic Kuty plynac, jak wg Was lepiej to zorganizować?9. 09/09 Przepływamy na Lombok ??? czy latwo wynajac busa na Lomboku albo ewentualnie jak sie najlepiej poruszac chcemy sie przedostac na poludnie Lomboku i tam odpoczac?, ewentualnie jakie fajne miejsca polecacie na prawdziwy odpoczynek, te 2 dni maja byc na typowe nic nie robienie w jakims przyzwoitym standardzie
:)Z Padangbai są promy na Lombok, ale my płynęliśmy do Senggigi i dalej na Gilis, dla Was chyba lepiej popłynąć bardziej na południe Lomboku i tam gdzieś stacjonować, niestety na Lomboku byliśmy tylko przejazdem, więc konkretnego miejsca nie polecę, ale na forum na pewno coś znajdziesz 10. 09-11/09 – odpoczynek na Lombok ???11. 11-14/09 Rejs Komodo ??? - sprawdzamy ceny, czekamy na odpowiedz firmyCzy rejs i ewentualne fale bywaja poważnie upierdliwe? Boimy sie troche o dzieciaki, zeby nie chorowaly za bardzo, co uwazacie? Jak ze standardem kibli (widzialem opisy dziury w statku, czy to aktualne czy jednak standardy sie podniosly?
:))Rejs mieliśmy też z Peramy, co do fal to raczej spokojnie, trochę pierwszej nocy bujało, załoga zasłoniła okna, bo nawet zaczęło się trochę wody wlewać na pokład
;) Ja co prawda nie mam choroby morskiej, więc dla mnie nie było to bardzo uciążliwe, ale myślę, że dla kogoś wrażliwszego mogło by być. Natomiast toaleta była normalna, zwykły kibelek bez żadnych dziur
;) Bezpośrednio nad nim był prysznic, więc kąpanie było utrudnione, ale możliwe
:) Ogólnie rejs i spotkanie z waranami super sprawa
:) I Peramę mogę polecić, nie było żadnych problemów czy to z prądem czy dopłynięciem do wysp - gdzieś czytałam, że ludzie z innego rejsu musieli ze statku dopływać samemu do wysp ..
:shock: Więc jakość rejsów może być różna i czasem lepiej wydać kilka idr więcej
;) 12. 14/09 powrot na Bali/NOCLEG - przelot z Labuhanbajo na Bali13. 15/09 powrot z Bali do Penang na stykuZ gory dzieki za wszelkie wskazówki
:)Pozdrawiam serdecznieOgólnie Wasz plan wydaje się być dość napięty, ale do zrobienia. W sumie podobny do naszego tylko bez Gili na rzecz Lomboku - to trochę ułatwia
:) Nie wiem jak mocno zdyscyplinowane macie dzieci, ale tak czy inaczej zróbcie plan z zapasem jakichś 2dni - które można wykorzystać na nieprzewidziane niespodzianki w podróży (jakiś transport się obsunie, itp.) albo możecie też jeden dzień dłużej zostać gdzieś, gdzie Wam się spodoba
:) Trzymam kciuki
:)
..i po
Na polach ryżowych spędziliśmy bardzo przyjemne 1,5h. Wystarczy skręcić w którąś z polnych dróg i znajdziemy się wśród obrośniętych ryżem wzgórz, będziemy mogli poobserwować pracujących tam Indonezyjczyków, a także bawiące się dzieci - ogólnie życie płynie :)
Ryż zbierają głównie kobiety
Aż żal było stamtąd wyjeżdżać, taki spacer mógłby trwać godzinami.. Ale czekała na nas kolejna "atrakcja" i dawka wrażeń - wodospad Sekumpul :D
Chęć zobaczenia wodospadu Sekumpul wiązała się z przeprowadzeniem dużych negocjacji z naszym kierowcą, który usilnie chciał nas namówić na wodospad Git Git (może i git, ale opinie ma jednoznaczne - brzydki nie jest, ale komercha, sklepy, tłumy turystów itd.). Za każdym razem, gdy mówiliśmy, że chcemy jechać do wodospadu Sekumpul odpowiedź była: "yes yes, I will take you to beautiful Git Git waterfall" :D W końcu nadszedł czas na wyprowadzenie z błędu naszego kierowcy ;) Musiał skonsultować trasę ze swoim "bossem", który