Polubiliśmy te nieśpieszne spacery, wąskie uliczki i ich nienadęty klimat. Obserwowaliśmy ludzi, smakowaliśmy ciekawe potrawy, chłonęliśmy zapachy i dźwięki. I mimo tego, że Siem Reap nie ma do zaoferowania typowych atrakcji do zwiedzenia, nie nudziło nas to miejsce. Mieliśmy ochotę tam wracać i po prostu pobyć.
Z czym jeszcze będzie mi się kojarzyć Siem Reap? A no z melodyjnie powtarzanym przez sprzedawców „one dollaaaaar”. W Kambodży obowiązują dwie waluty – amerykański dolar oraz kambodżański riel (KHR). Waluty teoretycznie są całkowicie zamienne i można nimi płacić dowolnie. W praktyce jednak ceny w zasadzie wszędzie podawane są w dolarach, a ewentualna reszta wydawana jest w w rielach.28.10 – Imperium Angkoru, Kambodża
Angkoru (w wolnym tłumaczeniu "święte miasto") nie trzeba chyba nikomu przedstawiać - to największy na świecie kompleks świątyń wzniesiony na ogromnej przestrzeni. Imperium Państwa Khmerskiego było zamieszkiwane przez królów od IX do XV wieku. Było największą metropolią ówczesnego świata. Szacuje się, że w czasach swojej świetności liczył blisko milion mieszkańców. Po okresie gwałtownego rozkwitu, przyszedł gwałtowny upadek. W XV wieku, w wyniku podboju przez Syjam (obecnie Tajlandię), Angkor został całkowicie zdewastowany i rozgrabiony. Król wraz z ocalałymi wycofał się na wschód i w Phnom Penh założył nową stolicę państwa, a opustoszały Angkor został pochłonięty przez dżunglę, zamieszkany przez dzikie zwierzęta i zapomniany na lata.
Dopiero w 1861 roku francuski podróżnik Henri Mouhot wywołał sensację i zadziwił świat swoim nieprawdopodobnym odkryciem. „Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy jak teraz, w tej wspaniałej tropikalnej scenerii. Nawet gdybym wiedział, że tu umrę, za nic nie zamieniłbym tej egzystencji na przyjemności i wygody cywilizowanego świata”, pisał. I choć w rzeczywistości nie był pierwszym, który natknął się na tajemnicze, ukryte w dżungli ruiny świątyń, to właśnie on prawdziwie rozsławił zapomniane miasto i tchną w nie nowe życie.
Mimo blisko dwóch wieków od tamtego wydarzenia, zainteresowanie Angkorem nie maleje. Fala turystów z całego świata rok rocznie zalewa Angkor, i choć przyjemniej zwiedzałoby się w nieco mniejszym tłumie, to sam fakt mnie wcale nie dziwi. Angkor nieprzerwanie zachwyca i onieśmiela.
Zwiedzanie chcieliśmy rozpocząć niestandardowo, świadomie odpuszczając wschód słońca. Z pewnością jest piękny, ale zjeżdża się na niego ¾ turystów z Siem Reap. Żeby zająć dobre miejsce przy stawie trzeba ponoć wyjechać koło 4 nad ranem z miasta.
:shock: Za stara na to jestem.
;) Postanowiliśmy minąć się z porannymi ptaszkami w bramie Angkoru. Kiedy oni, po obejrzeniu wschodu słońca udadzą się na śniadanie, my w nieco bardziej kameralnym gronie zaczniemy zwiedzanie.
Kupiliśmy bilety jednodniowe ograniczając niestety zwiedzanie kompleksu do 3 głównych i najbardziej popularnych świątyń – Angkor Wat, Bayon oraz Ta Prohm. Na więcej nie wystarczyłoby nam czasu. Po opłaceniu 37 USD otrzymaliśmy gustowne bilety z naszą podobizną
:lol: .
ANGKOR WAT - narodowy symbol Kambodży i duma Khmerów
Angkor Wat jest największą budowlą sakralną na świecie. Zajmuje powierzchnię 20 hektarów (czyli pięciokrotnie większą niż Watykan) i otoczony jest dwustumetrowej szerokości fosą. Świątynia zbudowana została w połowie XII wieku na polecenie króla Surjavarmana II i poświęcona hinduskiemu bogowi Wisznu, z którym identyfikował się władca. Wznoszona była blisko 35 lat, przez ponad 5 tysięcy rzemieślników i 100 tysięcy robotników. W czasach panowania króla Dżajawarmana VII została chwilowo przekształcona na świątynię buddyjską. Po jego śmierci budowli przywrócić na nowo hinduistyczny charakter.
