0
tropikey 20 czerwca 2024 19:15
Image

Image

Image

Image

Image

Cóż, pozostało się wymeldować i zamówić transport na lotnisko. Koszt jest identyczny z tym wczorajszym. Tak oto siedzę sobie i jadę (tym razem godzinę) na Terminal 3, na lot do Limy.Ustawiam się do stanowiska do obsługi pasażerów premium economy/premium business LATAM. Niestety, idzie to opornie, bo są tu tylko 2 osoby do obsługi, a jednej z nich przytrafiła się akurat problematyczna grupa 4-osobowa. W końcu dociera jeszcze jedna osoba, sprawy ruszają z kopyta i po chwili mogę już iść do kontroli, a potem do saloniku Sala VIP LATAM.

Miałem już przyjemność tu przebywać i mimo upływu kilku lat stwierdzam z przyjemnością, że trzymają poziom. Aż chciałoby się, żeby w Warszawie nasz narodowy przewoźnik mógł zaoferować swym pasażerów takie przestronne, wygodne i świetnie wyposażone miejsce (bo pomimo pozytywnych ocen, salonik LOTu w strefie Schengen, do tego w GRU, nie wspominając o SCL, się po prostu nie umywa).

Zjadam najpierw obfity posiłek, chwilę po nim odpoczywam, następnie biorę prysznic i na chwilę kładę się na leżance w czterołóżkowej salce do kimania (oprócz niej jest jeszcze inna część, w której ustawiono ok. 8-10 wygodnych foteli do leżenia). Mam już tylko godzinę do boardingu, więc nie zasypiam, ale takie leżakowanie w ciemnym i cichym pomieszczeniu dobrze mi robi.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Pod gate przychodzę akurat w momencie, gdy na pokład wchodzi moja grupa 1.
Wielu z Was o tym wie, ale nieświadomym wyjaśniam, że w LATAM jest nietypowy podział na klasy podróży. Są niby trzy, a jednak tylko dwie. Te trzy, to economy, premium economy i premium business, ale one nigdy nie występują wszystkie na raz w jednym samolocie. Jest ekonomiczna + ekonomiczna premium, albo ekonomiczna + biznes. Chodzi o to, że premium business występuje tylko w samolotach szerokokadłubowych, a premium economy pełni funkcję biznesu w wąskich kadłubach. W moim A320 nie ma już zatem wygód takich, jak u Turków. Siadam pod oknem, na fotelu takim samym, jak każdy inny w tym samolocie, obok mnie jest wolny fotel, a na kolejnym siedzi inna osoba. Jedyna, choć z mojego punktu widzenia fundamentalna zaleta, to miejsce na nogi. Jest go tyle, co przy wyjściu awaryjnym (byle tylko nie siadać w 1. rzędzie, bo ściana będzie przeszkadzać). Jest jeszcze bezpłatny catering, ale w saloniku tak się napakowałem, że nie sądzę, bym jeszcze wiele w siebie wcisnął. Choć menu brzmi całkiem przyjemnie. Spróbuję chyba tę zieleninę.

Image

Image

Prezentuje się to tak i jest bardzo smaczne.

Image

Sąsiadka wzięła to drugie danie z menu i wydawało się bardziej obfite.

Po jedzeniu zakładam klapki na oczy i słuchawki wygłuszające na uszy, włączam po cichu muzykę i chyba nawet udaje mi się zasnąć, choć nie jest to na pewno szczególnie głęboki sen.

O tym, jak wyglądała przesiadka w Limie i lot do Cuzco już w następnym wejściu. Potem zaczną się wreszcie wpisy nie lotnicze ;)Po wylądowaniu w Limie przeżywam szok "paszportowy" odwrotny do tego w Sao Paulo. O ile wcześniej, gdy 2 razy przybywałem do tego miasta, musiałem stać w długich kolejkach do kontroli granicznej, teraz do okienka podchodzę z marszu, bez czekania :)
Cóż jednak z tego, skoro potem na bagaż czekam dobre pół godziny. Czas urozmaica mi obserwacja dwóch psów służb celnych, które krążą ciągle po hali i co rusz wyłapują kogoś z owocami i innymi świeżymi produktami, których nie wolno wwozić. .

