0
tropikey 20 czerwca 2024 19:15
Image

Image

Image

Image

Wygrzewam się trochę przy kominku i idę sprawdzić, jak prezentuje się tutaj nocne niebo. Przy braku chmur i księżyca powinno być mnóstwo gwiazd, mimo, że jest tu trochę sztucznego oświetlenia. W ciągu dnia wypatrzyłem tu sobie taras z dużą skałą, która zgodnie z przewidywaniami świetnie odseparowuje od lampek na terenie hotelu. Staję tam, zadzieram głowę do góry i... z rozdziawioną gębą oglądam ciągnącą się przez całe niebo Drogę Mleczną. Widok nie jest wcale gorszy od tego, który podziwialiśmy z córką w ubiegłym roku w parku Arches w Utah. Aż żal, że nie mam ze sobą dobrego aparatu, by ten niesamowity obraz uwiecznić.
Chłód przegania mnie z powrotem przed kominek w restauracji, a potem, ściągając tylko buty i kurtkę, kładę się spać pod kilkoma warstwami kocy z wełny alpaki. W pokoju mam góra 10 st. C, więc rzekomy chłód w Hamptonie jawi mi się teraz niczym sauna. Absolutnie mi to jednak nie przeszkadza. Po tych wszystkich dzisiejszych wrażeniach warto nieco ochłonąć :DRankiem wychodzę szybko na ganek, by dogrzać się nieco promieniami słońca i spojrzeć na okolicę w zupełnie nowym świetle. Na wygrzewanie wylazłem z resztą nie tylko ja.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W restauracji jest już podawane śniadanie. Brak tu bufetu, ale zawartość donoszonych po kolei talerzyków jest bardzo przyzwoita.

Image

Image

Image

Zabieram manatki i ruszam w drogę powrotną do Arequipy, choć oczywiście z przystankami.
Najpierw jadę kawałek w stronę Cabanaconde, ale nie docieram do tej wsi, bo widzę, że teren dość gwałtownie się obniża, więc widoki na kanion nie będą już takie, jak wcześniej. Zawracam mniej więcej na wysokości lokalnego "Museo Juanita", do którego nie wszedłem, bo z infornacji dostępnych w internecie wynika, że jest ono ciągle w powijakach. W pobliżu natykam się jednak na ciekawy, bo zdobiony darami natury, a nie atłasowymi suknami (jak do tej pory), krzyż.

Image

Po drodze do kolejnego punktu, którym ma być Geiser de Pinchollo (https://maps.app.goo.gl/o3SWajxZEBeiVFBN9), zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy Mirador de Tapay, a potem Mirador Cruz del Cura.

Image

Image

Image

Image

Image

Niestety, poszukiwania gejzera spaliły na panewce i to na własne zyczenie :(
Dojeżdżam do szlabanu, strażnik mnie przepuszcza i jadę szutrową drogą w górę. Po drodze dwa razy przejeżdżam przez całkiem wartki strumyk (samochód z niskim zawieszeniem raczej by się tu nie nadawał do jazdy), mijam tablicę powitalną i docieram do mostu, za którym trasa jest już na moje oko zbyt "off road'owa", by jechać nią moim Suzuki. Wysiadam zatem i idę dalej pieszo, ale ścieżka pnie się w górę, a po gejzerze ani śladu. Na mapie widzę, że powinien on być w korycie rzeki, a ta płynie przecież spory kawałek od ścieżki, którą idę. Kręcę się jeszcze chwilę, ale ostatecznie rezygnuję z dalszych poszukiwań, wracam do auta i jadę dalej. Dopiero potem jeszcze raz przyglądam się mapie i widzę, że trzeba było jednak iść dalej tą ścieżką, bo przeszedłem dopiero połowę odcinka dzielącego mnie od gejzera. Bliżej celu skręca ona do rzeczki i dochodzi do tarasu, z którego można zejść do gejzera. Niestety, tam na miejscu szwankował mi internet z Orange i dokładny widok terenu odzyskałem dopiero wraz z dostępem do WiFi. Trochę szkoda, ale bądźmy szczerzy - jakimś nadzwyczajnym zjawiskiem (sądząc po zdjęciach) to ten gejzer nie jest.

