ps. wybaczcie za rozwlekłość w pisaniu, ja chyba po prostu nie umiem pisać krótko i zwięźle, ale z drugiej strony chciałam opisać rejs ze szczegółami, bo chyba nigdzie na forum nie ma
;) cdn.Wieczorem wyszliśmy na uliczki Labuan Bajo, nie jest to super piękne miasteczko, raczej typowo przesiadkowy port. A propos portu - niedaleko znajduje się meczet, z którego dość mocno dochodzą modlitwy, żeby nie powiedzieć wycie
:D ale na szczęście niedługo to trwało. Znaleźliśmy całkiem fajnie wyglądającą knajpkę, w której spotkaliśmy jedną parę z naszego rejsu - też postanowili zrobić sobie własną pożegnalną imprezę zamiast siedzieć na statku
:P
Rano o 10:55 mieliśmy samolot do Denpasar, skąd będziemy kierować się w stronę Jawy. Bilety lotnicze Labuan Bajo (LBJ)-Denpasar (DPS) kupiliśmy przez stronę mobilną http://www.tiket2.com za ok.1.100.000 idr za osobę tanimi liniami Wings Air. Będąc jeszcze na Gili Air, pomoc w zakupie biletów proponowała nam również Perama, ale oczywiście za dodatkową prowizją
;) Oprócz Wings Air trasę Labuan Bajo-Denpasar pokonuje także Garuda Indonesia, ale bilety były droższe za to z wliczonym bagażem rejestrowanym. W cenę biletu liniami Wings Air wliczony jest bagaż do 10kg, co wiązało się w naszym przypadku z dopłatą, ale jak się okazało, były to nieduże koszty (za ok.4kg dopłaciliśmy 20.000 idr, czyli 2 usd
;) ). Na lotnisko w Labuan Bajo (zwanym Komodo Airport) jedzie się ok.20minut, taxówki czekają na ulicy, a cena za kurs na lotnisko jest dość stała 50.000 idr za przejazd. Nasz taksówkarz był wyjątkowo dowcipny, gdy spytaliśmy się gdzie jeszcze oprócz Denpasar można dolecieć z lotniska w Labuan Bajo. Wymienił jakieś inne miasta indonezyjskie po czym z lekką nutą wyszydzenia powiedział - it's Komodo International Airport
:D Poza tą małą nieścisłością lotnisko początkowo robi dobre wrażenie - jest to nowoczesny obiekt, wybudowany niedawno. Gdy przyjechaliśmy na samym lotnisku oprócz nas i obsługi, było niewiele osób - do odlotu było jeszcze sporo czasu. W sumie to w niedużej co prawda hali odlotów początkowo byliśmy sami
:D
Wchodząc na lotnisko od razu sprawdzane są nasze bilety (na telefonie) i za chwilę przechodzimy przez kontrolę bagażu (panowie kazali nam wyjąć plastikową butelkę, w której wzieliśmy trochę piasku z Pink Beach, ale jak powiedzieliśmy, że to souvenir to nie było problemu - nawet się ucieszyli
:D ). Nie było również problemu z ponownym przechodzeniem kontroli, kiedy co niektórzy z nas wychodzili na papierosa
;) Na poziomie -1 znajdują się stoiska z pamiątkami i z jedzeniem.
Godzina odlotu się zbliżała, a samolotu (na płycie nic nie stało) ani żadnej informacji ani widu ani słychu
:D Jeśli ktoś myśli, że była jakaś tablica informacyjna czy punkt info etc. to wyprowadzam z błędu - nie było
:D Lotnisko jest nowe i trochę puste pod względem organizacyjno-wyposażeniowym
:D Pocieszało nas to, że przybywało ludzi
;) No ale w końcu pojawił się również samolot linii Wings Air, który dumnie przyleciał z Denpasar, aby za chwilę zabrać nas z powrotem
;)
Lot był bardzo spokojny, zero turbulencji, samolot nowy - bez żadnych większych obaw wsiadaliśmy do niedużego ATR 72-600. Zdecydowanie najlepszą częścią lotu były widoki nad Labuan Bajo - nie bez powodu Flores jest uznawane za jedno z najlepszych miejsc do nurkowania i snorklingu w Indonezji. Przepiękne wysepki porozrzucane po morzu i otoczone turkusowymi pierścieniami wyglądały cudnie. Jedna myśl się nasuwała - musimy tam wrócić!
:)
A tutaj już lot na Sumbawą:
W Denpasar wylądowaliśmy z lekkim opóźnieniem.
Wychodząc przez terminal krajowy zdziwiliśmy się lekko - gdzie są ci wszyscy naciągacze czekający z taxówkami/hotelami/ wycieczkami na biednych przyjezdnych turystów? Otóż na terminalu krajowym ich nie ma, co więcej - musieliśmy się nawet chwilę natrudzić, żeby znaleźć taksówkę, która dowiezie nas do hotelu w Kucie.
Nocleg znaleźliśmy przez internet - był to Gong Corner Guest House 2http://pl.tripadvisor.com/Hotel_Review- ... _Bali.html200.000 idr za pokój z AC i śniadaniem (do wybory kontynenalne, amerykańskie i indonezyjskie), pokoje były ok - czyste, i w sam raz na jedną noc. Wifi działało w recepcjo-jadłodajni, ale bywało z nim różnie.. Zostawiliśmy bagaże i szybko ruszyliśmy zobaczyć czy Kuta rzeczywiście taka zła jak ją malują
;) Jak wiadomo Kuta jest uznawana za najgorsze miejsce na Bali, z tłumami pijanych Australijczyków-surferów, drogimi hotelami i klubami, tandetą i kiczem. I wiele z tego jest prawdą - w Kucie znajdziemy niezliczoną ilość wypasionych hoteli, klubów, barów dla spragnionych imprez turystów, a ponadto sklepy z mega kiczowatymi pamiątkami - np. świecące srebrne napisy DANCE, SEXY itd, naprawdę nie wiem kto by chciał taki suwenir z Bali - chyba tylko Australijczyk na dużym gazie. Ale z drugiej strony skoro takie gadżety są, to znaczy, że ktoś je kupuje
:shock: Na ulicach zdecydowanie mniej typowo balijskiej architektury:
Za to sporo zachodnich sklepów, kawiarni itp. Duży ruch, tłumy na ulicach - jak dobrze, że to tylko jeden wieczór..
To trzeba przyznać - Kuta aż kipi tandetą, kiczem i na pewno nie jest miejscem, gdzie poczujemy atmosferę Indonezji a przede wszystkim mistycznego Bali. Nasze złe wrażenie minimalnie uratował fakt, że znaleźliśmy kilka całkiem fajnych sklepów z pamiątkami (i to takimi kojarzącymi się z Bali, a nie z dyskoteką). A w Indonezji nie wszędzie można dostać fajne pamiątki, Indonezyjczycy chyba jeszcze nie do końca rozumieją czego oczekują przyjezdni. Jak to zwykle bywa na wyjeździe - mieliśmy kilka (no dobra kilkanaście
:P ) zamówień na magnesy, więc w sklepach zwracaliśmy na nie uwagę. I naprawdę rzadko można było znaleźć coś sensownego, w 99% były to kolorowe, okropne magnesy z jakimś surferem, w tle Ulun Danu Bratan/Pura Besakih, obok fala i do tego jeszcze kwiatek frangipani i czasem jakieś świecidełka w postaci brokatu i innego shitu..Tzw. przerost formy nad treścią. W Kucie tego typu cudów natury znajdziecie bardzo dużo, ale są też sklepy, w których można kupić coś sensownego i o dziwo - niedrogiego.Jest też sporo sklepów z ciuchami, butami (jeśli ktoś się na to nastawia), poza tym popularnym towarem są miękkie, materiałowe pufy/fotele/sofy wypoczynkowe - fajna sprawa, ale jak to przywieźć
:D
W Kucie same rozkosze:
:lol:
Po południu zrobiliśmy sobie porządny spacer aż do plaży, która służy głównie surferom, ale trzeba przyznać, że przy zachodzie słońca wyglądała nieźle.
