Ponieważ w zoo spędziliśmy kilka godzin i byliśmy już kompletnie przemoczeni, pojechaliśmy prosto do hotelu. Wieczorem poszłam ze starszakami na night market. Podobało im się bardzo, ale z powodu wszechobecnych skuterów i pilnowania podekscytowanych dzieci, nie myślałam za bardzo o robieniu zdjęć.
Podobnie jak poprzedniego wieczoru - starszaki padły szybko, mała buszowała północy.@Aga_podrozniczka wiem, że się minęliśmy - widziałam twój post z polecanym noclegiem; nie wiedziałam, że musiałaś skrócić pobyt.. dzięki za info o muzeum historii, może komuś się przyda
;)
@monroe deszczu już nie będzie
;) ale ponoć na północy taka pogoda to norma, więc po prostu planuj urlop gdzieś poza Taipei
;) a smutno tam bynajmniej nie jest (może takie fotki), mieszkańcy są super uprzejmi, pogodni, chętni do pomocy, nie zliczę ile osób oferowało nam swoje parasolki
:lol:
monroe napisał:
To dobrze. Mam nadzieję, że jak my będziemy na Tajwanie początkiem października to deszczu też nie będzie
;)
Pisz dalej, na forum bardzo mało jest relacji z Tajwanu. Aga, powinnaś też swoją wrzucić
:)
monroe jakbym miała choć chwilę bez dzieci to bym to raz dwa napisała, a tak idzie mi jak krew z nosa
:lol:
@Aga_podrozniczka zrób chociaż fotorelację, robisz niesamowite zdjęciaKolejnego dnia wstaliśmy kwadrans przed 10ta, migiem się ubraliśmy i polecieliśmy na śniadanie. Ponieważ znowu niemal wszystko było zjedzone, zaczepiły nas panie z obsługi z pytaniem, czy dzieci lubią jajka, nie czekając na odpowiedź spytały ile i tym sposobem dzieciaki dostały jajecznicę
:) Po śniadaniu szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy na autobus, żeby czym prędzej opuścić deszczowe Tajpej.
Nie wiem czemu, ale postanowiłam jechać autobusem do Luodong, a stamtąd pociągiem do Hualien. Google maps informował, że będziemy mieć wystarczający zapas czasu, żeby w Luodong coś zjeść, a dzieciaki poszaleć. Do planowania trasy polecam super aplikację Taiwan Railway Timetable - można za jej pomocą wyszukać sprawnie połączenia, ceny biletów, a nawet zarezerwować bilety.
Na głównym dworcu kupiłam w kasie bilety na pociąg - w automacie nie mogłam znaleźć pociągu, który mnie interesował, w kasie zresztą też pani się nie udało. Dopiero pracownik informacji znalazł połączenie bez problemu i pomógł kasjerce znaleźć właściwy pociąg. Zeszło nam na to tyle czasu, że pędem poszliśmy na dworzec autobusowy kupić bilety na autobus. Było prawie południe, pociąg mieliśmy o 13:23 z Luodong a bilet na autobus dostaliśmy na 12:17. W momencie, gdy pani w kasie powiedziała mi, że autobus jedzie ok. 80 minut, oblał mnie zimny pot - ale jakie 80 minut?? Do tej pory google maps nam się sprawdzało, a pokazywało czas przejazdu ok. 50 minut.
Szybko wjechaliśmy na 4te piętro, skąd odjeżdżał nasz autobus. Udało nam się zdążyć na wcześniejszy autobus o 12:02 W autobusie cała nasza ekipa zasnęła, tylko ja siedziałam jak na szpilkach, nerwowo zerkając na mapę i zegarek
:P O 13:18 autobus podjeżdząał pod dworzec autobusowy w Luodong, więc szybko wyskoczyłam z córkami z autobusu (ok, tylko wydawało mi sie, że szybko - jeszcze jedna osoba z naszego autobusu spieszyła się na ten pociąg, tylko w momencie jak ja wkładałam plecak na plecy, ona już była w budynku dworaca..) W każdym razie tak szybko jak pozwalały okoliczności z dziewczynami poleciałyśmy do na dworzec kolejowy. Na bramkach nie sprawdzono nam nawet biletów, tylko pracownik pokazał, gdzie dalej biec. Chłopaki się ociągały, do tego złapało ich czerwone światło, ale ostatecznie też zdążyli
;)
Pociąg okazał się praktycznie pusty.