Image

Image

Image

Jadę dalej. Zatrzymuję się w miejscowości Maca. Wjazdu do niej strzeże metalowy pomnik inkaskiego władcy przebijającego mieczem konkwistadora. Tuż obok jest Plaza Principal z kilkoma ustawionymi w jego rogach postaciami. Jedna z rzeźb jest naprawdę intrygująca. Naprawdę, nie wiem, cóż ma ona symbolizować :D .

Image

Image

Image

Image

Image

Do placu przylega całkiem przyjemny kościółek Iglesia de Santa Ana. Jego wnętrze nie jest już aż tak bogate, jak w barokowych kościołach w okolicy Cuzco, ale warto tu zajrzeć, choć na chwilę.

Image

Image

Image

Po dotarciu do Yanque zatrzymuję się na moment przy miejscowym kościele. I on musi być podpierany tam, gdzie trzęsienia ziemi nadwyrężyły ściany. Niestety, przed siłami natury nie chronią dostatecznie nawet czarnoskórzy święci.

Image

Image

Image

Image

Image

Przejeżdżam na drugą stronę Rio Colca. Po obu stronach mostu roztacza się widok na Banos Termales de Chacapi - lokalną atrakcję ze skalnymi basenami i wypożyczalnią kajaków, wokół której wyrosły liczne hoteliki nastawione na pobyty wypoczynkowe.

Image

Image

Image

Jadę dalej krętą drogą i kawałek dalej zatrzymuję się przy "Anfiteatro Occolli" - punkcie widokowym na leżące na przeciwko tarasy uprawne.

https://maps.app.goo.gl/vtyuxxoMntGyeYzE7

Image

Image

Kilkaset metrów dalej powinien znajdować się jeszcze Mirador San Antonio. Owszem, jest, ale za cholerę nie wiem, gdzie tu zostawić auto i rozpocząć wspinanie się na szczyt. Niestety, zaliczam dziś drugą wpadkę i nieco tym rozczarowany ruszam już w drogę do Arequipy.

Image

Image

Tak, jak wspomniałem wcześniej, auto oddaję przy jednym z centrów handlowych, a właściciel wypożyczalni podrzuca mnie do Hamptona. Chodzę sobie jeszcze po mieście. Na posiłek trafiam do polecanego na forum Zig Zag:

https://maps.app.goo.gl/oDZq69dJewdKxhob9

Przejście tam z hotelu nie trwa nawet 3 min. Zamawiam tu (ponownie) zupę andyjską, a na drugie stek z Alpaki (jej mięso jest ponoć bezcholesterolowe). Jedzenie jest wyśmienite, a i wystrój umila pobyt, zwłaszcza, że schody zostały zaprojektowane przez nie byle kogo, bo przez Monsieur Eiffel'a.

Image

Image

Image

Image

Na tym kończę kolejny dzień. Jutro rozpoczynam długą podróż do domu, która prowadzić będzie przez Limę, Santiago de Chile, Sao Paulo, Stambuł i Warszawę. W jednych miejscach będę góra kilka godzin, w innych nawet 3 dni ;)Tradycji musiało się stać zadość - jestem już od tygodnia w domu, a relacja złapała mocną zadyszkę. Urobiony jestem po pachy, ale postaram się szybko dokończyć... Wracamy do Arequipy, a tam mam dzień wyjazdu z tego miasta.

Rano na śniadaniu jest straszny tłok. W Hamptonie gości tu jakaś duża grupa turystów z USA. W małej jadalni nie mieszczą się wszyscy, a w części na zewnątrz, mimo włączonych piecyków, jest zimno. Mam jednak szczęście, bo akurat zaraz obok mnie ktoś zwalnia mały stolik, więc szybko go anektuję i idę nakładać sobie jakieś jedzenie. Wracam, a tu dwie Amerykanki się zabierają za ów stolik (z leżącymi nań moimi szpargałami). Widzą moje skonfudowanie, więc pytają, czy mogą się dosiąść, a ja na to, że owszem, ale chyba tylko jedna z nich, bo trochę tu mało miejsca dla 3 osób, a one na to, że się jakoś zmieścimy. Cóż, asertywność to jedna z tych cech charakteru, które mam głęboko ukryte, więc nie protestuję, choć komfortowo nie jest.

