+1
tropikey 4 listopada 2022 18:00
Image

W kuchni Beby wita mnie sympatyczny, mówiący nawet co nieco po angielsku kelner, który wręcza mi kartę (specyficzna forma, ale plus za wersję angielskojęzyczną).

Image

Image

Image

Image

Wybieram zupę z dyni oraz wieprzowinę zapiekaną z ziemniakami (coś a la shepherd's pie). Pychota!

Image

Image

Z kieliszkiem wina wychodzi 2600 ARs, czyli ok. 9 USD (w wersji błękitnorynkowej).
Wracam do hotelu, a tu tango show już trwa (co łaska do kapelusza).

Image

Image

Image

Chwila oddechu i po zmroku idę jeszcze sprawdzić stopień rozświetlenia miasta. Ponownie, jestem zaskoczony, bo w niczym nie komponuje się to z moimi wyobrażeniami. Iluminacje, lokale pełne gości, muzyka... Jak tak wygląda upadły kraj, to może bankructwo wcale nie jest takie złe :D .
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W ciągu tych 2 dni przeszedłem prawie 45 km. Trochę bez sensu, skoro doładowałem swoją kartę SUBE na 500 ARS (podczas, gdy 1 przejazd, to ok. 39 ARS). Mam nadzieję, że zdążę to jeszcze wydać.Oj, rutyna potrafi płatać figle, a zbytnia nonszalancja daje pstryczka w nos...

Lot z AEP do Salty mam o 9:35. Karta pokładowa, którą już sobie wydrukowałem podpowiada, by być na lotnisku 3 godziny przed lotem.
No chyba zwariowali! Znaczy, że co, miałbym być o 6:35? Co to, to nie. Przecież śniadanie (mimo, że kiepskie) jest dopiero od 7:00.
Tak sobie zatem kalkuluję, że zejdę już z walizką na tą siódmą, wciągnę coś na szybko, a potem Uberem w mig na lotnisko. Schodzę zatem zgodnie z planem, tylko nie wiedzieć czemu, zamiast już w tym momencie zainteresować się transportem, wypijam kawkę, soczek, coś tam przegryzam, idę do recepcji się wymeldować i dopiero wtedy - a jest już ok. 7:15 - zamawiam, a w zasadzie chcę zamówić Ubera.
O takiego! Zdają się odpowiadać wszyscy kierowcy w pobliżu. Za 1900 ARS, to my się tam turlać nie będziemy. Gdy po kilku minutach dostrzegam, co się święci, przerzucam się na opcję "aeropuerto express" (czy jakoś tak), za coś ok. 2500 ARS. Zamówienie przyjmuje od razu jakaś babka. No, to wszystko gra - myślę sobie.
O naiwności ludzka, ciężkie jest twoje brzemię! Pani, owszem jedzie, ale tak jakby stała. No jasne, przecież to teraz godziny szczytu do centrum! Jest już wpół do ósmej, a ja dalej w hotelu.
Anuluję ten przejazd i pytam w recepcji, za ile mogłaby tu być zwykła taksówka (za ok. 3500 ARS). Pani dzwoni, pyta, okazuje się, że za 10 minut. Kurde, toż to będzie już prawie 8:00 (zakładając, że i ten kierowca nie będzie punktualnie). Szybko kalkuluję i wychodzi mi na to, że w tym czasie, to ja dojdę na przystanek autobusu 33 i nim dojadę na styk (za 39 ARS :D ).
Szybka decyzja i tak czynię. Choć nie do końca, bo co najmniej połowę trasy biegnę (z wielką walizą), wzbudzając niemałe zainteresowanie u miejscowych. Na przystanku jestem chwilę przed 8:00. Autobus przyjeżdża w miarę szybko, a przejazd ma zająć ok. 30 minut., czyli powinienem być na miejscu ok. 20 minut przed rozpoczęciem boardingu. Jadąc autobusem pomstuję to na siebie, to na tłumek wsiadający gęsiego przy stacji Retiro, wymyślając jednocześnie jakieś w miarę rozsądne tłumaczenie, które będę wciskał komuś z obsługi, by mnie puścili bez kolejki - bo zakładam że takowa będzie.
Autobus dociera na lotnisko zgodnie z harmonogramem, wbiegam do terminala krajowego i łapię się za głowę. Ludu tyle, jakby pół Buenos postanowiło akurat dziś gdzieś polecieć. Co gorsze, stanowiska do odprawy nie są na loty, tylko na regiony (północ, centrum, południe), a mój region wygląda na oblegany. Staję w kolejce, wypatruję jakiegoś supervisora, aż w końcu dostrzegam kogoś w stosownej kamizelce. Przechodzi obok, więc nie muszę opuszczać kolejki, zaczepiam go i klaruję, że mam SkyTeam Priority od ITA Airways, ale nie mogłem tego wpisać na stronie Aerolineas Argentinas, bo nie rozpoznało tej linii, ale może ktoś by mógł mnie odprawić poza kolejką? Gościu znika na chwilę, po czym przywołuje mnie do stanowiska z czerwonym SkyTeam Priority (widziałem je wcześniej, ale nikogo tam nie było), gdzie przemiła pani sprawdza mój nr ITA Volare i potwierdza, że owszem, mam status w SkyTeam, więc szybko odbiera mój bagaż (wklepuje również mój nr ITA do rezerwacji na lot powrotny) i życzy udanego lotu, prosząc jednocześnie, bym się sprężył w drodze do bramki.
Ufff... Kamień spada mi z serca. To kolejny raz w mym życiu, gdy szczęście w drastyczny sposób góruje nad rozumem.
Co prawda, kontrola bezpieczeństwa też jeszcze trochę zajmuje, ale jest 8:50, więc na pewno zdążę, nawet jeśli boarding zacznie się punktualnie. A wcale tak się nie dzieje, więc mam jeszcze czas, by przez kilka minut odsapnąć na ławce.

