+1
tropikey 4 listopada 2022 18:00
ImageDziś mam znów do przejechania prawie 200 km, ale na szczęście (o ile dobrze sprawdziłem) nie czekają mnie już żadne szutrowe tarki. Swoje za kierownicą i tak jednak spędzę. Przejazd do Salty, łącznie z postojami na jakieś zdjęcia, zajmie mi ok. trzech i pół godziny. W trasę ruszam zatem już o 8:30.

Mimo, że po wczorajszym popołudniowym zachmurzeniu nie ma już śladu, poranne powietrze jest tak gęste, że dalekie ujęcia skryte są jakby za zasłoną dymną. Szkoda, bo kręta górska droga może kryć ciekawe widoki z "Miradorów", których kilka widziałem na mapie.
Pierwszy z nich jest kilkanaście kilometrów od Cafayate. Nazywa się "Mirador Tres Cruces", od trzech białych krzyży stojących blisko parkingu. Potwierdza się jednak, że o rozlegle panoramy będzie dziś trudno.

Image

Image

4 km dalej są dwa znane i oblegane przez turystów (o co nie trudno, bo to przy samej drodze) twory geologiczne: El Anfiteatro i Garganta del Diablo. Są to ogromne "studnie", do których środka można wejść od strony drogi nr 68 przez otwarte wrota skalne.
Najpierw trafiam do amfiteatru. W środku jest akurat wycieczka szkolna, ale widać, że godziny poranne to tutaj jeszcze bardzo spokojny czas. Sprzedawcy pamiątek (głównie hippisi w szerokim tego słowa znaczeniu) rozkładają towary, a i jeden z muzyków znanych mi z klipów na YT dopiero szykuje się do występów.
Na pierwszym zdjęciu El Anfiteatro może wydawać się niepozorne, ale dzieciaki z wycieczki na drugim doskonale obrazują skalę tego miejsca.

Image

Image

Image

Przez chwilę udaje mi się tu być samemu, ale widzę, że nadciąga już fala gości, więc szybko podjeżdżam do gardzieli diabła. Ta nie sprawia już na mnie dużego wrażenia, choć to w dużym stopniu kwestia oświetlenia. Rano słońce wpada tu w taki sposób, że trudno jest w ogóle zrobić jakieś zdjęcie. Co dziwne, mimo że Garganta jest mniej imponująca, niż El Anfiteatro, otoczka komercyjna jest tu bardziej okazała. Tablica w środku zakazuje wspinania się do wewnętrznej części, ale oczywiście chętni i tak są.

Image

Image

Image

Image

Image

Gdy opuszczam to miejsce, na parkingu stoi już kilka autokarów, więc za chwilę zrobi się tu jeszcze bardziej gęsto i gwarno. Czmycham zatem do auta i gnam dalej. Krajobrazy po drodze są piękne, ale cały czas widoczność w dal jest ograniczona, więc zatrzymywanie się nie ma wielkiego sensu. Próbuję jeszcze przy Mirador Guachipas, ale efekt jest dość mizerny.

Image

Kawałek za wsią Alemania (z szosy nie dostrzegłem muru pruskiego, zadbanych obejść lub innych oznak niemieckości, więc nie zawitałem tam) góry znikają i wjeżdżam w coraz bardziej monotonny obszar rolniczy, przez który jadę w zasadzie aż do Salty. Zasięg internetu polepsza (a w zasadzie pojawia) się, więc dla towarzystwa uruchamiam sobie podcast z "Poranną Manną" i w rytmach muzyki zapodawanej przed nadredaktora i Mariana dojeżdżam do Sheratona w Salcie.

Z przyjemnością odbieram kartę do tego samego mieszkania - bo nazywanie tego pokojem byłoby nie na miejscu - i idę na pod muzeum archeologiczne, by dokonać wymiany eurosów (USD się skończyly) u lokalnego arbolito. Mój poprzedni, obwieszony złotem, w takim upale nie pracuje, ale szybko i efektywnie załatwiam sprawę z innym obecnym na szychcie.

W Salcie jest dziś ponad 35 st. C. Do lodziarni Grido jest duża kolejka, więc sprawdzam, co też tak przyciąga tu ludzi. Za 350 ARS (jakieś 5 zł) dostaję taką oto porcję helados:

Image

Smakowo są bardzo dobre. Może nie klasa światowa, ale bardzo przyzwoite. Niestety, lodowa decyzja ma dwie negatywne konsekwencje.
Po pierwsze, w dzisiejszym skwarze przekształcają się zbyt szybko ze stanu stałego w ciekły, więc żeby uniknąć totalnego ufajdania się nimi, muszę je pochłaniać w szybkim tempie.
Po drugie (gorsze) różnica temperatur aktywuje mi na dolnej wardze febrę, zimno, opryszczkę, czy jak to się tam jeszcze inaczej nazywa. W sumie, i tak jestem zaskoczony, że dzieje się to dopiero teraz, bo to u mnie dość częsta przypadłość (stąd Hascovir na stałe w kosmetyczce).