Wymeldowuję się i zamawiam taxi. Najpierw próba w Cabify. Pierwszy raz korzystam z tego narzędzia i dopiero teraz widzę, że jest tu specyficzny system ustalania ceny za przejazd - im więcej zaoferujesz, tym większa szansa na przyjazd kierowcy (swoją drogą, gdy czytam artykuły o rynku taksówkowym w Polsce po zmianach w przepisach, podejrzewam, że i u nas mogłoby się to przyjąć). Skladam ofertę z kwotą, która pojawiła się automatycznie, czyli 25 SOL, ale widzę, że obszar poszukiwania kierowcy powiększa się i powiększa, a odzewu nie ma, więc rezygnuję i sprawdzam Ubera. Tutaj kwota bazowa jest taka sama, ale od razu pokazuje się informacja, że będę czekać ok. kwadransa (jest godzina szczytu). Wersja "comfort" jest od ręki i tylko za 6 SOL drożej, więc biorę ją.
Wyjazd w kierunku lotniska to o tej porze jeden wielki korek, ale kierowca Homer (na szczęście nie Simpson :D ) jedzie jakąś okrężną i dość płynną drogą, więc trasa mija bezboleśnie, a na dodatek oferuje ładne (choć pod słońce) widoki na tutejsze wulkany.

Image

Sala VIP "Andes" (wejście na Priority Pass) ma potencjał, bo jest przytulnie urządzona, ale można tu co nieco ulepszyć.
Po pierwsze, duże okno z widokiem na płytę i na wulkany jest niepotrzebnie "zmrożone". Byłyby przez nie bardzo ładne widoki, a tak, to trzeba patrzeć między matowymi paskami.
Po drugie, oferta gastronomiczna jest słabiutka (nie ma nawet wina), ale rekompensują mi to jednym drobnym akcentem: mają tu Cusquena Negra!

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (33)

