0
tropikey 20 czerwca 2024 19:15
Image

Image

Image

I tu miało być o Inti Raymi, ale się odcinek rozwlecze, więc z tym tematem wrócę osobno. Już wkrótce :)W trakcie mojego pobytu dwa razy śniadania jadłem w towarzystwie dużej zorganizowanej grupy Greków (pierwszy raz w życiu widziałem Greków na wakacjach poza Grecją :D ) i widziałem, że gdy sobie zażyczyli dostawali cappuccino lub inną kawę "nie-zalewajkę" (w sumie, to ona też nie jest taka zła, przynajmniej w tym HGI). Być może to jakieś ustalenie tej grupy z hotelem, na co może wskazywać też to, że bez skrępowania przychodzili z pudełkami i ładowali je po brzegi ciastkami i innymi dobrami.
Sprawdzę jeszcze tą kawę, bo będę tam wkrótce jeszcze raz (obecnie Aguas Calientes).@sko1czek: ale żeś trafił :D !
Akurat wróciłem z MP, siedzę w recepcji hotelu, ćw którym spałem i rozglądam się za miejscem na kibsumpcje przed powrotem do Cuzco :D
Wczoraj byłem w https://maps.app.goo.gl/wQeijqJhS53x9H9z8. Też było bardzo dobre (szczegóły później), ale bardzo chętnie spróbuję też innej kuchni.Inti Raymi to powiązane z przesileniem słonecznym inkaskie święto ku czci Boga Słońca, czyli rzeczonego Inti. Dla Inków było to coś naprawdę wielkiego. Do tego stopnia, że mimo upadku królestwa pod naporem Hiszpanii i plewienia wszystkiego co pogańskie (z punktu widzenia nowej, katolickiej władzy), przetrwało ono w lokalnej tradycji i po latach narodziło się na nowo, choć już w wymiarze nie religijnym.

Czy do Cuzco warto w ogóle przybywać w czasie Inti Raymi? Jak to zwykle bywa, odpowiedź brzmi... "To zależy".
Do samego Cuzco, owszem. Na odpłatną część uroczystości - absolutnie nie. Oto, dlaczego...

Głównym elementem współczesnego Inti Raymi jest kilkuetapowe przedstawienie, które odbywa się najpierw wcześnie rano na zielonym terenie przy Museo de Sitio Qorikancha (a w zasadzie nad nim, bo muzeum jest pod ziemią), potem na Plaza Mayor, by na koniec dnia przenieść się na teren inkaskiego Saqsaywaman, w którym prezentowana jest najważniejsza, finałowa część show. O ile pierwsze dwie są darmowe (ale trzeba być na miejscu kilka godzin wcześniej, by zająć sobie te najbardziej dogodne pozycje do obserwacji), o tyle ostatnia jest odpłatna i to słono. Koszt biletu waha się od 160 do 662 SOL, czyli nawet do prawie 700 zł! Jedynie dla Peruwiańczyków bilety są za 100 SOL (ale tylko najsłabsze miejsca). Jest co prawda również możliwość oglądania tej odpłatnej części z daleka, bezpłatnie, ale mija się to kompletnie z celem (o czym za chwilę).

Ja sam część poranną odpuszczam i po śniadaniu schodzę w okolice Plaza Mayor. Kręcę się w poszukiwaniu dobrego punktu obserwacyjnego, ale jest tu już chyba z ćwierć miliona ludzi. Po prostu, nie mam się jak wcisnąć tak, by być blisko barierek odgradzających teren "spektaklu". Ustawiam się mniej więcej tam, gdzie poprzedniego dnia, pod arkadami w uliczce prowadzącej do Plaza Mayor licząc, że coś zobaczę, gdy uczestnicy Inti Raymi będą się przemieszczać na Plaza Mayor. Faktycznie, pojawia się tu jedna z grup "aktorów" (chyba wojownicy).

