@pawel84 zdecydowanie Tainan - wspominałam, że żałuję, że miałam już zabookowane dalsze noclegi i zakupione bilety na HSR, bo chętnie bym tam została dłużej na każdym kroku stare świątynie, fajne parki, klimatyczne uliczki, czuć historię
;)
***********************************************
Niestety, nadszedł dzień naszego wyjazdu. Możliwości dojazdu na lotnisko z Banqiao jest kilka. My zdecydowaliśmy się na dość szybki i chyba najtańszy - autobusem dojechaliśmy do stacji metra Linkou (jeździ kilka autobusów, koszt 30TWD) i stamtąd niebieskim metrem 15 minut (koszt ok. 40 TWD). Ale dlaczego musimy już wracać:
Mieliśmy dużo czasu na lotnisku - chyba za dużo, bo poszliśmy na kawę i lody, zanim zjedliśmy zrobiło się już mało czasu, więc stanęliśmy do odprawy. Kolejka była dość długa, ja już trochę nerwowa, bo dzieciaki na pewno jeszcze będą chciały sikać itd. Nastąpiła chwila konsternacji, gdy dowiedziałam się od pracownika obsługi, że "w dniu dzisiejszym nie lecimy do Pekinu". Kurde jak to - sprawdzam maila, nic nie ma. Pracownik prosi o wydrukowane potwierdzenie, nie mam przecież, kto by takie rzeczy drukował
:lol: Pokazuję telefon, a on z powagą odpowiada - "lecisz Air China, tu jest China Airlines". Pełen profesjonalizm
:mrgreen: Patrzę na te kwiaty i w końcu do mnie dociera, że faktycznie jakby nie tą linią przylatywaliśmy
:lol: Ufff, pędzimy zatem do Air China. Odprawa jeszcze trwa, my blokujemy okienko na baaaardzo długo - okazuje się, że mimo przesłanego formularza z prośbą o kołyskę na polski email - wszytko jak nam kazali, czyli tydzień przed - nie ma kołyski. Jeden pracownik, drugi, trzeci - my stoimy i czekamy. W końcu przepraszają, ale na locie do Pekinu kołyski nie będzie.
Przechodzimy kontrolę, ja oddycham z ulgą, gdy samolot odrywa się od ziemi - już bliżej niż dalej Londynu i zakończenia sukcesem naszej kolejnej przygody z error fare
;) Tym razem w Pekinie jesteśmy już obeznani - wózek kategorycznie został nadany do Londynu, więc nie będzie nas blokował. Wiemy gdzie iść, umawiamy się więc kto bierze jakie dzieciaki
;) i kto zajmuje kolejkę. Karteczki wzięłam już w pierwszą stronę, więc są już wypełnione. Tym razem dostajemy visę, szukamy nieszczęsnego stanowiska Air China. Trochę nam zajęło, ale się udało. Oczywiście jak można było się spodziewać - są problemy z naszym pokojem. Rezerwacja jest tylko na mnie - więc mogę z dziećmi jechać, ale na drugą osobę dorosłą nie ma rezerwacji - jak to jeden pokój dla tylu osób? Tłumaczę, że polski customer service twierdził, że inaczej nie można. Pracownik pokazuje nam, gdzie usiąść i poczekać. W końcu nas woła i mówi, że transfer będzie za jakieś pół godziny. W hotelu dali nam 2 pokoje, mimo iż polski customer service twierdził, że nie może zarezerwować 2. Hotel bardzo fajny.
Kolejnego dnia hotelowym transferem dostajemy się na lotnisko.
Lot bez problemów, mała dostała kołyskę i nawet chwilę pospała.