sko1czek 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Co było ładowane 4 godziny po głównym posiłku?
tropikey 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Ech, ta autokorekta :D
marek2011 23 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@tropikey: poczekalnia LA w GRU jest jak najbardziej funkcjonalna i bardzo spoko pod kątem jedzenia itp., ale zawsze zatłoczona + średnio interesujący design ; jak będziesz miał okazję być we flagowym LA VIP Signature Lounge w SCL (albo może już byłeś?) to dopiero zobaczysz / znasz różnicę ?
marek2011 24 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W pierwszym rzędzie LA jest IMO bardzo wygodnie i dla mnie to zawsze preferowany wybór o ile tylko jest dostępne miejsce pod oknem - no chyba że ktoś jest ekstremalnie wysoki, to wtedy być może rzeczywiście ścianka przeszkadza. Zaletą jest to, że nikt nie rozłoży przed nosem fotela, co się zdarza w kolejnych rzędach, że pax praktycznie od startu do lądowania ma full rozłożony fotel (do czego oczywiście każdy ma prawo), a wtedy ogranicza to jednak dość wydatnie "przestrzeń życiową" w trakcie lotu. Moja uwaga generalnie jest taka: na lotach krajowych w Peru, Kolumbii, Brazylii, Chile itp. różnice cenowe LA Eco (zwłaszcza z bagażem większym niż mała torba) i premium Eco są relatywnie nieduże, więc jak ktoś nie liczy każdego grosza absolutnie warto bukować PE - zdecydowana większość tych lotów jest zapakowana po dach dosłownie, więc za kilka groszy więcej wolny fotel obok, miejsce na nogi, jakiś poczęstunek (w Chile i Brazylii jest bardziej wydatny niż np. w Peru), brak kontrolowania ilości/wagi bagażu, zdecydowanie więcej mil w FFP, są ogromną zaletą.Na trasach międzynarodowych różnice w cenach są zwykle większe, choć też zależy od konkretnej trasy (przeloty po APd między krajami generalnie i tak są dość drogie nawet w zwykłym Y).
marek2011 25 czerwca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey: trzymanie nóg na przednich ściankach to raczej kwestia braku właściwej kultury i dobrego smaku niektórych paxów, niż przestrzeni przed fotelem...
agnieszka-s11 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
mnie w okolicy Cuzco poza oczywistym Machu Picchu zachwylily Salinas de Madras, polecam. Fajnie poczytac o miejscach w ktorych sie bylo.
jar188 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Z okolic Cuzco zdecydowanie Palcoyo :)
sko1czek 25 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:O 1:30 korytarzem zaczęła krążyć pani z ochrony informując, że drzwi do lotów krajowych są już otwarte. Po drugiej stronie jest inna bajka. Pełno wolnych foteli, w tym nadających się do leżenia, więc znajduję sobie taki zestaw i spędzam tam kolejne niecałe 2 godziny, drzemiąc w oczekiwaniu na otwarcie saloniku Newrest (wstęp m. in. na Priority Pass). Jest to jedyny salonik w części krajowej lotniska w Limie. W osobnym wątku o lotnisku LIM padły mocno krytyczne oceny tego przybytku, ale bywałem w gorszych. Biorąc pod uwagę, że to jednak terminal krajowy, mniej prestiżowy, nie jest moim zdaniem aż tak dramatycznie. Jest sporo miejsca (wielkościowo zbliżony do saloniku w GDN), są lekko odseparowame szezlągi (ja się załapałem, bo wchodziłem, jako pierwszy gość, ale później mogą być trudno dostępne), jedzenie jest zjadliwe (3 rodzaje kanapek, owoce, słodycze), są napoje, w tym alkoholowe. W skali od 0 do 10 daję 5-tkę. A gdyby nie było tu zimno jak w psiarni, dałbym nawet 6-tkę.Eh, bardzo jesteś łaskawy dla przybytku w Limie. ...5/10... no ja bym dał 2/10. Wczesnym popołudniem panował tłok i bałagan, nikt nie sprzątał i nie zmywał stolików, naczynia mogłem sobie powynosić sam po poprzednich paxach. Miły personel był zainteresowany wyłącznie skasowaniem wejścia. Niska temperatura to najmniejszy mankament. Krzywdzące jest Twoje porównanie do saloniku w GDN (wiem, chodziło o rozmiary,przestrzeń ;) ). O ile w obu nie ma nic sensownego do jedzenia, kanapki w GDN są jednak słuszniejszych rozmiarów. A przecież żołądki mamy my i Peruwiańczycy podobne :D. Owoce- litości. Każdy przeciętny, 2* hotel w Peru daje na śniadanie lepsze, bardziej apetyczne frukty. No i napoje- w Limie straszna nędza, podłe, słodzone soczki, cola, kiepskie wino, jeszcze gorsza whisky i niedogotowana woda na herbatę, o kawie nie chciałbym pamiętać- bez porównania z przybytkiem w GDN z piwem z Brovarnii i wyjątkową wiśniówką.