łaskawie się zgodził ;) Fakt, trasa do Sekumpul była dłuższa niż do Git Git, ale na pewno warta naszego uporu :) Droga prowadziła wśród niesamowitych, zalesionych wzgórz, wiła się serpentynami, od których czasem zaczynało się nam kręcić w głowach. W dodatku drogę i wzgórza spowijała gęsta mgła, czasami widoczność ograniczona była do kilku metrów, no i całą drogę padał deszcz. Ale nas to nie zraziło, mieliśmy ze sobą profesjonalne poncza przeciwdeszczowe (za 9,99zł w Intersporcie :D ).Po ok.1,5h jazdy dojechaliśmy na miejsce skąd miała zacząć się nasza wyprawa. Cała infrastruktura turystyczna składała się z jednego budynku z małym sklepikiem i drugiego z łazienką - wszystko jasne ;) Naszym przewodnikiem do wodospadu był ok.14letni chłopiec :D Zapowiadało się ciekawie ;)
Droga trwała ok.1,5h, na początku było bardzo lekko - normalna płaska leśna ścieżka z pięknymi widokami wokół. Potem było coraz ciężej, różnego rodzaju kamienne schody prowadzące w dół wskazywały nam wprost, że dojdziemy do podnóża wodospadu, w dodatku to, co wdrapaliśmy się w górę samochodem, teraz musimy nogami pokonać w dół :P Trzeba było być bardzo ostrożnym, ponieważ schody były śliskie od deszczu, który padał cały czas.
W pierwszej części trasy usłyszeliśmy dziwne odgłosy, było to niedaleko od budynków, więc pomyśleliśmy, że to chyba odgłos pracującej maszyny itp. Po kilku razach w końcu spytaliśmy się naszego przewodnika, co to za odgłos - odpowiedź zwaliła nas z nóg - "it's a bug" i pokazał wielkość około kilku centymetrów :?: Ok - wiedziałam jedno - nie chce go spotkać zbyt blisko :D Zresztą posłuchajcie sami.. a może ktoś będzie wiedział cóż to mogło być takiego :)
https://youtu.be/P8tVtg-ejaE
Gdy już zeszliśmy wszystkimi możliwymi schodami i zejściami na sam "dół", kolejnym etapem było kilkukrotne pokonanie strumienia, co też nie było łatwym wyzwaniem. Niby deszcz przestał padać, ale kamienie w wodzie i tak były mokre i śliskie, więc łatwo było wywinąć przysłowiowego orła :P W tym miejscu dopiero spotkaliśmy większe grupy ludzi i znalazło się też miejsce do kupienia wody i czegoś do naładowania energii.
Bez szwanku udało się nam jednak dotrzeć do wodospadu Sekumpul, na który składał się w sumie kilka wodospadów, gdyż jak się okazało "sekumpul" znaczy "grupa". To było coś pięknego - wodospad ma ok.80 m wysokości i jest niesamowicie ukryty wśród roślinności i wzgórz. Podeszliśmy pod sam wodospad, tym razem zmoczyła nas orzeźwiająca bryza, która dochodziła z wodospadu. Mój aparat niestety trochę zaparował, ale coś tam udało mi się z niego wyciągnąć :)
Można było tam stać, gapić się godzinami i nigdy nie mieć dość, ale musieliśmy jeszcze jakoś wrócić, a droga powrotna z wchodzeniem pod te wszystkie możliwe schody zapowiadała się dość ciężko ;) Deszcz nie padał, ale i tak byliśmy cali mokrzy. Co chwilę musieliśmy łapać oddech - wilgoć i strome schody robiły swoje.. Rzutem na taśmę, czyli tuż przed totalnym ściemnieniem się wróciliśmy do samochodu - perspektywa spaceru po ciemku w takiej dżungli z jej osobliwymi mieszkańcami nie była zbyt pocieszająca :P
Chwila oddechu na parkingu, kilka wymienionych ochów i achów, uzupełnienie płynów, wpisanie się do księgi pamiątkowej szczęśliwców, którzy dotarli do wodospadu i trzeba się było zbierać ;) Droga powrotna do Ubud trwała ok.2,5h i znów jechaliśmy w gęstej mgle.