Image

Image

Image

Szybko jednak orientuję się, że nie ma jednego zbiorowego przemarszu, lecz poszczególne grupy schodzą się różnymi drogami na Plaza Mayor i to tam właśnie trzeba byłoby być, żeby obejrzeć cokolwiek całościowo. Próbuję zatem przedostać się bliżej centrum akcji, ale o tej porze nie ma już na to szans. W kilku miejscach udaje mi się stanąć co najwyżej w nastym rzędzie i prawie nic nie widzę (tym razem, takich roslych przedstawicieli rasy kaukaskiej jest znacznie więcej, niż poprzedniego dnia).

Image

Image

Image

Rozczarowany wracam na chwilę do hotelu, żeby trochę odsapnąć i spróbować ponownie za jakiś czas. Kto wie, może tłum się przerzedzi? A może na Sacsaywaman będzie lepiej? Co ciekawe, blisko drzwi do mojego pokoju ustawiono dwoje bohaterów tej historii.

Image

Image

Z hotelu wracam na dół (bo HGI jest na całkiem sporym wzniesieniu) i korzystając z Boleto Turistico zaglądam do Regionalnego Muzeum Historycznego, z myślą, że może znajdę tu jakieś ślady Uminy lub jej matki Tetici (komiksowej inkaskiej arystokratki, która wyszła za Sebastiana Berzewiczego). Niestety, nie ma o nich ani jednego słowa. Nie ufam jednak do końca informacjom z tego muzeum, bo nie wydają się kompletne. Nie ma w nim nawet zdania o czymś tak istotnym dla Inków, jak kipu. Będę zatem kontynuował poszukiwania śladów inkaskiej rodziny przybysza z Polski.

Image

Image

Image

Image

Image

Po opuszczeniu muzeum idę w kierunku Plaza Mayor ale jakiś instynkt prowadzi mnie nieco okrężną trasą i wpadam akurat na dużą część bohaterów spektaklu, którzy w szyku paradnym zmierzają ze "sceny" do różnych pojazdów (nawet wojskowych), by udać się nimi na wzgórze Saqsaywaman, na "gran final del espectáculo". Mam ich tutaj wszystkich na wyciągnięcie ręki. Inni z resztą też, z czego korzystają robiąc sobie liczne sesje z "aktorami".

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Pora jest ciągle wczesna, a że nie mam dziś już nic lepszego do roboty, z nieprzebranym tłumem wspinam się najpierw na wzgórze San Cristobal, a potem jeszcze kawałek dalej do jednej z bram wejściowych do kompleksu archeologicznego Sacsaywaman (zwanego przez gringos dla uproszczenia "sexy woman").

Image

W tym miejscu zaczyna się seria decyzji, które sprawiają, że pokonuję dziś dużo więcej kilometrów, niż zakładałem pierwotnie.
Ludzie rozdzielają się tu na dwa potówki - jeden płynie przez tą bramę:

Image

a drugi, odrobinę mniejszy, podąża drogą prowadzącą w lewo od tego miejsca. Chciałem zajrzeć jeszcze na Mirador desde el Cristo Blanco i nie wiem jakim cudem ubzdurałem sobie, że dojdę do niego właśnie tą drogą w lewo. Skutek tego jest taki, że wraz z tłumem, wśród spalin mijających nas autobusów i ciężarówek, docieram do... kontroli biletów. Jest tu bowiem wejście dla tych, którzy wykupili wejściówki na finał Inti Raymi (do których się nie zaliczam). Schodzę zatem z powrotem do tej dolnej bramy i co? Zamiast spojrzeć na mapę i zobaczyć, że kawałek dalej jest odbijająca w prawo ścieżka prowadzącą pod figurę Cristo Blanco, jak ten pacan wybieram jakąś okrężną trasę, która prowadzi najpierw w dół, a potem obrzeżami dzielnicy San Blas i cholernie stromymi schodami w górę, właśnie do figury białego Chrystusa.

Image

Image

Image

Różnymi schodami chodziłem, ale te tutaj naprawdę dały mi w kość. Dobrze, że widok jest chociaż przedni.

