0
tropikey 20 czerwca 2024 19:15
Image

Image

Przy fontannie przed meczetem wysłuchuję pięknej pieśni muezzina i z drobną pomocą starszego jegomościa, który podpowiedział mi (oczywiście po turecku), do którego wsiąść autobusu, ruszam do stacji Vezneciler, skąd do hotelu mam już rzut beretem.

Jutro jeszcze jeden pełen dzień w Stambule i czas wracać do domu....Już wczoraj zacząłem odczuwać coraz wyższą temperaturę w mieście, a na dziś prognoza pokazuje nieubłaganie, że będzie powyżej 30 st. C. Na pierwszy cel wybieram zatem Cysternę Bazyliki - nie dość, że jest blisko hotelu, to pod ziemią schronię się przed upałem. Inna sprawa, że jest jeszcze dość wcześnie, bo chcę uniknąć kolejki do kasy (wczoraj po południu widziałem tu istnego tasiemca oczekujących), więc temperatura jest jeszcze znośna. Udaje mi się wejść z marszu, bez żadnej zwłoki. Na dole panuje przyjemna temperatura i tylko kapiąca gdzieniegdzie na łeb woda nieco drażni. Ustawione w symetrycznym szyku kolumny tworzą z nieruchomą taflą wody piękne obrazy, które prezentują się odmiennie w zależności od tego, w której części metalowej kładki się znajduję. Męczy mnie tylko jedna myśl: czy to aby na pewno jest warte ponad 90 zł? Pałac Topkapi kosztowal prawie dwa razy tyle, ale zwiedzanie zajęło mi kilka godzin. Tutaj nie spędziłem pod ziemią nawet 30 minut.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Gdzie by się tu teraz schronić przed gorącem? Wiadomo.... nad wodą! Ruszam do przystani Eminönü, skąd mam zamiar popłynąć do azjatyckiej części miasta.
Podążam krętymi uliczkami, które prowadzą mnie do Bazaru Egipskiego (Mısır Çarşısı). Dla zmylenia turysty, jego angielska nazwa wisząca nad wejściem brzmi "Spice Bazaar".

Image

To moje pierwsze dziś zetknięcie ze stambulskim bazarem. W tym momencie nie jestem jeszcze świadomy, że to co tu widzę jest dość dokładną zapowiedzią tego, co zobaczę późnym popołudniem, gdy będę krążył po Wielkim Bazarze i przyleglych do niego uliczkach. Wrócę do tego za chwilę....

Zaraz obok stoi "Meczet Nowy", którego nazwa mocno się już zdewaluowała, bo jego trwająca kilka dekad budowa zakończona została w 1663 r.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Przechodzę na drugą stronę ruchliwej ulicy i niemal od razu wsiadam na pokład promu płynącego do przystani Kadıköy, położonej geograficznie już w Azji. Rejs jest bardzo przyjemny. Nie dość, że oglądam różne fragmenty Stambułu z odmienne perspektywy, to jeszcze ciągła bryza daje chłodne ukojenie.

Image

Image

Image

Image

Nie mam żadnego planu, więc wybieram na mapie rzeźbę byka i idę tam sobie rozglądając się dookoła. W niezliczonych kawiarniach jest masa gości. Zasiadam i ja, ale ewidentnie tutejsi gastronomowie sobie ze mną poigrują. Polecona przez właściciela tarta z czekoladą okazuje się tak słodka i oblepiająca uzębienie, że nie daję rady zjeść wszystkiego, a takie coś po prostu mi się nie zdarza.

Image

Sam byk cieszy się popularnością nie mniejszą, niż ten z Wall Street, więc ledwo udaje mi się sfotografować go solo. Dużo ciekawszą sztukę znajduję jednak na ścianach budynków stojących w tym rejonie:

Image

Image

Murale są tu niemal, jak w Sao Paulo, a oprócz mnie, nikogo one nie interesują.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Okrętuję się ponownie na prom. Tym razem celem jest przystań Kabataş. Rejs jest jeszcze dłuższy. To jeden z najkorzystniejszych ekonomicznie sposobów na przemieszczanie się po mieście.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po dotarciu do mocno obecnie przebudowywanego pirsu, przechodzę na przystanek, skąd autobusem jadę do Meczetu Ortaköy. On sam jest urokliwy, ale w walce o względy fotografów musi konkurować z ogromem mostu bosforskiego.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wracam na chwilę do hotelu, a następnie udaję się do Wielkiego Bazaru i okolic z planem takim, że kupię chałwę i jakieś pamiątki, a może nawet jakieś ciuchy. Nie wiem, może to ja źle szukam, ale to jest jakieś kompletne nieporozumienie. Na tysiącach straganów jest sprzedawane dokładnie to samo, w zależności od branży. Niezależnie od tego, czy to wyroby jubilerskie, tureckie słodkości, ubrania, galanteria, przyprawy, czy pamiątki, wygląda to tak, jakby poszczególni sprzedawcy mieli jedno źródło zaopatrzenia w dany asortyment, a na dodatek, nic z tych rzeczy nie odpowiada moim gustom i potrzebom. Traktuję to zatem jedynie jako wycieczkę krajoznawczą i socjologiczną (obserwacja sprzedawców i ich prób zachęcania do zakupów). Co gorsze, nawet gdy już poza strefą bazarową trafiam do specjalistycznego - jak mi się zdawało - sklepu z koszulami męskimi sieci Tudors, okazuje się, że sprzedają tam tylko koszule w mocno ustandaryzowanych rozmiarach S, M, L, itd. Rozmiaru kołnierzyka nie dopasuję tu do wzrostu, czy obwodu klatki piersiowej. Profesjonaliści pełną gębą, nie ma co :)
Kończy się tak, że kupuję tylko sporo chałwy, i to nie w żadnym z jaskrawie oświetlonych "Turkish delights", tylko w znajdującym się tuż przy hotelu zwykłym sklepie sieci Migros (mimo, że to tylko niezbyt duży punkt typu "jet", wybór jest niczego sobie).

Image

Image

Na koniec dnia wypadałoby coś zjeść. Nie chce mi się już zbyt dużo chodzić, więc szukam w najbliższym otoczeniu DoubleTree. Podążam za dobrymi opiniami z GM i trafiam do 79 Cafe Restaurant (https://maps.app.goo.gl/hZ7BKEhBk7qGaDK28). No i tu jestem zadowolony. Lokal nie należy z pewnością do wykwintnych, ale właściciel dobrze radzi sobie z angielskim (z rosyjskim z resztą też, czemu daje wyraz w rozmowach z licznymi klientami z tamtego kierunku) i ma w menu dużo pozycji do wyboru. Ceny - w porównaniu z innymi miejscami - są bardzo przystępne, a jedzenie proste, ale bardzo smaczne. Za zupę i drugie danie płacę coś ok. 380 TRY (ok. 45 zł).

Image

Image

Image

Rano zajadam się po raz ostatni smakołykami z bufetu śniadaniowego w DT i jadę metrem na lotnisko. Przejazd odbywa się nadzwyczaj sprawnie i na miejscu jestem już ok. 14:00. Lot mam o 17:35 i zakładam, że LOT-owski check-in zostanie uruchomiony za pół godziny, czyli 3 godziny przed lotem. Niestety, o 14:35 nie ma nawet infornacji, przy których stanowiskach będzie można się odprawić i nadać bagaż. Wielka szkoda, że nie podróżuję dziś z samym podręcznym, z którym mógłbym już pójść na drugą stronę, bo wczoraj odprawiłem się już online. Zamiast gościć się już w saloniku, muszę kiblować w hali odlotów.
Nareszcie, o 15:15 na monitorach nad stanowiskami pojawia się "Warsaw", a pod nimi zasiadają dwie panienki, które jednak skupiają się wyłącznie na gaworzeniu między sobą, co czynią ochoczo punktualnie do 15:35, nawet na sekundę nie spojrzawszy w stronę pasażerów.

