+1
tropikey 4 listopada 2022 18:00
Image

Feria de San Telmo to nie tylko starocie, ale również wyroby rzemieślnicze ze skóry, drewna, ceramiki, itp. i wcale nie jakaś tam tandeta pod masowego odbiorcę (choć ta też występuje), ale naprawdę piękne wyroby. Ja sam szaleję u argentyńskiego peruwiańczyka, który sprzedaje produkowane przez siebie i partnerkę naczynia z ręcznie malowanego szkła (https://m.facebook.com/people/Kylash-Vi ... 633686479/).
Za trzy wielkie patery płacę 8000 ARS, czyli ok. 135 zł.

Image

Nie jestem jeszcze pewien, jak je zapakuje, ale to jeden z uroków lotów w wyższych klasach - o nadbagaż nie trzeba się martwić :)

Nie może się również obyć bez wróżbity :)

Image

Gdzieś w internecie wyczytałem, że od 18:30 na Plaza Dorrego rozpoczynają się w każdą niedzielę tańce, ale nie takie pokazowe (co łaska do kapelusza), tylko dla każdego, kto lubi tango. Niestety, chyba deszcz, który powrócił wieczorem pokrzyżował te plany, bo gdy przybywam tam ok. 19:00 plac jest kompletnie pusty, a nawet w zwykły dzień tygodnia jest tu przecież zawsze gwarno. Mogę się jedynie domyślać, że owe tańce wyglądają tak:

https://youtu.be/2c2anI88htI

Na szczęście, wcześniej naoglądałem się tutaj pokazów, więc dawka tango jest zaliczona. Nawet dzisiaj przyglądałem się parze, która w tym tańcu zużyła już pewnie kilka tuzinów butów. Señor tancerz, w swoim wiekowym i poplamionym stroju wyglądał nieco, jak żul, ale swoją pasją buchał tak, że nawet mnie (raczej mało tanecznego) coś tknęło.

Image

Image

Image

Image

To jest jednak jeszcze nic... Tuż przy Plaza Dorrego rozłożyło się dziś trzech panów, którzy grają tak, że aż brak słów.

Image

A środkowy gitarzysta, to po prostu mistrz świata! Niestety, nie udało mi się znaleźć żadnego klipu z czymkolwiek w wykonaniu całej trójki, a przynajmniej pana długowłosego. Zrobiłem zdjęcie plakietki, która przed nimi leżała...

Image

...ale jest to adres instagramowy tylko jednego z gitarzystów, choć i on jest świetny. Widywałem go na San Telmo już wcześniej, grającego solo w stylu manouche.

https://www.instagram.com/reel/ClFPin4AfIE/

Gdyby ktoś z Was wiedział, kim jest ów środkowy gitarzysta, będę wdzięczny za podpowiedź :)

Z głową pełną wrażeń idę do hotelu, z którego jutro z rana pojadę ze smutkiem na lotnisko EZE, by opuścić Argentynę.Jasne, pełna zgoda! Mnie też ujęło właśnie to, że bawili się zwykli ludzie, a nie wyszkolona do tego grupa :)
Fajnie, że mają w sobie tyle luzu, ale i szacunku dla tradycji. Już widzę, jak u nas na festynie ludzie wyskakują do oberka, czy innego kujawiaka :D
A co do asortymentu, to mam podejrzenie, że spora część wystawców mogła tego dnia nie przyjechać ze względu na niepewną pogodę, obawiając się, że klienci mogą nie dopisać.Pędzę dalej, by skończyć jeszcze w listopadzie :D
To już przedostatni odcinek.

Nie wiedzieć czemu, śniadanie zamiast o 7:00 (jak mówią informacje na ten temat rozwieszone w windzie) zaczyna się o 7:30. Takie mają najwyraźniej widzimisię baby w sali śniadaniowej. Normalnie, jakby je ktoś z baru mlecznego z naszego stanu wojennego przeteleportował (dając przy okazji jednej z nich umiejętność posługiwania się językiem angielskim). Są po prostu okropne. Siedzą cały czas na zapleczu i głośno gadają, jedynie raz na kwadrans wyglądając z kantorka, czy czego tam który nie potrzebuje. Na pytania odburkują, sztorcują gości... Normalnie królowe życia. Oj, coś w tym Anselmo muszą poprawić tam w salce śniadaniowej.