I tak oto, status match, który zrobiłem w ubiegłym roku, kompletnie nie wiedząc, po kiego grzyba go załatwiam, okazał się ostatnią deską ratunku. Bo nie mam wątpliwości, że bez statusu w SkyTeam na mój lot po prostu bym - wyłącznie z własnej winy - nie zdążył (no chyba, że jakimś cudem, zniżając się do jakiegoś lamentu nad swym losem przed obsługą lotniskową).

Image

Image

Niestety, miejsc przy wyjściu awaryjnym nie udało się zaklepać ani w jedną, ani w drugą stronę. Pełny szczęścia, że w ogóle lecę, macham na to ręką. Swoją drogą ten ich 737 Max jest całkiem wygodny. Wolałbym oczywiście taki fotel z przodu...

Image

...ale mój też w porządku, jak na dwugodzinny lot.

Image

Po starcie samolot odbija niestety szybko od miasta, więc z widoków na Buenos (niemal) nici. Delta Parany prezentuje się jednak zjawiskowo, za wyjątkiem brunatności samej wody, która ją opuszcza.

Image

Image

Image

Image

Mój pierwszy lot Aerolineas Argentinas mogę uznać za udany. Poczęstunek ogranicza się co prawda tylko do dwóch (różnych) batoników płatkowo-owocowych i napoju (dostałem kawę i wodę, ale były też uwielbiane przez Argenczyków gazowane, lepkie od cukru napoje znanych marek, które pochłaniają tu hektolitrami), jednak w porównaniu z naszymi krajówkami, to i tak luksusy :D .

Image

Po wylądowaniu ludzie klaszczą, jak na koncercie. U nas już to kompletnie zanikło, a tu chyba tylko ja się powstrzymałem.

Odbieram szybko swój bagaż z czerwoną karteczką i podchodzę do biura Hertza, w którym mam odebrać auto. Oczywiście, jak to często bywa, po chwilowym maglowaniu dokupuję jakieś tam ubezpieczenie, ale że wychodzi to ok. 5 USD dziennie, ulegam. Pakuję bagaż do swojego Fiata Cronos (całkiem sprawne ustrojstwo na tutejsze warunki drogowe), podjeżdżam jeszcze na chwilkę do supermarketu w centrum handlowym Libertad po drobne sprawunki (zwłaszcza owoce, bo ich się tutaj raczej nie spodziewam) i w rytm latynoskiego Hotel California ruszam do Purmamarca.

Image

https://youtu.be/cUtUmdbV2kQ

Przede mną ok. 3 godzin jazdy.

CDN...Do Purmamarca można dojechać z lotniska dwoma drogami: krótszą, ale zajmującą więcej czasu 9-tką, albo dłuższą, lecz znacznie szybszą trasą obejmującą drogi nr 34, 66 i potem 9. Mapa pokazuje, że ta druga opcja jest płatna, ale nic z tych rzeczy - przynajmniej wg stanu na listopad 2022. Z resztą, nawet gdyby była płatna, i tak bym z niej nie zrezygnował, bo chcę być na miejscu jak najszybciej i udać się jeszcze dziś do Salinas Grandes.