W życiu nie spotkałem się z tak oziębłą, zmanierowaną i antypatyczną obsługą na lotnisku. Urzędniczki z czasów PRL mogłyby się od nich wiele nauczyć. Tu nawet podwawelska niewiele by zdziałała. Szczytem arogancji jest, gdy obsługująca mnie agentka, zamiast poprosić mnie o położenie bagażu na taśmę, nie wypowiadając ani słowa i nie odrywając dłoni od klawiatury, robi małym palcem prawej dłoni gest pokazujący, że mam przesunąć walizkę. Zobaczyłem to, ale zignorowałem, będąc ciekawym, co będzie potem. Ona zaś, gdy zorientowała się, że jej królewski ruch pozostał bez należytej reakcji, wycedzila sucho "bagaż na taśmę". Zabrakło mi tylko jakiegoś "bi#$h" albo "motherf#$&er" na końcu. Zatkało mnie nieco, ale zdaje się, że wspominałem już o mojej nienachalnej asertywności, nieprawdaż :) ? Ciekawe, czy pasażerowie obsługiwani przez drugą panienkę w okienku dla klasy ekonomicznej byli traktowani równie uprzejmie....

Jakieś 20 minut później jestem już w saloniku Turkish Airlines. Tym razem jestem w pełni usatysfakcjonowany. W porze obiadowej oferta gastronomiczna jest ciekawsza i bogatsza. A że jestem głodny i czeka mnie lot w ekonomicznej o wodzie i drożdżówce, to oczywiście chętnie z tej oferty korzystam. Kotleciki z baraniny wzbogacone wielorakimi warzywami i sosami - jak to się mawia - robią robotę.

Lot do Warszawy przesypiam (fotel przy wyjściu awaryjnym mocno do tego zachęca). Potem jeszcze wizyta w saloniku Lotu w Warszawie (od następnego dnia rozpoczyna się jego remont), krótki lot do Gdańska i jestem w domu.

Pomimo tego, że śladów po Uminie albo po jej polskim ojcu Sebastianie niestety nie znalazłem, to był kolejny udany wyjazd (szkoda tylko, że częstotliwość jest taka niska). Nie mogę się doczekać powrotu do Ameryki Południowej. Do Turcji wrócę równie chętnie.

Koniec.@hiszpan:

A bo ja wiem... Mnie jakoś ta wersja nie przekonała do siebie (również bez cukru). Stąd też, do tej nieszczęsnej tarty z czekoladą wziąłem "americano", co z resztą nieco mnie poratowało, bo pojemność tego jest sporo większa, niż wersji tureckiej. Bez tego nie dałbym rady zjeść nawet 1/3 :D
Mam nauczkę - jeśli tureckie słodycze, to wyłącznie w wersji mini. A do takiej to już kawa po turecku pasuje (nomen omen) jak ulał :)

@Gadekk: a w czym przeglądasz? U mnie w Tapatalk wszystko widać. Sprawdzę później w wersji online.Hmm, faktycznie, bardzo dużo zdjęci się nie wyświetla, ale po kilkukrotnym odświeżeniu strony jest komplet. Niestety, nie mam na to wpływu - wygląda to na jakiś błąd we współpracy strony www z tapatalkiem (przez który ładowałem relację i zdjęcia).
Gdyby ktoś miał podobny problem, to to kilkukrotne odświeżenie, do momentu gdy wyświetlą się już wszystkie obrazki, powinno pomóc.
Najprostszym rozwiązaniem jest otworzyć sobie relację na https://spolecznosc.fly4free.pl/blog/50 ... live-2024/ - tutaj wszystko wyświetla się od razu i bez problemów.

Dodaj Komentarz

Komentarze (33)