Po ponownym nadaniu bagażu jestem w tzw. czarnej d$@%!E, bo drzwi prowadzące do lotów krajowych są zamknięte. Wiedziałem o tym wcześniej i czas do otwarcia planowałem spędzić w którymś z lokali lotniskowych, ale nie jestem nic a nic głodny. Kręcę się zatem chwilkę i skanuję teren. Najpierw z bankomatu pobieram trochę Soli z jednego z bankomatów zlokalizowanych w ukrytym zaułku (najniższa prowizja była w Interbank i Scotiabank: 25 SOL od 400 SOL), a potem wypatruję sobie jeden, jedyny wolny jeszcze fotelik, na którym zasiadam pomiędzy dwoma miejscowymi i nawet udaje mi się tu zasnąć na jakąś godzinkę. Dookoła masa ludzi, którym nie udało się znaleźć miejsca siedzącego śpi na podłodze.
O 1:30 korytarzem zaczęła krążyć pani z ochrony informując, że drzwi do lotów krajowych są już otwarte. Po drugiej stronie jest inna bajka. Pełno wolnych foteli, w tym nadających się do leżenia, więc znajduję sobie taki zestaw i spędzam tam kolejne niecałe 2 godziny, drzemiąc w oczekiwaniu na otwarcie saloniku Newrest (wstęp m. in. na Priority Pass).
Jest to jedyny salonik w części krajowej lotniska w Limie. W osobnym wątku o lotnisku LIM padły mocno krytyczne oceny tego przybytku, ale bywałem w gorszych. Biorąc pod uwagę, że to jednak terminal krajowy, mniej prestiżowy, nie jest moim zdaniem aż tak dramatycznie. Jest sporo miejsca (wielkościowo zbliżony do saloniku w GDN), są lekko odseparowame szezlągi (ja się załapałem, bo wchodziłem, jako pierwszy gość, ale później mogą być trudno dostępne), jedzenie jest zjadliwe (3 rodzaje kanapek, owoce, słodycze), są napoje, w tym alkoholowe. W skali od 0 do 10 daję 5-tkę. A gdyby nie było tu zimno jak w psiarni, dałbym nawet 6-tkę.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Przed piątą pakuję się do nieco już wysłużonego latamowskiego A320, w którym mam ponownie miejsce w premium economy. Miejsca jna nogi est znowu bardzo dużo i ponownie odradzam rząd nr 1. Ponieważ to krajówka, catering jest skromny.

Image

Większość lotu przesypiam, ale gdy słońce zaczyna wychodzić zza góry siedzę przylepiony do okienka (niestety, niemytego od zewnątrz chyba od tygodni, co odbija się na zdjęciach) podziwiając peruwianskie góry (pamiętajcie, by siedzieć po lewej stronie!).

Image

Image

Image

Lądowanie w Cuzco jest nieco niczym jazda w wesołym miasteczku. Leci się na doliną, potem ostra nawrotka w lewo i wlot w tą dolinę.

Image

Image

Image

Image

O 7:00 jestem już na miejscu. Po kwadransie przyjeżdża lokalny kierowca/przewodnik Marco, z którym umówiłem się na kilka wycieczek.
Plan na dziś to Tipón, Pikillacta i Pisac.
Pogoda jest wspaniała, choć o tej godzinie jest jeszcze zimno (4 st. C!).

Nurtują mnie teraz dwa pytania:

1) jak po nieprzespanej nocy i bez aklimatyzacji przetrwam zwiedzanie na tych ok. 3500 m.n.p.m.?