Wejście do wodospadu kosztowało nas po 15tys. idr plus "co łaska" dla przewodnika. Chłopiec zrobił na nas niemałe wrażenie, nie mówiąc o tym, że szedł całą drogę na boso to jeszcze bardzo mi pomagał przy cięższych zejściach i przy przechodzeniu przez strumień.
Przemoczeni, zmęczeni, ale mega zadowoleni dotarliśmy do Ubud :) To był zdecydowanie nasz no. 1 na Bali i polecamy wszystkim gorąco :)Następny dzień był naszym ostatnim na Bali - chcieliśmy jeszcze co nieco zobaczyć, a później wykorzystać naszego kierowcę, żeby odwiózł nas do Padang Bai skąd płynie się na wyspy Gili. Tak też się stało - najpierw zwiedziliśmy Bat Cave Temple, potem ogrody Tirtagangga i zakończyliśmy w Padang Bai. Droga tym razem wiodła przez wschodnie wybrzeże i była bardzo malownicza, a w oddali wychylał się nieśmiało największy wulkan na Bali - Gunung Agung.
Po drodze do Padang Bai kierowca namówił nas na odwiedzenie świątyni Bat Cave Temple, czyli Pura Goa Lawah. Nazwa świątyni wzięła się ze stanowiącej część świątyni jaskinii, na której suficie oraz ścianach zwisają tysiące nietoperzy. Ta część nie jest dostępna dla turystów i można ją podziwiać jedynie z oddali - wygląda całkiem nieźle :)
Ogólnie miejsce do obwiedzenia przy okazji, ogromnego wrażenia nie robi, kolejna balijska świątynia ;) Za to dużym jej minusem są czyhające na parkingu tłumy naciągaczek, które twierdzą, że kupienie sarongu u nich jest obowiązkowe i bez niego nie wejdziemy do świątyni. Otóż panie są w błędzie (zapewne nieświadomym), gdyż przy wejściu do świątyni każdy dostaje darmowy sarong ;)
Cena za wejście: 10tys. idr/osoba
Jeszcze kilka fot ze świątyni nietoperzy ;)
Następny punkt programu to Tirtagangga - królewski pałac wodny wraz z ogrodami, najbardziej znany ze swoich labiryntów oraz sporej liczby fontann i basenów. Najoryginalniejsza jego część to basen z figurkami i stopniami, po których można chodzić ;) Na terenie ogrodów są również baseny, w których można zaczerpnąć orzeźwiającej kąpieli (warto wziąć ze sobą stroje plażowe). Według mnie dość oryginalne miejsce, jednocześnie całkiem ciekawe :)
Cena za wejście: 20tys. idr/osoba
Przed wejściem do kompleksu, stoi pan ze swoim małym zoo, na które składa się:
luwak - to małe zwierzątko znane z trawienia kawowca i tym samym produkcji jednej z najlepszych kaw na świecie :D
sówki na lekkim fochu ;)
rudy gacek :D
oraz pokaźnych rozmiarów wąż (niestety nie było wśród nas fanów tego gada i nikt nie chciał słit foci z wężem ;) )
No i Tirtagangga
i jej piękne stawy/baseny/fontanny i inne zbiorniki wodne :)
oraz roślinność
Ok. 17 dojechaliśmy do Padang Bai, gdzie nasz obrotny kierowca wykonał kilka telefonów i załatwił nam nocleg, a za noclegiem załatwił się również poranny transport na Gili :D Noclegi były mocno średnie, ale tak wyglądały wszystkie noclegi w okolicach portu, więc doszliśmy do wniosku,że nie ma co wybrzydzać. Nasze pokoje zwały się Made Homestay i kosztowały 15tys. idr/pokój z wiatrakiem (który cudem się nie urwał). Jedyna i to jedna jedyna zaleta tego homestayu to położenie praktycznie na przeciwko przystani. Gdyby ktoś potrzebował, w Padang Bai jest poczta, otwarta bodajże od 8:00 (kartki dochodzą z dużym poślizgiem ;) ).