Lot do Sao Paulo mam o 12:20, ale taksówkę umówiłem wczoraj wieczorem już na 8:15. To przez British Airways.
Gdy chciałem zrobić online check in, zażyczyli sobie potwierdzenia szczepienia, które w Brazylii jest obowiązkowe, jeśli nie chce się robić testu. No to dałem im pdf z certyfikatem unijnym, a tu po jakimś czasie przychodzi mail, że nie byli w stanie "przeprocesować" moich dokumentów, więc muszę zrobić check in osobiście na lotnisku i proszą, bym zabezpieczył sobie "plenty of time" na weryfikację dokumentów. Zmieszała mnie ta informacja, zacząłem szukać w oficjalnych informatorach brazylijskich, czego oni tam właściwie oczekują i doczytałem, że chcą znać m. in. daty i serie poszczególnych dawek. Kurde, ale skrupulatni! No to podrukowałem wszystko z IKP i tak wyposażony (choć nadal z pewnymi obawami) jadę ku EZE.

Korzystam z https://www.taxiezeizaoficial.com/. Za kurs wyszło 5300 ARS (pod warunkiem płatności gotówką), co w zależności od pory może być nieco droższym rozwiązaniem, niż Uber, ale kierowca jest umówiony na konkretną godzinę i nie ma ryzyka opóźnień (faktycznie, auto przybyło co do minuty).
Alternatywą jest Tienda León za 2200 (one way), ale ich autobusy startują z miejsca dość oddalonego od Anselmo, więc ostatecznie może wyszłoby trochę taniej, ale z pewnością zdecydowanie dłużej i mniej wygodnie.
Opcją hardcorową, ale najtańszą (39 ARS) jest autobus nr 8A - czas przejazdu, to ok. 2 godzin :D

Jadąc w kierunku lotniska obserwuję otoczenie. Nasze samowole budowlane, czy nieład urbanistyczny to pestka przy tych argentyńskich, a przynajmniej stolicznych. Zaraz po wjechaniu na płatną drogę w kierunku EZE zaczyna się skupisko budowanych bez ładu i składu klocków z nieotynkowanej cegły. Wygląda to zupełnie, jak favela w Rio, tyle że na płasko. Ale i wcześniej nie jest lepiej. Przedmieścia Buenos są po prostu brzydkie.

Na lotnisku jestem już przed 9:00. Jest ono jeszcze pustawe, więc odprawa idzie ekspresowo.

Image

Oczywiście, okazuje się, że pani na stanowisku check in ma kompletnie wylane na moje wydruki. Pyta tylko, czy jestem zaszczepiony i nie chce nic oglądać. Cała ta wczorajszą maskarada BA podczas online check in była zatem śmiechu warta.

Na EZE nie ma fast tracka, ale o tej porze nie jest to problemem, bo przede mną są raptem 3-4 osoby. Ponownie moje czekolady wzbudzają alarm, tym razem do tego stopnia, że kontroler zdrapuje odrobinę folii, by organoleptycznie (na szczęście tylko wzrokowo, a nie smakowo) zweryfikować, czy to faktycznie wyrób przypominający czekoladę. Interesuje się też moimi ogromnymi paterami, ale ich już nie chce rozpakowywać - wystarczy wyjaśnienie, że to zakupy z San Telmo.

Terminal A to dziadostwo w warstwie zakupowej. Sklepy duty free mają ceny w USD, a chcący zapłacić w ARS mogą to uczynić wg oficjalnego kursu. Jedyną opcją na wydanie moich resztek pesos pozostają Kioskos, których jest tu kilka i mają drobne różnice asortymentowe, więc warto sprawdzić każdy z nich.

Po zakupach, a raczej drobnych sprawunkach, bo na tyle tylko styknęło mi lokalnej waluty, pozostaje rozgościć się w American Airlines Admiral's Club. Miejsce jest w sumie bardzo przyjemne. Co prawda, nie wszystko w części gastronomicznej jest dostępne samodzielnie, ale panie z obsługi chętnie i sprawnie podają to, co za taśmami.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Jest dużo miejsca do rozłożenia się, więc wybieram miejsce oddalone od wielkiego telewizora, na którym oczywiście mecz :)
Nie oglądam go, ale zazdroszczę Anglikom, bo w czasie mojego pobytu w saloniku wbijają Irańczykom 4 gole.

Image

Czas zaokrętować się na pokład B777 British Airways wykonującego połączenie typu "5th freedom" (to już drugie takie w czasie tego wyjazdu) z EZE do GRU. Nawiasem mówiąc, wkrótce ma być przywrócone bezpośrednie połączenie BA między Londynem i Buenos Aires (B787).