Image

Image

Z drugiej strony, gdybym poszedł tą łatwiejszą ścieżką, ominąłby mnie surrealistyczny wprost widok, który czekał na mnie po wyjściu ze schodów na szczycie wzgórza.
Tłoczą się tu tysiące Peruwiańczyków, którzy Inti Raymi świętują w swój specyficzny sposób. Zjechali się tu tłumnie tylko po to, by w spalinach aut, oparach z ognisk i grillii oraz wszechobecnym hałasie spędzić czas w "rodzinnej atmosferze", zajadając się świnkami morskimi.

Image

Image

Image

Kawałek dalej jest wzniesienie z mini kopią Chrystusa z Rio. Ten tutaj, zamiast "biały", powinien mieć przydomek "hipnotyzer". Spójrzcie tylko na jego oczy...

Image

Image

Image

Do Sacsaywuaman jest stąd już tylko krótki spacerek. Dziś wstęp na teren tego zabytku, oprócz części wydzielonej do oglądania z bliska Inti Raymi, jest bezpłatny, ale duża część terenu jest niedostępna z powodu rozstawionych metalowych barierek. Skoro jest za darmo, zwaliło się tu całe Cuzco i okolice, no i oczywiście wszyscy przebywający w okolicy turyści. Jest tu wzgórze, z którego coś tam w oddali widać, co się dzieje na scenie, ale z tego widoku skorzystać mogą tylko ci, którzy są w pierwszej linii obserwacyjnej. Reszta nie ma szans, chyba że korzysta z selfie-sticków, albo wypożyczy plastikowy stołek, który jest tu obiektem pożądania, oferowanyn za 10 SOL przez przedsiębiorczych autochtonów.

Image

Image

Image

Kręcę się tu chwilkę i wracam do miasta z zamiarem zjedzenia czegoś taniej, niż wczoraj. W drodze do hotelu widziałem, że El Mordisco siedziało sporo klientów. Mimo niezbyt przyjemnej nazwy i nie najwyższej oceny, ryzykuję. Cena 20 SOL za "menu vegetariano" robi swoje. Oprócz zupy wybieram Arroz a la Cubana. Oto, jak prezentują się te potrawy:

Image

Image

Image

Powiem tak... Oceny na Googlach potrafią czasem oddać rzeczywistość. Cóż, szału tu nie ma. Jest tanio, można się najeść, ale to jednak tylko zwykły bar, bez krztyny talentu kulinarnego u kucharzy. Najlepsza z tego jest zupa i kompot (chyba z jakiś śliwek), ale drugie to wielkie, pozbawione jakiegokolwiek smaku rozczarowanie. Jutro kontynuuję poszukiwania gastronomicznego zachwytu w umiarkowanej cenie.

Podsumowując kwestię, czy Cuzco w czasie Inti Raymi jest wartościowym kąskiem dla turysty, uważam, że tak. Co prawda, Centro Histórico jest wtedy zatłoczone do granic możliwości, ale kręcąc się po nim znaleźć można miejsca, w których z łatwością zaobserwujemy kolorowo przebranych mieszkańców, czy też uczestników uroczystości.. Najlepsze miejsca, które udało mi się znaleźć to:

https://maps.app.goo.gl/j1ieUv5M7aVtKy989
na oglądanie parady 23 czerwca

https://maps.app.goo.gl/VF22EopfaEDSUX4T8
na oglądanie uczestników Inti Raymi opuszczajacych Plaza Mayor (około 12:30)

A jeśli komuś z Was będzie bardzo zależało na obejrzeniu za darmo samego spektaklu, albo chociaż jego części, to polecam z rana (myślę, że ok. 8:00-9:00 powinno wystarczyć) zająć sobie miejsce pod filarami (pomarańczowe kreski).

Image

Oczywiście, jeszcze lepiej jest zarezerwować sobie stolik lub zakwaterowanie w lokalach z oknami/balkonami wychodzącymi na Plaza Mayor, ale to już nie jest opcja gratisowa. Trzeba się też liczyć z wysokimi kosztami hoteli, choć działając z dużym wyprzedzeniem można się tego ustrzec. Dla przykładu, mój HGI zarezerwowałem z ok. 8-miesięcznym wyprzedzeniem, gdy kupiłem bilety lotnicze i z stawka elastyczna wynosiła wówczas średnio ok. 90 USD, podczas gdy kilka miesięcy później na 23/24.06 ta sama stawka opiewała na ponad 300 USD.