Ogólnie Padang Bai to był nasz najgorszy nocleg i najgorszy punkt wyprawy - po ulicach biegały szczury i karaluchy, i panował wszechobecny syf :( Znaleźliśmy jedną porządną knajpę z wifi na przeciwko plaży, w której siedzieli wszyscy żądni internetu :D Jeśli macie taką możliwość omijajcie Padang Bai, my przyjechaliśmy tam zbyt późno,żeby płynąć dalej. Noc była tragiczna, w pokoju był zaduch, nie dało się spać.. na szczęście już następną noc mieliśmy spędzić w naszych bungalowach na Gili Air :D
Czego nie zobaczyliśmy na Bali, bo zabrakło czasu? Na pewno świątyni Pura Besakih, odrzuciliśmy ją z "must-see" ze względu na złe opinie o jej przewodnikach-naciągaczach, którzy podobno skutecznie psują wizytę w świątyni wyłudzając "haracz" za obowiązkowe oprowadzanie.Ale pewnie gdybyśmy mieli więcej czasu, sprawdzilibyśmy naszą asertywność w starciu z naciągaczami ;)
Na Bali staraliśmy się obejrzeć jak najwięcej zróżnicowanych miejsc, ale też nie gnać od jednego do drugiego miejsca na wariata, mieć czas na zatrzymanie się w fajnym miejscu po drodze i zjedzenie smacznego obiadu w przydrożnej knajpce. W końcu urlop to ma być przyjemność i odpoczynek :)
Na koniec relacji z Bali, kilka praktycznych rad z Ubud:
- bankomaty (ATM) i kantory znajdują się na każdym kroku (jest też w Ubud Western Union)
- na każdym kroku można złapać taksówkę, a dokładnie to taxi złapią Was ;) ale odległości w Ubudzie są nieduże i polecam spacery ;)
- pralnie są bardzo powszechne i bardzo tanie, więc nie targajcie proszku ze sobą, żeby prać w ręku, poza tym ubrania bardzo kiepsko schną przez dużą wilgotność (przykładowo: za całą reklamówkę prania ok.10-15 rzeczy płaciliśmy jakieś 20tys. idr, czyli 2dolce, pranie z dnia na dzień)
- pamiątki - nie wszędzie w Indonezji znajdziemy ładne i fajne upominki; w Ubud jest ich sporo, ale lepiej kupować w bocznych dalszych uliczkach - wiadomo ;)
- co do klimatyzacji i wiatraków w pokojach - my po 2 nocach przenieśliśmy się do pokoju z klimatyzacją, żeby odetchnąć, bo było nam zbyt gorąco w nocy, a powiew z wiatraka nie dochodził przez grubą moskitierę (która była raczej materiałem niż siatką);
- wydawało mi się, że pisałam,ale jednak nie - w Indonezji dzień jest krótki, słońce zachodzi ok. 18:30, zachód słońca jest szybki, między 18 a 18:30 zapada ciemność ;) więc wstawajcie szybko, żeby nie tracić dnia! :)
Na koniec relacji z Bali - mój ulubiony kwiat kojarzący się z wyspą - frangipani :)
Niebawem widzimy się na Gili Air - stay tuned! :DNo to Gili! :D