Obsługiwała nas jakaś stewardessa, która chyba nie miała dzieci - wlewała mi mniej niż pół kubka kawy i co chwilę powtarzała "uważaj, jest gorące". Mąż mój nie dość, że bez dziecka na kolanach, to jeszcze więcej kawy dostawał, gdzie tu sprawiedliwość
:lol: Jak zobaczyła, że wyciągam telefon - chciałam zrobić fotkę jedzeniu, co by relacja była kompletna
:lol: - niemal wyrwała mi go z ręki i pyta, czy nam zdjęcie zrobić
;)
W Londynie zostaliśmy na noc. Gdyby nie ceny noclegów, chętnie zostałabym na kilka nocy
;) Poszliśmy zobaczyć dinozaury do Natural History Museum, na pewno wrócimy przy kolejnej okazji, bo jest co zwiedzać; symulacja trzęsienia ziemi bardzo się dzieciakom podobała.
Córka chciała zobaczyć Big Bena, bo już nie pamiętała jak wyglądał, niestety z powodu remontu niewiele było widać.
Oczywiście zabrałam dzieciaki do Primarku - wykupiliby pół sklepu, gdyby nie nasze małe bagaże w Wizzair. Na lotnisko udalismy się Green Line 757 za 25 funtów - bilet dla max. 5 osób, wychodził najtaniej. Lot do Polski - chyba po raz pierwszy, jak latamy ostatnim wieczornym lotem - bez opóźnienia.
Oczywiście swego czasu zrobiłam podsumowanie naszych wydatków (korzystałam z cash droid). Na Tajwanie wydaliśmy 4753zl, z czego nocelgi kosztowały nas 2182zł, a trasnport 913zł (tu lwią część pochłonął HSR). Bilety wstępu zaledwie 67zł - tak to można zwiedzać
;)
Dziękuję wszystkim śledzącym relację
:) Autorowi wrzutki @marcino123
:) Wszystkim piszącym relacje i dzielącym się doświadczeniem - znalazłam wiele cennych wskazówek tu na forum. Tajwan jest piękny i nie taki straszny, jak się obawiał mój synek. Mam nadzieję, że kiedyś to on wyciągnie swoją starą matkę w jakieś fajne miejsce
;)
Bylam w Taipei pare dni po Was, od 7 do 11 marca i doskonale rozumiem komentarz o nie rozpieszczaniu przez pogode. Deszcz padal do 10 wieczorem, dopiero 11 wyszlo slonce po poludniu. Muzeum Historii za Ogrodem Botanicznym jest zamkniete do remontu, wiec nic nie przegapiliscie. Ogrod faktycznie ladny, ale podczas mojej wizyty padalo caly czas. Zoo odpuscilam, stwierdzajac, ze zajrze tam na koncu wyjazdu, bo moze bedzie ladniejsza pogoda. Tak sie zlozylo, ze moj wyjazd zostal obciety o poltora tygodnia, wiec ostatecznie Zoo przegapilam. Tak samo jak Wy, mialam tylko pare noclegow na poczatek, a potem mialam plynac z pradem.
Będę w tym roku na Tajwanie (tak Aga, kupiłem jednak bilety...) i jak widzę kolejną relację na której cały czas leje i jest tak smutno, to chyba na kilka dni polecę jednak na Guam albo jakieś malezyjskie wyspy...
;)Czekam na dalszy ciąg
:)
@Aga_podrozniczka wiem, że się minęliśmy - widziałam twój post z polecanym noclegiem; nie wiedziałam, że musiałaś skrócić pobyt..dzięki za info o muzeum historii, może komuś się przyda
;)@monroe deszczu już nie będzie
;) ale ponoć na północy taka pogoda to norma, więc po prostu planuj urlop gdzieś poza Taipei
;)a smutno tam bynajmniej nie jest (może takie fotki), mieszkańcy są super uprzejmi, pogodni, chętni do pomocy, nie zliczę ile osób oferowało nam swoje parasolki
:lol:
To dobrze. Mam nadzieję, że jak my będziemy na Tajwanie początkiem października to deszczu też nie będzie
;)Pisz dalej, na forum bardzo mało jest relacji z Tajwanu. Aga, powinnaś też swoją wrzucić
:)
monroe napisał:To dobrze. Mam nadzieję, że jak my będziemy na Tajwanie początkiem października to deszczu też nie będzie
;)Pisz dalej, na forum bardzo mało jest relacji z Tajwanu. Aga, powinnaś też swoją wrzucić
:)monroe jakbym miała choć chwilę bez dzieci to bym to raz dwa napisała, a tak idzie mi jak krew z nosa
:lol: @Aga_podrozniczka zrób chociaż fotorelację, robisz niesamowite zdjęcia
Monroe, byłam na wyspie na przełomie pażdziernika i listopada, deszczu nie było więc masz spore szanse..Potem leciałam na Guam i Saipan,ale to właśnie przepięknie krajobrazowy Tajwan zrobił na mnie największe wrażenie
Dialam, widzę że chodziłysmy tymi samymi , zresztą przepieknymi szlakami he he Miałam szczęscie do słońca choć twoja mgła unosząca się w górze też ma swój urok..