2) jak poradzimy sobie my dwaj: Marco nie gadający po angielsku i ja z mizerną hiszpańszczyzną :D ?@marek2011: być może to kwestia gustu... W każdym razie, w czasie lotu z GRU do LIM widziałem, jak gościu niższy ode mnie co najmniej o głowę, kombinował, jak mógł, żeby coś zrobić z nogami, łącznie z opieraniem obutych stóp na tej ścianie. Mimo wszystko, wolę wyciągnąć w całości moje kończyny pod fotelem przede mną. A problem oparcia na szczęście mnie omija :)

Trasę lotnisko - Tipón - Pikillacta - Pisac - Cuzco wymyśliłem sobie, żeby dobrze wykorzystać pierwszy dzień i nie pakować się od samego rana w wąskie uliczki Cuzco. To był dobry wybór, bo przez większą część trasy, droga okazuje się całkiem luźna. Jedynie w niektórych miasteczkach, zwłaszcza w Pisac, trzeba się trochę przeciskać, ale w granicach rozsądku.
Obserwuję cały czas Marco, jak prowadzi auto i uczę się zachowań za kierownicą, by mieć jakieś przyuczenie do samodzielnej jazdy, która mnie czeka w Arequipie. Widzę, że trzeba być asertywnym (jadący z naprzeciwka to zrozumieją) i używać klaksonu, by zwrócić uwagę innego kierowcy lub pieszego. Odnoszę wrażenie, że jest to tutaj wyraz troski, a nie agresji, jak u nas. To są takie, za przeproszeniem, klaksonowe "pryknięcia", a nie znane z naszych dróg przeciągłe ulewanie się frustracji.

Po dotarciu do Tipón, pierwsze kroki kieruję do budki strażnika, by nabyć Boleto Turistico, czyli rodzaj karnetu, który trzeba mieć, by wejść do większości atrakcji tego regionu. Jest co prawda sporo przed 8:00, ale pracownik jest już na miejscu. Z przedziurkowanym w odpowiednim miejscu biletem idziemy na teren tego niewielkiego (przynajmniej w części udostępnionej zwiedzającym) stanowiska archeologicznego.
Była to prawdopodobnie rezydencja inkaskich elit, w tym jednego z władców, który został zdetronizowany i osiadł właśnie tu. Starannie zaprojektowane i wykonane tarasy uprawne były nieustannie nawadnianie wodą pochodzącą z licznych, działających do dziś kanałów irygacyjnych. Bardzo przyjemne miejsce.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po krótkiej jeździe docieramy do Parque Arqueológico Pikillacta. Od razu rzuca się w oczy, że to robota kogoś innego. Wszystkie mury zbudowane są z dużo drobniejszych kamieni, niż głazy w Tipón. To miasto pre-inkaskiego ludu Wari. Przechadzamy się wytyczonymi z geometryczną dokładnością ulicami dawnego miasta, zaglądamy do pozostałości domostw i do studni, do której wrzucano ofiary, głównie różnego rodzaju figurki.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (33)

