Jest to niesamowite miejsce - wyspa jest niezamieszkała, ma pochodzenie wulkaniczne. W środku wyspy znajduje się jezioro - kiedyś był to krater powstały w wyniku erupcji wulkanu na Sumbawie, który następnie, prawdopodobnie w wyniku tsunami napełnił się wodą i tak powstało jezioro o niezwykle wysokim zasoleniu.
W jeziorze nie ma warunków do snorklingu i nurkowania, ale za to można bardzo przyjemnie poleżeć na wodzie, która dzięki wysokiemu zasoleniu bez problemu uniesie każdego
;) To był bardzo przyjemny poranek - woda miała idealną temperaturę, a my - po lekkim trekkingu na wzgórze górujące nad jeziorem, z chęcia wskoczyliśmy, aby się schłodzić
:)
Po tej kąpieli wróciliśmy nad brzeg wyspy i mieliśmy czas na snorkling (całkiem fajny), można było też poleżeć na plaży na leżakach. Blisko plaży był mały bar i prysznic, z którego można było skorzystać (za niedużą opłatą), zwłaszcza po kąpieli w mocno słonej wodzie. Na wyspie zabawiliśmy dobrych kilka godzin, a po powrocie na pokład czekał na nas smaczny obiad. Statek kierował się na plażę Kilo, a my z pełnymi brzuchami korzystaliśmy z górnego pokładu, przyjemnego wiatru i gorącego słońca
:D Pod wieczór dopłynęliśmy do plaży Kilo, która jednak zbyt wiele do zaoferowania nie miała. Oprócz całkiem ładnego zachodu słońca naszą uwagę przyciągnęło drzewo, które w trakcie przypływu stoi w wodzie, natomiast przy odpływie widać jego korzenie, które rosną trochę inaczej niż zazwyczaj
;)
Zrobiliśmy spacer wzdłuż plaży i po zachodzie słońca wróciliśmy na statek, gdzie załoga przygotowała pyszną kolację z rybami w roli głównej
:) Zachód słońca brzydki nie był:
Całą drugą noc spaliśmy już na dolnym pokładzie - powiedzmy, że udało się złapać trochę więcej snu. Około 5 nad ranem załoga obudziła nas przygotowując śniadanie (naleśniki), dzięki czemu mogliśmy podziwiać różnokolorowy wschód słońca. Niebo mieniło się wszystkimi odcieniami różu, pomarańczu i żółtego, a wokół nas pojawiły się setki niedużych wysepek - niektóre wyglądały jak poduszki, niektóre spowijały chmury, a wszystkie - niezamieszkałe, dzikie i piękne.
Statek płynął dużo wolniej, wysepek była niezliczona liczba, a my powoli zbliżaliśmy się do naszego celu - Komodo. Widoki po drodze były niesamowite:
Plaża na Komodo była bardziej cywilizowana, miała spore molo i miejsca do cumowania statków, ale jak się okazało nie naszego :/
Zatrzymaliśmy się kawałek od mola i łódka zrobiła kilka kursów dopóki wszyscy nie dostali się na brzeg.
Wchodząc do Parku Narodowego Komodo - nie wiem czemu - ale mieliśmy skojarzenie z Parkiem Jurajskim
:D Tylko czekaliśmy aż gdzieś zza krzaków wyskoczy jakiś dinozaur
:D A tam tylko jelenie, dziki i inne pożywienie dla smoków z Komodo
;)
Nasz trekking po wyspie zaczęliśmy od krótkiej pogawędki ze strażnikami Parku. Każda grupa, która wybiera się na poszukiwanie waranów jest prowadzona przez strażników uzbrojonych w pokaźnych rozmiarów kije
;) Od razu człowiek czuje się super bezpiecznie
:D
Strażnicy przekazali nam plan wycieczki, podali kilka zasad (nie odłączamy się od grupy, nie stajemy do warana tyłem, nie uciekamy przed nim tylko powoli usuwamy się na bok
:D ) i ruszyliśmy. Komodo jest w większości zalesioną i lekko górzystą wyspą - w czasie trekkingu przydały się na pewno wygodne buty, krem z filtrem, woda, coś chroniącego głowę i spray z deet na komary. Z ciekawostek, które opowiedzieli nam strażnicy w trakcie wycieczki dowiedzieliśmy się, że warany: - to największe obecnie żyjące jaszczury na świecie, zamieszkują jedynie kilka wysp Indonezji (w tym Komodo, Rincę i Flores), poza tym można je podziwiać w ogrodach zoologicznych (najbliżej dla nas sprawdziłam - m.in. w Poznaniu i Wrocławiu). - ich pożywienie to głównie zwierzęta (m.in. te, które czekają na plaży na pożarcie
;) ) - warany zjadają również siebie nawzajem! Małe warany na okres pierwszych kilku lat wchodzą na drzewa i tam spędzają "młodość", gdyż inaczej mogłyby być zjedzone przez swoich ziomków. - potrafią biegać ok.20 km/h, a także pływać (podobno przemieszczają się z wyspy na wyspę) - na Komodo był jeden odnotowany przypadek ataku na człowieka, który zakończył się tragicznie (w latach 70.) - po turyście z Holandii pozostał jedynie aparat fotograficzny
;) Strażnicy potwierdzali, że była to jego wina, gdyż oddalił się od grupy i chciał waranowi zrobić zbyt długą sesję foto
;) - aktualnie (w czerwcu i 3mce na przód) trwa ich okres godowy, więc jest to czas, kiedy trudniej na nie trafić - samice chowają się, a samce ich szukają; - zrzucają skórę, ale robią to "częściami", można czasem trafić na kawałki skóry warana
:) - w ich ślinie jest jad, który zabija ofiarę - często wystarczy, że waran złapie ofiarę i lekko nawet ugryzie - co nie byłoby śmiertelne, ale zdobycz w ciągu kilku godzin umiera od zatrucia jadem, a wtedy waran ma gotowy obiad - ich język jest narządem węchu i wyciągając go łapią zapachy.
Trekking trwał ok. 1,5-2h, był raczej lekki, głównie przez las, ale zdarzało się, że wychodziliśmy na polanę i tam słońce mocno prażyło. Robiliśmy główną trasę - jeśli podczas niej nie spotkalibyśmy warana, była kolejna trasa alternatywna, gdyby jednak znów nie udało się nam żadnego spotkać, warany zostałyby zwabione mięsem, żebyśmy mogli je podziwiać. Na szczęście udało nam się spotkać warany przy I podejściu.