Cudowne widoki i świetny opis. Bardzo fajnie się Ciebie czyta
:D Proszę o dalszą część! Ja lecę w sierpniu, dzieci zostawiam w domu i pierwszy raz wybieram się w podróż sama i mam zamiar przejść dużo tras w Taroko i wtopić się w tajwański klimat.
Coś kojarzę że zaczęłam czytać tę relację dawno temu a potem gdzieś zniknęła. Fajnie że się ponownie pojawiła.Mam do Tajwanu wielki sentyment i niedosyt po zaledwie kilkudniowym pobycie, który mimo tej kompaktowości pozostał mi w pamięci jako jedno z ciekawszych podróżniczych doświadczeń.Z dziećmi trzeba potrafić ciekawie podróżować i wygląda na to, że dobrze Ci to wychodzi, super
:)
@dialam rzeczywiście wspomniałaś Tainan, chyba jakoś mi to umknęło
:oops: dzięki - przyda się, przy planowaniu mojej marcowej wyprawy na Taiwan. Będę miał tylko 8.5 dnia, więc chyba poprzestanę na Taipei, Taroko i właśnie Tainanie.
Fajna relacja, dzięki! Na Tainan pewnie nie starczy czasu ale do Geoparku na pewno pojedziemy z Tajpej
:) Tylko żeby pogoda była fajniejsza! (jedziemy końcem stycznia 2025)
Cute princess w parku:
A tu wersja dla dzieciaków :mrgreen:
na każdym kroku stare świątynie, fajne parki, klimatyczne uliczki, czuć historię ;)
***********************************************
Niestety, nadszedł dzień naszego wyjazdu. Możliwości dojazdu na lotnisko z Banqiao jest kilka. My zdecydowaliśmy się na dość szybki i chyba najtańszy - autobusem dojechaliśmy do stacji metra Linkou (jeździ kilka autobusów, koszt 30TWD) i stamtąd niebieskim metrem 15 minut (koszt ok. 40 TWD).
Ale dlaczego musimy już wracać:
Mieliśmy dużo czasu na lotnisku - chyba za dużo, bo poszliśmy na kawę i lody, zanim zjedliśmy zrobiło się już mało czasu, więc stanęliśmy do odprawy. Kolejka była dość długa, ja już trochę nerwowa, bo dzieciaki na pewno jeszcze będą chciały sikać itd. Nastąpiła chwila konsternacji, gdy dowiedziałam się od pracownika obsługi, że "w dniu dzisiejszym nie lecimy do Pekinu".
Kurde jak to - sprawdzam maila, nic nie ma. Pracownik prosi o wydrukowane potwierdzenie, nie mam przecież, kto by takie rzeczy drukował :lol:
Pokazuję telefon, a on z powagą odpowiada - "lecisz Air China, tu jest China Airlines". Pełen profesjonalizm :mrgreen: Patrzę na te kwiaty i w końcu do mnie dociera, że faktycznie jakby nie tą linią przylatywaliśmy :lol:
Ufff, pędzimy zatem do Air China. Odprawa jeszcze trwa, my blokujemy okienko na baaaardzo długo - okazuje się, że mimo przesłanego formularza z prośbą o kołyskę na polski email - wszytko jak nam kazali, czyli tydzień przed - nie ma kołyski.