sko1czek 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Co było ładowane 4 godziny po głównym posiłku?
tropikey 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Ech, ta autokorekta :D
marek2011 23 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@tropikey: poczekalnia LA w GRU jest jak najbardziej funkcjonalna i bardzo spoko pod kątem jedzenia itp., ale zawsze zatłoczona + średnio interesujący design ; jak będziesz miał okazję być we flagowym LA VIP Signature Lounge w SCL (albo może już byłeś?) to dopiero zobaczysz / znasz różnicę ?
marek2011 24 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W pierwszym rzędzie LA jest IMO bardzo wygodnie i dla mnie to zawsze preferowany wybór o ile tylko jest dostępne miejsce pod oknem - no chyba że ktoś jest ekstremalnie wysoki, to wtedy być może rzeczywiście ścianka przeszkadza. Zaletą jest to, że nikt nie rozłoży przed nosem fotela, co się zdarza w kolejnych rzędach, że pax praktycznie od startu do lądowania ma full rozłożony fotel (do czego oczywiście każdy ma prawo), a wtedy ogranicza to jednak dość wydatnie "przestrzeń życiową" w trakcie lotu. Moja uwaga generalnie jest taka: na lotach krajowych w Peru, Kolumbii, Brazylii, Chile itp. różnice cenowe LA Eco (zwłaszcza z bagażem większym niż mała torba) i premium Eco są relatywnie nieduże, więc jak ktoś nie liczy każdego grosza absolutnie warto bukować PE - zdecydowana większość tych lotów jest zapakowana po dach dosłownie, więc za kilka groszy więcej wolny fotel obok, miejsce na nogi, jakiś poczęstunek (w Chile i Brazylii jest bardziej wydatny niż np. w Peru), brak kontrolowania ilości/wagi bagażu, zdecydowanie więcej mil w FFP, są ogromną zaletą.Na trasach międzynarodowych różnice w cenach są zwykle większe, choć też zależy od konkretnej trasy (przeloty po APd między krajami generalnie i tak są dość drogie nawet w zwykłym Y).
marek2011 25 czerwca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey: trzymanie nóg na przednich ściankach to raczej kwestia braku właściwej kultury i dobrego smaku niektórych paxów, niż przestrzeni przed fotelem...
agnieszka-s11 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
mnie w okolicy Cuzco poza oczywistym Machu Picchu zachwylily Salinas de Madras, polecam. Fajnie poczytac o miejscach w ktorych sie bylo.
jar188 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Z okolic Cuzco zdecydowanie Palcoyo :)
sko1czek 25 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:O 1:30 korytarzem zaczęła krążyć pani z ochrony informując, że drzwi do lotów krajowych są już otwarte. Po drugiej stronie jest inna bajka. Pełno wolnych foteli, w tym nadających się do leżenia, więc znajduję sobie taki zestaw i spędzam tam kolejne niecałe 2 godziny, drzemiąc w oczekiwaniu na otwarcie saloniku Newrest (wstęp m. in. na Priority Pass). Jest to jedyny salonik w części krajowej lotniska w Limie. W osobnym wątku o lotnisku LIM padły mocno krytyczne oceny tego przybytku, ale bywałem w gorszych. Biorąc pod uwagę, że to jednak terminal krajowy, mniej prestiżowy, nie jest moim zdaniem aż tak dramatycznie. Jest sporo miejsca (wielkościowo zbliżony do saloniku w GDN), są lekko odseparowame szezlągi (ja się załapałem, bo wchodziłem, jako pierwszy gość, ale później mogą być trudno dostępne), jedzenie jest zjadliwe (3 rodzaje kanapek, owoce, słodycze), są napoje, w tym alkoholowe. W skali od 0 do 10 daję 5-tkę. A gdyby nie było tu zimno jak w psiarni, dałbym nawet 6-tkę.Eh, bardzo jesteś łaskawy dla przybytku w Limie. ...5/10... no ja bym dał 2/10. Wczesnym popołudniem panował tłok i bałagan, nikt nie sprzątał i nie zmywał stolików, naczynia mogłem sobie powynosić sam po poprzednich paxach. Miły personel był zainteresowany wyłącznie skasowaniem wejścia. Niska temperatura to najmniejszy mankament. Krzywdzące jest Twoje porównanie do saloniku w GDN (wiem, chodziło o rozmiary,przestrzeń ;) ). O ile w obu nie ma nic sensownego do jedzenia, kanapki w GDN są jednak słuszniejszych rozmiarów. A przecież żołądki mamy my i Peruwiańczycy podobne :D. Owoce- litości. Każdy przeciętny, 2* hotel w Peru daje na śniadanie lepsze, bardziej apetyczne frukty. No i napoje- w Limie straszna nędza, podłe, słodzone soczki, cola, kiepskie wino, jeszcze gorsza whisky i niedogotowana woda na herbatę, o kawie nie chciałbym pamiętać- bez porównania z przybytkiem w GDN z piwem z Brovarnii i wyjątkową wiśniówką.