Zaczepił nas mega sympatyczny starszy mężczyzna z bardzo płynnym angielskim. Udzielił nam sporo informacji o Taroko Park, wypytywał o plany na Tajwan, opowiadał o swoim pobycie w Czechach, zapewniał, że chciałby odwiedzić Polskę. Pokazał nam, gdzie w pociągu jest ciepła woda do picia.
Dzieciakom dał pudełko ciastek, za co byłam mu bardzo wdzięczna, bo nie zdążyliśmy nic im kupić na dworcu. A w samym Hualien pokazał nam, w którą stronę mamy iść na nasz nocleg. Co prawda korzystałam z maps.me, ale było to bardzo miłe.
Nasz nocleg w obiekcie Outdoor Sports Guest House znajdował się niecałe 3km od dworca. Okolica była piękna, widok na góry, zielone tereny dookoła i cmentarz.
Poszliśmy wypłacić pieniądze na nocleg i przy okazji coś zjeść. Niedaleko biegła dość ruchliwa ulica z mnóstwem ulicznego jedzenia
:) Każdy wybrał coś dla siebie. W takich fajnych praktycznych siateczkach dostawaliśmy kawę
:)
Przy okazji próby wypłaty pieniędzy w 7 eleven okazało się, że bankomat pobiera opłatę 100TWD. Potem jeszcze próbowałam w różnych miejscowościach w tej sieci i wszędzie było info o opłacie. Tak więc pieniądze wypłaciliśmy w innym bankomacie, unikając opłaty.
Kolejny dzień okazał się znów ponury i deszczowy. W Hualien zostawaliśmy 3 noce, 2 dni chciałam poświęcić na Taroko Park. Mąż mój odmówił wyjścia w góry z obawy przed deszczem
;) Tak więc został z małą w domu, a ja ze starszakami wybraliśmy się w góry. Wzięliśmy taksówkę na dworzec, co okazało się wcale niełatwe. Próbowaliśmy łapać taksówkę na ulicy, w końcu po ok. 10 minutach zatrzymała się taksówka, kierowca zgodził się zawieść nas na dworzec, po czym spytał czy dzwoniłam po taxi. No to mówię, że nie. Więc sorry sorry ale pokazał, że musimy wysiąść. Wysiedliśmy, jakaś pani też czekała na taxi, nie znała angielskiego, ale zawołała z kolei jakąś inną ze sklepu, która poradziła, żeby pójść do 7/11 i oni zadzwonią po taxi. Ok. Zadzwonili. Po kolejnych 20 minutach w końcu taxi przyjechała.
Myślałam, że już nie zdążymy na autobus 1133A, a jeżdżą one dość rzadko. Na szczęście udało się w ostatniej chwili, zakupiliśmy 2-dniowe bilety (2dniowy Taroko pass 400TWD - jedniodniowy to koszt 250twd - dzieci pow. 6 lat płacą tak samo jak dorośli, młodsze za free). Autobusy odjeżdżają spod pomarańczowego budynku. Warto dodać, że mając pass, w parku można też korzystać z autobusów 1126, 1133 i 1141.
Samo wejście do parku jest darmowe. Jedyny płatny szlak to Zhuilu Old Trail, ale żeby na niego wejść, trzeba wcześniej postarać się o pozwolenie.
Do parku jeżdżą też autobusy 302, całodniowe bilety są bodajże po 150twd, ale autobusy te odjeżdżają ze stacji Xincheng.
Poprzedniego dnia w hotelu poczytałam trochę o dostępnych szlakach, teraz starałam się ułożyć jakiś sensowny plan biorąc pod uwagę możliwości 4-latka i moje możliwości noszenia tegoż czterolatka w razie bolących nóżek. Moje możliwości oceniłam na góra 5-10 minut noszenia, więc pozostawało sensownie rozplanować szlaki.
Warto wziąć pod uwagę, że miejscami droga się rozwidla i są inne przystanki jadąc do parku i wracając (widać to na rozkładzie jazdy powyżej). Dlatego też Shakadang Trail najlepiej zrobić jadąc do parku, a w drodze powrotnej Changchun Shrine Trail, inaczej czeka nas drałowanie kilku km, żeby obejść tunele.