W Kucie można również dobrze i tanio zjeść - wieczorem nie chciało nam się iść nigdzie dalej, a na przeciwko naszego hostelu była budka z daniem o nazwie bakso - jest to zupa z noodlami, warzywami, chlebowcem i kulkami mięsnymi (takimi jak nasze małe pulpeciki) - bardzo smaczna i sycąca, kosztuje grosze
:) Wzięliśmy 3 porcje i nie daliśmy rady - jedną dostał recepcjonista
:D Chyba się ucieszył
:D Problem był tylko w tym, że dostaliśmy je zapakowane w foliach, ale jakoś udało nam się zjeść i nie wylać połowy na siebie
;)
Naszym głównym celem postoju i noclegu w Kucie było znalezienie wycieczki na kolejne 3 dni o następującej trasie: Kuta->wulkan Ijen->wulkan Bromo->Jogjakarta. Oczywiście w Kucie jest mnóstwo firm organizujących wycieczki, ale my znów, nie chcąc ryzykować, postawiliśmy na Peramę. Wycieczka była zrobiona trochę "pod nas", nawet nie trochę - jechaliśmy sami w trójkę
:D Co prawda rano chyba (chyba na pewno) o nas zapomnieli, bo nikt nie pojawił się na umówioną godzinę pod naszym hostelem
;) ale po telefonie z recepcji szybko wróciła im pamięć i "już kierowca po nas jechał"
:D W cenę wycieczki wliczony był: - całkowity przejazd kolejno: Kuta-Gilimanuk-Sempol (miasteczko niedaleko wulkanu Ijen)-Cemoro Lawang (miasteczko niedaleko Bromo) - Jogjakarta, oraz - prom z Bali (Gillimanuk) na Jawę (ok.40minut).
W tym poście ograniczę się tylko do krótkiego opisu przejazdu przez południowo-zachodnie wybrzeże Bali - kolejne niesamowite widoki, ciągnące się pola ryżowe, bujna roślinność - to co na Bali najpiękniejsze. Na szczęście to właśnie tymi widokami na dobre pożegnaliśmy Bali, a nie głośną i tłoczną Kutą
:)
Przejazd przez Bali do Gilimanuk trwał od 11:00 do 16:00, następnie przeprawa publicznym promem i droga pod wulkan Ijen. Ale o wulkanach w następnym poście
:DWulkany - to nimi jestem najbardziej oczarowana i postaram się w jakiś sposób (chociaż zdjęciami) oczarować i Was. Widoki są niesamowite, nieziemskie, iście księżycowe, ale nie, musicie to zobaczyć na własne oczy
:) Mam nadzieję, że chociaż trochę Was namówię
;)
W Indonezji postanowiliśmy wybrać się na dwa jawajskie wulkany - Ijen i Bromo. Jadąc od Bali pierwszym był Ijen mający ok. 2800 m, położony we wschodniej części Jawy. Jest on naszym zdecydowanym no.1 jeśli chodzi o wrażenia z całej Indonezji.
U podnóża wulkanu Ijen dojechaliśmy ledwo trzymającym się na kołach busem, który, wbrew naszym obawom, bardzo sprytnie i szybko pokonywał drogę do Sempolu. Drogę, o której można by napisać książkę
;) Drogę, podczas której każdy z nas, mimo naszej wątpliwej religijności, modlił się nie raz, aby już się skończyła
:) Niespecjalnie szeroka szosa wiła się wśród gęstej i mglistej dżungli, a nam kręciło się mocno w głowach. Czuliśmy, że jesteśmy już trochę wyżej i powoli się wspinamy. Nasz kierowca, chudy starszy Indonezyjczyk w grubych okularach nie wyglądał na zaprawionego rajdowca, ale trzeba przyznać, że na serpentynach radził sobie znakomicie
:) Zapewne znał możliwości swojego busa, albo raczej jego ograniczenia
:P
Na miejsce dojechaliśmy już po ciemku, zostaliśmy podwiezieni do Catimor Homestay, gdzie mieliśmy zamiar napełnić żołądki i uzupełnić zapasy energii. Po zakwaterowaniu w pokoju (dla 3 osób z łazienką -za 250tys. idr) poszliśmy coś zjeść. Nie zapuszczaliśmy się nigdzie poza teren homestayu, postanowiliśmy zjeść coś na miejscu. Wybór był dość ograniczony, można było zamówić jedynie zestaw-kolację (60tys.idr), na który składało się kilka dań i przekąsek (zupa, ryż, omlet, kurczak, ziemniaki, noodle, arbuz i standardowo - kolorowe prażynki). Ilości każdego z dań nie były ogromne, ale i tak można było się najeść. Na szczęście w homestayu nie spędziliśmy dużo czasu - o 1 w nocy była pobudka, mieliśmy w ok.40minut dojechać pod wulkan i stamtąd ruszać już o własnych siłach. Jeśli pisałam, że okropnie było w Padang Bai, to tutaj było jeszcze gorzej - pokój to trzy pojedyncze łóżka, odpadające tynki i dziury w ścianach, na zewnątrz nie było lepiej.. Ale nie będę pisać, bo może ktoś czytając będzie jadł kolacje albo śniadanie
:D
Idąc do wulkanu Ijen największą jego "atrakcją" jest tzw. blue fire, czyli niebieski płomień, który widać przy wydobywaniu siarki. Ci, którzy chcą go zobaczyć muszą wyjść o 1 w nocy, aby zdążyć przed wschodem słońca. Reszta może na spokojnie wstać o 4. My oczywiście spać nie musimy i nie chcemy
:) Wejście na Ijen z blue fire to koszt 250tys. idr/os.
Dojeżdzamy pod wulkan, zaczynamy już powoli czuć zapach siarki, ale na razie jest to lekka woń. Za chwile poznajemy naszego przewodnika - niski, szczupły Indonezyjczyk - jeden z robotników Ijena, który po kilka razy dziennie wnosi kosz z 50-80kg siarki. Po drodze, którą my ledwo pokonujemy, opowiada nam trochę o swojej pracy, mimo łamanej angielszczyzny dajemy radę dowiedzieć się kilku rzeczy. A on - mimo tego, że opowiada nam m.in. o tym, że za 1kg siarki dostaje jakieś grosze, że robotnicy umierają mając ok.40-50 lat, bo normalną rzeczą są przy tej pracy choroby płuc czy wypadki, mimo tego - cały czas uśmiecha się i jest szczęśliwy. Może dlatego, że w ogóle ma pracę, o którą w tym rejonie nie jest łatwo, a może dlatego, że dziś zarobi pieniądze w sposób bardziej ludzki niż zazwyczaj - odprowadzając nas do wulkanu i z powrotem.
Droga jest ciężka, co chwilę stajemy złapać oddech, zapach siarki zaczyna nam dokuczać, czasem wydaje nam się, że podejście jest prawie pionowe. Przewodnik, widząc moje męki, wchodzi w gąszcz krzaków i za chwilę wraca z długim mocnym kijem, który nie raz uratuje mój kręgosłup
;) Od przewodnika dostajemy również maski, powietrze zaczyna już mocno gryźć w nozdrza i gardło, im wyżej tym jest gorzej, tym ciężej oddychać, a zapach siarki robi się ostry. Jest chłodno, mamy kurtki, polary, ale po kilku minutach wchodzenia nie czujemy temperatury, która spadła o jakieś 20stopni w porównaniu z Bali i resztą Indonezji.
Droga do wulkanu ma 3km, a pokonujemy ją w ok.2h.. Potem jeszcze 30-45 minut, aby zejść do blue fire - tym razem 800m w dół. Ta droga jest zupełnie inna - idziemy po kamiennych, nieregularnych schodach, czasem kamienie i piasek usypują się spod nóg, trzeba ostrożnie stawiać każdy krok, dobrze, że nie widzimy co jest wokół - zobaczymy dopiero jak wstanie słońce
:) I lepiej - inaczej z decyzją o zejściu w dół krateru nie byłoby tak łatwo.. Niestety nie miałam ze sobą statywu, mój aparat nie dał zupełnie rady z blue fire, a o dziwo - lepiej poradził sobie ten z telefonu (przynajmniej cokolwiek widać)..
Na dole widzimy pracujących 24h górników, którzy wydobywają gorąca siarkę wypływającą z wulkanu. Mimo tak ciężkiej pracy, każdy z nich uśmiecha się do nas, zagaduje, pokazuje kawałki siarki, skąd oni mają na to siły?