Wybierając się do Indonezji oczywiście mieliśmy w planach spędzić kilka dni na typowo rajskiej wyspie - kilka dni słodkiego nicnierobienia, tylko biała plaża, maska z fajką i woda pełna kolorowych żyjątek :D Moim małym marzeniem było zobaczenie na żywo żółwi (wiem, można je zobaczyć trochę bliżej Polski - nie aż w Indonezji :D ), ale przy okazji chciałam to marzenie spełnić. Wyspy Gili są znane właśnie z pięknej rafy i sporych szans na bliskie spotkanie z żółwiami :) Na Gilis składają się: Gili Trawangan - największa i najbardziej imprezowa i tłoczna wyspa, Gili Air i Gili Meno - te dwie wyspy dużo spokojniejsze i z mniejszym natężeniem hałasu :)
Wyspy Gili są - moim zdaniem - wspaniałym miejscem na odpoczynek, relaks i oderwanie się od czasem tłocznych i głośnych atrakcji turystycznych Indonezji. Ciągnące się całą plażą knajpki i bary, w których można się wygodnie ułożyć na bambusowych siedzeniach i oprzeć na miłych poduchach popijając pyszne owocowe koktajle i drinki są wręcz idealnym miejscem dla osób pragnących przysłowiowego "świętego spokoju" :D Na wysepkach nie istnieje transport zorganizowany, nie jeżdżą samochody - poruszać się można tylko za pomocą konnych bryczek (cidomo), rowerów lub czasem mieszkańcy używają cichych skuterów (na prąd?). Nie ma tam również policji, a wszystkie sprawy na wyspie załatwia "szef wioski". Nie mniej nie mamy się czego obawiać, znajdziemy tam zarówno kilka punktów medycznych (na szczęście nie musieliśmy korzystać), jak i sporą liczbę sklepików z wszystkim co przyjezdnym potrzebne, a także małych butików z pamiątkami, ubraniami, kapeluszami itd oraz centrów nurkowych i wypożyczalni rowerów. Na Gili Air niedaleko przystani znajduje się również biuro (chociaż to mocno przesadzone słowo :D ) firmy Perama, więc bez ruszania gdziekolwiek można kupić wycieczkę na dalszą eksplorację Indonezji (tak jak my zrobiliśmy).
mapka Gili Air
Płynąc na Gili obawiałam się, że te wszystkie zdjęcia, których naoglądaliśmy się przed wyborem Gili były mocno podkoloryzowane, bo odcień oceanu był niesamowicie turkusowy - ale na miejscu okazało się, że owszem taki on własnie jest :D Woda jest bardzo przezroczysta i czysta, czasem można uprawiać snorkling na stojąco nie wkładając nawet głowy pod powierzchnię wody ;) Może wyspa nie jest cała idealnie czysta, niestety Indonezyjczycy nie należą do najbardziej czystych nacji świata i znajdziemy gdzie nigdzie śmieci i popsute łajby, ale na mnie plaże Gili zrobiły ogólnie dobre wrażenie. Na Gili Air (podejrzewam,że na reszcie Gilis również) w głąb wyspy znajduje się niewielki meczet, ale jego obecność nie jest bardzo uciążliwa (bywało dużo gorzej w innych miejscach w Indonezji). Pamiętajmy, że nie jesteśmy już na hinduistycznej Bali, a reszta Indonezji jest islamska :) W każdym razie na Gilis islam nie przeszkadza.
Jak już pisałam, nasz wspaniałomyślny kierowca załatwił nam w Padang Bai również transport na Gili - w Indonezji wygląda to mniej więcej tak:
- macie transport/nocleg/wycieczkę .. gdzieś tam/skądś tam?