sko1czek 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Co było ładowane 4 godziny po głównym posiłku?
tropikey 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Ech, ta autokorekta :D
marek2011 23 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@tropikey: poczekalnia LA w GRU jest jak najbardziej funkcjonalna i bardzo spoko pod kątem jedzenia itp., ale zawsze zatłoczona + średnio interesujący design ; jak będziesz miał okazję być we flagowym LA VIP Signature Lounge w SCL (albo może już byłeś?) to dopiero zobaczysz / znasz różnicę ?
marek2011 24 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W pierwszym rzędzie LA jest IMO bardzo wygodnie i dla mnie to zawsze preferowany wybór o ile tylko jest dostępne miejsce pod oknem - no chyba że ktoś jest ekstremalnie wysoki, to wtedy być może rzeczywiście ścianka przeszkadza. Zaletą jest to, że nikt nie rozłoży przed nosem fotela, co się zdarza w kolejnych rzędach, że pax praktycznie od startu do lądowania ma full rozłożony fotel (do czego oczywiście każdy ma prawo), a wtedy ogranicza to jednak dość wydatnie "przestrzeń życiową" w trakcie lotu. Moja uwaga generalnie jest taka: na lotach krajowych w Peru, Kolumbii, Brazylii, Chile itp. różnice cenowe LA Eco (zwłaszcza z bagażem większym niż mała torba) i premium Eco są relatywnie nieduże, więc jak ktoś nie liczy każdego grosza absolutnie warto bukować PE - zdecydowana większość tych lotów jest zapakowana po dach dosłownie, więc za kilka groszy więcej wolny fotel obok, miejsce na nogi, jakiś poczęstunek (w Chile i Brazylii jest bardziej wydatny niż np. w Peru), brak kontrolowania ilości/wagi bagażu, zdecydowanie więcej mil w FFP, są ogromną zaletą.Na trasach międzynarodowych różnice w cenach są zwykle większe, choć też zależy od konkretnej trasy (przeloty po APd między krajami generalnie i tak są dość drogie nawet w zwykłym Y).
marek2011 25 czerwca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey: trzymanie nóg na przednich ściankach to raczej kwestia braku właściwej kultury i dobrego smaku niektórych paxów, niż przestrzeni przed fotelem...
agnieszka-s11 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
mnie w okolicy Cuzco poza oczywistym Machu Picchu zachwylily Salinas de Madras, polecam. Fajnie poczytac o miejscach w ktorych sie bylo.
jar188 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Z okolic Cuzco zdecydowanie Palcoyo :)
sko1czek 25 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:O 1:30 korytarzem zaczęła krążyć pani z ochrony informując, że drzwi do lotów krajowych są już otwarte. Po drugiej stronie jest inna bajka. Pełno wolnych foteli, w tym nadających się do leżenia, więc znajduję sobie taki zestaw i spędzam tam kolejne niecałe 2 godziny, drzemiąc w oczekiwaniu na otwarcie saloniku Newrest (wstęp m. in. na Priority Pass). Jest to jedyny salonik w części krajowej lotniska w Limie. W osobnym wątku o lotnisku LIM padły mocno krytyczne oceny tego przybytku, ale bywałem w gorszych. Biorąc pod uwagę, że to jednak terminal krajowy, mniej prestiżowy, nie jest moim zdaniem aż tak dramatycznie. Jest sporo miejsca (wielkościowo zbliżony do saloniku w GDN), są lekko odseparowame szezlągi (ja się załapałem, bo wchodziłem, jako pierwszy gość, ale później mogą być trudno dostępne), jedzenie jest zjadliwe (3 rodzaje kanapek, owoce, słodycze), są napoje, w tym alkoholowe. W skali od 0 do 10 daję 5-tkę. A gdyby nie było tu zimno jak w psiarni, dałbym nawet 6-tkę.Eh, bardzo jesteś łaskawy dla przybytku w Limie. ...5/10... no ja bym dał 2/10. Wczesnym popołudniem panował tłok i bałagan, nikt nie sprzątał i nie zmywał stolików, naczynia mogłem sobie powynosić sam po poprzednich paxach. Miły personel był zainteresowany wyłącznie skasowaniem wejścia. Niska temperatura to najmniejszy mankament. Krzywdzące jest Twoje porównanie do saloniku w GDN (wiem, chodziło o rozmiary,przestrzeń ;) ). O ile w obu nie ma nic sensownego do jedzenia, kanapki w GDN są jednak słuszniejszych rozmiarów. A przecież żołądki mamy my i Peruwiańczycy podobne :D. Owoce- litości. Każdy przeciętny, 2* hotel w Peru daje na śniadanie lepsze, bardziej apetyczne frukty. No i napoje- w Limie straszna nędza, podłe, słodzone soczki, cola, kiepskie wino, jeszcze gorsza whisky i niedogotowana woda na herbatę, o kawie nie chciałbym pamiętać- bez porównania z przybytkiem w GDN z piwem z Brovarnii i wyjątkową wiśniówką.