Nie zostajemy zbyt długo na dole, ostry zapach siarki czujemy mimo masek, poza tym musimy wracać, aby zdążyć na wschód słońca..Ale pod górę idzie się dużo ciężej, każdy kamień czujemy pod stopami, nogi odmawiają posłuszeństwa, ale jakoś dajemy radę. Teraz mamy ok.1km, żeby dojść na punkt widokowy. Droga jest już płaska, nadal nie widzimy zbyt dobrze gdzie, jak i po czym idziemy, jest ciemno, gdzieś tam daleko zaczyna się lekki świt. Czołówki to podstawa przy wejściu na Ijen
;)
Kiedy docieramy na miejsce, wschód słońca rozpoczyna się na dobre. Ale najpierw patrzymy w lewo, w dół, patrzymy skąd przyszliśmy i chyba nie możemy uwierzyć..
Tam w dole, tam gdzie wydobywa się dym, gdzie wypływa siarka, tam byliśmy, schodziliśmy po kamieniach nie wiedząc, że jeden zły krok i możemy wpaść do wulkanicznego jeziora. A stamtąd już raczej wydostać się nie da - jest to kwaśne jezioro o średnicy 1km i niesamowitej turkusowej barwie. Za chwilę patrzymy w prawo - słońce już na dobre rozświetliło okolicę, możemy zobaczyć wiele innych wulkanów, większych i mniejszych stożków, a w oddali jawajskie wybrzeże.
Ale widoki po lewej pociągają bardziej.. słońce ukazało całą kalderę wulkanu, którą przed chwilą obeszliśmy. Widoki nieziemskie!
Nasz przewodnik z moim kijem-pomocnikiem
:)
Nie możemy przestać chłonąć widoków, patrzymy raz w prawo, gdzie słońce namalowało piękny wschód
Raz w lewo..
Po milionie zdjęć i kolejnym milionie zachwytów powoli ruszamy w drogę powrotną.. Teraz przynajmniej widzimy po czym i gdzie idziemy
;)
W oddali widać szczyt kaldery, po którym zaraz będziemy szli..
Słońce już wstało i wspaniale oświetla zbocza i szczyty wulkanów
Obchodzimy jezioro wokół, stromy brzeg pilnuje żeby nie dojść zbyt blisko
Przed nami nadal niesamowity Ijen, otoczony chmurami, mgłą i siarkowym dymem. Możemy w końcu dostrzec jego wyrzeźbione ściany
spalem w tym samym hotelu na bali jedna nocke
;)bardzo ladne pokoje ale pamietam ze lazienki male i byl problem ze spluczka, basen tez spoko z poczatku wydawal mi sie taki lekko obrzydliwy, ale to nieprawda. Czekam na dalsza relacje bo z bali odrazu ucieklem na lombok wiec chetnie sie dowiem wiecej o tej wyspie
:)
olajaw, super relacja
:) Masz może namiar (telefon i/lub email) na Waszego kierowcę? Ja się szykuję na za tydzień na Bali i chyba warto mieć już kogoś sprawdzonego
;)
Jasne nie ma sprawy
:) mail: ketutkoyo@yahoo.com i tel: +6282146181366. Pamiętaj o negocjacjach
:DPostaram się dziś (najpóźniej jutro) wrzucić dalszą część relacji z Bali
:)
świetna relacja czekam na dalszy ciąg chcę ze znajomymi zrobić podobną trasę ale mocno okrojoną ze względu na wiek i możliwościwspółtowarzyszy podróży bilety mamy kupione na lutypozdrawiam
:roll:
@grzes dziękuję
:) postaram się dziś lub jutro dodać kolejny post, ostatnio mam dużo na głowie i trochę wolniej mi idzie z relacją.. w każdym razie oficjalnie zazdroszczę wyjazdu, bo z chęcią bym tam wróciła
:)również pozdrawiam!
U nas było trochę inaczej, bo mieliśmy wycieczkę z Peramy dokładnie tę http://www.peramatour.com/80-Special%20 ... -Tour.html i w nią był wliczony sam przejazd z Kuty przez Ijen, Bromo do Jogji i cały transport na/z wulkanów. Dodatkowo płaciliśmy za zakwaterowanie i wejściówki do Ijena czy Bromo (ceny powyżej). Nie wiem ile by kosztowała wycieczka na samo Bromo. Tu jest np. z Kuty aż do Jogji ze zwiedzaniem Bromo http://www.peramatour.com/78-Special%20 ... -Tour.html za 600tys idr. Na taką wycieczkę z full opcją trzeba by wliczyć dojazd do/z Cemoro Lawang, nocleg, dojazd do Bromo jeepem i wejściówka do Parku Narodowego. Wszystko zależy też skąd będziesz startował
;)
Super relacja. Właśnie zastanawiam się nad kupnem biletów na Bali z promocji Qatara - 2520 zł na osobę za lot z i do Warszawy wygląda przyzwoicie. Poleciłabyś Bali na podróż poślubną w czerwcu?
:). Trochę martwi mnie mnogość Świątyń - W Tajlandii już po pewnym czasie mieliśmy dosyć
;). Jeżeli kupimy bilety to pewnie zdecydujemy się na kilka dni na plaży na Lembongan. Plan to mniej więcej 6 dni Bali i 3 noce Lembongan. Co byś poleciła na Bali przez te 6 dni?
Dziękuję @Mikolaj2206
:)Myślę, że Bali na podróż poślubną nadaje się idealnie
:) jeśli świątynie by Wam się nie znudziły, to do naszego zestawu, który jest wg mnie w miarę zróżnicowany, można dorzucić Pura Besakih (o której wspominałam, ale tam już nie zdążyliśmy). Myślę, że jeden cały dzień można spędzić w Ubud - jest tam też Monkey Forest, do którego też nie poszliśmy z racji czasu, no i można się poszwędać po uliczkach, co jest też przyjemne, iść na masaż itp
:D Na pewno koniecznie zaliczcie tarasy ryżowe i wodospad, natomiast świątynie wg upodobań - co Wam się spodobało i chcielibyście zobaczyć na własne oczy (najbardziej polecam Uluwatu i Tanah Lot, ale reszta też była fajna
:) ). Poza tym możecie też zrobić trekking na wschód słońca na wulkan Batur lub Agung. I pamiętajcie, że sporo schodzi na Bali z dojazdami, ja początkowo chciałam zrobić całą naszą objazdówkę w 2dni, ale kierowca powiedział, że nie damy rady i faktycznie jeździ się wolno po Bali i długo schodzi na poruszanie się autem. Optymalnie jest mieć skuter - wtedy całe Bali Wasze
:D jedziecie gdzie Was poniesie i na pewno nie będziecie żałować
:)ps.Cena niezła jak na Bali, ale bywają niższe, więc zastanówcie się
:)
Fantastyczna relacja!
:)Sporo informacji przyda mi sie do naszego tegorocznego 3 tygodniowego wypadu do Indonezji w lipcu. Czy ten laczony bilet na swiatynie Borobudur+Prambanan jest do wykorzystania tego samego dnia czy mozna go rozdzielic na dwa dni?Przyjezdzamy nocnym pociagiem do Jogji I od razu chcielismy pojechac na Wschod Slonca do Prambanan, a nastepnego dnia na zachod do Borobudur.Czy wiesz tez moze, o ktorej odjezdzaja ostatnie busy z Borobudur do Jogji? Tak zeby nie lapac taksowki na powrot po zachodzie slonca
:)Dzieki wielkie z gory za informacje!
@Ryglu dziękuję
:)Ten bilet jest na jeden dzień w godzinach tak jak na nim napisane, więc chyba będzie Wam lepiej kupić oddzielne bilety. A co do ostatniego busa z Borobudur to w Lonely Planet (Maj 2013) twierdzą, że jest o 16:30
;)
@olajaw - Super, dziekuje bardzo za informacje. I tak chyba zbyt ambitnie do tego podszedlem po tylu godzinach podrozy. Przyda sie to popoludnie I wieczor na odpoczynek przed kolejnymi atrakcjami.Jesli cos mi sie przypomni to napisze PW jesli nie masz nic przeciwko
:)Pozdrawiam
@olajaw Przeczytałam relacje i jestem pod wrażeniem.Jak dla mnie pierwsze miejsce za 2015.Zdjęcia faaaaantastyczne i dzięki za wiele cennych wskazówek ,które można wykorzystać planując tam pobyt.Pozdrawiam.