Chodzi o ten odcinek:
Także przystanek Buluowan obsługiwany jest tylko w drodze do parku:
Na pierwszy rzut poszedł Shakadang Trail z pięknym czerwonym mostem jak z pocztówek.
Szlak ma ponad 4km w 1 stronę, my zrobiliśmy ponad połowę. Szlak jest naprawde urokliwy, w niektórych miejscach woda ma niesamowicie turkusowy odcień. Idzie się bardzo przyjemnie, jednak z uwagi na to, że było dość ślisko, dzieciaki zaliczyły glebę
;) Na tym szlaku spotakliśmy też makaki.
Most jest pięknie przyozdobiony rzeźbionymi głowami lwów. Na obu krańcach mostu są wydrążone w skałach tunele:
Z tego miejsca odchodzi jeszcze jeden krótki szlak:
@nelciowata nam też się pogoda rozpogodziła, pewnie nie było tak słonecznie tego dnia jak u ciebie, ale temperatury idealne dla dzieciaków, bo zwłaszcza córka nie lubi dużego słońca
pawel84 napisał:
Fajna relacja. A jeśli można zapytać, jak z cenami na miejscu? Drogo, tanio, przystępnie?
ceny wg mnie bardzo przystępne, zwłaszcza uliczne jedzenie
:)
Następnie pojechaliśmy na Swallow Grotto Trail (Yanzikou Trail) i Tunnel of Nine Turns. Jest to przyjemny i bardzo maowniczy szlak, długości ok. 1,5 km, ale jest ryzyko spadających kamieni, dlatego można wypożyczyć kask przy wejściu na szlak.
Stąd też widać wiszący most będący częścią szlaku Zhuilu Old Trail - jeśli kiedykolwiek wrócę na Tajwan, to chciałabym przejść ten szlak
:)
Stąd już wzięliśmy autobus powrotny i pojechaliśmy na Changchun Trail - Eternal Springs Shrine Trail.
Świątynia zbudowana została dla upamiętnienia 226 weteranów z czasów II wojny światowej, którzy zginęli przy budowie drogi do Tianxiang. Jest tu w sumie kilka świątyń, my byliśmy w tych położonych zaraz nad wodospadem, do większej nie szliśmy, bo mały trochę już marudził, a to ponoć 1,5 km w jedną stronę. Miałam nadzieję odwiedzić to miejsce kolejnego dnia.
To był ostatni nasz punkt tego dnia. Parę kilometrów od Hualien zaczęło padać. Na szczęście udało nam się złapać stopa do domu. Mąż potwierdził, że cały dzień padało, podczas gdy na szlaku mieliśmy bardzo fajną pogodę
:lol:
Kolejnego dnia wybrałam się do Taroko sama z córką. Nauczone doświadczeniem z długim oczekiwaniem na taxi, postanowiłyśmy iść na dworzec pieszo. Po zaledwie kilku krokach zatrzymało się auto
:mrgreen:
Na dworcu miałyśmy sporo czasu, więc poszłyśmy kupić bilety na pociąg - kolejnego dnia mieliśmy się przemieścić do Taidong.
Na początek pojechałyśmy na koniec trasy do Tanxiang i rozpoczęłyśmy naszą wędrówkę w kierunku Baiyang Trail. Wejście na szlak jest zlokalizowane jakiś kilometr od przystanku autobusowego.
Idzie się bardzo fajnie wzdłuż rzeki, widoki mega.
Wejście na szlak jest w tym tunelu, w którym to z kolei jest wydrążony kolejny tunel przechodzący przez tę wielką górę.
Tunel wydrążony w skale jest długi. Jest tam ciemno. Po prostu czarno. Dziwne wrażenie, jak się idzie w kompletnych ciemnościach, mimo iż oczy powinny się przyzwyczaić po kilku minutach, to i tak nic nie widać. Za to można straszyć dzieci
:lol:
Szlak ten najbardziej mi się podobał. Ma trochę ponad 2 km w jedną stronę, jest bardzo malowniczy, idzie się wzdłuż koryta rzeki, są mosty wiszące, tunele wydrążone w skałach, wodospady, oczywiście makaki, które rzuciły się na moją córkę i przed którymi uciekałyśmy
:lol:
a na końcu, jak wisienka na torcie - kurtyna wodna w grocie.