tropikey 26 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
@skoczek: w takim razie dodaję przy mojej ocenie 5/10 następujący przypis: "UWAGA! dotyczy wyłącznie godzin wczesno porannych" :D
marek2011 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Ale kawa dalej w HGI zalewajka czy parzocha (jak kto woli) ale to niestety standard śniadaniowy generalnie w większości hoteli w Peru i okolicach.
tropikey 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W trakcie mojego pobytu dwa razy śniadania jadłem w towarzystwie dużej zorganizowanej grupy Greków (pierwszy raz w życiu widziałem Greków na wakacjach poza Grecją :D ) i widziałem, że gdy sobie zażyczyli dostawali cappuccino lub inną kawę "nie-zalewajkę" (w sumie, to ona też nie jest taka zła, przynajmniej w tym HGI). Być może to jakieś ustalenie tej grupy z hotelem, na co może wskazywać też to, że bez skrępowania przychodzili z pudełkami i ładowali je po brzegi ciastkami i innymi dobrami. Sprawdzę jeszcze tą kawę, bo będę tam wkrótce jeszcze raz (obecnie Aguas Calientes).
sko1czek 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Aguas Calientes teraz nazywa sie Machu Picchu Pueblo.Jak mogę coś polecić, to zajrzyj do tej restauracji, bo karmią, w mojej opinii, ponadprzeciętnie i do tego organicznie: Green House. Chyba najlepsza knajpa z odwiedzonych przeze mnie w Peru. Moja, zazwyczaj niejedząca mięs, Żona zajadała się ich wersją lomo saltado.https://www.greenhousemapi.com/https://maps.app.goo.gl/Nyu8z1DWuijZjCWYA
tropikey 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@sko1czek: ale żeś trafił :D !Akurat wróciłem z MP, siedzę w recepcji hotelu, ćw którym spałem i rozglądam się za miejscem na kibsumpcje przed powrotem do Cuzco :DWczoraj byłem w https://maps.app.goo.gl/wQeijqJhS53x9H9z8. Też było bardzo dobre (szczegóły później), ale bardzo chętnie spróbuję też innej kuchni.
daro1978 30 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Niestety "Kamari" zamknięte więc chyba się nie zeszli od razu
tropikey 1 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
No to klops :(Z drugiej strony, może lepiej, bo jeszcze z rozpaczy zacząłby truć klientów. Może jednak nie wszystko jeszcze stracone i jest jakaś szansa na reaktywację....
jaco027 1 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
A swoja droga pewnie chlopina nie ma zielonego pojecia jaki stal sie populany en Polonia i ze conajmniej kilkaset, jak nie kilka tysiecy osob zna jego aventuras de amor... :-)
daro1978 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Doprecyzowując Twoją relację, wybierając bus też nie pozwolą Ci wyjechać wcześniej. Ale w kolejce 'cuda' się działy jak wybierałeś przewodnika ;) (wtedy tak jak Ty zostałeś wpuszczony na MP przed godziną na bilecie, niektórzy jechali wcześniejszym busem lub nagle byli przed Tobą w kolejce).Tak pogoda nam się udała :), ja z rodziną wchodziliśmy o 11:00.PS. Jechaliśmy w tym samym wagonie ciuchci :), ale ten świat mały :)
tropikey 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Dzięki za wyjaśnienie dot. autobusu :)A z tym pociągiem i niemal tym samym czasem wchodzenia do MP, to niezły zbieg okoliczności!Co do pogody, to nie wiem, czy Wam też to mówiono, ale ponoć przez cały wcześniejszy tydzień było kiepsko, więc dobrze trafiliśmy.
marek2011 6 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
O to trafiłeś na ochłodzenie w AQP, bo byłem pewnie jakieś może 2-2,5 tygodnia przed tobą i w pokoju w H było mega gorąco tak że na noc musiałem chłodzić AC po tym jak się nagrzewał w ciągu dnia (okna na wulkan). BTW Uber ok 25-30 soli (w zależności od pory dnia), więc te 40 nie było aż tak mega zawyżone.
tropikey 6 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W ciągu dnia było bardzo ciepło, ale różnicę zrobiła pewnie ta ekspozycja pokoju - ja miałem na zachód i to taki słabo naświetlony, więc pokój nie miał się kiedy nagrzać. W trakcie tamtejszego lata to byłaby zaleta, a tak, to kichowato.No i widoku na wulkan nie było :( (chociaż niby też typ "scenic view").