I jeszcze słowo o spektaklu... To, co udało mi się wychwycić, gdy miałem jakikolwiek podgląd "sceny", było strasznie nudne. Jest to zbiór mało porywających układów choreograficznych, patetycznych scenek wypowiadanych przez głównych aktorów z egzaltacją godną teatru z XIX wieku, a to wszystko na zbyt dużej przestrzeni. Najlepiej oglądało mi się retransmisję w TV, podczas posiłku w El Mordisco :D

Image

Uff, wyszedł z tego długi wpis. Kolejne postaram się skrócić.Dziś czeka mnie Ollantaytambo, Maras, Moray i dwa rozwody, których w planie wcale nie było.

Marco odbiera mnie po śniadaniu. Nie ma to, jak lomo saltado z rana z peruwiańskimi ziemniaczkami :D . No, a do tego omlet pełen zieleniny, pyszne lokalne bułeczki w kształcie małych "calzone", andyjski ser, bruschetty, świeżo wyciskane soki, domowe (przynajmniej tak smakują) kruche ciasteczka i stos owoców, w tym tych naj, naj, naj... marakuj (a może marakui?). Tutejszy poranny bufet wielce mi odpowiada, bo nie jest niewiadomo jak rozbudowany, ale ma akurat to, co lubię.

Jest 7:00 rano (śniadania serwują tu już od 5:00). Jedziemy najpierw do Ollantaytambo, by być tam przed duża falą grup turystycznych. Pod bramę docieramy szutrowym objazdem, bo jest akurat jakiś remont w miasteczku. Jesteśmy jednymi z pierwszych na miejscu, więc jest przyjemnie pustawo i cicho. Tutejsze ruiny nie są imponujące wielkością, ale położenie mają bardzo urokliwe. Szkoda, że słońce pada o tej porze z niesprzyjającego kierunku, bo słabo widać ruiny "colcas", czyli magazynów, które Inkowie (a może jeszcze ich poprzednicy, Wari?) zbudowali na górze na przeciwko.

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (33)