Bylam w Taipei pare dni po Was, od 7 do 11 marca i doskonale rozumiem komentarz o nie rozpieszczaniu przez pogode. Deszcz padal do 10 wieczorem, dopiero 11 wyszlo slonce po poludniu. Muzeum Historii za Ogrodem Botanicznym jest zamkniete do remontu, wiec nic nie przegapiliscie. Ogrod faktycznie ladny, ale podczas mojej wizyty padalo caly czas. Zoo odpuscilam, stwierdzajac, ze zajrze tam na koncu wyjazdu, bo moze bedzie ladniejsza pogoda. Tak sie zlozylo, ze moj wyjazd zostal obciety o poltora tygodnia, wiec ostatecznie Zoo przegapilam. Tak samo jak Wy, mialam tylko pare noclegow na poczatek, a potem mialam plynac z pradem.
Będę w tym roku na Tajwanie (tak Aga, kupiłem jednak bilety...) i jak widzę kolejną relację na której cały czas leje i jest tak smutno, to chyba na kilka dni polecę jednak na Guam albo jakieś malezyjskie wyspy...
;)Czekam na dalszy ciąg
:)
@Aga_podrozniczka wiem, że się minęliśmy - widziałam twój post z polecanym noclegiem; nie wiedziałam, że musiałaś skrócić pobyt..dzięki za info o muzeum historii, może komuś się przyda
;)@monroe deszczu już nie będzie
;) ale ponoć na północy taka pogoda to norma, więc po prostu planuj urlop gdzieś poza Taipei
;)a smutno tam bynajmniej nie jest (może takie fotki), mieszkańcy są super uprzejmi, pogodni, chętni do pomocy, nie zliczę ile osób oferowało nam swoje parasolki
:lol:
To dobrze. Mam nadzieję, że jak my będziemy na Tajwanie początkiem października to deszczu też nie będzie
;)Pisz dalej, na forum bardzo mało jest relacji z Tajwanu. Aga, powinnaś też swoją wrzucić
:)
monroe napisał:To dobrze. Mam nadzieję, że jak my będziemy na Tajwanie początkiem października to deszczu też nie będzie
;)Pisz dalej, na forum bardzo mało jest relacji z Tajwanu. Aga, powinnaś też swoją wrzucić
:)monroe jakbym miała choć chwilę bez dzieci to bym to raz dwa napisała, a tak idzie mi jak krew z nosa
:lol: @Aga_podrozniczka zrób chociaż fotorelację, robisz niesamowite zdjęcia
Monroe, byłam na wyspie na przełomie pażdziernika i listopada, deszczu nie było więc masz spore szanse..Potem leciałam na Guam i Saipan,ale to właśnie przepięknie krajobrazowy Tajwan zrobił na mnie największe wrażenie
Dialam, widzę że chodziłysmy tymi samymi , zresztą przepieknymi szlakami he he Miałam szczęscie do słońca choć twoja mgła unosząca się w górze też ma swój urok..
Cudowne widoki i świetny opis. Bardzo fajnie się Ciebie czyta
:D Proszę o dalszą część! Ja lecę w sierpniu, dzieci zostawiam w domu i pierwszy raz wybieram się w podróż sama i mam zamiar przejść dużo tras w Taroko i wtopić się w tajwański klimat.
Coś kojarzę że zaczęłam czytać tę relację dawno temu a potem gdzieś zniknęła. Fajnie że się ponownie pojawiła.Mam do Tajwanu wielki sentyment i niedosyt po zaledwie kilkudniowym pobycie, który mimo tej kompaktowości pozostał mi w pamięci jako jedno z ciekawszych podróżniczych doświadczeń.Z dziećmi trzeba potrafić ciekawie podróżować i wygląda na to, że dobrze Ci to wychodzi, super
:)
@dialam rzeczywiście wspomniałaś Tainan, chyba jakoś mi to umknęło
:oops: dzięki - przyda się, przy planowaniu mojej marcowej wyprawy na Taiwan. Będę miał tylko 8.5 dnia, więc chyba poprzestanę na Taipei, Taroko i właśnie Tainanie.