tropikey 26 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
@skoczek: w takim razie dodaję przy mojej ocenie 5/10 następujący przypis: "UWAGA! dotyczy wyłącznie godzin wczesno porannych" :D
marek2011 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Ale kawa dalej w HGI zalewajka czy parzocha (jak kto woli) ale to niestety standard śniadaniowy generalnie w większości hoteli w Peru i okolicach.
tropikey 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W trakcie mojego pobytu dwa razy śniadania jadłem w towarzystwie dużej zorganizowanej grupy Greków (pierwszy raz w życiu widziałem Greków na wakacjach poza Grecją :D ) i widziałem, że gdy sobie zażyczyli dostawali cappuccino lub inną kawę "nie-zalewajkę" (w sumie, to ona też nie jest taka zła, przynajmniej w tym HGI). Być może to jakieś ustalenie tej grupy z hotelem, na co może wskazywać też to, że bez skrępowania przychodzili z pudełkami i ładowali je po brzegi ciastkami i innymi dobrami. Sprawdzę jeszcze tą kawę, bo będę tam wkrótce jeszcze raz (obecnie Aguas Calientes).
sko1czek 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Aguas Calientes teraz nazywa sie Machu Picchu Pueblo.Jak mogę coś polecić, to zajrzyj do tej restauracji, bo karmią, w mojej opinii, ponadprzeciętnie i do tego organicznie: Green House. Chyba najlepsza knajpa z odwiedzonych przeze mnie w Peru. Moja, zazwyczaj niejedząca mięs, Żona zajadała się ich wersją lomo saltado.https://www.greenhousemapi.com/https://maps.app.goo.gl/Nyu8z1DWuijZjCWYA
tropikey 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@sko1czek: ale żeś trafił :D !Akurat wróciłem z MP, siedzę w recepcji hotelu, ćw którym spałem i rozglądam się za miejscem na kibsumpcje przed powrotem do Cuzco :DWczoraj byłem w https://maps.app.goo.gl/wQeijqJhS53x9H9z8. Też było bardzo dobre (szczegóły później), ale bardzo chętnie spróbuję też innej kuchni.
daro1978 30 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Niestety "Kamari" zamknięte więc chyba się nie zeszli od razu
tropikey 1 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
No to klops :(Z drugiej strony, może lepiej, bo jeszcze z rozpaczy zacząłby truć klientów. Może jednak nie wszystko jeszcze stracone i jest jakaś szansa na reaktywację....
jaco027 1 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
A swoja droga pewnie chlopina nie ma zielonego pojecia jaki stal sie populany en Polonia i ze conajmniej kilkaset, jak nie kilka tysiecy osob zna jego aventuras de amor... :-)
daro1978 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Doprecyzowując Twoją relację, wybierając bus też nie pozwolą Ci wyjechać wcześniej. Ale w kolejce 'cuda' się działy jak wybierałeś przewodnika ;) (wtedy tak jak Ty zostałeś wpuszczony na MP przed godziną na bilecie, niektórzy jechali wcześniejszym busem lub nagle byli przed Tobą w kolejce).Tak pogoda nam się udała :), ja z rodziną wchodziliśmy o 11:00.PS. Jechaliśmy w tym samym wagonie ciuchci :), ale ten świat mały :)
tropikey 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Dzięki za wyjaśnienie dot. autobusu :)A z tym pociągiem i niemal tym samym czasem wchodzenia do MP, to niezły zbieg okoliczności!Co do pogody, to nie wiem, czy Wam też to mówiono, ale ponoć przez cały wcześniejszy tydzień było kiepsko, więc dobrze trafiliśmy.
marek2011 6 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
O to trafiłeś na ochłodzenie w AQP, bo byłem pewnie jakieś może 2-2,5 tygodnia przed tobą i w pokoju w H było mega gorąco tak że na noc musiałem chłodzić AC po tym jak się nagrzewał w ciągu dnia (okna na wulkan). BTW Uber ok 25-30 soli (w zależności od pory dnia), więc te 40 nie było aż tak mega zawyżone.
tropikey 6 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W ciągu dnia było bardzo ciepło, ale różnicę zrobiła pewnie ta ekspozycja pokoju - ja miałem na zachód i to taki słabo naświetlony, więc pokój nie miał się kiedy nagrzać. W trakcie tamtejszego lata to byłaby zaleta, a tak, to kichowato.No i widoku na wulkan nie było :( (chociaż niby też typ "scenic view").