@miriam i @TikTak DZIĘ-KU-JĘ za miłe słowa!!!
:D Ciesze się, że relacja się przyda - po to jest
:DCo do szczepień - to standardowo w Azji płd-wsch., czyli szczepienia są zalecane, ale nie obowiązkowe. Ale myślę, że warto mieć, to taka inwestycja na przyszłość
;) My robiliśmy WZW A i B, tężec i błonicę (jak pamiętam to w jednym szczepieniu), dur brzuszny. Warto się wcześniej za to wziąć (tak 3 m-ce przed), bo szczepionek na WZW jest kilka dawek i dobrze, żeby żadna nie wypadła w czasie pobytu. Uprzedzę pytania - na malarię nie braliśmy nic
;)
Zakochałem się!!!!! Dzięki za świetną relację!!! Kończąc czytać o tych wspaniałych miejscach zmodyfikowałem plan na tegoroczne wakacje nie Albania tylko INDONEZJA!!!!! Hmmm żona bedzie zachwycona ale znajomi mnie zabiją
:-) ale napewno dadzą sobie radę bez nas
;-) olajaw napisał:Świetna relacja i fantastyczne zdjęcia - bez niepotrzebnych efektów i dodatków, natura broni się sama
;) Jakoś nigdy do USA mnie nie ciągnęło, ale jak już się przełamię i będę jechać to zrobię taką trasę jak Wy
:)a teraz w drugą stronę
;-)Wiem że twoja relacja będzie solidnym fundamentem pod nasza wyprawę.P.S.W razie pytań mogę Cię pomęczyć?
;-)Pozdrawiam:MAX
Jedni długo piszą, inni czytają. Dzisiaj sobie przypomniałam że chyba powinno być coś jeszcze. I się nie zawiodłam :-)
Mam nadzieję że niebawem będę mogła skorzystać z relacji przy planowaniu kolejnego wyjazdu w tamtym kierunku.
Jedni długo piszą, inni czytają. Dzisiaj sobie przypomniałam że chyba powinno być coś jeszcze. I się nie zawiodłam
:-)
Mam nadzieję że niebawem będę mogła skorzystać z relacji przy planowaniu kolejnego wyjazdu w tamtym kierunku.
@Olajaw a powiedz mi jak to zrobiliście że zapłaciliście tam mało za wycieczkę ba Bromo i Ijen tylko 1.100.000 IDR?Sprawdzam w necie i nie chcą praktycznie mniej jak 150$ za samo Ijen 2D1N. A o Rinjani nie wspomnę bo śpiewają sobie ok 200$.
@lapka88 zobacz co jest wliczone w daną wycieczkę, u nas był to tylko transport z Bali na Jawę - całkowity od Kuty do Jogji, oddzielnie płaciliśmy za wstępy do wulkanów i noclegi (w relacji są te koszty pogrubionym drukiem).
Fajnie czytać relację i oglądać zdjęcia i co chwilę myśl - O! mam zdjęcie z tego samego miejsca zrobione
:DAle ja dodam od siebie, że wyjście na Kawah Ijen poza samym odcinkiem zejścia do krateru jest dość proste i przyjemne - raczej nie powinien mieć nikt z nim problemów
:)
olajaw napisał:pola ryżowe o nazwie JatiluwihJedyną rzeczą, która tu nie pasuje jest ... opłata za wjazdTe pola ryżowe są notowane na liście dziedzictwa UNESCO. Indonezja wzięła przykład ze Słowacji. Przed wejściem do wsi Vlkolinec, też notowanej na liście, stoi kasa i też kasują za wejście
popierdółki w stylu gitgit mnie nie interesują
;) @olajaw, widzieliście go z góry tak jak na filmiku, bo na Twoich zdjęciach nie ma takiego kadru, a wygląda to naprawdę pięknie, chce go z góry i z dołu, uff i ta zieleń
:mrgreen:
@cypel niestety nie byliśmy w tym miejscu. Potem dopiero doszliśmy do wniosku, że za późno tam dojechaliśmy, bo byliśmy dopiero ok.14 (najpierw ruszyliśmy na pola ryżowe), więc jak będziesz jechał to najlepiej z rana,wtedy będzie więcej czasu na chodzenie po dżungli i złapanie najlepszych miejscówek
:) Wracając praktycznie wyszliśmy z dżungli jak już się mocno ściemniało (ok.18), więc niestety czas nam przeszkodził..Wszyscy na miejscu będą Cię namawiać na Git Git, ale nie daj się złamać
;)
Jeśli chodzi o jednodniowe wypady to zawsze staram się, żeby najpierw dotrzeć do najbardziej odległego miejsca i wracać do chawiry. Czyli w tym przypadku Sekumpul i wracać w stronę Ubud. Przepraszam, ale trochę daliście ciała, że zaczęliście od "dołu a nie od góry"
;)
Nie do końca to nasza wina, bo kierowca nam mówił, że spokojnie zdążymy te 2 miejsca obrócić, a pola ryżowe były praktycznie po drodze. Zresztą nigdzie nie mówiłam, że nasz plan był idealny
;) Ale od tego jest forum, żeby dzielić się wiedzą i udoskonalać nasze wyjazdy
:)
Świetna relacja, bardzo mi pomogła w planowaniu.DziękiA jak sądzisz czy jesteśmy w stanie na własna rękę skuterami jednego dnia oblecieć Tannah Lot i Pura Ulun Danu Beretan, czy lepiej tak ja wy wziąć na ten dzień kierowcę? Ile około jedzie się do Pura Ulun Danu z Ubud? Zalezy mi, tak jak polecasz być tam o 8 rano.
Dzięki @praxedes
:)Jeśli rano będziecie w Ulun Danu to spokojnie zdążycie tego samego dnia do Tanah Lot. W samym Ulun Danu nie ma dużo do roboty, więc myślę, że 1h-1,5h na miejscu spokojnie starczy. Co do skutera albo kierowcy - tutaj zależy też jak sami czujecie jazdę w ich specyficznych azjatyckich warunkach, czy macie dobrą orientację geograficzną itd. Droga w google maps wygląda na w miarę prostą i pokazuje jedyne 50km (bez korków w 1,5h
:) ), więc jeśli macie doświadczenie w jeżdżeniu w trudnych warunkach (brak zasad na drodze) i dobrego kierowcę to spokojnie można brać skuter
:)
olajaw napisał: W pierwszej części trasy usłyszeliśmy dziwne odgłosy, było to niedaleko od budynków, więc pomyśleliśmy, że to chyba odgłos pracującej maszyny itp. Po kilku razach w końcu spytaliśmy się naszego przewodnika, co to za odgłos - odpowiedź zwaliła nas z nóg - "it's a bug" i pokazał wielkość około kilku centymetrów
:?: Ok - wiedziałam jedno - nie chce go spotkać zbyt blisko
:D Zresztą posłuchajcie sami.. a może ktoś będzie wiedział cóż to mogło być takiego
:)https://youtu.be/P8tVtg-ejaEHej @olajawByłem wczoraj na sekumpul. Namierzyłem tego dziada choć nie było to łatwe. Ten potwór
;) to TONGGERET.Sam wodospad ładny, ale najbardziej podobał mi się "spacer" przez dżunglę. Niestety nie popluskałem się pod wodospadem bo dotarłem tam sam i nie miał mi kto popilnować gratów. Reszta ekipy wymiękła w 1/3 drogi. Trasa jest męcząca. W dwie strony zajęło mi 70 minut, ale wróciłem wykończony.Niestety, nie udało mi się też zobaczyć wodospadu z góry tak jak na linkowanym wcześniej przeze mnie filmiku i to był największy zawód. Kierowca nie bardzo wiedział o co chodzi ale raczej kleił głupa. Wydaje mi się, że ten punkt widokowy jest po przeciwnej stronie niż jest parking i trzeba jechać kawał drogi, dlatego niechętni są do jazdy.