Pierwszy leżał leniwie na wzgórzu - wyglądał dość niemrawo, nawet mieliśmy wątpliwości co do jego prawdziwości
:P ale za chwilę poruszył się, podniósł głowę itd - jednak żyje
;)
Po chwili na to samo miejsce przyczłapała samica (a za nią grupka innych turystów) i ułożyła się niedaleko swojego kolegi - czekała na jego ruch?
:D udawała niedostępną?
:D
Niestety nie było żadnego lovestory, więc po milionie zdjęć waranów - z prawej, z lewej, z boku, z góry, z dołu itd. poszliśmy dalej
;) Zeszliśmy ze wzgórza i niedaleko plaży spotkaliśmy kolejną samicę, tym razem w ciąży, miała całkiem spory brzuch. Wyglądała leniwie, ale gdy wstała i zaczęła iść w moją stronę to poczułam się trochę nieswojo
:D
Po powrocie z trekkingu mieliśmy trochę czasu "wolnego" - przy plaży był nieduży barek i bazarek z pamiątkami - do kupienia wszystko z waranem a jakżeby inaczej
;) Tutaj po raz drugi mieliśmy bliski kontakt ze wspomnianym indonezyjskim mosquito merchandising - dzieci sprzedające małe figurki waranów i bransoletki odprowadzały nas do samej łódki - przez plażę i całe molo, a powtarzane tysiąc razy "no, thanks" nic nie dawało. Pod względem upierdliwości te dzieciaki przebiły chyba wszystkich w całej Indonezji.. no cóż ktoś musiał.
Ogólne wrażenia po waranach z Komodo - było warto! Są to potężne stworzenia i robią niesamowite wrażenie. Forma wycieczki jest ciekawa - "poszukiwania" smoków są prawdziwymi poszukiwaniami waranów w ich naturalnym środowisku, nie są zamknięte w jakiejś zagrodzie czy na wybiegu jak w zoo. Przy okazji strażnicy sporo opowiadają o waranach i można ich później dopytywać o różne szczegóły. Wiadomo, że optymalnie by było pójść samemu, a nie w grupie, ale wycieczki są tylko grupowo (w rejsie, pewnie samemu można ponegocjować). Poza tym niezwykle urokliwa jest również sama wyspa, trekking byśmy z chęcią wydłużyli
:)
Cena wstępu do Parku Narodowego Komodo wynosi 260 tys. idr/osobę (uiszczaliśmy ją w Senggigi przed rozpoczęciem wycieczki, wliczona również opłata za robienie zdjęć)
Po powrocie na statek kierowaliśmy się na Pink Beach - położona na wyspie Komodo plaża znana z piasku, który, dzięki koralowym drobinkom, ma różowy odcień - stąd jej nazwa. Sama plaża jest niezwykle malownicza i oferuje bardzo dobre warunki do snorklingu - wystarczyło oddalić się kilka metrów i mogliśmy podziwiać różnokolorowy podwodny świat
:)
Przy okazji mała dygresja - to, co było na plus podczas całej wycieczki to na pewno to, że załoga nigdzie nas nie popędzała, nie rzucali tekstów typu "teraz macie 15minut na snorkling", zbieraliśmy się jak już wszyscy się wypływali i każdemu było dość
:) Po snorklingu wróciliśmy na statek, gdzie standardowo czekał na nas obiad. Następnie kierowaliśmy się już w stronę portu w Labuan Bajo, gdzie dopłynęliśmy ok.16:30.
Osoby, które tutaj kończyły rejs, żegnały się z załogą, a reszta miała "czas wolny". Wieczorem na statku była pożegnalna kolacja, ale my nie mieliśmy już siły "tarabanić" się na statek. Jedyne o czym marzyliśmy po dopłynięciu do Labuan Bajo to pokój z normalnym prysznicem i klimą - czasem można zaszaleć
;) Trochę nam zeszło, żeby znaleźć normalny nocleg - w porcie (dalej się nie zapuszczaliśmy) było ciężko, pokoje były mocno średnie. W końcu wybraliśmy http://gardena-floreskomodo.com/ miejsce, do którego weszliśmy jako pierwsze i jak się okazało, najlepsze. Pokój z klimą kosztował nas 420tys. idr - był to nasz najdroższy nocleg podczas całego pobytu w Indonezji i wcale nie najlepszy jeśli chodzi o warunki, ale w porównaniu z portowymi propozycjami był exclusive
;) W hostelu były głównie niskobudżetowe bungalowy, nasze pokoje znajdowały się na samym wzgórzu, na które prowadziła niezliczona liczba schodów (myśleliśmy, że nigdy się nie skończą). Ale perspektywa normalnego prysznica była cudowna
:D Widoki z naszego balkonu też wynagradzały wszystkie pokonane stopnie
:)
spalem w tym samym hotelu na bali jedna nocke
;)bardzo ladne pokoje ale pamietam ze lazienki male i byl problem ze spluczka, basen tez spoko z poczatku wydawal mi sie taki lekko obrzydliwy, ale to nieprawda. Czekam na dalsza relacje bo z bali odrazu ucieklem na lombok wiec chetnie sie dowiem wiecej o tej wyspie
:)
olajaw, super relacja
:) Masz może namiar (telefon i/lub email) na Waszego kierowcę? Ja się szykuję na za tydzień na Bali i chyba warto mieć już kogoś sprawdzonego
;)
Jasne nie ma sprawy
:) mail: ketutkoyo@yahoo.com i tel: +6282146181366. Pamiętaj o negocjacjach
:DPostaram się dziś (najpóźniej jutro) wrzucić dalszą część relacji z Bali
:)
świetna relacja czekam na dalszy ciąg chcę ze znajomymi zrobić podobną trasę ale mocno okrojoną ze względu na wiek i możliwościwspółtowarzyszy podróży bilety mamy kupione na lutypozdrawiam
:roll:
@grzes dziękuję
:) postaram się dziś lub jutro dodać kolejny post, ostatnio mam dużo na głowie i trochę wolniej mi idzie z relacją.. w każdym razie oficjalnie zazdroszczę wyjazdu, bo z chęcią bym tam wróciła
:)również pozdrawiam!