Linią z Wlk. Brytanii latałem do tej pory niezmiernie rzadko (wieki temu raz do Londynu, a innym razem na Tobago) i zawsze tylko w ekonomicznej. W sumie dobrze, że zwlekałem z biznesem tak długo, bo przynajmniej ominąłem ich niesławną dotychczasową kabinę Club World i trafiam od razu do świeżutko zmodernizowanej. No prawie, jak u Katarczyków, mają nawet przesuwane drzwi!

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Ale na film instruktażowy o bezpieczeństwie chyba już środków nie wystarczyło, więc instruktaż prowadzi załoga. Dawno już tego w żadnej klasie biznes na dalekim locie nie obserwowałem.
Swoją drogą, czepiamy się czasem linii poludniowoamerykanskich za to, że lekceważą pasażerów nie hiszpańskojęzycznych (względnie nie portugalskojęzycznych), a tu, mimo że to przecież lot w obrębie Ameryki Południowej, nie ma absolutnie żadnego komunikatu (mówionego lub pisanego) ani po hiszpańsku, ani portugalsku.

Lot trwa tylko ciut ponad 2 h, więc nie jestem w stanie zweryfikować choćby komfortu spania, ale na pewno nie jest źle, bo fotel jest dość szeroki i odpowiednio twardy. Reszta jest w porządku. Ekran ma ostry, klarowny obraz, słuchawki dobrze wygłuszają, jest dużo schowków. Jedzenia poskąpili, no ale trudno się dziwić na takim locie. Jest jednak całkiem smacznie.

Image

Image

Nie wiem, jak oni to robią w GRU, ale znowu mam tak samo, jak przy okazji poprzednich dwóch wizyt tutaj. Od wylądowania samolotu do wyjścia z budynku lotniska mija góra 30 minut (po locie międzynarodowym!). Sam czas od opuszczenia pokładu do stanięcia na chodniku przed terminalem w oczekiwaniu na Ubera, to 20 minut! A jest w tym przejście od samolotu do głównego terminala, kontrola paszportowa i odbiór bagażu.
Wiadomo - lecąc w biznesie zyskuję sporo czasu, bo i wychodzę z samolotu, jako jeden z pierwszych i tak samo odbieram bagaż (wbrew pozorom, czasem to te elementy są ważniejsze, niż wielkość fotela, czy porcji jedzenia). Jednak jako tego rodzaju pasażer lądowałem przecież na różnych lotniskach i nie przypominam sobie, by którekolwiek inne oferowało tak sprawne wypuszczenie w świat, jak właśnie GRU.
Nawiasem mówiąc, moimi wszystkimi podrukowanymi certyfikatami nie zainteresowano się również i tu :)

Szkoda tylko, że potem nie jest już tak różowo. Komunikacja publiczna jest nadal kulawa, a jazda autem - w zależności od pory dnia i celu podróży - potrafi być bardzo upierdliwa. Dziś nie jest jednak tak źle, bo przejazd Uberem do Renaissance Sao Paulo zajmuje ok. 45 min (i kosztuje 100 reali).

Hotel potwierdza, że moje pozytywne wspomnienia z poprzedniej wizyty nie są dziełem przypadku. Świetna lokalizacja, sympatyczne i sprawne zameldowanie, zgoda na śniadanie w restauracji zamiast w club lounge, no i niczego sobie upgrade - z podstawowej kategorii pokoju do tzw. Madison Suite (narożny pokój z wielką łazienką i dużym korytarzem). Dobrze wydane punkty Bonvoy :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po zameldowaniu spotykam się z nieocenionym Maćkiem, o którym wspominałem w innej relacji (panie-barry-ktoredy-na-copacabane,212,162190&p=1485409&hilit=Macie%2A#p1485409).
To jest po prostu złoty i bezinteresowny człowiek. Wpada do mnie na happy hour do saloniku (prima sort swoją drogą!), po czym jedziemy na wieczorny rekonesans po mieście. Po prostu się szlajamy. A to wpadniemy na ostatnie piętro Hilton Morumbi (kurczę, akurat zamknęli już basen i z widoków nici), a to przejedziemy się coraz bardziej pustą Avenida Paulista (jest poniedziałek i nawet w Sao Paulo to taki "cichy dzień"), czy też okrążymy po zmroku okolice katedry.
I muszę przyznać, że o ile do tej pory Sao Paulo zawsze oceniałem pozytywnie, pomimo wielu wad, które dostrzegałem w tym mieście, o tyle ta nocna przejażdżka po najstarszym, rzec można zabytkowym kwartale ulic, wprawił mnie w osłupienie. Maciek doskonale to ujął - strefa zombie. W życiu czegoś takiego nie widziałem. Jeśli ktoś odwarzyl się zapuścić w te rejony po ciemku na piechotę, to istny z niego chojrak. Dziesiątki, a czasem setki stłoczonych w różnych zaułkach obdartych ze wszystkiego, łącznie z godnością bezdomnych snujących się bez sensu w żółtym, słabym świetle latarni, albo siedzących lub leżących na swym dobytku, składającym się najczęściej z jakiegoś podłego materaca i toreb wypchanych śmieciami, a w najlepszym przypadku namiotu typu igloo. Nieprawdopodobne koczowisko. Postanawiam jednak wrócić tu następnego dnia, nie tylko dlatego, że w wolnym czasie przed lotem do Europy chcę odwiedzić Farol Santander, ale również po to, by zobaczyć, czy za dnia jest tu równie szokująco.