Fajna relacja, dzięki! Na Tainan pewnie nie starczy czasu ale do Geoparku na pewno pojedziemy z Tajpej
:) Tylko żeby pogoda była fajniejsza! (jedziemy końcem stycznia 2025)
Ponieważ w zoo spędziliśmy kilka godzin i byliśmy już kompletnie przemoczeni, pojechaliśmy prosto do hotelu.
Wieczorem poszłam ze starszakami na night market. Podobało im się bardzo, ale z powodu wszechobecnych skuterów i pilnowania podekscytowanych dzieci, nie myślałam za bardzo o robieniu zdjęć.
Podobnie jak poprzedniego wieczoru - starszaki padły szybko, mała buszowała północy.@Aga_podrozniczka wiem, że się minęliśmy - widziałam twój post z polecanym noclegiem; nie wiedziałam, że musiałaś skrócić pobyt..
dzięki za info o muzeum historii, może komuś się przyda ;)
@monroe deszczu już nie będzie ;) ale ponoć na północy taka pogoda to norma, więc po prostu planuj urlop gdzieś poza Taipei ;)
a smutno tam bynajmniej nie jest (może takie fotki), mieszkańcy są super uprzejmi, pogodni, chętni do pomocy, nie zliczę ile osób oferowało nam swoje parasolki :lol:
Pisz dalej, na forum bardzo mało jest relacji z Tajwanu. Aga, powinnaś też swoją wrzucić :)
monroe jakbym miała choć chwilę bez dzieci to bym to raz dwa napisała, a tak idzie mi jak krew z nosa :lol:
@Aga_podrozniczka zrób chociaż fotorelację, robisz niesamowite zdjęciaKolejnego dnia wstaliśmy kwadrans przed 10ta, migiem się ubraliśmy i polecieliśmy na śniadanie. Ponieważ znowu niemal wszystko było zjedzone, zaczepiły nas panie z obsługi z pytaniem, czy dzieci lubią jajka, nie czekając na odpowiedź spytały ile i tym sposobem dzieciaki dostały jajecznicę :)
Po śniadaniu szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy na autobus, żeby czym prędzej opuścić deszczowe Tajpej.
Nie wiem czemu, ale postanowiłam jechać autobusem do Luodong, a stamtąd pociągiem do Hualien. Google maps informował, że będziemy mieć wystarczający zapas czasu, żeby w Luodong coś zjeść, a dzieciaki poszaleć.
Do planowania trasy polecam super aplikację Taiwan Railway Timetable - można za jej pomocą wyszukać sprawnie połączenia, ceny biletów, a nawet zarezerwować bilety.
Na głównym dworcu kupiłam w kasie bilety na pociąg - w automacie nie mogłam znaleźć pociągu, który mnie interesował, w kasie zresztą też pani się nie udało. Dopiero pracownik informacji znalazł połączenie bez problemu i pomógł kasjerce znaleźć właściwy pociąg. Zeszło nam na to tyle czasu, że pędem poszliśmy na dworzec autobusowy kupić bilety na autobus. Było prawie południe, pociąg mieliśmy o 13:23 z Luodong a bilet na autobus dostaliśmy na 12:17. W momencie, gdy pani w kasie powiedziała mi, że autobus jedzie ok. 80 minut, oblał mnie zimny pot - ale jakie 80 minut?? Do tej pory google maps nam się sprawdzało, a pokazywało czas przejazdu ok. 50 minut.
Szybko wjechaliśmy na 4te piętro, skąd odjeżdżał nasz autobus. Udało nam się zdążyć na wcześniejszy autobus o 12:02 W autobusie cała nasza ekipa zasnęła, tylko ja siedziałam jak na szpilkach, nerwowo zerkając na mapę i zegarek :P
O 13:18 autobus podjeżdząał pod dworzec autobusowy w Luodong, więc szybko wyskoczyłam z córkami z autobusu (ok, tylko wydawało mi sie, że szybko - jeszcze jedna osoba z naszego autobusu spieszyła się na ten pociąg, tylko w momencie jak ja wkładałam plecak na plecy, ona już była w budynku dworaca..) W każdym razie tak szybko jak pozwalały okoliczności z dziewczynami poleciałyśmy do na dworzec kolejowy. Na bramkach nie sprawdzono nam nawet biletów, tylko pracownik pokazał, gdzie dalej biec. Chłopaki się ociągały, do tego złapało ich czerwone światło, ale ostatecznie też zdążyli ;)
Pociąg okazał się praktycznie pusty.