Hej @cypel
:) właśnie go wygooglowałam - nie wygląda tak źle - taki mały, a tyle hałasu robi
;) Z Indonezyjczykami niestety tak jest, trzeba z nimi mocno negocjować, bo inaczej zawiozą Cię na GitGit i powiedzą, że jest super extra. Nasz kierowca też mocno się opierał, ale naciskaliśmy
:D Zdecydowanie droga przez dżunglę jest niezapomniana, ale my też wiele razy stawaliśmy, żeby odsapnąć, jednak zdecydowanie było warto
:) Może komuś się uda dotrzeć do tego najlepszego view pointu
:)
@olajawSuper relacja! Szczególnie mi się podoba ta część z rejsem Lombok-Komodo.Ja planuję teraz w lipcu rejs w odwrotnym kierunku.I powoli ogarniam temat. Czy jest jakieś źródło prądu na tym statku Perama? Bo się zastanawiam jak ogarnąć baterie do aparatu a jednak 2 doby to minimum potrwa.
@rydzo bardzo dziękuję, cieszę się, że relacja się przydaje
:)Na statku Peramy normalnie były kontakty na dolnym pokładzie. Nie wiem jak na górnym i w kajutach, ale dolny był dostępny cały czas, więc nie było żadnego problemu z podładowaniem sprzętu
:)
@olajawCudowna relacja, świetnie się czyta i prezentujesz dużo praktycznych informacji. Bardzo pomogłaś mi w ułożeniu planu na mój wyjazd do Indonezji, mam nadzieję, że się nie obrazisz jak trochę skopiuje
:)Mam zamiar skorzystaj z Twojej rady i z Bromo udać się do Surabaya i do Yogokarty polecieć tylko mam pytanie - jak to wygląda czasowo? O której jest szansa na dotarcie do Surabaya, czy jest szansa polecieć jeszcze tego samego dnia? I jeszcze takie dziwne pytanie - co się dzieje z bagażami podczas trekingu na wulkany? Czekają gdzieś bezpiecznie czy trzeba je targać ze sobą?
@MaciekM dziękuję
:) kopiuj, kopiuj - nie mam absolutnie nic przeciwko
:DCo do przejazdu Bromo-Surabaya to powinieneś do południa tę trasę zrobić, wyjazd spod Bromo jest ok.8-9, więc chyba 3-4h do Surabayi są realne. Jeśli będziesz jechał z jakąś firmą np. z Peramą to najlepiej dopytaj o godzinę przyjazdu i niech Cię od razu wiozą na lotnisko. Wg tiket2.com masz szansę zdążyć na połączenie o 15:40 do Yogyakarty, zgodnie z:
Sprawdzałam przykładowy dzień i zarówno w tygodniu, jak i w weekend są po 3 połączenia dziennie, ale najpóźniejsze właśnie o 15:40.Co do bagażu to nie musieliśmy go targać ze sobą, z tym nie było problemu - wejść z bagażem to byłby wyczyn
:) Zostawiliśmy go w naszym aucie jak dobrze kojarzę, ze sobą mieliśmy tylko podręczne rzeczy - weź dużo wody i koniecznie czołówkę
:)
@olajaw dzięuję Ci bardzo, własnie chodziło mi o to czy zdążę na ten o 15:40 bo inne nie dość że drożej to tylko 10kg bagażu można a niestey będę miał więcej ze sobą
:( A oprócz tego to planuje 4 dni na Bali, potem 5 dni Gili i przez wulkany do Yogo
:)Jeszcze raz dziękuje i pozdrawiam
@olajawSuper relacja, dzieki bardzo za informacje, na pewno przydadza nam sie przy naszym wyjezdzie. Palnujemy sie wybrac ze znjaomymi, bilety kupione w promocji Quatara
:)Jedziemy z dzieciakami 12,9,8 lat
:)Proponowany program:Spójrzcie na plan co mylislicie o nim, wiemy, ze dosyc napiety, ale chcemy jak najwicej zobaczyc, mam troche watpliwosci, jak mozecie pomozcie tam gdzie pytam, ewentualnie jak cos Wam sie widzi inaczej, dajcie rowniez znac
:)1. 01/09 – Przelot PENANG-KUL2. 01-03/09-KUL – zwiedzanie KUL3. 03/09 RANO-PRZELOT-KUL-JOGYAKARTA. ZWIEDZANIE MIASTA MARKETY ITP.4. 04/09 SWIATYNIE I COS PO DRODZE5. 05/09 - RANO BIERZEMY BUS/POCIAG/SAMOLOT NA BROMO – NOCLEG JAK NAJBLIZEJ SZCZYTUEwentualnie zastanawiamy sie jeszcze za rada Oli i moze przelot z Jogyakarty do Sarabaya i stamtad na Bromo, macie jakis pomysł jak stamtad sie przedostac pod Bromo?Myślim, zeby albo z Jogi albo z Suarbayi wziac wynajac Busa i jechac na Bali. Macie jakis pomysł skad wynajac i ile to moze kosztowac - widziałem rózne ceny, chce raczej samego busa wynajac na 7 lub 11 osob czy sa takowe (11os.)?6. 06/09 - WSPINACZKA BROMO + EWENTUALNIE JEDZIEMY DALEJ W KIERUNKU BALI/NOCLEGZeby na Bromo sie nie spieszyc, ile całość moze trwac? i ile jesteśmy w stanie jeszcze przejechac wynajetym busem w kierunku Bali?7. 07/09 PRZEJAZD DALEJ NA BALI ZWIEDZANIE PARKU NA POLNOCY BALI (Taman Nasional Bali Barat) co myslicie o tym Parku warto? I DALEJ PRZEJAZD DO UBUD - 1 nocleg8. 08/09-09/09 - ZWIEDZANIE BALI + JAKIES KAPIOLKI + nocleg blizej Padang Bai Port (zeby szybciej sie ewentualnie przeprawic na Lombok) Jak czesto promy plywaja, a moze lepiej z okolic Kuty plynac, jak wg Was lepiej to zorganizować?9. 09/09 Przepływamy na Lombok ??? czy latwo wynajac busa na Lomboku albo ewentualnie jak sie najlepiej poruszac chcemy sie przedostac na poludnie Lomboku i tam odpoczac?, ewentualnie jakie fajne miejsca polecacie na prawdziwy odpoczynek, te 2 dni maja byc na typowe nic nie robienie w jakims przyzwoitym standardzie
:)10. 09-11/09 – odpoczynek na Lombok ???11. 11-14/09 Rejs Komodo ??? - sprawdzamy ceny, czekamy na odpowiedz firmyCzy rejs i ewentualne fale bywaja poważnie upierdliwe? Boimy sie troche o dzieciaki, zeby nie chorowaly za bardzo, co uwazacie? Jak ze standardem kibli (widzialem opisy dziury w statku, czy to aktualne czy jednak standardy sie podniosly?