Do końca dnia jest jeszcze trochę czasu, więc w drodze powrotnej do hotelu zaglądam do zlokalizowanego przy placu 9 lipca Muzeum Historii Północy, którego niewątpliwym atutem jest darmowy wstęp :)
Ekspozycja jest bardzo ciekawa i różnorodna - od czasów pierwszych ludzi zamieszkujących te tereny, aż do początków XX w.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Moją szczególną uwagę przykuwają trzy eksponaty:

1) w sali z portretami burmistrzów miasta, jeden z nich przedstawia komisarza Przygodę :D

Image

2) i tu jest wzmianka o Malwinach, oczywiście wyłącznie w kontekście korzystnym dka Argentyna, tak jakby to ona wtedy wygrała.

Image

3) zdjęcie pośmiertne Che Guevary, którego nigdy z takim wizerunkiem nie kojarzyłem.

Image

Wracam do hotelu na znany mi już z poprzedniej wizyty "tea time" (w moim wypadku bardziej wine time :D ), po którym mam do zaliczenia ostatnią sprawę w Salcie z listy mych zainteresowań - wejście na wznoszące się na tyłach Sheratona wzgórze Cerro San Bernardo.
Większość ludzi udaje się tam kolejką linową (http://www.telefericosanbernardo.com/), no ale bez przesady, szanujmy się :) . Wysokość bezwzględna tego wzniesienia to 1454 m.n.p.m., ale w odniesieniu do samej Salty, która znajduje się ok. 1200 m.n.p.m. to raptem 250 m.
Na szczyt można pójść bardzo okrężną, ale łagodną trasą prowadzącą wzdłuż ulicy prowadzącej na samą górę, albo - tak jak ja - dość stromymi i krętymi schodami zaczynającymi się tu:

https://maps.app.goo.gl/fa93DauBL944i1zj8

Trasa ta pełni jednocześnie funkcję drogi krzyżowej, więc mijam po drodze poszczególne jej stacje. W pobliżu jednej z nich spotykam ptaka, który, jak twierdzi wujek Google, zwie się Penelopa ciemnogłowa.

Image

Image

Pewne moje obawy, czy aby nie będą tu czyhać na mnie lokalne rzezimieszki znikają zaraz przy zamykanej o 22:00 bramie prowadzącej do ścieżki na wzgórze. Nie dość, że (jak w wielu miejscach w Salcie) stoi tu na warcie jakiś mundurowy, to towarzyszy mi, zarówno w drodze na górę, jak i z powrotem, wielu mieszkańców, głównie ubranych na sportowo pań, które w różnym tempie pokonują sobie tą trasę. Wniosek płynie z tego tylko jeden - o napadach, czy kradzieżach dawno tu chyba nie słyszano.

Na szczycie nie czeka na mnie niestety niespodzianka - powietrze jak było, tak nadal jest nieprzejrzyste jak okulary w czasie covidu (kto musiał przez nie czytać mając jednocześnie maseczkę na twarzy, wie o co chodzi :) ). Zachodzące słońce odrobinę się jednak przebija i mogę obserwować, jak znika za górami.

Image

Image

Image

Image

Wielkiego rozczarowania widokiem nie odczuwam. Salta, to nie Hong Kong, czy inny Szanghaj, więc i tak feerii miejskich świateł i kolorów bym się tu nie doczekał, choćby nie wiem jak przejrzyste było niebo.Po doświadczeniach z lotem z Buenos Aires do Salty, na rejs powrotny szykuję się tak, by na lotnisku być odpowiednio wcześnie. Muszę jeszcze zatankować auto i oddać je Hertzowi, a nie jestem pewien, czy nie będzie kolejek na stacjach (widziałem je wielokrotnie), no i, czy przypadkiem Hertz nie będzie się czepiał stanu auta (kurczę, zapomniałem zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie Fiata wyglądającego jak po rajdzie Dakar :D ). Mam co prawda w garści SkyTeam Priority, więc kolejek do odprawy już się nie obawiam, ale nie chcę kusić losu. Zjadam wczesne śniadanie i na lot o 11:50 wychodzę z hotelu o dziewiątej.
Tym razem ostrożność okazuje się kompletnie niepotrzebna.
Na stacji YPF jestem drugi w kolejce, więc tankowanie idzie sprawnie, ruch na drodze do lotniska jest minimalny, w Hertzu pytają tylko, czy bak jest pełen i dziękują za skorzystanie z ich usług, a terminal odlotów wygląda tak:

Image

Image

Jedyna dłuższa kolejka jest do stanowisk oznaczonych symbolami LATAM (choć raczej na lot innych linii, bo dziś żaden LA stąd nie startuje). Pani na stanowisku SkyTeam Priority oznacza mój bagaż karteczką "heavy" (bo faktycznie, robi się coraz cięższy) i z uśmiechem przyznaje mi rację, gdy mówię jej, że ma tu zdecydowanie przyjemniejsze warunki do pracy, niż w AEP.
Tak oto mam 9:45, brak saloniku (Sala VIP ciągle zamknięta), więc czeka mnie kiblowanie...

Dziwne, wydawało mi się, że wspominałem o tym gdzieś na samym początku, ale jednak nie, więc wspominam teraz, bo akurat jest okazja.
Otóż, jeszcze we Frankfurcie, w REWE przy Moxy kupiłem pięć 200-gramowych belgijskich czekolad Tony's, których jeden z "modeli" jest wegański. Normalnie bierzemy je w Heinemann'ie za coroczne kupony urodzinowe, ale cena w REWE była tak atrakcyjna, że wziąłem na zapas. Gdy rano szedłem na lot do JFK, do zewnetrzej kieszonki plecaka włożyłem niedokręconą butelkę wody i na lotnisku odkryłem, że mi papierowe etykiety we wszystkich tych czekoladach przemoczyło. Cóż było robić, musiałem je wszystkie zerwać, a możecie sobie pewnie łatwo wyobrazić, co mogą przypominać takie 200-gramowe kostki w złotej folii :D .
Na każdy lot pakowałem je w związku z tym do podręcznego, żeby - w razie potrzeby - móc od ręki wytłumaczyć, że to żadne dragi, a jedynie wynik niezdarstwa. Nikogo to jednak nie interesowało we FRA, JFK, ani w AEP.
Na kontroli bezpieczeństwa w Salcie wreszcie jednak ktoś wyraża zainteresowanie moimi blokami czekolady w złotej folii. Mówię, że to "chocolate", pani nie dowierza, więc tłumaczę, że jest "sin papel", bo miałem "accidente con agua" i wtedy pani już chwyta sytuację :D .

Cóż, teraz pozostaje cierpliwie poczekać na lot do AEP. Przynajmniej mogę w spokoju kontynuować relację.

Image

W przeciwieństwie do lotów LATAM, na których pasażer nie mówiący po hiszpańsku musi się wielu rzeczy domyślać, wszelkie komunikaty i informacje od załogi Aerolineas Argentinas są nie tylko powtarzane po angielsku, ale na dodatek jest to czynione z bardzo ładnym, zrozumiałym akcentem.

Tym razem jest zwykły i dość już leciwy B737. Z mojego 5. rzędu obserwuję przez okienko załadunek bagażu. Najbardziej żal mi zwierzaka, który w skwarze czeka do samego końca na załadunek walizek i dopiero wtedy wjeżdża na pokład.
Wylatujemy 10 minut przed czasem.

Image

Trasa lotu wiedzie m. in. nad wielkim obszarowo, a małym z nazwy Mar Chiquita - jednym z największych na świecie słonych jezior (https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Mar_Chiquita). Sądząc po ogromnych połaciach czegoś, co z lotu ptaka wygląda na piach, odnoszę wrażenie, że jezioro jest teraz w fazie skurczonej, pewnie ze względu na mniejszą ilość dopływającej wody.

Image

Image

Szlag by to trafił! Znowu to samo - siedzę po złej stronie :(
Z FR24 wynika, że lot zawsze idzie prosto od północy i ląduje w AEP z tego właśnie kierunku, więc siedząc po prawej stronie powinienem mieć chociaż częściowy widok na centrum. Ale nie dziś... Samolot robi kółko nad BsAs, zawraca i podchodzi od południa. Z tego powodu, siedząc po prawej stronie, początkowo widzę co prawda jakieś przedmieścia, ale potem, już z małej wysokości, tylko wodę w kolorze szlamu, podczas gdy z lewej strony mają prezydencką paradę przed szpalerem wieżowców.