sko1czek 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Co było ładowane 4 godziny po głównym posiłku?
tropikey 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Ech, ta autokorekta :D
marek2011 23 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@tropikey: poczekalnia LA w GRU jest jak najbardziej funkcjonalna i bardzo spoko pod kątem jedzenia itp., ale zawsze zatłoczona + średnio interesujący design ; jak będziesz miał okazję być we flagowym LA VIP Signature Lounge w SCL (albo może już byłeś?) to dopiero zobaczysz / znasz różnicę ?
marek2011 24 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W pierwszym rzędzie LA jest IMO bardzo wygodnie i dla mnie to zawsze preferowany wybór o ile tylko jest dostępne miejsce pod oknem - no chyba że ktoś jest ekstremalnie wysoki, to wtedy być może rzeczywiście ścianka przeszkadza. Zaletą jest to, że nikt nie rozłoży przed nosem fotela, co się zdarza w kolejnych rzędach, że pax praktycznie od startu do lądowania ma full rozłożony fotel (do czego oczywiście każdy ma prawo), a wtedy ogranicza to jednak dość wydatnie "przestrzeń życiową" w trakcie lotu. Moja uwaga generalnie jest taka: na lotach krajowych w Peru, Kolumbii, Brazylii, Chile itp. różnice cenowe LA Eco (zwłaszcza z bagażem większym niż mała torba) i premium Eco są relatywnie nieduże, więc jak ktoś nie liczy każdego grosza absolutnie warto bukować PE - zdecydowana większość tych lotów jest zapakowana po dach dosłownie, więc za kilka groszy więcej wolny fotel obok, miejsce na nogi, jakiś poczęstunek (w Chile i Brazylii jest bardziej wydatny niż np. w Peru), brak kontrolowania ilości/wagi bagażu, zdecydowanie więcej mil w FFP, są ogromną zaletą.Na trasach międzynarodowych różnice w cenach są zwykle większe, choć też zależy od konkretnej trasy (przeloty po APd między krajami generalnie i tak są dość drogie nawet w zwykłym Y).
marek2011 25 czerwca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey: trzymanie nóg na przednich ściankach to raczej kwestia braku właściwej kultury i dobrego smaku niektórych paxów, niż przestrzeni przed fotelem...
agnieszka-s11 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
mnie w okolicy Cuzco poza oczywistym Machu Picchu zachwylily Salinas de Madras, polecam. Fajnie poczytac o miejscach w ktorych sie bylo.
jar188 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Z okolic Cuzco zdecydowanie Palcoyo :)
sko1czek 25 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:O 1:30 korytarzem zaczęła krążyć pani z ochrony informując, że drzwi do lotów krajowych są już otwarte. Po drugiej stronie jest inna bajka. Pełno wolnych foteli, w tym nadających się do leżenia, więc znajduję sobie taki zestaw i spędzam tam kolejne niecałe 2 godziny, drzemiąc w oczekiwaniu na otwarcie saloniku Newrest (wstęp m. in. na Priority Pass). Jest to jedyny salonik w części krajowej lotniska w Limie. W osobnym wątku o lotnisku LIM padły mocno krytyczne oceny tego przybytku, ale bywałem w gorszych. Biorąc pod uwagę, że to jednak terminal krajowy, mniej prestiżowy, nie jest moim zdaniem aż tak dramatycznie. Jest sporo miejsca (wielkościowo zbliżony do saloniku w GDN), są lekko odseparowame szezlągi (ja się załapałem, bo wchodziłem, jako pierwszy gość, ale później mogą być trudno dostępne), jedzenie jest zjadliwe (3 rodzaje kanapek, owoce, słodycze), są napoje, w tym alkoholowe. W skali od 0 do 10 daję 5-tkę. A gdyby nie było tu zimno jak w psiarni, dałbym nawet 6-tkę.Eh, bardzo jesteś łaskawy dla przybytku w Limie. ...5/10... no ja bym dał 2/10. Wczesnym popołudniem panował tłok i bałagan, nikt nie sprzątał i nie zmywał stolików, naczynia mogłem sobie powynosić sam po poprzednich paxach. Miły personel był zainteresowany wyłącznie skasowaniem wejścia. Niska temperatura to najmniejszy mankament. Krzywdzące jest Twoje porównanie do saloniku w GDN (wiem, chodziło o rozmiary,przestrzeń ;) ). O ile w obu nie ma nic sensownego do jedzenia, kanapki w GDN są jednak słuszniejszych rozmiarów. A przecież żołądki mamy my i Peruwiańczycy podobne :D. Owoce- litości. Każdy przeciętny, 2* hotel w Peru daje na śniadanie lepsze, bardziej apetyczne frukty. No i napoje- w Limie straszna nędza, podłe, słodzone soczki, cola, kiepskie wino, jeszcze gorsza whisky i niedogotowana woda na herbatę, o kawie nie chciałbym pamiętać- bez porównania z przybytkiem w GDN z piwem z Brovarnii i wyjątkową wiśniówką.