Image

Stan dróg rodzi mieszane uczucia. Najpierw muszę przejechać kawałek przez Saltę - być może to wina kiepskich wyborów Google maps, ale droga jest fatalna (dużo dziur, brak linii na asfalcie, dość chaotyczne zachowania kierowców. Oczy krążą mi dookoła głowy, żeby podróży nie zacząć od jakiegoś dzwonu. Potem jednak wjeżdżam na dwupasmówkę o nawierzchni od znośnej do całkiem przyzwoitej. Ruch na niej jest znikomy, więc mogę się zrelaksować (choć widoki za oknem raczej monotonne i nieciekawe z powodu gęstego od upału powietrza nie pozwalającego na oglądanie gór majaczących gdzieś tam). Niestety, po pewnym czasie Argentyna chce mi pokazać swą inwestycyjną twarz i wjeżdżam na sekcję remontowaną (może dlatego nie ma opłaty?). Dobrze, że ruch nadal nie jest duży, więc mimo robót drogowych (a raczej mimo różnych barierek i miejscowych "desvio", bo samych robót zbyt wielu tu nie obserwuję), jazda nadal idzie sprawnie. Spora zmiana następuje po wjeździe do regionu Jujuy. Nie wiem na ile to kwestia inwestycji centralnych, a na ile samorządowych, ale można się tu poczuć, jak w innym kraju. Gładka, wzorowo oznakowana dwupasmowa droga wiedzie mnie do San Salvador de Jujuy, a potem jeszcze dalej i dopiero jakiś czas za stolicą regionu zmienia się w jednopasmówkę (nadal jednak w bardzo dobrej kondycji technicznej).

W okolicy San Salvador de Jujuy dostrzegam miejsce opisane, jako Parque Industrial Snopek, co wzbudza moje oczywiste zainteresowanie. Później, w wolnej chwili robię drobny rekonesans w internecie i dowiaduję się, że to nie jakieś tam hop siup, tylko jeden z wielu symboli potęgi rodziny Snopek. To jest istny klan polityczno-gospodarczy funkcjonujący już od lat 60-tych XX w., a wywodzący się od Guillermo Snopka Seniora, który był tutejszym gubernatorem (https://es.m.wikipedia.org/wiki/Guillermo_Snopek_(padre) ). Jego różni potomkowie również poszli w politykę (łączoną z biznesem), choć ostatnio familią wstrząsnęła tragedia, gdy dwie panie Snopek zginęły w wypadku gdzieś w pobliżu Iguazu (https://www.perfil.com/noticias/amp/act ... 1996.phtml).
Mimo starań, nie znalazłem nic o ich polskich korzeniach, ale czyż z takim nazwiskiem mogą mieć inne?

Wraz ze zbliżaniem się do gór oraz wzrostem wysokości n.p.m., temperatura spada z 35 st. w Salcie do przyjemnych 25 st. w Purmamarca, do której docieram zgodnie z przewidywaniem, czyli ok. 15:30. To dobrze, bo na forum tripadvisora ludzie podpowiadali, by do Salinas Grandes jechać po 16:00. Czy to dobra rada? Się okaże...

Na razie melduję się w El Refugio de Coquena, niewielkim kompleksie kilku 1-piętrowych budyneczków mieszczących po dwa pokoje każdy, zlokalizowanym kilkaset metrów od centrum wioski. Obiekt prezentuje się bardzo przyjemnie, podobnie, jak mój pokój na piętrze jednego z budynków.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wziąłem to przez Expedię za ok. 75 USD za noc ze śniadaniem. Gdy to rezerwowałem, wydawało mi się to całkiem atrakcyjną ceną, choć gdybym wtedy znał realia rozliczania się w Argentynie, na pewno nie wybrałbym opcji płatności przy rezerwacji (dzięki temu mogłem wykorzystać kupon na 25 USD), tylko zdecydowałbym się na płatność gotówką na miejscu. Wyszłoby wówczas pewnie z 40% mniej. Na szczęście, w kolejnych dwóch miejscach płatności mam już gotówkowe, ale o tym we właściwym czasie ;) . Póki co, wsiadam w auto i drogą nr 52 jadę w kierunku Chile.

ImageO ile udało się uciec od skwaru i duchoty, które powitały mnie po przylocie do Salty, przejrzystość powietrza jest nadal nieco ograniczona. Chodzi nie tylko o chmury, które sięgają nawet nad Salinas Grandes (a myślałem, że tu zawsze jest błękitne niebo), ale również o swego rodzaju mgiełkę, spowodowaną pewnie wilgocią z doliny, która dotarła i tu. Widoki nie są w związku z tym takie, jakich bym się spodziewał. Mimo to trasa jest piękna, a serpentyna prowadzącą do wysokości 4170 m.n.p.m. wprost zachwyca! Mam tu wreszcie napis obiecany @abelincoln (wcale nie ostatni ;) ).