Angkor Wat jest narodowym symbolem Kambodży i dumą Khmerów. Od niego, rzecz jasna, zaczęliśmy zwiedzanie.
Riksiarz wysadził nas przed głównym traktem. Aby dostać się do świątyni musieliśmy przejść most przypominający dmuchane puzzle.
;)
Po drugiej stronie fosy przywitały nas ciekawskie i rozbrykane małpy.
Następnie dłuuuuuga brukowana droga na grobli prowadziła do głównej, uwiecznionej na tysiącach fotografii promenady z charakterystycznymi stawami po jej lewej i prawej stronie.
Centralna budowla świątynna jest osadzona na 3 poziomach. To coś w rodzaju piramidy. Zwiedzając ją spacerowaliśmy po odkrytych pasażach i dziedzińcach. Przechodząc schodami na coraz wyższe piętra dotarliśmy do centralnej części, gdzie można się wspiąć na jedną z wieży – najwyższy punkt świątyni.
Kolejka ludzi czekających w pełnym słońcu do wyjścia na wieżę tymczasowo nas zniechęciła, dlatego postanowiliśmy oderwać się od tłumu i poodkrywać Angkor „po naszemu”. Chwilę później, bez większego trudu, odnaleźliśmy całe mnóstwo zacisznych, spokojnych i magicznych miejsc, w cieniu których mogliśmy odpocząć od palącego słońca i z pewnego dystansu podziwiać i chłonąc klimat świątyni.
Fajne ale jak dla mnie za dużo zdjęć . Np po co kilkanaście zdjęć domów przy wodzie albo 5 razy ten sam talerz z jedzeniem. Przynajmniej jak się czyta na telefonie to przewijanie jest męczące .
Mi ilość zdjęć zupełnie nie przeszkadzała. Dopiero teraz zauważyłem, że zdjęć BBQ jest kilka
;)Czytałem z zaciekawieniem, dzięki za możliwość miłego spędzenia niedzielnego popołudnia! Nakręciłaś mnie na te klimaty
;)
Fajna relacja, widać że super spędziliście ten czas. No i mega inspirująca, ten kurs gotowania
:D Z niecierpliwością czekam na dalszą część. Na pewno będę korzystac jak w końcu uda mi się tam wybrać
:)
Polubiliśmy te nieśpieszne spacery, wąskie uliczki i ich nienadęty klimat. Obserwowaliśmy ludzi, smakowaliśmy ciekawe potrawy, chłonęliśmy zapachy i dźwięki. I mimo tego, że Siem Reap nie ma do zaoferowania typowych atrakcji do zwiedzenia, nie nudziło nas to miejsce. Mieliśmy ochotę tam wracać i po prostu pobyć.
Z czym jeszcze będzie mi się kojarzyć Siem Reap? A no z melodyjnie powtarzanym przez sprzedawców „one dollaaaaar”. W Kambodży obowiązują dwie waluty – amerykański dolar oraz kambodżański riel (KHR). Waluty teoretycznie są całkowicie zamienne i można nimi płacić dowolnie. W praktyce jednak ceny w zasadzie wszędzie podawane są w dolarach, a ewentualna reszta wydawana jest w w rielach.28.10 – Imperium Angkoru, Kambodża
Angkoru (w wolnym tłumaczeniu "święte miasto") nie trzeba chyba nikomu przedstawiać - to największy na świecie kompleks świątyń wzniesiony na ogromnej przestrzeni. Imperium Państwa Khmerskiego było zamieszkiwane przez królów od IX do XV wieku. Było największą metropolią ówczesnego świata. Szacuje się, że w czasach swojej świetności liczył blisko milion mieszkańców. Po okresie gwałtownego rozkwitu, przyszedł gwałtowny upadek. W XV wieku, w wyniku podboju przez Syjam (obecnie Tajlandię), Angkor został całkowicie zdewastowany i rozgrabiony. Król wraz z ocalałymi wycofał się na wschód i w Phnom Penh założył nową stolicę państwa, a opustoszały Angkor został pochłonięty przez dżunglę, zamieszkany przez dzikie zwierzęta i zapomniany na lata.