:))12. 14/09 powrot na Bali/NOCLEG - przelot z Labuhanbajo na Bali13. 15/09 powrot z Bali do Penang na stykuZ gory dzieki za wszelkie wskazówki
:)Pozdrawiam serdecznie
Dzięki @frondi
:) postaram się cokolwiek podpowiedzieć
:) frondi napisał:@olajawSuper relacja, dzieki bardzo za informacje, na pewno przydadza nam sie przy naszym wyjezdzie. Palnujemy sie wybrac ze znjaomymi, bilety kupione w promocji Quatara
:)Jedziemy z dzieciakami 12,9,8 lat
:)Proponowany program:Spójrzcie na plan co mylislicie o nim, wiemy, ze dosyc napiety, ale chcemy jak najwicej zobaczyc, mam troche watpliwosci, jak mozecie pomozcie tam gdzie pytam, ewentualnie jak cos Wam sie widzi inaczej, dajcie rowniez znac
:)1. 01/09 – Przelot PENANG-KUL2. 01-03/09-KUL – zwiedzanie KUL3. 03/09 RANO-PRZELOT-KUL-JOGYAKARTA. ZWIEDZANIE MIASTA MARKETY ITP.4. 04/09 SWIATYNIE I COS PO DRODZE5. 05/09 - RANO BIERZEMY BUS/POCIAG/SAMOLOT NA BROMO – NOCLEG JAK NAJBLIZEJ SZCZYTUEwentualnie zastanawiamy sie jeszcze za rada Oli i moze przelot z Jogyakarty do Sarabaya i stamtad na Bromo, macie jakis pomysł jak stamtad sie przedostac pod Bromo?Myślim, zeby albo z Jogi albo z Suarbayi wziac wynajac Busa i jechac na Bali. Macie jakis pomysł skad wynajac i ile to moze kosztowac - widziałem rózne ceny, chce raczej samego busa wynajac na 7 lub 11 osob czy sa takowe (11os.)?Co do wszelkich przejazdów/dojazdów to nie martw się, na miejscu Indonezyjczycy nie dadzą Ci zostać bez transportu
:) Propozycji jest zawsze aż nadto
:D W Jogji albo Surabayi (jeśli zdecydujesz się na lot) na pewno znajdziesz biura podróży, które takie przejazdy organizują (np. Perama, możesz wygooglać i zerknąć na całą wycieczkę łącznie ze zwiedzaniem Bromo i dalej przejazdem na Bali). Np. http://www.peramatour.com/tour/detail/1 ... nrise-tour - wycieczki robią w obie strony czyli z Bali na Jawę i odwrotnie. Co do lotu to będzie to dużo wygodniejsze, nie znam niestety cen, ale krajówki po Indonezji to nie są duże pieniądze. Za to przejazd busem (nasz bus był na jakieś 10osób, ale jechaliśmy tylko w trójkę) trwał cały dzień i to była katorga..drogi słabe na maxa, niewygodnie itd..myślę, że dla dzieciaków to będzie udręka, więc polecałabym lot do Surabayi.6. 06/09 - WSPINACZKA BROMO + EWENTUALNIE JEDZIEMY DALEJ W KIERUNKU BALI/NOCLEGZeby na Bromo sie nie spieszyc, ile całość moze trwac? i ile jesteśmy w stanie jeszcze przejechac wynajetym busem w kierunku Bali?Z Jogji pod Bromo to jest prawie cały dzień jazdy, w nocy jedzie się pod wulkan i rano jesteście wolni, możecie jechać dalej w stronę Bali, myślę, że kolejny dzień na to zejdzie (my po drodze jeszcze robiliśmy Kawah Ijen, też bardzo polecam, ale z dziećmi wejście może być ciężkie). Nasza cała wycieczka z Ubud przez Ijen i Bromo do Jogji zajęła 3 dni.7. 07/09 PRZEJAZD DALEJ NA BALI ZWIEDZANIE PARKU NA POLNOCY BALI (Taman Nasional Bali Barat) co myslicie o tym Parku warto? I DALEJ PRZEJAZD DO UBUD - 1 noclegTego parku nie zwiedzaliśmy, ale w Ubud myślę, że dla dzieci fajną atrakcją będzie Monkey Forest 8. 08/09-09/09 - ZWIEDZANIE BALI + JAKIES KAPIOLKI + nocleg blizej Padang Bai Port (zeby szybciej sie ewentualnie przeprawic na Lombok) Jak czesto promy plywaja, a moze lepiej z okolic Kuty plynac, jak wg Was lepiej to zorganizować?9. 09/09 Przepływamy na Lombok ??? czy latwo wynajac busa na Lomboku albo ewentualnie jak sie najlepiej poruszac chcemy sie przedostac na poludnie Lomboku i tam odpoczac?, ewentualnie jakie fajne miejsca polecacie na prawdziwy odpoczynek, te 2 dni maja byc na typowe nic nie robienie w jakims przyzwoitym standardzie
:)Z Padangbai są promy na Lombok, ale my płynęliśmy do Senggigi i dalej na Gilis, dla Was chyba lepiej popłynąć bardziej na południe Lomboku i tam gdzieś stacjonować, niestety na Lomboku byliśmy tylko przejazdem, więc konkretnego miejsca nie polecę, ale na forum na pewno coś znajdziesz 10. 09-11/09 – odpoczynek na Lombok ???11. 11-14/09 Rejs Komodo ??? - sprawdzamy ceny, czekamy na odpowiedz firmyCzy rejs i ewentualne fale bywaja poważnie upierdliwe? Boimy sie troche o dzieciaki, zeby nie chorowaly za bardzo, co uwazacie? Jak ze standardem kibli (widzialem opisy dziury w statku, czy to aktualne czy jednak standardy sie podniosly?
:))Rejs mieliśmy też z Peramy, co do fal to raczej spokojnie, trochę pierwszej nocy bujało, załoga zasłoniła okna, bo nawet zaczęło się trochę wody wlewać na pokład
;) Ja co prawda nie mam choroby morskiej, więc dla mnie nie było to bardzo uciążliwe, ale myślę, że dla kogoś wrażliwszego mogło by być. Natomiast toaleta była normalna, zwykły kibelek bez żadnych dziur
;) Bezpośrednio nad nim był prysznic, więc kąpanie było utrudnione, ale możliwe
:) Ogólnie rejs i spotkanie z waranami super sprawa
:) I Peramę mogę polecić, nie było żadnych problemów czy to z prądem czy dopłynięciem do wysp - gdzieś czytałam, że ludzie z innego rejsu musieli ze statku dopływać samemu do wysp ..
:shock: Więc jakość rejsów może być różna i czasem lepiej wydać kilka idr więcej
;) 12. 14/09 powrot na Bali/NOCLEG - przelot z Labuhanbajo na Bali13. 15/09 powrot z Bali do Penang na stykuZ gory dzieki za wszelkie wskazówki
:)Pozdrawiam serdecznieOgólnie Wasz plan wydaje się być dość napięty, ale do zrobienia. W sumie podobny do naszego tylko bez Gili na rzecz Lomboku - to trochę ułatwia
:) Nie wiem jak mocno zdyscyplinowane macie dzieci, ale tak czy inaczej zróbcie plan z zapasem jakichś 2dni - które można wykorzystać na nieprzewidziane niespodzianki w podróży (jakiś transport się obsunie, itp.) albo możecie też jeden dzień dłużej zostać gdzieś, gdzie Wam się spodoba
:) Trzymam kciuki
:)
A tak rano:
Na koniec nieduża mapka całego rejsu:
ps. wybaczcie za rozwlekłość w pisaniu, ja chyba po prostu nie umiem pisać krótko i zwięźle, ale z drugiej strony chciałam opisać rejs ze szczegółami, bo chyba nigdzie na forum nie ma ;) cdn.Wieczorem wyszliśmy na uliczki Labuan Bajo, nie jest to super piękne miasteczko, raczej typowo przesiadkowy port. A propos portu - niedaleko znajduje się meczet, z którego dość mocno dochodzą modlitwy, żeby nie powiedzieć wycie :D ale na szczęście niedługo to trwało. Znaleźliśmy całkiem fajnie wyglądającą knajpkę, w której spotkaliśmy jedną parę z naszego rejsu - też postanowili zrobić sobie własną pożegnalną imprezę zamiast siedzieć na statku :P
Rano o 10:55 mieliśmy samolot do Denpasar, skąd będziemy kierować się w stronę Jawy. Bilety lotnicze Labuan Bajo (LBJ)-Denpasar (DPS) kupiliśmy przez stronę mobilną http://www.tiket2.com za ok.1.100.000 idr za osobę tanimi liniami Wings Air. Będąc jeszcze na Gili Air, pomoc w zakupie biletów proponowała nam również Perama, ale oczywiście za dodatkową prowizją ;) Oprócz Wings Air trasę Labuan Bajo-Denpasar pokonuje także Garuda Indonesia, ale bilety były droższe za to z wliczonym bagażem rejestrowanym. W cenę biletu liniami Wings Air wliczony jest bagaż do 10kg, co wiązało się w naszym przypadku z dopłatą, ale jak się okazało, były to nieduże koszty (za ok.4kg dopłaciliśmy 20.000 idr, czyli 2 usd ;) ).