Image

Image

Image

Pomimo trudnych warunków klimatycznych i geologicznych, droga jest świetnie utrzymana. Wynika to zapewne z potrzeb, bo to ważny szlak transportowy łączący Argentynę z Chile. Codziennie pokonują go dziesiątki wielkich ciężarówek, np. wypełnionych po brzegi samochodami osobowymi (dziś widziałem takich kilkanaście jadących od strony Chile). Na szczęście, nawet na serpentynie są odcinku, na których można te ciężarówki bezpiecznie wyprzedzić.

Po dojechaniu do salin czuję niedosyt. Owszem, nie liczyłem może na takie cuda, jak w niedawnej relacji @hiszpan z Boliwii, ale jednak oczekiwałem czegoś bardziej spektakularnego. Tymczasem - być może to efekt częściowego zachmurzenia - po obu stronach szosy jest raczej szaro-buro.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (22)

sko1czek 5 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
[/quote]Check in na lot do FRA był jeszcze szybszy. Zdziwiło mnie, że nie sprawdzano ani ESTA, ani szczepienia. Lufthansie wystarczą najwyraźniej dane wprowadzone przeze mnie w trakcie on line check in, a zwłaszcza odhaczony "ptaszek" przy oświadczeniu, że jakby co, to poniosę wszelkie koszty, jeśli nie wpuszczą mnie do USA.... No ale chyba nie zrobią mi tego przy mojej pierwszej w życiu wizycie tamże[/quote]Coś się zmieniło w tym temacie. Przy tegorocznym wylocie z WAW do Toronto nikt nie sprawdzał kanadyjskiej eTA. Znaczy, że była sprawdzona w inny sposób. Zarówno kanadyjska eTA jak i amerykańska ESTA są powiązane z numerem paszportu. Po maszynowym odczycie paszportu przez osobę na check-inie czy urzędnika Immigration po prostu widać, że klient ma eTA czy ESTA.
tropikey 5 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
We FRA obsługiwał mnie bardzo młody chłopak, chyba nowicjusz (pytał sąsiadów o różne kwestie), więc być może działał asekuracyjnie :)Na marginesie, SQ daje na cały lot wifi gratis dla pasażerów w C i F, więc chyba nadam jeszcze odcinek z pokładu (z którego piszę właśnie te słowa).
gadekk 7 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@tropikey jak karta alkoholowa na pokładzie SQ? :>
tropikey 7 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Wiedziałem, że po przylocie będzie jeszcze bieganina, więc nawet jej nie sprawdzałem, co by się nie drażnić :DWypiłem 2 kieliszki Shiraz (bardzo dobre, ale nawet nie wiem, z jakiego kraju) i tyle.Na bieżąco można sprawdzać tu:https://inflightmenu.singaporeair.com/home
marek2011 16 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
@tropikey: zaiste poczekalnia LA w SCL jest znakomita - jest przeznaczona tylko dla paxów segmentu premium (bilet biznes / premium międzynarodowe) oraz posiadaczy najwyższego statusu w LATAMPASS.
lataczuk 17 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@tropiklucz - zyjesz? :)
abelincoln 17 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@lataczuk mając do wyboru otwarte ramiona latynoskiego kraju i forum z dalekiego, zimnego środkowoeuropejskiego kraju - nic dziwnego że utonął w tych ramionach [emoji23]
tropikey 18 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Jestem, jestem, wkrótce się odezwę :)No i dziękuję za troskę. Wszystko gra!
splder 21 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
W kwestii formalnej to Dolce Gusto jest ciśnieniowy (15 bar) . Z tanich i popularnych kapsułkowców tylko Tassimo Bosha oszukuje na ciśnieniu (3 bar). [emoji12]
agnieszka-s11 23 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
Ta Cabana jest niesamowita, dzieki za namiary, bo w te rejony na pewno jeszcze wroce
billabong 28 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
tropikey napisał:(...) część z wyrobami reginalnymi, pamiątkami i innymi atrakcjami, dla których tu dotarłem jest dość mała. Może po prostu trafiłem tu o złej porze? Na szczęście, są charakterystyczne dla tej imprezy tańce ludowe, ale nie w wykonaniu zespołów folklorystycznych, lecz zwykłych mieszkańców.Co innego część jarmarczna, ze świeżą dostawą z Chin i Bangladeszu oraz że wszelkiego rodzaju second handem. Tu na brak sprzedawców narzekać nie można. Czyżby taka właśnie przyszłość czekała Feria de Mataderos?Dla mnie właśnie ta spontaniczność i tańce w wykonaniu mieszkańców, a nie zespołów, dodawały wyjątkowości właśnie temu miejscu.Nie pamiętam jakiejś większej ilości chińszczyzny - jeśli rzeczywiście co tydzień wygląda to tak jak mówisz, to niesamowita szkoda. :/