U nas było trochę inaczej, bo mieliśmy wycieczkę z Peramy dokładnie tę http://www.peramatour.com/80-Special%20 ... -Tour.html i w nią był wliczony sam przejazd z Kuty przez Ijen, Bromo do Jogji i cały transport na/z wulkanów. Dodatkowo płaciliśmy za zakwaterowanie i wejściówki do Ijena czy Bromo (ceny powyżej). Nie wiem ile by kosztowała wycieczka na samo Bromo. Tu jest np. z Kuty aż do Jogji ze zwiedzaniem Bromo http://www.peramatour.com/78-Special%20 ... -Tour.html za 600tys idr. Na taką wycieczkę z full opcją trzeba by wliczyć dojazd do/z Cemoro Lawang, nocleg, dojazd do Bromo jeepem i wejściówka do Parku Narodowego. Wszystko zależy też skąd będziesz startował
;)
Super relacja. Właśnie zastanawiam się nad kupnem biletów na Bali z promocji Qatara - 2520 zł na osobę za lot z i do Warszawy wygląda przyzwoicie. Poleciłabyś Bali na podróż poślubną w czerwcu?
:). Trochę martwi mnie mnogość Świątyń - W Tajlandii już po pewnym czasie mieliśmy dosyć
;). Jeżeli kupimy bilety to pewnie zdecydujemy się na kilka dni na plaży na Lembongan. Plan to mniej więcej 6 dni Bali i 3 noce Lembongan. Co byś poleciła na Bali przez te 6 dni?
Dziękuję @Mikolaj2206
:)Myślę, że Bali na podróż poślubną nadaje się idealnie
:) jeśli świątynie by Wam się nie znudziły, to do naszego zestawu, który jest wg mnie w miarę zróżnicowany, można dorzucić Pura Besakih (o której wspominałam, ale tam już nie zdążyliśmy). Myślę, że jeden cały dzień można spędzić w Ubud - jest tam też Monkey Forest, do którego też nie poszliśmy z racji czasu, no i można się poszwędać po uliczkach, co jest też przyjemne, iść na masaż itp
:D Na pewno koniecznie zaliczcie tarasy ryżowe i wodospad, natomiast świątynie wg upodobań - co Wam się spodobało i chcielibyście zobaczyć na własne oczy (najbardziej polecam Uluwatu i Tanah Lot, ale reszta też była fajna
:) ). Poza tym możecie też zrobić trekking na wschód słońca na wulkan Batur lub Agung. I pamiętajcie, że sporo schodzi na Bali z dojazdami, ja początkowo chciałam zrobić całą naszą objazdówkę w 2dni, ale kierowca powiedział, że nie damy rady i faktycznie jeździ się wolno po Bali i długo schodzi na poruszanie się autem. Optymalnie jest mieć skuter - wtedy całe Bali Wasze
:D jedziecie gdzie Was poniesie i na pewno nie będziecie żałować
:)ps.Cena niezła jak na Bali, ale bywają niższe, więc zastanówcie się
:)
Fantastyczna relacja!
:)Sporo informacji przyda mi sie do naszego tegorocznego 3 tygodniowego wypadu do Indonezji w lipcu. Czy ten laczony bilet na swiatynie Borobudur+Prambanan jest do wykorzystania tego samego dnia czy mozna go rozdzielic na dwa dni?Przyjezdzamy nocnym pociagiem do Jogji I od razu chcielismy pojechac na Wschod Slonca do Prambanan, a nastepnego dnia na zachod do Borobudur.Czy wiesz tez moze, o ktorej odjezdzaja ostatnie busy z Borobudur do Jogji? Tak zeby nie lapac taksowki na powrot po zachodzie slonca
:)Dzieki wielkie z gory za informacje!
@Ryglu dziękuję
:)Ten bilet jest na jeden dzień w godzinach tak jak na nim napisane, więc chyba będzie Wam lepiej kupić oddzielne bilety. A co do ostatniego busa z Borobudur to w Lonely Planet (Maj 2013) twierdzą, że jest o 16:30
;)
@olajaw - Super, dziekuje bardzo za informacje. I tak chyba zbyt ambitnie do tego podszedlem po tylu godzinach podrozy. Przyda sie to popoludnie I wieczor na odpoczynek przed kolejnymi atrakcjami.Jesli cos mi sie przypomni to napisze PW jesli nie masz nic przeciwko
:)Pozdrawiam
@olajaw Przeczytałam relacje i jestem pod wrażeniem.Jak dla mnie pierwsze miejsce za 2015.Zdjęcia faaaaantastyczne i dzięki za wiele cennych wskazówek ,które można wykorzystać planując tam pobyt.Pozdrawiam.
@miriam i @TikTak DZIĘ-KU-JĘ za miłe słowa!!!
:D Ciesze się, że relacja się przyda - po to jest
:DCo do szczepień - to standardowo w Azji płd-wsch., czyli szczepienia są zalecane, ale nie obowiązkowe. Ale myślę, że warto mieć, to taka inwestycja na przyszłość
;) My robiliśmy WZW A i B, tężec i błonicę (jak pamiętam to w jednym szczepieniu), dur brzuszny. Warto się wcześniej za to wziąć (tak 3 m-ce przed), bo szczepionek na WZW jest kilka dawek i dobrze, żeby żadna nie wypadła w czasie pobytu. Uprzedzę pytania - na malarię nie braliśmy nic
;)
Zakochałem się!!!!! Dzięki za świetną relację!!! Kończąc czytać o tych wspaniałych miejscach zmodyfikowałem plan na tegoroczne wakacje nie Albania tylko INDONEZJA!!!!! Hmmm żona bedzie zachwycona ale znajomi mnie zabiją
:-) ale napewno dadzą sobie radę bez nas
;-) olajaw napisał:Świetna relacja i fantastyczne zdjęcia - bez niepotrzebnych efektów i dodatków, natura broni się sama
;) Jakoś nigdy do USA mnie nie ciągnęło, ale jak już się przełamię i będę jechać to zrobię taką trasę jak Wy
:)a teraz w drugą stronę
;-)Wiem że twoja relacja będzie solidnym fundamentem pod nasza wyprawę.P.S.W razie pytań mogę Cię pomęczyć?
;-)Pozdrawiam:MAX
Jedni długo piszą, inni czytają. Dzisiaj sobie przypomniałam że chyba powinno być coś jeszcze. I się nie zawiodłam :-)
Mam nadzieję że niebawem będę mogła skorzystać z relacji przy planowaniu kolejnego wyjazdu w tamtym kierunku.