Maciek odwozi mnie z powrotem do hotelu, żegnamy się licząc na kolejne spotkanie wkrótce i kończę swój przedostatni dzień wyjazdu. To niestety nieuniknione...

ImageMiał być już tylko jeden odcinek, ale coś się trochę zbyt długi robi, więc go jednak podzielę...

Po śniadaniu, Uber podwozi mnie za równowartość 19 zł w pobliże Farol Santander (https://www.farolsantander.com.br/#/) - 161-metrowego wieżowca z lat 40-tych XX w., przywodzącego na myśl Empire State Building, choć znacznie od niego niższego.

Image

Wstęp do niego kosztuje 30 reali. Dla klientów Santandera jest kilka reali zniżki, ale nie sprawdzam, jak ona działa - podejrzewam, że trzeba zapłacić kartą tego banku, a wtedy całą zniżkę szlag by trafił. W ramach biletu dostaję wjazd na taras widokowy oraz możliwość odwiedzenia kilku pięter z różnotematycznymi ekspozycjami zmiennymi (artystycznymi) i wystawą stałą (o historii budynku).

Przed wjazdem na samą górę windziarz pyta o jakiegoś pisarza z Polski. Zapisuję mu w telefonie Olgę Tokarczuk, zastanawiając się jednocześnie, czy jest w ogóle przetłumaczona na portugalski. W Wielkiej księgarni w Buenos Aires jej nie znalazłem (choć akurat na hiszpański chyba cokolwiek przełożono). Po wyjściu z windy, inny pracownik mówi, co znajduje się na danym piętrze i instruuje, co dalej. Ten sam schemat powtarza się na każdej kondygnacji.

Taras widokowy jest otoczony szklanymi taflami, które są niestety w wielu miejscach pomazane od bliskich spotkań z czołami i policzkami. Na dodatek szczeliny między poszczególnymi taflami są zbyt wąskie, by robić przez nie zdjęcia. Trzeba zatem szukać klarownych fragmentów. Oprócz tego, w środku są okienka z uchylnymi szybami, przez które też całkiem dobrze widać.

Image

Image
Image

Image

Image

Na piętrach artystycznych jest trochę multimedialno-hipnotyzująco...

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (22)