tropikey 26 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
@skoczek: w takim razie dodaję przy mojej ocenie 5/10 następujący przypis: "UWAGA! dotyczy wyłącznie godzin wczesno porannych" :D
marek2011 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Ale kawa dalej w HGI zalewajka czy parzocha (jak kto woli) ale to niestety standard śniadaniowy generalnie w większości hoteli w Peru i okolicach.
tropikey 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W trakcie mojego pobytu dwa razy śniadania jadłem w towarzystwie dużej zorganizowanej grupy Greków (pierwszy raz w życiu widziałem Greków na wakacjach poza Grecją :D ) i widziałem, że gdy sobie zażyczyli dostawali cappuccino lub inną kawę "nie-zalewajkę" (w sumie, to ona też nie jest taka zła, przynajmniej w tym HGI). Być może to jakieś ustalenie tej grupy z hotelem, na co może wskazywać też to, że bez skrępowania przychodzili z pudełkami i ładowali je po brzegi ciastkami i innymi dobrami. Sprawdzę jeszcze tą kawę, bo będę tam wkrótce jeszcze raz (obecnie Aguas Calientes).
sko1czek 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Aguas Calientes teraz nazywa sie Machu Picchu Pueblo.Jak mogę coś polecić, to zajrzyj do tej restauracji, bo karmią, w mojej opinii, ponadprzeciętnie i do tego organicznie: Green House. Chyba najlepsza knajpa z odwiedzonych przeze mnie w Peru. Moja, zazwyczaj niejedząca mięs, Żona zajadała się ich wersją lomo saltado.https://www.greenhousemapi.com/https://maps.app.goo.gl/Nyu8z1DWuijZjCWYA
tropikey 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@sko1czek: ale żeś trafił :D !Akurat wróciłem z MP, siedzę w recepcji hotelu, ćw którym spałem i rozglądam się za miejscem na kibsumpcje przed powrotem do Cuzco :DWczoraj byłem w https://maps.app.goo.gl/wQeijqJhS53x9H9z8. Też było bardzo dobre (szczegóły później), ale bardzo chętnie spróbuję też innej kuchni.
daro1978 30 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Niestety "Kamari" zamknięte więc chyba się nie zeszli od razu
tropikey 1 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
No to klops :(Z drugiej strony, może lepiej, bo jeszcze z rozpaczy zacząłby truć klientów. Może jednak nie wszystko jeszcze stracone i jest jakaś szansa na reaktywację....
jaco027 1 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
A swoja droga pewnie chlopina nie ma zielonego pojecia jaki stal sie populany en Polonia i ze conajmniej kilkaset, jak nie kilka tysiecy osob zna jego aventuras de amor... :-)
daro1978 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Doprecyzowując Twoją relację, wybierając bus też nie pozwolą Ci wyjechać wcześniej. Ale w kolejce 'cuda' się działy jak wybierałeś przewodnika ;) (wtedy tak jak Ty zostałeś wpuszczony na MP przed godziną na bilecie, niektórzy jechali wcześniejszym busem lub nagle byli przed Tobą w kolejce).Tak pogoda nam się udała :), ja z rodziną wchodziliśmy o 11:00.PS. Jechaliśmy w tym samym wagonie ciuchci :), ale ten świat mały :)
tropikey 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Dzięki za wyjaśnienie dot. autobusu :)A z tym pociągiem i niemal tym samym czasem wchodzenia do MP, to niezły zbieg okoliczności!Co do pogody, to nie wiem, czy Wam też to mówiono, ale ponoć przez cały wcześniejszy tydzień było kiepsko, więc dobrze trafiliśmy.
marek2011 6 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
O to trafiłeś na ochłodzenie w AQP, bo byłem pewnie jakieś może 2-2,5 tygodnia przed tobą i w pokoju w H było mega gorąco tak że na noc musiałem chłodzić AC po tym jak się nagrzewał w ciągu dnia (okna na wulkan). BTW Uber ok 25-30 soli (w zależności od pory dnia), więc te 40 nie było aż tak mega zawyżone.
tropikey 6 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W ciągu dnia było bardzo ciepło, ale różnicę zrobiła pewnie ta ekspozycja pokoju - ja miałem na zachód i to taki słabo naświetlony, więc pokój nie miał się kiedy nagrzać. W trakcie tamtejszego lata to byłaby zaleta, a tak, to kichowato.No i widoku na wulkan nie było :( (chociaż niby też typ "scenic view").