tropikey 26 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
@skoczek: w takim razie dodaję przy mojej ocenie 5/10 następujący przypis: "UWAGA! dotyczy wyłącznie godzin wczesno porannych" :D
marek2011 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Ale kawa dalej w HGI zalewajka czy parzocha (jak kto woli) ale to niestety standard śniadaniowy generalnie w większości hoteli w Peru i okolicach.
tropikey 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W trakcie mojego pobytu dwa razy śniadania jadłem w towarzystwie dużej zorganizowanej grupy Greków (pierwszy raz w życiu widziałem Greków na wakacjach poza Grecją :D ) i widziałem, że gdy sobie zażyczyli dostawali cappuccino lub inną kawę "nie-zalewajkę" (w sumie, to ona też nie jest taka zła, przynajmniej w tym HGI). Być może to jakieś ustalenie tej grupy z hotelem, na co może wskazywać też to, że bez skrępowania przychodzili z pudełkami i ładowali je po brzegi ciastkami i innymi dobrami. Sprawdzę jeszcze tą kawę, bo będę tam wkrótce jeszcze raz (obecnie Aguas Calientes).
sko1czek 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Aguas Calientes teraz nazywa sie Machu Picchu Pueblo.Jak mogę coś polecić, to zajrzyj do tej restauracji, bo karmią, w mojej opinii, ponadprzeciętnie i do tego organicznie: Green House. Chyba najlepsza knajpa z odwiedzonych przeze mnie w Peru. Moja, zazwyczaj niejedząca mięs, Żona zajadała się ich wersją lomo saltado.https://www.greenhousemapi.com/https://maps.app.goo.gl/Nyu8z1DWuijZjCWYA
tropikey 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@sko1czek: ale żeś trafił :D !Akurat wróciłem z MP, siedzę w recepcji hotelu, ćw którym spałem i rozglądam się za miejscem na kibsumpcje przed powrotem do Cuzco :DWczoraj byłem w https://maps.app.goo.gl/wQeijqJhS53x9H9z8. Też było bardzo dobre (szczegóły później), ale bardzo chętnie spróbuję też innej kuchni.
daro1978 30 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Niestety "Kamari" zamknięte więc chyba się nie zeszli od razu
tropikey 1 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
No to klops :(Z drugiej strony, może lepiej, bo jeszcze z rozpaczy zacząłby truć klientów. Może jednak nie wszystko jeszcze stracone i jest jakaś szansa na reaktywację....
jaco027 1 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
A swoja droga pewnie chlopina nie ma zielonego pojecia jaki stal sie populany en Polonia i ze conajmniej kilkaset, jak nie kilka tysiecy osob zna jego aventuras de amor... :-)
daro1978 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Doprecyzowując Twoją relację, wybierając bus też nie pozwolą Ci wyjechać wcześniej. Ale w kolejce 'cuda' się działy jak wybierałeś przewodnika ;) (wtedy tak jak Ty zostałeś wpuszczony na MP przed godziną na bilecie, niektórzy jechali wcześniejszym busem lub nagle byli przed Tobą w kolejce).Tak pogoda nam się udała :), ja z rodziną wchodziliśmy o 11:00.PS. Jechaliśmy w tym samym wagonie ciuchci :), ale ten świat mały :)
tropikey 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Dzięki za wyjaśnienie dot. autobusu :)A z tym pociągiem i niemal tym samym czasem wchodzenia do MP, to niezły zbieg okoliczności!Co do pogody, to nie wiem, czy Wam też to mówiono, ale ponoć przez cały wcześniejszy tydzień było kiepsko, więc dobrze trafiliśmy.
marek2011 6 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
O to trafiłeś na ochłodzenie w AQP, bo byłem pewnie jakieś może 2-2,5 tygodnia przed tobą i w pokoju w H było mega gorąco tak że na noc musiałem chłodzić AC po tym jak się nagrzewał w ciągu dnia (okna na wulkan). BTW Uber ok 25-30 soli (w zależności od pory dnia), więc te 40 nie było aż tak mega zawyżone.
tropikey 6 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W ciągu dnia było bardzo ciepło, ale różnicę zrobiła pewnie ta ekspozycja pokoju - ja miałem na zachód i to taki słabo naświetlony, więc pokój nie miał się kiedy nagrzać. W trakcie tamtejszego lata to byłaby zaleta, a tak, to kichowato.No i widoku na wulkan nie było :( (chociaż niby też typ "scenic view").