Na lotnisko w Labuan Bajo (zwanym Komodo Airport) jedzie się ok.20minut, taxówki czekają na ulicy, a cena za kurs na lotnisko jest dość stała 50.000 idr za przejazd. Nasz taksówkarz był wyjątkowo dowcipny, gdy spytaliśmy się gdzie jeszcze oprócz Denpasar można dolecieć z lotniska w Labuan Bajo. Wymienił jakieś inne miasta indonezyjskie po czym z lekką nutą wyszydzenia powiedział - it's Komodo International Airport :D
Poza tą małą nieścisłością lotnisko początkowo robi dobre wrażenie - jest to nowoczesny obiekt, wybudowany niedawno. Gdy przyjechaliśmy na samym lotnisku oprócz nas i obsługi, było niewiele osób - do odlotu było jeszcze sporo czasu. W sumie to w niedużej co prawda hali odlotów początkowo byliśmy sami :D
Wchodząc na lotnisko od razu sprawdzane są nasze bilety (na telefonie) i za chwilę przechodzimy przez kontrolę bagażu (panowie kazali nam wyjąć plastikową butelkę, w której wzieliśmy trochę piasku z Pink Beach, ale jak powiedzieliśmy, że to souvenir to nie było problemu - nawet się ucieszyli :D ). Nie było również problemu z ponownym przechodzeniem kontroli, kiedy co niektórzy z nas wychodzili na papierosa ;) Na poziomie -1 znajdują się stoiska z pamiątkami i z jedzeniem.
Godzina odlotu się zbliżała, a samolotu (na płycie nic nie stało) ani żadnej informacji ani widu ani słychu :D Jeśli ktoś myśli, że była jakaś tablica informacyjna czy punkt info etc. to wyprowadzam z błędu - nie było :D Lotnisko jest nowe i trochę puste pod względem organizacyjno-wyposażeniowym :D Pocieszało nas to, że przybywało ludzi ;) No ale w końcu pojawił się również samolot linii Wings Air, który dumnie przyleciał z Denpasar, aby za chwilę zabrać nas z powrotem ;)
Lot był bardzo spokojny, zero turbulencji, samolot nowy - bez żadnych większych obaw wsiadaliśmy do niedużego ATR 72-600. Zdecydowanie najlepszą częścią lotu były widoki nad Labuan Bajo - nie bez powodu Flores jest uznawane za jedno z najlepszych miejsc do nurkowania i snorklingu w Indonezji. Przepiękne wysepki porozrzucane po morzu i otoczone turkusowymi pierścieniami wyglądały cudnie. Jedna myśl się nasuwała - musimy tam wrócić! :)
A tutaj już lot na Sumbawą:
W Denpasar wylądowaliśmy z lekkim opóźnieniem.
Wychodząc przez terminal krajowy zdziwiliśmy się lekko - gdzie są ci wszyscy naciągacze czekający z taxówkami/hotelami/ wycieczkami na biednych przyjezdnych turystów? Otóż na terminalu krajowym ich nie ma, co więcej - musieliśmy się nawet chwilę natrudzić, żeby znaleźć taksówkę, która dowiezie nas do hotelu w Kucie.
Nocleg znaleźliśmy przez internet - był to Gong Corner Guest House 2 http://pl.tripadvisor.com/Hotel_Review- ... _Bali.html 200.000 idr za pokój z AC i śniadaniem (do wybory kontynenalne, amerykańskie i indonezyjskie), pokoje były ok - czyste, i w sam raz na jedną noc. Wifi działało w recepcjo-jadłodajni, ale bywało z nim różnie..
Zostawiliśmy bagaże i szybko ruszyliśmy zobaczyć czy Kuta rzeczywiście taka zła jak ją malują ;) Jak wiadomo Kuta jest uznawana za najgorsze miejsce na Bali, z tłumami pijanych Australijczyków-surferów, drogimi hotelami i klubami, tandetą i kiczem. I wiele z tego jest prawdą - w Kucie znajdziemy niezliczoną ilość wypasionych hoteli, klubów, barów dla spragnionych imprez turystów, a ponadto sklepy z mega kiczowatymi pamiątkami - np. świecące srebrne napisy DANCE, SEXY itd, naprawdę nie wiem kto by chciał taki suwenir z Bali - chyba tylko Australijczyk na dużym gazie. Ale z drugiej strony skoro takie gadżety są, to znaczy, że ktoś je kupuje :shock:
Na ulicach zdecydowanie mniej typowo balijskiej architektury:
Za to sporo zachodnich sklepów, kawiarni itp. Duży ruch, tłumy na ulicach - jak dobrze, że to tylko jeden wieczór..
To trzeba przyznać - Kuta aż kipi tandetą, kiczem i na pewno nie jest miejscem, gdzie poczujemy atmosferę Indonezji a przede wszystkim mistycznego Bali. Nasze złe wrażenie minimalnie uratował fakt, że znaleźliśmy kilka całkiem fajnych sklepów z pamiątkami (i to takimi kojarzącymi się z Bali, a nie z dyskoteką). A w Indonezji nie wszędzie można dostać fajne pamiątki, Indonezyjczycy chyba jeszcze nie do końca rozumieją czego oczekują przyjezdni. Jak to zwykle bywa na wyjeździe - mieliśmy kilka (no dobra kilkanaście :P ) zamówień na magnesy, więc w sklepach zwracaliśmy na nie uwagę. I naprawdę rzadko można było znaleźć coś sensownego, w 99% były to kolorowe, okropne magnesy z jakimś surferem, w tle Ulun Danu Bratan/Pura Besakih, obok fala i do tego jeszcze kwiatek frangipani i czasem jakieś świecidełka w postaci brokatu i innego shitu..Tzw. przerost formy nad treścią. W Kucie tego typu cudów natury znajdziecie bardzo dużo, ale są też sklepy, w których można kupić coś sensownego i o dziwo - niedrogiego.Jest też sporo sklepów z ciuchami, butami (jeśli ktoś się na to nastawia), poza tym popularnym towarem są miękkie, materiałowe pufy/fotele/sofy wypoczynkowe - fajna sprawa, ale jak to przywieźć :D
W Kucie same rozkosze: :lol:
Po południu zrobiliśmy sobie porządny spacer aż do plaży, która służy głównie surferom, ale trzeba przyznać, że przy zachodzie słońca wyglądała nieźle.
W Kucie można również dobrze i tanio zjeść - wieczorem nie chciało nam się iść nigdzie dalej, a na przeciwko naszego hostelu była budka z daniem o nazwie bakso - jest to zupa z noodlami, warzywami, chlebowcem i kulkami mięsnymi (takimi jak nasze małe pulpeciki) - bardzo smaczna i sycąca, kosztuje grosze :) Wzięliśmy 3 porcje i nie daliśmy rady - jedną dostał recepcjonista :D Chyba się ucieszył :D Problem był tylko w tym, że dostaliśmy je zapakowane w foliach, ale jakoś udało nam się zjeść i nie wylać połowy na siebie ;)
Naszym głównym celem postoju i noclegu w Kucie było znalezienie wycieczki na kolejne 3 dni o następującej trasie:
Kuta->wulkan Ijen->wulkan Bromo->Jogjakarta. Oczywiście w Kucie jest mnóstwo firm organizujących wycieczki, ale my znów, nie chcąc ryzykować, postawiliśmy na Peramę. Wycieczka była zrobiona trochę "pod nas", nawet nie trochę - jechaliśmy sami w trójkę :D Co prawda rano chyba (chyba na pewno) o nas zapomnieli, bo nikt nie pojawił się na umówioną godzinę pod naszym hostelem ;) ale po telefonie z recepcji szybko wróciła im pamięć i "już kierowca po nas jechał" :D
W cenę wycieczki wliczony był:
- całkowity przejazd kolejno: Kuta-Gilimanuk-Sempol (miasteczko niedaleko wulkanu Ijen)-Cemoro Lawang (miasteczko niedaleko Bromo) - Jogjakarta, oraz
- prom z Bali (Gillimanuk) na Jawę (ok.40minut).
W tym poście ograniczę się tylko do krótkiego opisu przejazdu przez południowo-zachodnie wybrzeże Bali - kolejne niesamowite widoki, ciągnące się pola ryżowe, bujna roślinność - to co na Bali najpiękniejsze. Na szczęście to właśnie tymi widokami na dobre pożegnaliśmy Bali, a nie głośną i tłoczną Kutą :)
Przejazd przez Bali do Gilimanuk trwał od 11:00 do 16:00, następnie przeprawa publicznym promem i droga pod wulkan Ijen. Ale o wulkanach w następnym poście :DWulkany - to nimi jestem najbardziej oczarowana i postaram się w jakiś sposób (chociaż zdjęciami) oczarować i Was. Widoki są niesamowite, nieziemskie, iście księżycowe, ale nie, musicie to zobaczyć na własne oczy :) Mam nadzieję, że chociaż trochę Was namówię ;)
W Indonezji postanowiliśmy wybrać się na dwa jawajskie wulkany - Ijen i Bromo. Jadąc od Bali pierwszym był Ijen mający ok. 2800 m, położony we wschodniej części Jawy. Jest on naszym zdecydowanym no.1 jeśli chodzi o wrażenia z całej Indonezji.