Jedni długo piszą, inni czytają. Dzisiaj sobie przypomniałam że chyba powinno być coś jeszcze. I się nie zawiodłam
:-)
Mam nadzieję że niebawem będę mogła skorzystać z relacji przy planowaniu kolejnego wyjazdu w tamtym kierunku.
@Olajaw a powiedz mi jak to zrobiliście że zapłaciliście tam mało za wycieczkę ba Bromo i Ijen tylko 1.100.000 IDR?Sprawdzam w necie i nie chcą praktycznie mniej jak 150$ za samo Ijen 2D1N. A o Rinjani nie wspomnę bo śpiewają sobie ok 200$.
@lapka88 zobacz co jest wliczone w daną wycieczkę, u nas był to tylko transport z Bali na Jawę - całkowity od Kuty do Jogji, oddzielnie płaciliśmy za wstępy do wulkanów i noclegi (w relacji są te koszty pogrubionym drukiem).
Fajnie czytać relację i oglądać zdjęcia i co chwilę myśl - O! mam zdjęcie z tego samego miejsca zrobione
:DAle ja dodam od siebie, że wyjście na Kawah Ijen poza samym odcinkiem zejścia do krateru jest dość proste i przyjemne - raczej nie powinien mieć nikt z nim problemów
:)
olajaw napisał:pola ryżowe o nazwie JatiluwihJedyną rzeczą, która tu nie pasuje jest ... opłata za wjazdTe pola ryżowe są notowane na liście dziedzictwa UNESCO. Indonezja wzięła przykład ze Słowacji. Przed wejściem do wsi Vlkolinec, też notowanej na liście, stoi kasa i też kasują za wejście
popierdółki w stylu gitgit mnie nie interesują
;) @olajaw, widzieliście go z góry tak jak na filmiku, bo na Twoich zdjęciach nie ma takiego kadru, a wygląda to naprawdę pięknie, chce go z góry i z dołu, uff i ta zieleń
:mrgreen:
@cypel niestety nie byliśmy w tym miejscu. Potem dopiero doszliśmy do wniosku, że za późno tam dojechaliśmy, bo byliśmy dopiero ok.14 (najpierw ruszyliśmy na pola ryżowe), więc jak będziesz jechał to najlepiej z rana,wtedy będzie więcej czasu na chodzenie po dżungli i złapanie najlepszych miejscówek
:) Wracając praktycznie wyszliśmy z dżungli jak już się mocno ściemniało (ok.18), więc niestety czas nam przeszkodził..Wszyscy na miejscu będą Cię namawiać na Git Git, ale nie daj się złamać
;)
Jeśli chodzi o jednodniowe wypady to zawsze staram się, żeby najpierw dotrzeć do najbardziej odległego miejsca i wracać do chawiry. Czyli w tym przypadku Sekumpul i wracać w stronę Ubud. Przepraszam, ale trochę daliście ciała, że zaczęliście od "dołu a nie od góry"
;)
Nie do końca to nasza wina, bo kierowca nam mówił, że spokojnie zdążymy te 2 miejsca obrócić, a pola ryżowe były praktycznie po drodze. Zresztą nigdzie nie mówiłam, że nasz plan był idealny
;) Ale od tego jest forum, żeby dzielić się wiedzą i udoskonalać nasze wyjazdy
:)
Świetna relacja, bardzo mi pomogła w planowaniu.DziękiA jak sądzisz czy jesteśmy w stanie na własna rękę skuterami jednego dnia oblecieć Tannah Lot i Pura Ulun Danu Beretan, czy lepiej tak ja wy wziąć na ten dzień kierowcę? Ile około jedzie się do Pura Ulun Danu z Ubud? Zalezy mi, tak jak polecasz być tam o 8 rano.
Dzięki @praxedes
:)Jeśli rano będziecie w Ulun Danu to spokojnie zdążycie tego samego dnia do Tanah Lot. W samym Ulun Danu nie ma dużo do roboty, więc myślę, że 1h-1,5h na miejscu spokojnie starczy. Co do skutera albo kierowcy - tutaj zależy też jak sami czujecie jazdę w ich specyficznych azjatyckich warunkach, czy macie dobrą orientację geograficzną itd. Droga w google maps wygląda na w miarę prostą i pokazuje jedyne 50km (bez korków w 1,5h
:) ), więc jeśli macie doświadczenie w jeżdżeniu w trudnych warunkach (brak zasad na drodze) i dobrego kierowcę to spokojnie można brać skuter
:)
olajaw napisał: W pierwszej części trasy usłyszeliśmy dziwne odgłosy, było to niedaleko od budynków, więc pomyśleliśmy, że to chyba odgłos pracującej maszyny itp. Po kilku razach w końcu spytaliśmy się naszego przewodnika, co to za odgłos - odpowiedź zwaliła nas z nóg - "it's a bug" i pokazał wielkość około kilku centymetrów
:?: Ok - wiedziałam jedno - nie chce go spotkać zbyt blisko
:D Zresztą posłuchajcie sami.. a może ktoś będzie wiedział cóż to mogło być takiego
:)https://youtu.be/P8tVtg-ejaEHej @olajawByłem wczoraj na sekumpul. Namierzyłem tego dziada choć nie było to łatwe. Ten potwór
;) to TONGGERET.Sam wodospad ładny, ale najbardziej podobał mi się "spacer" przez dżunglę. Niestety nie popluskałem się pod wodospadem bo dotarłem tam sam i nie miał mi kto popilnować gratów. Reszta ekipy wymiękła w 1/3 drogi. Trasa jest męcząca. W dwie strony zajęło mi 70 minut, ale wróciłem wykończony.Niestety, nie udało mi się też zobaczyć wodospadu z góry tak jak na linkowanym wcześniej przeze mnie filmiku i to był największy zawód. Kierowca nie bardzo wiedział o co chodzi ale raczej kleił głupa. Wydaje mi się, że ten punkt widokowy jest po przeciwnej stronie niż jest parking i trzeba jechać kawał drogi, dlatego niechętni są do jazdy.