diana 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Ehh, zatęskniło się. A czy w Santa Catalina nadal hodują świnki morskie?
tropikey 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Wydaje mi się, że nie, bo zwiedziłem to miejsce (tak mi się zdaje) dokładnie, ale głowy nie daję. A gdzie one były w czasie Twojej wizyty?
hiszpan 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Świetne dwa ostatnie odcinki, czyta się i ogląda z zapartym tchem. Oczywiście wskakuje na moją listę "co robić przy ponownej wizycie w Peru". Kanion Colca oglądałem niestety tylko z okien Avianki.....
marek2011 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Potwierdzam renomę Zig Zag w AQP - świetne jedzenie, fajny wystrój io obsługa - można też zjeść na małym balkonie z widokiem na kościół i ulicę ale są tylko dwa malutkie stoliczki. Oczywiście warto wziąć pod uwagę, że nie jest to specjalnie budżetowa kanapa zwłaszcza jak na warunki peruwiańskie ;-)
marek2011 16 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
@tropikey: to dziwne, wprawdzie ostatnio leciałem w Premium C, ale poprzednim razem w Premium Y (wtedy był to lot do AEP) i też miałem wstęp do Signature Lounge a nie tego środkowego. No chyba że wtedy babka w recepcji się pomyliła i mnie tam z rozpędu skierowała. Możliwe też, że zależy to też od konkretnej trasy (czy jakiś innych czynników): AEP jest kierunkiem zdecydowanie prestiżowym (biznesowo), a LA nie oferuje na tej trasie produktu C, z kolei GRU jest oczywiście też prestiżowe, ale tu w ofercie jest zarówno klasa C jak i PE w zależności od rotacji.
tropikey 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Tak, to może chodzić o kierunek. Ta moja wizyta w 2022 r. była też przed lotem do Buenos Aires (w C przyleciałem z JFK, a potem Y+ do AEP).
hiszpan 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey - rozumiem, że tych łóżek/pokoików w saloniku nie dało się wcześniej zarezerwować. A miałeś jakiś plan B na tą noc jakby wszystko było zajęte? (ja dodam, że w podobnej sytuacji jechałem do pobliskiej LaQuinty z darmowym transferem - ale loty miałem w economy więc bez szans na ten salonik)
hiszpan 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W Hiltonie w Stambule nie było expresu do kawy w pokoju aby Cię po prostu nie obrazić. Nie wyobrażam sobie picia dobrej kawy w tym mieście ( i zapewne management hotelu także) zaparzonej inaczej niż w specjalnym czajniczku, czarnej jak smoła i podawanej na życzenie bez cukru.
gadekk 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey, czy tylko u mnie nie widać zdjęć z ostatnich 3 dni?
tropikey 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@hiszpan:A bo ja wiem... Mnie jakoś ta wersja nie przekonała do siebie (również bez cukru). Stąd też, do tej nieszczęsnej tarty z czekoladą wziąłem "americano", co z resztą nieco mnie poratowało, bo pojemność tego jest sporo większa, niż wersji tureckiej. Bez tego nie dałbym rady zjeść nawet 1/3 :DMam nauczkę - jeśli tureckie słodycze, to wyłącznie w wersji mini. A do takiej to już kawa po turecku pasuje (nomen omen) jak ulał :)@Gadekk: a w czym przeglądasz? U mnie w Tapatalk wszystko widać. Sprawdzę później w wersji online.
qbaqba 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Hmm, faktycznie, bardzo dużo zdjęci się nie wyświetla, ale po kilkukrotnym odświeżeniu strony jest komplet.[/b].Nope :(Sprawdzane na firefoxie, chrome i safari.
darek-m 22 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
U mnie działa, ale faktycznie z wielu relacji jest na Tapatalk tak, że niektórych nie widać ale po kliknięciu w nie, można zobaczyć zdjęcia.
qba85 12 września 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Pytamy ją o męża, a dziewczyna na to, że ją rzucił i nic nie płaci na dziecko, więc jej Marco mówi, żeby koniecznie wystąpiła o alimenty i ze zdziwieniem słyszę, jak jej krok po kroku klaruje, co i jak (a nie sądzę, by miał osobiste doświadczenia w tym zakresie, bo wygląda na przykładnego męża i ojca). Oj bardzo stereotypowo tu podszedłeś do tematu... A może to pan Marco ma dziecko z niezbyt przykładną żoną i matką? :-)