Jeden pracownik, drugi, trzeci - my stoimy i czekamy. W końcu przepraszają, ale na locie do Pekinu kołyski nie będzie.
Przechodzimy kontrolę, ja oddycham z ulgą, gdy samolot odrywa się od ziemi - już bliżej niż dalej Londynu i zakończenia sukcesem naszej kolejnej przygody z error fare ;)
Tym razem w Pekinie jesteśmy już obeznani - wózek kategorycznie został nadany do Londynu, więc nie będzie nas blokował. Wiemy gdzie iść, umawiamy się więc kto bierze jakie dzieciaki ;) i kto zajmuje kolejkę. Karteczki wzięłam już w pierwszą stronę, więc są już wypełnione. Tym razem dostajemy visę, szukamy nieszczęsnego stanowiska Air China. Trochę nam zajęło, ale się udało. Oczywiście jak można było się spodziewać - są problemy z naszym pokojem. Rezerwacja jest tylko na mnie - więc mogę z dziećmi jechać, ale na drugą osobę dorosłą nie ma rezerwacji - jak to jeden pokój dla tylu osób? Tłumaczę, że polski customer service twierdził, że inaczej nie można. Pracownik pokazuje nam, gdzie usiąść i poczekać. W końcu nas woła i mówi, że transfer będzie za jakieś pół godziny.
W hotelu dali nam 2 pokoje, mimo iż polski customer service twierdził, że nie może zarezerwować 2. Hotel bardzo fajny.
Kolejnego dnia hotelowym transferem dostajemy się na lotnisko.
Lot bez problemów, mała dostała kołyskę i nawet chwilę pospała.
Obsługiwała nas jakaś stewardessa, która chyba nie miała dzieci - wlewała mi mniej niż pół kubka kawy i co chwilę powtarzała "uważaj, jest gorące". Mąż mój nie dość, że bez dziecka na kolanach, to jeszcze więcej kawy dostawał, gdzie tu sprawiedliwość :lol: Jak zobaczyła, że wyciągam telefon - chciałam zrobić fotkę jedzeniu, co by relacja była kompletna :lol: - niemal wyrwała mi go z ręki i pyta, czy nam zdjęcie zrobić ;)
W Londynie zostaliśmy na noc. Gdyby nie ceny noclegów, chętnie zostałabym na kilka nocy ;) Poszliśmy zobaczyć dinozaury do Natural History Museum, na pewno wrócimy przy kolejnej okazji, bo jest co zwiedzać; symulacja trzęsienia ziemi bardzo się dzieciakom podobała.
Córka chciała zobaczyć Big Bena, bo już nie pamiętała jak wyglądał, niestety z powodu remontu niewiele było widać.
Oczywiście zabrałam dzieciaki do Primarku - wykupiliby pół sklepu, gdyby nie nasze małe bagaże w Wizzair. Na lotnisko udalismy się Green Line 757 za 25 funtów - bilet dla max. 5 osób, wychodził najtaniej.
Lot do Polski - chyba po raz pierwszy, jak latamy ostatnim wieczornym lotem - bez opóźnienia.
Oczywiście swego czasu zrobiłam podsumowanie naszych wydatków (korzystałam z cash droid). Na Tajwanie wydaliśmy 4753zl, z czego nocelgi kosztowały nas 2182zł, a trasnport 913zł (tu lwią część pochłonął HSR). Bilety wstępu zaledwie 67zł - tak to można zwiedzać ;)
Dziękuję wszystkim śledzącym relację :) Autorowi wrzutki @marcino123 :) Wszystkim piszącym relacje i dzielącym się doświadczeniem - znalazłam wiele cennych wskazówek tu na forum.
Tajwan jest piękny i nie taki straszny, jak się obawiał mój synek. Mam nadzieję, że kiedyś to on wyciągnie swoją starą matkę w jakieś fajne miejsce ;)