Hej @cypel
:) właśnie go wygooglowałam - nie wygląda tak źle - taki mały, a tyle hałasu robi
;) Z Indonezyjczykami niestety tak jest, trzeba z nimi mocno negocjować, bo inaczej zawiozą Cię na GitGit i powiedzą, że jest super extra. Nasz kierowca też mocno się opierał, ale naciskaliśmy
:D Zdecydowanie droga przez dżunglę jest niezapomniana, ale my też wiele razy stawaliśmy, żeby odsapnąć, jednak zdecydowanie było warto
:) Może komuś się uda dotrzeć do tego najlepszego view pointu
:)
@olajawSuper relacja! Szczególnie mi się podoba ta część z rejsem Lombok-Komodo.Ja planuję teraz w lipcu rejs w odwrotnym kierunku.I powoli ogarniam temat. Czy jest jakieś źródło prądu na tym statku Perama? Bo się zastanawiam jak ogarnąć baterie do aparatu a jednak 2 doby to minimum potrwa.
@rydzo bardzo dziękuję, cieszę się, że relacja się przydaje
:)Na statku Peramy normalnie były kontakty na dolnym pokładzie. Nie wiem jak na górnym i w kajutach, ale dolny był dostępny cały czas, więc nie było żadnego problemu z podładowaniem sprzętu
:)
@olajawCudowna relacja, świetnie się czyta i prezentujesz dużo praktycznych informacji. Bardzo pomogłaś mi w ułożeniu planu na mój wyjazd do Indonezji, mam nadzieję, że się nie obrazisz jak trochę skopiuje
:)Mam zamiar skorzystaj z Twojej rady i z Bromo udać się do Surabaya i do Yogokarty polecieć tylko mam pytanie - jak to wygląda czasowo? O której jest szansa na dotarcie do Surabaya, czy jest szansa polecieć jeszcze tego samego dnia? I jeszcze takie dziwne pytanie - co się dzieje z bagażami podczas trekingu na wulkany? Czekają gdzieś bezpiecznie czy trzeba je targać ze sobą?
@MaciekM dziękuję
:) kopiuj, kopiuj - nie mam absolutnie nic przeciwko
:DCo do przejazdu Bromo-Surabaya to powinieneś do południa tę trasę zrobić, wyjazd spod Bromo jest ok.8-9, więc chyba 3-4h do Surabayi są realne. Jeśli będziesz jechał z jakąś firmą np. z Peramą to najlepiej dopytaj o godzinę przyjazdu i niech Cię od razu wiozą na lotnisko. Wg tiket2.com masz szansę zdążyć na połączenie o 15:40 do Yogyakarty, zgodnie z:
Sprawdzałam przykładowy dzień i zarówno w tygodniu, jak i w weekend są po 3 połączenia dziennie, ale najpóźniejsze właśnie o 15:40.Co do bagażu to nie musieliśmy go targać ze sobą, z tym nie było problemu - wejść z bagażem to byłby wyczyn
:) Zostawiliśmy go w naszym aucie jak dobrze kojarzę, ze sobą mieliśmy tylko podręczne rzeczy - weź dużo wody i koniecznie czołówkę
:)
@olajaw dzięuję Ci bardzo, własnie chodziło mi o to czy zdążę na ten o 15:40 bo inne nie dość że drożej to tylko 10kg bagażu można a niestey będę miał więcej ze sobą
:( A oprócz tego to planuje 4 dni na Bali, potem 5 dni Gili i przez wulkany do Yogo
:)Jeszcze raz dziękuje i pozdrawiam
@olajawSuper relacja, dzieki bardzo za informacje, na pewno przydadza nam sie przy naszym wyjezdzie. Palnujemy sie wybrac ze znjaomymi, bilety kupione w promocji Quatara
:)Jedziemy z dzieciakami 12,9,8 lat
:)Proponowany program:Spójrzcie na plan co mylislicie o nim, wiemy, ze dosyc napiety, ale chcemy jak najwicej zobaczyc, mam troche watpliwosci, jak mozecie pomozcie tam gdzie pytam, ewentualnie jak cos Wam sie widzi inaczej, dajcie rowniez znac
:)1. 01/09 – Przelot PENANG-KUL2. 01-03/09-KUL – zwiedzanie KUL3. 03/09 RANO-PRZELOT-KUL-JOGYAKARTA. ZWIEDZANIE MIASTA MARKETY ITP.4. 04/09 SWIATYNIE I COS PO DRODZE5. 05/09 - RANO BIERZEMY BUS/POCIAG/SAMOLOT NA BROMO – NOCLEG JAK NAJBLIZEJ SZCZYTUEwentualnie zastanawiamy sie jeszcze za rada Oli i moze przelot z Jogyakarty do Sarabaya i stamtad na Bromo, macie jakis pomysł jak stamtad sie przedostac pod Bromo?Myślim, zeby albo z Jogi albo z Suarbayi wziac wynajac Busa i jechac na Bali. Macie jakis pomysł skad wynajac i ile to moze kosztowac - widziałem rózne ceny, chce raczej samego busa wynajac na 7 lub 11 osob czy sa takowe (11os.)?6. 06/09 - WSPINACZKA BROMO + EWENTUALNIE JEDZIEMY DALEJ W KIERUNKU BALI/NOCLEGZeby na Bromo sie nie spieszyc, ile całość moze trwac? i ile jesteśmy w stanie jeszcze przejechac wynajetym busem w kierunku Bali?7. 07/09 PRZEJAZD DALEJ NA BALI ZWIEDZANIE PARKU NA POLNOCY BALI (Taman Nasional Bali Barat) co myslicie o tym Parku warto? I DALEJ PRZEJAZD DO UBUD - 1 nocleg8. 08/09-09/09 - ZWIEDZANIE BALI + JAKIES KAPIOLKI + nocleg blizej Padang Bai Port (zeby szybciej sie ewentualnie przeprawic na Lombok) Jak czesto promy plywaja, a moze lepiej z okolic Kuty plynac, jak wg Was lepiej to zorganizować?9. 09/09 Przepływamy na Lombok ??? czy latwo wynajac busa na Lomboku albo ewentualnie jak sie najlepiej poruszac chcemy sie przedostac na poludnie Lomboku i tam odpoczac?, ewentualnie jakie fajne miejsca polecacie na prawdziwy odpoczynek, te 2 dni maja byc na typowe nic nie robienie w jakims przyzwoitym standardzie
:)10. 09-11/09 – odpoczynek na Lombok ???11. 11-14/09 Rejs Komodo ??? - sprawdzamy ceny, czekamy na odpowiedz firmyCzy rejs i ewentualne fale bywaja poważnie upierdliwe? Boimy sie troche o dzieciaki, zeby nie chorowaly za bardzo, co uwazacie? Jak ze standardem kibli (widzialem opisy dziury w statku, czy to aktualne czy jednak standardy sie podniosly?