U podnóża wulkanu Ijen dojechaliśmy ledwo trzymającym się na kołach busem, który, wbrew naszym obawom, bardzo sprytnie i szybko pokonywał drogę do Sempolu. Drogę, o której można by napisać książkę ;) Drogę, podczas której każdy z nas, mimo naszej wątpliwej religijności, modlił się nie raz, aby już się skończyła :) Niespecjalnie szeroka szosa wiła się wśród gęstej i mglistej dżungli, a nam kręciło się mocno w głowach. Czuliśmy, że jesteśmy już trochę wyżej i powoli się wspinamy. Nasz kierowca, chudy starszy Indonezyjczyk w grubych okularach nie wyglądał na zaprawionego rajdowca, ale trzeba przyznać, że na serpentynach radził sobie znakomicie :) Zapewne znał możliwości swojego busa, albo raczej jego ograniczenia :P
Na miejsce dojechaliśmy już po ciemku, zostaliśmy podwiezieni do Catimor Homestay, gdzie mieliśmy zamiar napełnić żołądki i uzupełnić zapasy energii.
Po zakwaterowaniu w pokoju (dla 3 osób z łazienką -za 250tys. idr) poszliśmy coś zjeść. Nie zapuszczaliśmy się nigdzie poza teren homestayu, postanowiliśmy zjeść coś na miejscu. Wybór był dość ograniczony, można było zamówić jedynie zestaw-kolację (60tys.idr), na który składało się kilka dań i przekąsek (zupa, ryż, omlet, kurczak, ziemniaki, noodle, arbuz i standardowo - kolorowe prażynki). Ilości każdego z dań nie były ogromne, ale i tak można było się najeść. Na szczęście w homestayu nie spędziliśmy dużo czasu - o 1 w nocy była pobudka, mieliśmy w ok.40minut dojechać pod wulkan i stamtąd ruszać już o własnych siłach. Jeśli pisałam, że okropnie było w Padang Bai, to tutaj było jeszcze gorzej - pokój to trzy pojedyncze łóżka, odpadające tynki i dziury w ścianach, na zewnątrz nie było lepiej.. Ale nie będę pisać, bo może ktoś czytając będzie jadł kolacje albo śniadanie :D
Idąc do wulkanu Ijen największą jego "atrakcją" jest tzw. blue fire, czyli niebieski płomień, który widać przy wydobywaniu siarki. Ci, którzy chcą go zobaczyć muszą wyjść o 1 w nocy, aby zdążyć przed wschodem słońca. Reszta może na spokojnie wstać o 4. My oczywiście spać nie musimy i nie chcemy :)
Wejście na Ijen z blue fire to koszt 250tys. idr/os.
Dojeżdzamy pod wulkan, zaczynamy już powoli czuć zapach siarki, ale na razie jest to lekka woń. Za chwile poznajemy naszego przewodnika - niski, szczupły Indonezyjczyk - jeden z robotników Ijena, który po kilka razy dziennie wnosi kosz z 50-80kg siarki. Po drodze, którą my ledwo pokonujemy, opowiada nam trochę o swojej pracy, mimo łamanej angielszczyzny dajemy radę dowiedzieć się kilku rzeczy. A on - mimo tego, że opowiada nam m.in. o tym, że za 1kg siarki dostaje jakieś grosze, że robotnicy umierają mając ok.40-50 lat, bo normalną rzeczą są przy tej pracy choroby płuc czy wypadki, mimo tego - cały czas uśmiecha się i jest szczęśliwy. Może dlatego, że w ogóle ma pracę, o którą w tym rejonie nie jest łatwo, a może dlatego, że dziś zarobi pieniądze w sposób bardziej ludzki niż zazwyczaj - odprowadzając nas do wulkanu i z powrotem.
Droga jest ciężka, co chwilę stajemy złapać oddech, zapach siarki zaczyna nam dokuczać, czasem wydaje nam się, że podejście jest prawie pionowe. Przewodnik, widząc moje męki, wchodzi w gąszcz krzaków i za chwilę wraca z długim mocnym kijem, który nie raz uratuje mój kręgosłup ;) Od przewodnika dostajemy również maski, powietrze zaczyna już mocno gryźć w nozdrza i gardło, im wyżej tym jest gorzej, tym ciężej oddychać, a zapach siarki robi się ostry. Jest chłodno, mamy kurtki, polary, ale po kilku minutach wchodzenia nie czujemy temperatury, która spadła o jakieś 20stopni w porównaniu z Bali i resztą Indonezji.
Droga do wulkanu ma 3km, a pokonujemy ją w ok.2h.. Potem jeszcze 30-45 minut, aby zejść do blue fire - tym razem 800m w dół. Ta droga jest zupełnie inna - idziemy po kamiennych, nieregularnych schodach, czasem kamienie i piasek usypują się spod nóg, trzeba ostrożnie stawiać każdy krok, dobrze, że nie widzimy co jest wokół - zobaczymy dopiero jak wstanie słońce :) I lepiej - inaczej z decyzją o zejściu w dół krateru nie byłoby tak łatwo..
Niestety nie miałam ze sobą statywu, mój aparat nie dał zupełnie rady z blue fire, a o dziwo - lepiej poradził sobie ten z telefonu (przynajmniej cokolwiek widać)..
Na dole widzimy pracujących 24h górników, którzy wydobywają gorąca siarkę wypływającą z wulkanu. Mimo tak ciężkiej pracy, każdy z nich uśmiecha się do nas, zagaduje, pokazuje kawałki siarki, skąd oni mają na to siły?
Nie zostajemy zbyt długo na dole, ostry zapach siarki czujemy mimo masek, poza tym musimy wracać, aby zdążyć na wschód słońca..Ale pod górę idzie się dużo ciężej, każdy kamień czujemy pod stopami, nogi odmawiają posłuszeństwa, ale jakoś dajemy radę. Teraz mamy ok.1km, żeby dojść na punkt widokowy. Droga jest już płaska, nadal nie widzimy zbyt dobrze gdzie, jak i po czym idziemy, jest ciemno, gdzieś tam daleko zaczyna się lekki świt. Czołówki to podstawa przy wejściu na Ijen ;)
Kiedy docieramy na miejsce, wschód słońca rozpoczyna się na dobre. Ale najpierw patrzymy w lewo, w dół, patrzymy skąd przyszliśmy i chyba nie możemy uwierzyć..
Tam w dole, tam gdzie wydobywa się dym, gdzie wypływa siarka, tam byliśmy, schodziliśmy po kamieniach nie wiedząc, że jeden zły krok i możemy wpaść do wulkanicznego jeziora. A stamtąd już raczej wydostać się nie da - jest to kwaśne jezioro o średnicy 1km i niesamowitej turkusowej barwie.
Za chwilę patrzymy w prawo - słońce już na dobre rozświetliło okolicę, możemy zobaczyć wiele innych wulkanów, większych i mniejszych stożków, a w oddali jawajskie wybrzeże.
Ale widoki po lewej pociągają bardziej.. słońce ukazało całą kalderę wulkanu, którą przed chwilą obeszliśmy. Widoki nieziemskie!
Nasz przewodnik z moim kijem-pomocnikiem :)
Nie możemy przestać chłonąć widoków, patrzymy raz w prawo, gdzie słońce namalowało piękny wschód
Raz w lewo..
Po milionie zdjęć i kolejnym milionie zachwytów powoli ruszamy w drogę powrotną.. Teraz przynajmniej widzimy po czym i gdzie idziemy ;)
W oddali widać szczyt kaldery, po którym zaraz będziemy szli..
Słońce już wstało i wspaniale oświetla zbocza i szczyty wulkanów
Obchodzimy jezioro wokół, stromy brzeg pilnuje żeby nie dojść zbyt blisko
Przed nami nadal niesamowity Ijen, otoczony chmurami, mgłą i siarkowym dymem. Możemy w końcu dostrzec jego wyrzeźbione ściany