tropikey 28 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Jasne, pełna zgoda! Mnie też ujęło właśnie to, że bawili się zwykli ludzie, a nie wyszkolona do tego grupa :)Fajnie, że mają w sobie tyle luzu, ale i szacunku dla tradycji. Już widzę, jak u nas na festynie ludzie wyskakują do oberka, czy innego kujawiaka :DA co do asortymentu, to mam podejrzenie, że spora część wystawców mogła tego dnia nie przyjechać ze względu na niepewną pogodę, obawiając się, że klienci mogą nie dopisać.
abelincoln 28 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Pędzę dalej, by skończyć jeszcze w listopadzie :DThere goes moja szansa na 3. miejsce w relacji miesiąca :lol: :lol:
gadekk 29 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@tropikey, dlaczego nie skorzystałeś z FCL w MUC?
tropikey 29 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Się kurde znalazł uważny czytelnik :DWstyd się było przyznać, więc już o tym nie wspomniałem... Jakby to ująć... Na to, że mogłem to zrobić wpadłem dopiero w samolocie do GDN. Nie wiem dlaczego, ale lecąc z FRA do MUC założyłem sobie, że tam już wstępu nie mam.
krzqchu 30 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Całkiem możliwe że mogliśmy się minąć na lotnisku AEP 18.11, z tym że ja leciałem do El Calafate.Kolejka rzeczywiście była taka że się załamałem, na szczęście po chwili pracownik lotniska wyciągnął z kolejki podróżnych na mój lot, do osobnego punktu check-in.Co ciekawe, do Salty lecialem kilka dni później i wtedy był luz.
tropikey 30 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
I jak w Twoich oczach wypada porównanie obu regionów?
marek2011 30 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Co do obłożenia w F @tropikey: oczywiście część miejsc jest sprzedawana (za cash albo mile- mile to też waluta, nie zapominajmy o tym; to nie jest żaden "darmowy" czy "nagrodowy" bilet jak często to się usiłuje prezentować ;-)), ale druga część często jest z upów - upy biorą się generalnie oczywiście z wypełnienia biznesu, ale też różnie z tym jest. Praktyczny przykład spoza protokołu: jest powiedzmy 2 pracowników linii wracających z urlopu na stby do C a kabina jest full - co się robi? Przenosi przy gejcie dwóch płatnych paxów z C do F (wg godności, czyli zaczynając od HON o ile są na liście) i w ten sposób tworzy dostępność dla tych z stby ;)
krzqchu 30 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Obydwa regiony ładne, górzyste.W Patagonii byłem w dość turystycznych miejscach, takich jak El Chalten, Perito Moreno.W Salce pojechałem do większej dziczy - opuszczonych wiosek i kopalń na zachód od San Antonio de los Cobres.
raphael 7 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
Relacja wręcz nadziana przydatnymi uwagami i ciekawymi obserwacjami, a do tego pisane "live", to kawał dobrej roboty :o Pytanie techniczne: czym robiłeś zdjęcia? Szczególnie te czernie z NY sprawiają wrażenie:tropikey napisał:
tropikey 7 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
Dziękuję za miłe słowa :)Oby jak najwięcej osób skorzystało!A co do zdjęć, to... telefonem :) Huawei P20 Pro, więc już powoli robi się emeryt, na dodatek poobtłukiwany tu i ówdzie.
tropikey 1 lutego 2023 17:08 Odpowiedz
Drobny suplement do relacji (od str. 68) :) https://etruckandtrailer.com/2023/02/01 ... er-1-2023/Wyjaśnienie:Dobry znajomy od wieków pasjonuje się autami, zwłaszcza takimi starszymi. Pisze o tym książki, przez wiele lat pracował w drukowanym magazynie o ciężarówkach, a gdy tytuł został zamknięty, uruchomił zbliżony, tylko że internetowy. Podczas pobytu w Argentynie zapytałem go o napotkanego tam Fiata, wyglądającego jak nasz 125p pick up. Wyjaśnił mi, że to wersja argentyńska i poprosił przy okazji o więcej zdjęć różnych tamtejszych okazów, no i tak doszło do tego, co powyżej :)