Zaczepił nas mega sympatyczny starszy mężczyzna z bardzo płynnym angielskim. Udzielił nam sporo informacji o Taroko Park, wypytywał o plany na Tajwan, opowiadał o swoim pobycie w Czechach, zapewniał, że chciałby odwiedzić Polskę. Pokazał nam, gdzie w pociągu jest ciepła woda do picia.
Dzieciakom dał pudełko ciastek, za co byłam mu bardzo wdzięczna, bo nie zdążyliśmy nic im kupić na dworcu. A w samym Hualien pokazał nam, w którą stronę mamy iść na nasz nocleg. Co prawda korzystałam z maps.me, ale było to bardzo miłe.
Nasz nocleg w obiekcie Outdoor Sports Guest House znajdował się niecałe 3km od dworca. Okolica była piękna, widok na góry, zielone tereny dookoła i cmentarz.
Poszliśmy wypłacić pieniądze na nocleg i przy okazji coś zjeść. Niedaleko biegła dość ruchliwa ulica z mnóstwem ulicznego jedzenia :)
Każdy wybrał coś dla siebie. W takich fajnych praktycznych siateczkach dostawaliśmy kawę :)
Przy okazji próby wypłaty pieniędzy w 7 eleven okazało się, że bankomat pobiera opłatę 100TWD. Potem jeszcze próbowałam w różnych miejscowościach w tej sieci i wszędzie było info o opłacie. Tak więc pieniądze wypłaciliśmy w innym bankomacie, unikając opłaty.
Kolejny dzień okazał się znów ponury i deszczowy. W Hualien zostawaliśmy 3 noce, 2 dni chciałam poświęcić na Taroko Park.
Mąż mój odmówił wyjścia w góry z obawy przed deszczem ;) Tak więc został z małą w domu, a ja ze starszakami wybraliśmy się w góry. Wzięliśmy taksówkę na dworzec, co okazało się wcale niełatwe. Próbowaliśmy łapać taksówkę na ulicy, w końcu po ok. 10 minutach zatrzymała się taksówka, kierowca zgodził się zawieść nas na dworzec, po czym spytał czy dzwoniłam po taxi. No to mówię, że nie. Więc sorry sorry ale pokazał, że musimy wysiąść.
Wysiedliśmy, jakaś pani też czekała na taxi, nie znała angielskiego, ale zawołała z kolei jakąś inną ze sklepu, która poradziła, żeby pójść do 7/11 i oni zadzwonią po taxi. Ok. Zadzwonili. Po kolejnych 20 minutach w końcu taxi przyjechała.
Myślałam, że już nie zdążymy na autobus 1133A, a jeżdżą one dość rzadko. Na szczęście udało się w ostatniej chwili, zakupiliśmy 2-dniowe bilety (2dniowy Taroko pass 400TWD - jedniodniowy to koszt 250twd - dzieci pow. 6 lat płacą tak samo jak dorośli, młodsze za free). Autobusy odjeżdżają spod pomarańczowego budynku. Warto dodać, że mając pass, w parku można też korzystać z autobusów 1126, 1133 i 1141.
Samo wejście do parku jest darmowe. Jedyny płatny szlak to Zhuilu Old Trail, ale żeby na niego wejść, trzeba wcześniej postarać się o pozwolenie.
Do parku jeżdżą też autobusy 302, całodniowe bilety są bodajże po 150twd, ale autobusy te odjeżdżają ze stacji Xincheng.
Poprzedniego dnia w hotelu poczytałam trochę o dostępnych szlakach, teraz starałam się ułożyć jakiś sensowny plan biorąc pod uwagę możliwości 4-latka i moje możliwości noszenia tegoż czterolatka w razie bolących nóżek. Moje możliwości oceniłam na góra 5-10 minut noszenia, więc pozostawało sensownie rozplanować szlaki.
Warto wziąć pod uwagę, że miejscami droga się rozwidla i są inne przystanki jadąc do parku i wracając (widać to na rozkładzie jazdy powyżej).