Image

Jedyny bonus jest taki, że parkujemy do rękawa. Dostawa bagażu na taśmę idzie dość ślamazarnie, ale autobus nr 33 podjeżdża zaraz po tym, gdy podchodzę do przystanku. Po ok. 40 minutach melduję się znowu w Anselmo, w którym spędzę ostatnie 2 noce w Argentynie. Zostawiam bagaż w niemal identycznym pokoju, jak poprzednio (teraz piętro wyżej i bez balkonu) i idę do sprawdzonej już poprzednim razem Beba Cocina. Tym razem zamawiam Humitę - danie na bazie kukurydzy o konsystencji hummusu, zapieczonej z różnymi dodatkami (ser, warzywa) w piekarniku - a do tego orzeźwiające piwo Casi Hawaii.

Image

Image

Schodzę do Av. Colon i jednym z autobusów jadę do kolorowej dzielnicy La Boca. Cóż... Być w Buenos i nie zobaczyć tego miejsca, to trochę, jakbym w czasie wizyty w NYC nie przeszedł się Times Square. Człowiek wie, co go tu czeka, ale nie może sobie odmówić :D .
Generalnie rzecz ujmując, jarmark, misz masz, kicz i tandeta. Jednak te kolorowe domki mają w sobie to coś. Ach, gdyby tak jeszcze słońce świeciło...

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (22)