:))12. 14/09 powrot na Bali/NOCLEG - przelot z Labuhanbajo na Bali13. 15/09 powrot z Bali do Penang na stykuZ gory dzieki za wszelkie wskazówki
:)Pozdrawiam serdecznie
Dzięki @frondi
:) postaram się cokolwiek podpowiedzieć
:) frondi napisał:@olajawSuper relacja, dzieki bardzo za informacje, na pewno przydadza nam sie przy naszym wyjezdzie. Palnujemy sie wybrac ze znjaomymi, bilety kupione w promocji Quatara
:)Jedziemy z dzieciakami 12,9,8 lat
:)Proponowany program:Spójrzcie na plan co mylislicie o nim, wiemy, ze dosyc napiety, ale chcemy jak najwicej zobaczyc, mam troche watpliwosci, jak mozecie pomozcie tam gdzie pytam, ewentualnie jak cos Wam sie widzi inaczej, dajcie rowniez znac
:)1. 01/09 – Przelot PENANG-KUL2. 01-03/09-KUL – zwiedzanie KUL3. 03/09 RANO-PRZELOT-KUL-JOGYAKARTA. ZWIEDZANIE MIASTA MARKETY ITP.4. 04/09 SWIATYNIE I COS PO DRODZE5. 05/09 - RANO BIERZEMY BUS/POCIAG/SAMOLOT NA BROMO – NOCLEG JAK NAJBLIZEJ SZCZYTUEwentualnie zastanawiamy sie jeszcze za rada Oli i moze przelot z Jogyakarty do Sarabaya i stamtad na Bromo, macie jakis pomysł jak stamtad sie przedostac pod Bromo?Myślim, zeby albo z Jogi albo z Suarbayi wziac wynajac Busa i jechac na Bali. Macie jakis pomysł skad wynajac i ile to moze kosztowac - widziałem rózne ceny, chce raczej samego busa wynajac na 7 lub 11 osob czy sa takowe (11os.)?Co do wszelkich przejazdów/dojazdów to nie martw się, na miejscu Indonezyjczycy nie dadzą Ci zostać bez transportu
:) Propozycji jest zawsze aż nadto
:D W Jogji albo Surabayi (jeśli zdecydujesz się na lot) na pewno znajdziesz biura podróży, które takie przejazdy organizują (np. Perama, możesz wygooglać i zerknąć na całą wycieczkę łącznie ze zwiedzaniem Bromo i dalej przejazdem na Bali). Np. http://www.peramatour.com/tour/detail/1 ... nrise-tour - wycieczki robią w obie strony czyli z Bali na Jawę i odwrotnie. Co do lotu to będzie to dużo wygodniejsze, nie znam niestety cen, ale krajówki po Indonezji to nie są duże pieniądze. Za to przejazd busem (nasz bus był na jakieś 10osób, ale jechaliśmy tylko w trójkę) trwał cały dzień i to była katorga..drogi słabe na maxa, niewygodnie itd..myślę, że dla dzieciaków to będzie udręka, więc polecałabym lot do Surabayi.6. 06/09 - WSPINACZKA BROMO + EWENTUALNIE JEDZIEMY DALEJ W KIERUNKU BALI/NOCLEGZeby na Bromo sie nie spieszyc, ile całość moze trwac? i ile jesteśmy w stanie jeszcze przejechac wynajetym busem w kierunku Bali?Z Jogji pod Bromo to jest prawie cały dzień jazdy, w nocy jedzie się pod wulkan i rano jesteście wolni, możecie jechać dalej w stronę Bali, myślę, że kolejny dzień na to zejdzie (my po drodze jeszcze robiliśmy Kawah Ijen, też bardzo polecam, ale z dziećmi wejście może być ciężkie). Nasza cała wycieczka z Ubud przez Ijen i Bromo do Jogji zajęła 3 dni.7. 07/09 PRZEJAZD DALEJ NA BALI ZWIEDZANIE PARKU NA POLNOCY BALI (Taman Nasional Bali Barat) co myslicie o tym Parku warto? I DALEJ PRZEJAZD DO UBUD - 1 noclegTego parku nie zwiedzaliśmy, ale w Ubud myślę, że dla dzieci fajną atrakcją będzie Monkey Forest 8. 08/09-09/09 - ZWIEDZANIE BALI + JAKIES KAPIOLKI + nocleg blizej Padang Bai Port (zeby szybciej sie ewentualnie przeprawic na Lombok) Jak czesto promy plywaja, a moze lepiej z okolic Kuty plynac, jak wg Was lepiej to zorganizować?9. 09/09 Przepływamy na Lombok ??? czy latwo wynajac busa na Lomboku albo ewentualnie jak sie najlepiej poruszac chcemy sie przedostac na poludnie Lomboku i tam odpoczac?, ewentualnie jakie fajne miejsca polecacie na prawdziwy odpoczynek, te 2 dni maja byc na typowe nic nie robienie w jakims przyzwoitym standardzie
:)Z Padangbai są promy na Lombok, ale my płynęliśmy do Senggigi i dalej na Gilis, dla Was chyba lepiej popłynąć bardziej na południe Lomboku i tam gdzieś stacjonować, niestety na Lomboku byliśmy tylko przejazdem, więc konkretnego miejsca nie polecę, ale na forum na pewno coś znajdziesz 10. 09-11/09 – odpoczynek na Lombok ???11. 11-14/09 Rejs Komodo ??? - sprawdzamy ceny, czekamy na odpowiedz firmyCzy rejs i ewentualne fale bywaja poważnie upierdliwe? Boimy sie troche o dzieciaki, zeby nie chorowaly za bardzo, co uwazacie? Jak ze standardem kibli (widzialem opisy dziury w statku, czy to aktualne czy jednak standardy sie podniosly?