Dlatego też Shakadang Trail najlepiej zrobić jadąc do parku, a w drodze powrotnej Changchun Shrine Trail, inaczej czeka nas drałowanie kilku km, żeby obejść tunele.
Chodzi o ten odcinek:
Także przystanek Buluowan obsługiwany jest tylko w drodze do parku:
Na pierwszy rzut poszedł Shakadang Trail z pięknym czerwonym mostem jak z pocztówek.
Szlak ma ponad 4km w 1 stronę, my zrobiliśmy ponad połowę. Szlak jest naprawde urokliwy, w niektórych miejscach woda ma niesamowicie turkusowy odcień. Idzie się bardzo przyjemnie, jednak z uwagi na to, że było dość ślisko, dzieciaki zaliczyły glebę ;) Na tym szlaku spotakliśmy też makaki.
Most jest pięknie przyozdobiony rzeźbionymi głowami lwów. Na obu krańcach mostu są wydrążone w skałach tunele:
Z tego miejsca odchodzi jeszcze jeden krótki szlak:
@nelciowata nam też się pogoda rozpogodziła, pewnie nie było tak słonecznie tego dnia jak u ciebie, ale temperatury idealne dla dzieciaków, bo zwłaszcza córka nie lubi dużego słońca
ceny wg mnie bardzo przystępne, zwłaszcza uliczne jedzenie :)
************************************************************************
Następnie pojechaliśmy na Swallow Grotto Trail (Yanzikou Trail) i Tunnel of Nine Turns.
Jest to przyjemny i bardzo maowniczy szlak, długości ok. 1,5 km, ale jest ryzyko spadających kamieni, dlatego można wypożyczyć kask przy wejściu na szlak.
Stąd też widać wiszący most będący częścią szlaku Zhuilu Old Trail - jeśli kiedykolwiek wrócę na Tajwan, to chciałabym przejść ten szlak :)
Stąd już wzięliśmy autobus powrotny i pojechaliśmy na Changchun Trail - Eternal Springs Shrine Trail.
Świątynia zbudowana została dla upamiętnienia 226 weteranów z czasów II wojny światowej, którzy zginęli przy budowie drogi do Tianxiang.
Jest tu w sumie kilka świątyń, my byliśmy w tych położonych zaraz nad wodospadem, do większej nie szliśmy, bo mały trochę już marudził, a to ponoć 1,5 km w jedną stronę. Miałam nadzieję odwiedzić to miejsce kolejnego dnia.
To był ostatni nasz punkt tego dnia. Parę kilometrów od Hualien zaczęło padać. Na szczęście udało nam się złapać stopa do domu. Mąż potwierdził, że cały dzień padało, podczas gdy na szlaku mieliśmy bardzo fajną pogodę :lol:
Kolejnego dnia wybrałam się do Taroko sama z córką. Nauczone doświadczeniem z długim oczekiwaniem na taxi, postanowiłyśmy iść na dworzec pieszo. Po zaledwie kilku krokach zatrzymało się auto :mrgreen:
Na dworcu miałyśmy sporo czasu, więc poszłyśmy kupić bilety na pociąg - kolejnego dnia mieliśmy się przemieścić do Taidong.
Na początek pojechałyśmy na koniec trasy do Tanxiang i rozpoczęłyśmy naszą wędrówkę w kierunku Baiyang Trail.
Wejście na szlak jest zlokalizowane jakiś kilometr od przystanku autobusowego.
Idzie się bardzo fajnie wzdłuż rzeki, widoki mega.
Wejście na szlak jest w tym tunelu, w którym to z kolei jest wydrążony kolejny tunel przechodzący przez tę wielką górę.
Tunel wydrążony w skale jest długi. Jest tam ciemno. Po prostu czarno. Dziwne wrażenie, jak się idzie w kompletnych ciemnościach, mimo iż oczy powinny się przyzwyczaić po kilku minutach, to i tak nic nie widać.
Za to można straszyć dzieci :lol:
Szlak ten najbardziej mi się podobał. Ma trochę ponad 2 km w jedną stronę, jest bardzo malowniczy, idzie się wzdłuż koryta rzeki, są mosty wiszące, tunele wydrążone w skałach, wodospady, oczywiście makaki, które rzuciły się na moją córkę i przed którymi uciekałyśmy :lol:
a na końcu, jak wisienka na torcie - kurtyna wodna w grocie.