sko1czek 5 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
[/quote]Check in na lot do FRA był jeszcze szybszy. Zdziwiło mnie, że nie sprawdzano ani ESTA, ani szczepienia. Lufthansie wystarczą najwyraźniej dane wprowadzone przeze mnie w trakcie on line check in, a zwłaszcza odhaczony "ptaszek" przy oświadczeniu, że jakby co, to poniosę wszelkie koszty, jeśli nie wpuszczą mnie do USA.... No ale chyba nie zrobią mi tego przy mojej pierwszej w życiu wizycie tamże[/quote]Coś się zmieniło w tym temacie. Przy tegorocznym wylocie z WAW do Toronto nikt nie sprawdzał kanadyjskiej eTA. Znaczy, że była sprawdzona w inny sposób. Zarówno kanadyjska eTA jak i amerykańska ESTA są powiązane z numerem paszportu. Po maszynowym odczycie paszportu przez osobę na check-inie czy urzędnika Immigration po prostu widać, że klient ma eTA czy ESTA.
tropikey 5 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
We FRA obsługiwał mnie bardzo młody chłopak, chyba nowicjusz (pytał sąsiadów o różne kwestie), więc być może działał asekuracyjnie :)Na marginesie, SQ daje na cały lot wifi gratis dla pasażerów w C i F, więc chyba nadam jeszcze odcinek z pokładu (z którego piszę właśnie te słowa).
gadekk 7 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@tropikey jak karta alkoholowa na pokładzie SQ? :>
tropikey 7 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Wiedziałem, że po przylocie będzie jeszcze bieganina, więc nawet jej nie sprawdzałem, co by się nie drażnić :DWypiłem 2 kieliszki Shiraz (bardzo dobre, ale nawet nie wiem, z jakiego kraju) i tyle.Na bieżąco można sprawdzać tu:https://inflightmenu.singaporeair.com/home
marek2011 16 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
@tropikey: zaiste poczekalnia LA w SCL jest znakomita - jest przeznaczona tylko dla paxów segmentu premium (bilet biznes / premium międzynarodowe) oraz posiadaczy najwyższego statusu w LATAMPASS.
lataczuk 17 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@tropiklucz - zyjesz? :)
abelincoln 17 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@lataczuk mając do wyboru otwarte ramiona latynoskiego kraju i forum z dalekiego, zimnego środkowoeuropejskiego kraju - nic dziwnego że utonął w tych ramionach [emoji23]
tropikey 18 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Jestem, jestem, wkrótce się odezwę :)No i dziękuję za troskę. Wszystko gra!
splder 21 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
W kwestii formalnej to Dolce Gusto jest ciśnieniowy (15 bar) . Z tanich i popularnych kapsułkowców tylko Tassimo Bosha oszukuje na ciśnieniu (3 bar). [emoji12]
agnieszka-s11 23 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
Ta Cabana jest niesamowita, dzieki za namiary, bo w te rejony na pewno jeszcze wroce
billabong 28 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
tropikey napisał:(...) część z wyrobami reginalnymi, pamiątkami i innymi atrakcjami, dla których tu dotarłem jest dość mała. Może po prostu trafiłem tu o złej porze? Na szczęście, są charakterystyczne dla tej imprezy tańce ludowe, ale nie w wykonaniu zespołów folklorystycznych, lecz zwykłych mieszkańców.Co innego część jarmarczna, ze świeżą dostawą z Chin i Bangladeszu oraz że wszelkiego rodzaju second handem. Tu na brak sprzedawców narzekać nie można. Czyżby taka właśnie przyszłość czekała Feria de Mataderos?Dla mnie właśnie ta spontaniczność i tańce w wykonaniu mieszkańców, a nie zespołów, dodawały wyjątkowości właśnie temu miejscu.Nie pamiętam jakiejś większej ilości chińszczyzny - jeśli rzeczywiście co tydzień wygląda to tak jak mówisz, to niesamowita szkoda. :/
tropikey 28 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Jasne, pełna zgoda! Mnie też ujęło właśnie to, że bawili się zwykli ludzie, a nie wyszkolona do tego grupa :)Fajnie, że mają w sobie tyle luzu, ale i szacunku dla tradycji. Już widzę, jak u nas na festynie ludzie wyskakują do oberka, czy innego kujawiaka :DA co do asortymentu, to mam podejrzenie, że spora część wystawców mogła tego dnia nie przyjechać ze względu na niepewną pogodę, obawiając się, że klienci mogą nie dopisać.
abelincoln 28 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Pędzę dalej, by skończyć jeszcze w listopadzie :DThere goes moja szansa na 3. miejsce w relacji miesiąca :lol: :lol:
gadekk 29 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@tropikey, dlaczego nie skorzystałeś z FCL w MUC?
tropikey 29 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Się kurde znalazł uważny czytelnik :DWstyd się było przyznać, więc już o tym nie wspomniałem... Jakby to ująć... Na to, że mogłem to zrobić wpadłem dopiero w samolocie do GDN. Nie wiem dlaczego, ale lecąc z FRA do MUC założyłem sobie, że tam już wstępu nie mam.
krzqchu 30 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Całkiem możliwe że mogliśmy się minąć na lotnisku AEP 18.11, z tym że ja leciałem do El Calafate.Kolejka rzeczywiście była taka że się załamałem, na szczęście po chwili pracownik lotniska wyciągnął z kolejki podróżnych na mój lot, do osobnego punktu check-in.Co ciekawe, do Salty lecialem kilka dni później i wtedy był luz.
tropikey 30 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
I jak w Twoich oczach wypada porównanie obu regionów?
marek2011 30 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Co do obłożenia w F @tropikey: oczywiście część miejsc jest sprzedawana (za cash albo mile- mile to też waluta, nie zapominajmy o tym; to nie jest żaden "darmowy" czy "nagrodowy" bilet jak często to się usiłuje prezentować ;-)), ale druga część często jest z upów - upy biorą się generalnie oczywiście z wypełnienia biznesu, ale też różnie z tym jest. Praktyczny przykład spoza protokołu: jest powiedzmy 2 pracowników linii wracających z urlopu na stby do C a kabina jest full - co się robi? Przenosi przy gejcie dwóch płatnych paxów z C do F (wg godności, czyli zaczynając od HON o ile są na liście) i w ten sposób tworzy dostępność dla tych z stby ;)
krzqchu 30 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Obydwa regiony ładne, górzyste.W Patagonii byłem w dość turystycznych miejscach, takich jak El Chalten, Perito Moreno.W Salce pojechałem do większej dziczy - opuszczonych wiosek i kopalń na zachód od San Antonio de los Cobres.
raphael 7 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
Relacja wręcz nadziana przydatnymi uwagami i ciekawymi obserwacjami, a do tego pisane "live", to kawał dobrej roboty :o Pytanie techniczne: czym robiłeś zdjęcia? Szczególnie te czernie z NY sprawiają wrażenie:tropikey napisał:
tropikey 7 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
Dziękuję za miłe słowa :)Oby jak najwięcej osób skorzystało!A co do zdjęć, to... telefonem :) Huawei P20 Pro, więc już powoli robi się emeryt, na dodatek poobtłukiwany tu i ówdzie.
tropikey 1 lutego 2023 17:08 Odpowiedz
Drobny suplement do relacji (od str. 68) :) https://etruckandtrailer.com/2023/02/01 ... er-1-2023/Wyjaśnienie:Dobry znajomy od wieków pasjonuje się autami, zwłaszcza takimi starszymi. Pisze o tym książki, przez wiele lat pracował w drukowanym magazynie o ciężarówkach, a gdy tytuł został zamknięty, uruchomił zbliżony, tylko że internetowy. Podczas pobytu w Argentynie zapytałem go o napotkanego tam Fiata, wyglądającego jak nasz 125p pick up. Wyjaśnił mi, że to wersja argentyńska i poprosił przy okazji o więcej zdjęć różnych tamtejszych okazów, no i tak doszło do tego, co powyżej :)