:))Rejs mieliśmy też z Peramy, co do fal to raczej spokojnie, trochę pierwszej nocy bujało, załoga zasłoniła okna, bo nawet zaczęło się trochę wody wlewać na pokład
;) Ja co prawda nie mam choroby morskiej, więc dla mnie nie było to bardzo uciążliwe, ale myślę, że dla kogoś wrażliwszego mogło by być. Natomiast toaleta była normalna, zwykły kibelek bez żadnych dziur
;) Bezpośrednio nad nim był prysznic, więc kąpanie było utrudnione, ale możliwe
:) Ogólnie rejs i spotkanie z waranami super sprawa
:) I Peramę mogę polecić, nie było żadnych problemów czy to z prądem czy dopłynięciem do wysp - gdzieś czytałam, że ludzie z innego rejsu musieli ze statku dopływać samemu do wysp ..
:shock: Więc jakość rejsów może być różna i czasem lepiej wydać kilka idr więcej
;) 12. 14/09 powrot na Bali/NOCLEG - przelot z Labuhanbajo na Bali13. 15/09 powrot z Bali do Penang na stykuZ gory dzieki za wszelkie wskazówki
:)Pozdrawiam serdecznieOgólnie Wasz plan wydaje się być dość napięty, ale do zrobienia. W sumie podobny do naszego tylko bez Gili na rzecz Lomboku - to trochę ułatwia
:) Nie wiem jak mocno zdyscyplinowane macie dzieci, ale tak czy inaczej zróbcie plan z zapasem jakichś 2dni - które można wykorzystać na nieprzewidziane niespodzianki w podróży (jakiś transport się obsunie, itp.) albo możecie też jeden dzień dłużej zostać gdzieś, gdzie Wam się spodoba
:) Trzymam kciuki
:)
Jest to niesamowite miejsce - wyspa jest niezamieszkała, ma pochodzenie wulkaniczne. W środku wyspy znajduje się jezioro - kiedyś był to krater powstały w wyniku erupcji wulkanu na Sumbawie, który następnie, prawdopodobnie w wyniku tsunami napełnił się wodą i tak powstało jezioro o niezwykle wysokim zasoleniu.
W jeziorze nie ma warunków do snorklingu i nurkowania, ale za to można bardzo przyjemnie poleżeć na wodzie, która dzięki wysokiemu zasoleniu bez problemu uniesie każdego ;) To był bardzo przyjemny poranek - woda miała idealną temperaturę, a my - po lekkim trekkingu na wzgórze górujące nad jeziorem, z chęcia wskoczyliśmy, aby się schłodzić :)
Po tej kąpieli wróciliśmy nad brzeg wyspy i mieliśmy czas na snorkling (całkiem fajny), można było też poleżeć na plaży na leżakach. Blisko plaży był mały bar i prysznic, z którego można było skorzystać (za niedużą opłatą), zwłaszcza po kąpieli w mocno słonej wodzie.
Na wyspie zabawiliśmy dobrych kilka godzin, a po powrocie na pokład czekał na nas smaczny obiad. Statek kierował się na plażę Kilo, a my z pełnymi brzuchami korzystaliśmy z górnego pokładu, przyjemnego wiatru i gorącego słońca :D
Pod wieczór dopłynęliśmy do plaży Kilo, która jednak zbyt wiele do zaoferowania nie miała. Oprócz całkiem ładnego zachodu słońca naszą uwagę przyciągnęło drzewo, które w trakcie przypływu stoi w wodzie, natomiast przy odpływie widać jego korzenie, które rosną trochę inaczej niż zazwyczaj ;)
Zrobiliśmy spacer wzdłuż plaży i po zachodzie słońca wróciliśmy na statek, gdzie załoga przygotowała pyszną kolację z rybami w roli głównej :) Zachód słońca brzydki nie był:
Całą drugą noc spaliśmy już na dolnym pokładzie - powiedzmy, że udało się złapać trochę więcej snu. Około 5 nad ranem załoga obudziła nas przygotowując śniadanie (naleśniki), dzięki czemu mogliśmy podziwiać różnokolorowy wschód słońca. Niebo mieniło się wszystkimi odcieniami różu, pomarańczu i żółtego, a wokół nas pojawiły się setki niedużych wysepek - niektóre wyglądały jak poduszki, niektóre spowijały chmury, a wszystkie - niezamieszkałe, dzikie i piękne.
Statek płynął dużo wolniej, wysepek była niezliczona liczba, a my powoli zbliżaliśmy się do naszego celu - Komodo. Widoki po drodze były niesamowite:
Plaża na Komodo była bardziej cywilizowana, miała spore molo i miejsca do cumowania statków, ale jak się okazało nie naszego :/
Zatrzymaliśmy się kawałek od mola i łódka zrobiła kilka kursów dopóki wszyscy nie dostali się na brzeg.
Wchodząc do Parku Narodowego Komodo - nie wiem czemu - ale mieliśmy skojarzenie z Parkiem Jurajskim :D Tylko czekaliśmy aż gdzieś zza krzaków wyskoczy jakiś dinozaur :D A tam tylko jelenie, dziki i inne pożywienie dla smoków z Komodo ;)
Nasz trekking po wyspie zaczęliśmy od krótkiej pogawędki ze strażnikami Parku. Każda grupa, która wybiera się na poszukiwanie waranów jest prowadzona przez strażników uzbrojonych w pokaźnych rozmiarów kije ;) Od razu człowiek czuje się super bezpiecznie :D
Strażnicy przekazali nam plan wycieczki, podali kilka zasad (nie odłączamy się od grupy, nie stajemy do warana tyłem, nie uciekamy przed nim tylko powoli usuwamy się na bok :D ) i ruszyliśmy. Komodo jest w większości zalesioną i lekko górzystą wyspą - w czasie trekkingu przydały się na pewno wygodne buty, krem z filtrem, woda, coś chroniącego głowę i spray z deet na komary. Z ciekawostek, które opowiedzieli nam strażnicy w trakcie wycieczki dowiedzieliśmy się, że warany:
- to największe obecnie żyjące jaszczury na świecie, zamieszkują jedynie kilka wysp Indonezji (w tym Komodo, Rincę i Flores), poza tym można je podziwiać w ogrodach zoologicznych (najbliżej dla nas sprawdziłam - m.in. w Poznaniu i Wrocławiu).
- ich pożywienie to głównie zwierzęta (m.in. te, które czekają na plaży na pożarcie ;) ) - warany zjadają również siebie nawzajem! Małe warany na okres pierwszych kilku lat wchodzą na drzewa i tam spędzają "młodość", gdyż inaczej mogłyby być zjedzone przez swoich ziomków.