- odp: nie
- ok.. po czym bez pytania czy chcemy/mamy ochotę i bez proszenia Indonezyjczycy wykonują parę telefonów i po chwili wszystko załatwione - oczywiście z dodaniem kilku niezbędnych stwierdzeń takich jak GOOD PRICE!, VERY CHEAP itd :)
Tym sposobem nabyliśmy transport szybką łodzią na Gili Air - koszt to 250tys. idr za osobę - z tego co pamiętam po jakichś negocjacjach, ponadto proponowali nam zakup biletu od razu w obie strony za 480tys. idr/os. - i znów użycie wiadomych epitetów plus dodany został dodatkowy argument, iż na wyspie wszystko jest droższe i zapłacimy kilka razy drożej - aha :D Na szczęście nie wykupiliśmy biletu na powrót, bo udało się nam go załatwić w Peramie jako wliczony w koszt wycieczki na Komodo. Nie sposób pominąć w relacji atmosfery panującej w przystani na Padang Bai - to był jeden ze szczytów natręctwa handlarzy w Indonezji - po tysiąc razy odpowiadaliśmy, że nie chcemy okularów/napojów/piwa/chipsów/słodyczy/itd a godzinne oczekiwanie (wypłynęliśmy o 10:00) też zrobiło swoje.. W tym momencie znaleźliśmy idealne słowo na to w jaki sposób handlują Indonezyjczycy - MOSQUITO MERCHANDISING :D i odtąd te słowo wyrażało więcej niż tysiąc innych :D
droga na Gilis
przystań w Padang Bai
przystanek w Senggigi na Lomboku
Transport na G. Air to najpierw ok.1,5h do Senggigi na Lomboku, a następnie ok.30-45minut do przystani na Gili Air. W sumie słowo "przystań" jest trochę przesadzone :D bo z łodzi wysiadaliśmy prosto do wody uznając wyższość japonek i klapek nad innymi rodzajami obuwia ;) Podróż nie była męcząca, środek łodzi to rzędy siedzeń, można było rozsiąść się również w górnej części, ale my nie chcieliśmy zostać na dzień dobry poparzeni słońcem ;)
Po dopłynięciu musieliśmy poszukać noclegu - mieliśmy na oku polecane bungalowy i w końcu do nich trafiliśmy. Ale zanim do tego doszło, odwiedziliśmy kilka miejscówek bezpośrednio na przeciwko plaży, ceny tam wahały się od ok.500tys. idr do 1mln200tys. idr za pokój/bungalow, ale wolne noclegi były, tylko kwestia ceny. My postanowiliśmy poszukać naszego upatrzonego bungalowu, który miał się znajdować lekko w głąb wysepki. Nie wiem jak to zrobiliśmy, ale po pierwszym skręceniu w najbliższą uliczkę od razu wpadliśmy na nasze Toro Toro Bungalows :D Cena wyjściowa to 250 tys. idr/bungalow z klimą ze śniadaniem, my zbiliśmy do 200tys.idr :) https://torotorogiliair.wordpress.com/ ładne, nowe i przyjemne bungalowy, w pokoju minimalne wyposażenie, w sumie nic więcej nie trzeba, łóżko, szafa, stolik, moskitiera; fajna kamienna łazienka pod chmurką z widokiem na palmy :) No i cudowny hamak na werandzie, o który się czasem kłóciliśmy :D Śniadania standardowe, czyli do wyboru nalesniki, jajka w różnej postaci, tosty, zawsze pyszne i świeże owoce :) W Toro Toro można również skorzystać z pralni.
bungalowy
O Gili nie będę się zbyt dużo rozpisywać :D Nie zwiedzaliśmy świątyń ani innych przybytków :P Głównie snorklowaliśmy, trochę plażowania, wieczornego próbowania pysznych świeżych ryb i owoców morza i szeroko pojętego leniuchowania :) Jednego dnia wybraliśmy się na snorklingową wycieczkę - koszt to 80tys. idr/osoba (sprzęt w cenie, łącznie z płetwami). Była to wycieczka w cztery najlepsze punkty snorklingowe wokół Gilis, a następnie dopłynięcie na Gili Meno celem spożycia obiadu. Gili Meno zrobiła na nas super wrażenie, jeszcze spokojniejsza niż Air, plaże i woda czystsze, a rafa bogatsza i mniej zniszczona. Oczywiście podczas snorklingu kilka razy spotkaliśmy żółwie, dla mnie niesamowite wrażenia :)
Niech zdjęcia mówią same za siebie :)
Pierwszego dnia wieczorem zebrało się trochę chmur..
Ale już następnego pogoda była idealna :D