diana 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Ehh, zatęskniło się. A czy w Santa Catalina nadal hodują świnki morskie?
tropikey 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Wydaje mi się, że nie, bo zwiedziłem to miejsce (tak mi się zdaje) dokładnie, ale głowy nie daję. A gdzie one były w czasie Twojej wizyty?
hiszpan 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Świetne dwa ostatnie odcinki, czyta się i ogląda z zapartym tchem. Oczywiście wskakuje na moją listę "co robić przy ponownej wizycie w Peru". Kanion Colca oglądałem niestety tylko z okien Avianki.....
marek2011 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Potwierdzam renomę Zig Zag w AQP - świetne jedzenie, fajny wystrój io obsługa - można też zjeść na małym balkonie z widokiem na kościół i ulicę ale są tylko dwa malutkie stoliczki. Oczywiście warto wziąć pod uwagę, że nie jest to specjalnie budżetowa kanapa zwłaszcza jak na warunki peruwiańskie ;-)
marek2011 16 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
@tropikey: to dziwne, wprawdzie ostatnio leciałem w Premium C, ale poprzednim razem w Premium Y (wtedy był to lot do AEP) i też miałem wstęp do Signature Lounge a nie tego środkowego. No chyba że wtedy babka w recepcji się pomyliła i mnie tam z rozpędu skierowała. Możliwe też, że zależy to też od konkretnej trasy (czy jakiś innych czynników): AEP jest kierunkiem zdecydowanie prestiżowym (biznesowo), a LA nie oferuje na tej trasie produktu C, z kolei GRU jest oczywiście też prestiżowe, ale tu w ofercie jest zarówno klasa C jak i PE w zależności od rotacji.
tropikey 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Tak, to może chodzić o kierunek. Ta moja wizyta w 2022 r. była też przed lotem do Buenos Aires (w C przyleciałem z JFK, a potem Y+ do AEP).
hiszpan 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey - rozumiem, że tych łóżek/pokoików w saloniku nie dało się wcześniej zarezerwować. A miałeś jakiś plan B na tą noc jakby wszystko było zajęte? (ja dodam, że w podobnej sytuacji jechałem do pobliskiej LaQuinty z darmowym transferem - ale loty miałem w economy więc bez szans na ten salonik)
hiszpan 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W Hiltonie w Stambule nie było expresu do kawy w pokoju aby Cię po prostu nie obrazić. Nie wyobrażam sobie picia dobrej kawy w tym mieście ( i zapewne management hotelu także) zaparzonej inaczej niż w specjalnym czajniczku, czarnej jak smoła i podawanej na życzenie bez cukru.
gadekk 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey, czy tylko u mnie nie widać zdjęć z ostatnich 3 dni?
tropikey 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@hiszpan:A bo ja wiem... Mnie jakoś ta wersja nie przekonała do siebie (również bez cukru). Stąd też, do tej nieszczęsnej tarty z czekoladą wziąłem "americano", co z resztą nieco mnie poratowało, bo pojemność tego jest sporo większa, niż wersji tureckiej. Bez tego nie dałbym rady zjeść nawet 1/3 :DMam nauczkę - jeśli tureckie słodycze, to wyłącznie w wersji mini. A do takiej to już kawa po turecku pasuje (nomen omen) jak ulał :)@Gadekk: a w czym przeglądasz? U mnie w Tapatalk wszystko widać. Sprawdzę później w wersji online.
qbaqba 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Hmm, faktycznie, bardzo dużo zdjęci się nie wyświetla, ale po kilkukrotnym odświeżeniu strony jest komplet.[/b].Nope :(Sprawdzane na firefoxie, chrome i safari.
darek-m 22 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
U mnie działa, ale faktycznie z wielu relacji jest na Tapatalk tak, że niektórych nie widać ale po kliknięciu w nie, można zobaczyć zdjęcia.
qba85 12 września 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Pytamy ją o męża, a dziewczyna na to, że ją rzucił i nic nie płaci na dziecko, więc jej Marco mówi, żeby koniecznie wystąpiła o alimenty i ze zdziwieniem słyszę, jak jej krok po kroku klaruje, co i jak (a nie sądzę, by miał osobiste doświadczenia w tym zakresie, bo wygląda na przykładnego męża i ojca). Oj bardzo stereotypowo tu podszedłeś do tematu... A może to pan Marco ma dziecko z niezbyt przykładną żoną i matką? :-)