diana 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Ehh, zatęskniło się. A czy w Santa Catalina nadal hodują świnki morskie?
tropikey 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Wydaje mi się, że nie, bo zwiedziłem to miejsce (tak mi się zdaje) dokładnie, ale głowy nie daję. A gdzie one były w czasie Twojej wizyty?
hiszpan 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Świetne dwa ostatnie odcinki, czyta się i ogląda z zapartym tchem. Oczywiście wskakuje na moją listę "co robić przy ponownej wizycie w Peru". Kanion Colca oglądałem niestety tylko z okien Avianki.....
marek2011 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Potwierdzam renomę Zig Zag w AQP - świetne jedzenie, fajny wystrój io obsługa - można też zjeść na małym balkonie z widokiem na kościół i ulicę ale są tylko dwa malutkie stoliczki. Oczywiście warto wziąć pod uwagę, że nie jest to specjalnie budżetowa kanapa zwłaszcza jak na warunki peruwiańskie ;-)
marek2011 16 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
@tropikey: to dziwne, wprawdzie ostatnio leciałem w Premium C, ale poprzednim razem w Premium Y (wtedy był to lot do AEP) i też miałem wstęp do Signature Lounge a nie tego środkowego. No chyba że wtedy babka w recepcji się pomyliła i mnie tam z rozpędu skierowała. Możliwe też, że zależy to też od konkretnej trasy (czy jakiś innych czynników): AEP jest kierunkiem zdecydowanie prestiżowym (biznesowo), a LA nie oferuje na tej trasie produktu C, z kolei GRU jest oczywiście też prestiżowe, ale tu w ofercie jest zarówno klasa C jak i PE w zależności od rotacji.
tropikey 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Tak, to może chodzić o kierunek. Ta moja wizyta w 2022 r. była też przed lotem do Buenos Aires (w C przyleciałem z JFK, a potem Y+ do AEP).
hiszpan 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey - rozumiem, że tych łóżek/pokoików w saloniku nie dało się wcześniej zarezerwować. A miałeś jakiś plan B na tą noc jakby wszystko było zajęte? (ja dodam, że w podobnej sytuacji jechałem do pobliskiej LaQuinty z darmowym transferem - ale loty miałem w economy więc bez szans na ten salonik)
hiszpan 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W Hiltonie w Stambule nie było expresu do kawy w pokoju aby Cię po prostu nie obrazić. Nie wyobrażam sobie picia dobrej kawy w tym mieście ( i zapewne management hotelu także) zaparzonej inaczej niż w specjalnym czajniczku, czarnej jak smoła i podawanej na życzenie bez cukru.
gadekk 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey, czy tylko u mnie nie widać zdjęć z ostatnich 3 dni?
tropikey 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@hiszpan:A bo ja wiem... Mnie jakoś ta wersja nie przekonała do siebie (również bez cukru). Stąd też, do tej nieszczęsnej tarty z czekoladą wziąłem "americano", co z resztą nieco mnie poratowało, bo pojemność tego jest sporo większa, niż wersji tureckiej. Bez tego nie dałbym rady zjeść nawet 1/3 :DMam nauczkę - jeśli tureckie słodycze, to wyłącznie w wersji mini. A do takiej to już kawa po turecku pasuje (nomen omen) jak ulał :)@Gadekk: a w czym przeglądasz? U mnie w Tapatalk wszystko widać. Sprawdzę później w wersji online.
qbaqba 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Hmm, faktycznie, bardzo dużo zdjęci się nie wyświetla, ale po kilkukrotnym odświeżeniu strony jest komplet.[/b].Nope :(Sprawdzane na firefoxie, chrome i safari.
darek-m 22 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
U mnie działa, ale faktycznie z wielu relacji jest na Tapatalk tak, że niektórych nie widać ale po kliknięciu w nie, można zobaczyć zdjęcia.
qba85 12 września 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Pytamy ją o męża, a dziewczyna na to, że ją rzucił i nic nie płaci na dziecko, więc jej Marco mówi, żeby koniecznie wystąpiła o alimenty i ze zdziwieniem słyszę, jak jej krok po kroku klaruje, co i jak (a nie sądzę, by miał osobiste doświadczenia w tym zakresie, bo wygląda na przykładnego męża i ojca). Oj bardzo stereotypowo tu podszedłeś do tematu... A może to pan Marco ma dziecko z niezbyt przykładną żoną i matką? :-)