Dopiero w 1861 roku francuski podróżnik Henri Mouhot wywołał sensację i zadziwił świat swoim nieprawdopodobnym odkryciem.
„Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy jak teraz, w tej wspaniałej tropikalnej scenerii. Nawet gdybym wiedział, że tu umrę, za nic nie zamieniłbym tej egzystencji na przyjemności i wygody cywilizowanego świata”, pisał. I choć w rzeczywistości nie był pierwszym, który natknął się na tajemnicze, ukryte w dżungli ruiny świątyń, to właśnie on prawdziwie rozsławił zapomniane miasto i tchną w nie nowe życie.
Mimo blisko dwóch wieków od tamtego wydarzenia, zainteresowanie Angkorem nie maleje. Fala turystów z całego świata rok rocznie zalewa Angkor, i choć przyjemniej zwiedzałoby się w nieco mniejszym tłumie, to sam fakt mnie wcale nie dziwi. Angkor nieprzerwanie zachwyca i onieśmiela.
Zwiedzanie chcieliśmy rozpocząć niestandardowo, świadomie odpuszczając wschód słońca. Z pewnością jest piękny, ale zjeżdża się na niego ¾ turystów z Siem Reap. Żeby zająć dobre miejsce przy stawie trzeba ponoć wyjechać koło 4 nad ranem z miasta. :shock: Za stara na to jestem. ;) Postanowiliśmy minąć się z porannymi ptaszkami w bramie Angkoru. Kiedy oni, po obejrzeniu wschodu słońca udadzą się na śniadanie, my w nieco bardziej kameralnym gronie zaczniemy zwiedzanie.
Kupiliśmy bilety jednodniowe ograniczając niestety zwiedzanie kompleksu do 3 głównych i najbardziej popularnych świątyń – Angkor Wat, Bayon oraz Ta Prohm. Na więcej nie wystarczyłoby nam czasu. Po opłaceniu 37 USD otrzymaliśmy gustowne bilety z naszą podobizną :lol: .
ANGKOR WAT - narodowy symbol Kambodży i duma Khmerów
Angkor Wat jest największą budowlą sakralną na świecie. Zajmuje powierzchnię 20 hektarów (czyli pięciokrotnie większą niż Watykan) i otoczony jest dwustumetrowej szerokości fosą. Świątynia zbudowana została w połowie XII wieku na polecenie króla Surjavarmana II i poświęcona hinduskiemu bogowi Wisznu, z którym identyfikował się władca. Wznoszona była blisko 35 lat, przez ponad 5 tysięcy rzemieślników i 100 tysięcy robotników. W czasach panowania króla Dżajawarmana VII została chwilowo przekształcona na świątynię buddyjską. Po jego śmierci budowli przywrócić na nowo hinduistyczny charakter.
Angkor Wat jest narodowym symbolem Kambodży i dumą Khmerów. Od niego, rzecz jasna, zaczęliśmy zwiedzanie.
Riksiarz wysadził nas przed głównym traktem. Aby dostać się do świątyni musieliśmy przejść most przypominający dmuchane puzzle. ;)
Po drugiej stronie fosy przywitały nas ciekawskie i rozbrykane małpy.
Następnie dłuuuuuga brukowana droga na grobli prowadziła do głównej, uwiecznionej na tysiącach fotografii promenady z charakterystycznymi stawami po jej lewej i prawej stronie.
Centralna budowla świątynna jest osadzona na 3 poziomach. To coś w rodzaju piramidy. Zwiedzając ją spacerowaliśmy po odkrytych pasażach i dziedzińcach. Przechodząc schodami na coraz wyższe piętra dotarliśmy do centralnej części, gdzie można się wspiąć na jedną z wieży – najwyższy punkt świątyni.
Kolejka ludzi czekających w pełnym słońcu do wyjścia na wieżę tymczasowo nas zniechęciła, dlatego postanowiliśmy oderwać się od tłumu i poodkrywać Angkor „po naszemu”. Chwilę później, bez większego trudu, odnaleźliśmy całe mnóstwo zacisznych, spokojnych i magicznych miejsc, w cieniu których mogliśmy odpocząć od palącego słońca i z pewnego dystansu podziwiać i chłonąc klimat świątyni.