- potrafią biegać ok.20 km/h, a także pływać (podobno przemieszczają się z wyspy na wyspę)
- na Komodo był jeden odnotowany przypadek ataku na człowieka, który zakończył się tragicznie (w latach 70.) - po turyście z Holandii pozostał jedynie aparat fotograficzny ;) Strażnicy potwierdzali, że była to jego wina, gdyż oddalił się od grupy i chciał waranowi zrobić zbyt długą sesję foto ;)
- aktualnie (w czerwcu i 3mce na przód) trwa ich okres godowy, więc jest to czas, kiedy trudniej na nie trafić - samice chowają się, a samce ich szukają;
- zrzucają skórę, ale robią to "częściami", można czasem trafić na kawałki skóry warana :)
- w ich ślinie jest jad, który zabija ofiarę - często wystarczy, że waran złapie ofiarę i lekko nawet ugryzie - co nie byłoby śmiertelne, ale zdobycz w ciągu kilku godzin umiera od zatrucia jadem, a wtedy waran ma gotowy obiad
- ich język jest narządem węchu i wyciągając go łapią zapachy.
Trekking trwał ok. 1,5-2h, był raczej lekki, głównie przez las, ale zdarzało się, że wychodziliśmy na polanę i tam słońce mocno prażyło. Robiliśmy główną trasę - jeśli podczas niej nie spotkalibyśmy warana, była kolejna trasa alternatywna, gdyby jednak znów nie udało się nam żadnego spotkać, warany zostałyby zwabione mięsem, żebyśmy mogli je podziwiać. Na szczęście udało nam się spotkać warany przy I podejściu.
Pierwszy leżał leniwie na wzgórzu - wyglądał dość niemrawo, nawet mieliśmy wątpliwości co do jego prawdziwości :P ale za chwilę poruszył się, podniósł głowę itd - jednak żyje ;)
Po chwili na to samo miejsce przyczłapała samica (a za nią grupka innych turystów) i ułożyła się niedaleko swojego kolegi - czekała na jego ruch? :D udawała niedostępną? :D
Niestety nie było żadnego lovestory, więc po milionie zdjęć waranów - z prawej, z lewej, z boku, z góry, z dołu itd. poszliśmy dalej ;) Zeszliśmy ze wzgórza i niedaleko plaży spotkaliśmy kolejną samicę, tym razem w ciąży, miała całkiem spory brzuch. Wyglądała leniwie, ale gdy wstała i zaczęła iść w moją stronę to poczułam się trochę nieswojo :D
Po powrocie z trekkingu mieliśmy trochę czasu "wolnego" - przy plaży był nieduży barek i bazarek z pamiątkami - do kupienia wszystko z waranem a jakżeby inaczej ;) Tutaj po raz drugi mieliśmy bliski kontakt ze wspomnianym indonezyjskim mosquito merchandising - dzieci sprzedające małe figurki waranów i bransoletki odprowadzały nas do samej łódki - przez plażę i całe molo, a powtarzane tysiąc razy "no, thanks" nic nie dawało. Pod względem upierdliwości te dzieciaki przebiły chyba wszystkich w całej Indonezji.. no cóż ktoś musiał.
Ogólne wrażenia po waranach z Komodo - było warto! Są to potężne stworzenia i robią niesamowite wrażenie. Forma wycieczki jest ciekawa - "poszukiwania" smoków są prawdziwymi poszukiwaniami waranów w ich naturalnym środowisku, nie są zamknięte w jakiejś zagrodzie czy na wybiegu jak w zoo. Przy okazji strażnicy sporo opowiadają o waranach i można ich później dopytywać o różne szczegóły. Wiadomo, że optymalnie by było pójść samemu, a nie w grupie, ale wycieczki są tylko grupowo (w rejsie, pewnie samemu można ponegocjować). Poza tym niezwykle urokliwa jest również sama wyspa, trekking byśmy z chęcią wydłużyli :)
Cena wstępu do Parku Narodowego Komodo wynosi 260 tys. idr/osobę (uiszczaliśmy ją w Senggigi przed rozpoczęciem wycieczki, wliczona również opłata za robienie zdjęć)
Po powrocie na statek kierowaliśmy się na Pink Beach - położona na wyspie Komodo plaża znana z piasku, który, dzięki koralowym drobinkom, ma różowy odcień - stąd jej nazwa. Sama plaża jest niezwykle malownicza i oferuje bardzo dobre warunki do snorklingu - wystarczyło oddalić się kilka metrów i mogliśmy podziwiać różnokolorowy podwodny świat :)
Przy okazji mała dygresja - to, co było na plus podczas całej wycieczki to na pewno to, że załoga nigdzie nas nie popędzała, nie rzucali tekstów typu "teraz macie 15minut na snorkling", zbieraliśmy się jak już wszyscy się wypływali i każdemu było dość :)
Po snorklingu wróciliśmy na statek, gdzie standardowo czekał na nas obiad. Następnie kierowaliśmy się już w stronę portu w Labuan Bajo, gdzie dopłynęliśmy ok.16:30.
Osoby, które tutaj kończyły rejs, żegnały się z załogą, a reszta miała "czas wolny". Wieczorem na statku była pożegnalna kolacja, ale my nie mieliśmy już siły "tarabanić" się na statek. Jedyne o czym marzyliśmy po dopłynięciu do Labuan Bajo to pokój z normalnym prysznicem i klimą - czasem można zaszaleć ;) Trochę nam zeszło, żeby znaleźć normalny nocleg - w porcie (dalej się nie zapuszczaliśmy) było ciężko, pokoje były mocno średnie. W końcu wybraliśmy http://gardena-floreskomodo.com/ miejsce, do którego weszliśmy jako pierwsze i jak się okazało, najlepsze. Pokój z klimą kosztował nas 420tys. idr - był to nasz najdroższy nocleg podczas całego pobytu w Indonezji i wcale nie najlepszy jeśli chodzi o warunki, ale w porównaniu z portowymi propozycjami był exclusive ;) W hostelu były głównie niskobudżetowe bungalowy, nasze pokoje znajdowały się na samym wzgórzu, na które prowadziła niezliczona liczba schodów (myśleliśmy, że nigdy się nie skończą). Ale perspektywa normalnego prysznica była cudowna :D Widoki z naszego balkonu też wynagradzały wszystkie pokonane stopnie :)
Tak było wieczorem: