Generalnie tak zakończyła się nasza przygoda w Dubaju, który wzbudził w nas mieszane uczucia. Z jednej strony wszystko jest tam niesamowite i naj, ponadto podziw budzi to, że jesteśmy na pustyni, a tu takie rzeczy. Gorszą stroną tego cudu inżynierii, jest ilość imigrantów, którzy wydaje mi się, nie są nawet obywatelami drugiej kategorii, wątpliwości wzbudza też, ilość zasobów, zużytych jedynie w imię tego aby pokazać się światu. Jednak co by nie mówić Dubaj zrobił na nas wrażenie i cieszymy się, że mieliśmy okazję zobaczyć to wszystko na własne oczy. Kolację jemy w tej samej knajpce co dzień wcześniej, serwujemy sobie ponownie ucztę mięsną oraz oczywiście herbatę karak. Rano problemem okazuje się ponownie Ramadan ale udaje nam się bez problemu zjeść śniadanie w IBN Battuta Bus Station. Sam lot do Polski ponownie bez historii jedyną rzeczą, z którą musieliśmy się zmierzyć po wylądowaniu, był deszcz, kilka stopni powyżej zera i ogromna wilgotność powietrza. Nie powiem przeszywające zimno i ulewa nie wzbudziła w nas tęsknoty za naszym klimatem. Tym oto sposobem zameldowaliśmy się w Wielką Sobotę w naszych domach, stawiając się w całości, bez żadnych uszczerbków na zdrowiu i psychice. W 23 dni zwiedziliśmy dużo więcej niż powinniśmy, ale też o to chodziło, o zabójcze tempo. Następnym razem jednak, tydzień więcej byłby wskazany, żeby mieć kiedy się zregenerować.
Przeoczyłem wcześnie tę relację. Co do części pierwszej... poświęciłeś trochę miejsca na opisywanie nam dolegliwości, biegunek i wymiotów
;-). I jak ledwo się wykaraskałeś to poszedłeś do restauracji o nazwie Laksa, która o ironio po śląsku znaczy... BIEGUNKA
:lol:
Po prostu super relacja!!!Czekam na wiecej!!!I potwierdza to moja glebo zakorzeniona paranoje, ze do niektorych krajow to, tak profilaktycznie, bez Cipro i innych specjalow zoladkowych nie jade!
DAD napisał: I jak ledwo się wykaraskałeś to poszedłeś do restauracji o nazwie Laksa, która o ironio po śląsku znaczy... BIEGUNKA [emoji38]A w drugą stronę, mamy przecież Laxigen - lek na zaparcia
:DZawsze, gdy jem laksę, nazwa tego leku kołacze mi się w tyle głowy. Na szczęście, póki co podobieństwo w nazwie pozostaje tylko podobieństwem w nazwie
;)
Relacja pierwsza klasa!!! Az zatesknilam za Hanoi i Dubajem!
:)A na Malediwach na lotnisku nie dali wam szansy, zeby stanac obok, wskoczyc na telefon i poszukac hotelu? Przed zaraza, jak sie bylo milym i uprzejmym, to panowie pogranicznicy na to pozwalali. O ile mialo sie roaming w telefonie, bo z wi-fi tam, to sami wiecie jak jest.
Dziękuję za miłe słowa!Niestety, gdy wszystko wyszło na jaw, od razu zostaliśmy zaproszeni, razem z paroma innymi osobami, do przejścia na terminal, skąd już nie było wyjścia. (Pomimo bycia miłym i uprzejmym
:cry: )
Generalnie tak zakończyła się nasza przygoda w Dubaju, który wzbudził w nas mieszane uczucia. Z jednej strony wszystko jest tam niesamowite i naj, ponadto podziw budzi to, że jesteśmy na pustyni, a tu takie rzeczy. Gorszą stroną tego cudu inżynierii, jest ilość imigrantów, którzy wydaje mi się, nie są nawet obywatelami drugiej kategorii, wątpliwości wzbudza też, ilość zasobów, zużytych jedynie w imię tego aby pokazać się światu. Jednak co by nie mówić Dubaj zrobił na nas wrażenie i cieszymy się, że mieliśmy okazję zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Kolację jemy w tej samej knajpce co dzień wcześniej, serwujemy sobie ponownie ucztę mięsną oraz oczywiście herbatę karak.
Rano problemem okazuje się ponownie Ramadan
ale udaje nam się bez problemu zjeść śniadanie w IBN Battuta Bus Station. Sam lot do Polski ponownie bez historii
jedyną rzeczą, z którą musieliśmy się zmierzyć po wylądowaniu, był deszcz, kilka stopni powyżej zera i ogromna wilgotność powietrza. Nie powiem przeszywające zimno i ulewa nie wzbudziła w nas tęsknoty za naszym klimatem. Tym oto sposobem zameldowaliśmy się w Wielką Sobotę w naszych domach, stawiając się w całości, bez żadnych uszczerbków na zdrowiu i psychice. W 23 dni zwiedziliśmy dużo więcej niż powinniśmy, ale też o to chodziło, o zabójcze tempo. Następnym razem jednak, tydzień więcej byłby wskazany, żeby mieć kiedy się zregenerować.