diana 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Ehh, zatęskniło się. A czy w Santa Catalina nadal hodują świnki morskie?
tropikey 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Wydaje mi się, że nie, bo zwiedziłem to miejsce (tak mi się zdaje) dokładnie, ale głowy nie daję. A gdzie one były w czasie Twojej wizyty?
hiszpan 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Świetne dwa ostatnie odcinki, czyta się i ogląda z zapartym tchem. Oczywiście wskakuje na moją listę "co robić przy ponownej wizycie w Peru". Kanion Colca oglądałem niestety tylko z okien Avianki.....
marek2011 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Potwierdzam renomę Zig Zag w AQP - świetne jedzenie, fajny wystrój io obsługa - można też zjeść na małym balkonie z widokiem na kościół i ulicę ale są tylko dwa malutkie stoliczki. Oczywiście warto wziąć pod uwagę, że nie jest to specjalnie budżetowa kanapa zwłaszcza jak na warunki peruwiańskie ;-)
marek2011 16 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
@tropikey: to dziwne, wprawdzie ostatnio leciałem w Premium C, ale poprzednim razem w Premium Y (wtedy był to lot do AEP) i też miałem wstęp do Signature Lounge a nie tego środkowego. No chyba że wtedy babka w recepcji się pomyliła i mnie tam z rozpędu skierowała. Możliwe też, że zależy to też od konkretnej trasy (czy jakiś innych czynników): AEP jest kierunkiem zdecydowanie prestiżowym (biznesowo), a LA nie oferuje na tej trasie produktu C, z kolei GRU jest oczywiście też prestiżowe, ale tu w ofercie jest zarówno klasa C jak i PE w zależności od rotacji.
tropikey 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Tak, to może chodzić o kierunek. Ta moja wizyta w 2022 r. była też przed lotem do Buenos Aires (w C przyleciałem z JFK, a potem Y+ do AEP).
hiszpan 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey - rozumiem, że tych łóżek/pokoików w saloniku nie dało się wcześniej zarezerwować. A miałeś jakiś plan B na tą noc jakby wszystko było zajęte? (ja dodam, że w podobnej sytuacji jechałem do pobliskiej LaQuinty z darmowym transferem - ale loty miałem w economy więc bez szans na ten salonik)
hiszpan 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W Hiltonie w Stambule nie było expresu do kawy w pokoju aby Cię po prostu nie obrazić. Nie wyobrażam sobie picia dobrej kawy w tym mieście ( i zapewne management hotelu także) zaparzonej inaczej niż w specjalnym czajniczku, czarnej jak smoła i podawanej na życzenie bez cukru.
gadekk 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey, czy tylko u mnie nie widać zdjęć z ostatnich 3 dni?
tropikey 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@hiszpan:A bo ja wiem... Mnie jakoś ta wersja nie przekonała do siebie (również bez cukru). Stąd też, do tej nieszczęsnej tarty z czekoladą wziąłem "americano", co z resztą nieco mnie poratowało, bo pojemność tego jest sporo większa, niż wersji tureckiej. Bez tego nie dałbym rady zjeść nawet 1/3 :DMam nauczkę - jeśli tureckie słodycze, to wyłącznie w wersji mini. A do takiej to już kawa po turecku pasuje (nomen omen) jak ulał :)@Gadekk: a w czym przeglądasz? U mnie w Tapatalk wszystko widać. Sprawdzę później w wersji online.
qbaqba 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Hmm, faktycznie, bardzo dużo zdjęci się nie wyświetla, ale po kilkukrotnym odświeżeniu strony jest komplet.[/b].Nope :(Sprawdzane na firefoxie, chrome i safari.
darek-m 22 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
U mnie działa, ale faktycznie z wielu relacji jest na Tapatalk tak, że niektórych nie widać ale po kliknięciu w nie, można zobaczyć zdjęcia.
qba85 12 września 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Pytamy ją o męża, a dziewczyna na to, że ją rzucił i nic nie płaci na dziecko, więc jej Marco mówi, żeby koniecznie wystąpiła o alimenty i ze zdziwieniem słyszę, jak jej krok po kroku klaruje, co i jak (a nie sądzę, by miał osobiste doświadczenia w tym zakresie, bo wygląda na przykładnego męża i ojca). Oj bardzo stereotypowo tu podszedłeś do tematu... A może to pan Marco ma dziecko z niezbyt przykładną żoną i matką? :-)