sko1czek 5 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
[/quote]Check in na lot do FRA był jeszcze szybszy. Zdziwiło mnie, że nie sprawdzano ani ESTA, ani szczepienia. Lufthansie wystarczą najwyraźniej dane wprowadzone przeze mnie w trakcie on line check in, a zwłaszcza odhaczony "ptaszek" przy oświadczeniu, że jakby co, to poniosę wszelkie koszty, jeśli nie wpuszczą mnie do USA.... No ale chyba nie zrobią mi tego przy mojej pierwszej w życiu wizycie tamże[/quote]Coś się zmieniło w tym temacie. Przy tegorocznym wylocie z WAW do Toronto nikt nie sprawdzał kanadyjskiej eTA. Znaczy, że była sprawdzona w inny sposób. Zarówno kanadyjska eTA jak i amerykańska ESTA są powiązane z numerem paszportu. Po maszynowym odczycie paszportu przez osobę na check-inie czy urzędnika Immigration po prostu widać, że klient ma eTA czy ESTA.
tropikey 5 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
We FRA obsługiwał mnie bardzo młody chłopak, chyba nowicjusz (pytał sąsiadów o różne kwestie), więc być może działał asekuracyjnie :)Na marginesie, SQ daje na cały lot wifi gratis dla pasażerów w C i F, więc chyba nadam jeszcze odcinek z pokładu (z którego piszę właśnie te słowa).
gadekk 7 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@tropikey jak karta alkoholowa na pokładzie SQ? :>
tropikey 7 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Wiedziałem, że po przylocie będzie jeszcze bieganina, więc nawet jej nie sprawdzałem, co by się nie drażnić :DWypiłem 2 kieliszki Shiraz (bardzo dobre, ale nawet nie wiem, z jakiego kraju) i tyle.Na bieżąco można sprawdzać tu:https://inflightmenu.singaporeair.com/home
marek2011 16 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
@tropikey: zaiste poczekalnia LA w SCL jest znakomita - jest przeznaczona tylko dla paxów segmentu premium (bilet biznes / premium międzynarodowe) oraz posiadaczy najwyższego statusu w LATAMPASS.
lataczuk 17 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@tropiklucz - zyjesz? :)
abelincoln 17 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@lataczuk mając do wyboru otwarte ramiona latynoskiego kraju i forum z dalekiego, zimnego środkowoeuropejskiego kraju - nic dziwnego że utonął w tych ramionach [emoji23]
tropikey 18 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Jestem, jestem, wkrótce się odezwę :)No i dziękuję za troskę. Wszystko gra!
splder 21 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
W kwestii formalnej to Dolce Gusto jest ciśnieniowy (15 bar) . Z tanich i popularnych kapsułkowców tylko Tassimo Bosha oszukuje na ciśnieniu (3 bar). [emoji12]
agnieszka-s11 23 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
Ta Cabana jest niesamowita, dzieki za namiary, bo w te rejony na pewno jeszcze wroce
billabong 28 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
tropikey napisał:(...) część z wyrobami reginalnymi, pamiątkami i innymi atrakcjami, dla których tu dotarłem jest dość mała. Może po prostu trafiłem tu o złej porze? Na szczęście, są charakterystyczne dla tej imprezy tańce ludowe, ale nie w wykonaniu zespołów folklorystycznych, lecz zwykłych mieszkańców.Co innego część jarmarczna, ze świeżą dostawą z Chin i Bangladeszu oraz że wszelkiego rodzaju second handem. Tu na brak sprzedawców narzekać nie można. Czyżby taka właśnie przyszłość czekała Feria de Mataderos?Dla mnie właśnie ta spontaniczność i tańce w wykonaniu mieszkańców, a nie zespołów, dodawały wyjątkowości właśnie temu miejscu.Nie pamiętam jakiejś większej ilości chińszczyzny - jeśli rzeczywiście co tydzień wygląda to tak jak mówisz, to niesamowita szkoda. :/
tropikey 28 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Jasne, pełna zgoda! Mnie też ujęło właśnie to, że bawili się zwykli ludzie, a nie wyszkolona do tego grupa :)Fajnie, że mają w sobie tyle luzu, ale i szacunku dla tradycji. Już widzę, jak u nas na festynie ludzie wyskakują do oberka, czy innego kujawiaka :DA co do asortymentu, to mam podejrzenie, że spora część wystawców mogła tego dnia nie przyjechać ze względu na niepewną pogodę, obawiając się, że klienci mogą nie dopisać.
abelincoln 28 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Pędzę dalej, by skończyć jeszcze w listopadzie :DThere goes moja szansa na 3. miejsce w relacji miesiąca :lol: :lol:
gadekk 29 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
@tropikey, dlaczego nie skorzystałeś z FCL w MUC?
tropikey 29 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Się kurde znalazł uważny czytelnik :DWstyd się było przyznać, więc już o tym nie wspomniałem... Jakby to ująć... Na to, że mogłem to zrobić wpadłem dopiero w samolocie do GDN. Nie wiem dlaczego, ale lecąc z FRA do MUC założyłem sobie, że tam już wstępu nie mam.
krzqchu 30 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Całkiem możliwe że mogliśmy się minąć na lotnisku AEP 18.11, z tym że ja leciałem do El Calafate.Kolejka rzeczywiście była taka że się załamałem, na szczęście po chwili pracownik lotniska wyciągnął z kolejki podróżnych na mój lot, do osobnego punktu check-in.Co ciekawe, do Salty lecialem kilka dni później i wtedy był luz.
tropikey 30 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
I jak w Twoich oczach wypada porównanie obu regionów?
marek2011 30 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Co do obłożenia w F @tropikey: oczywiście część miejsc jest sprzedawana (za cash albo mile- mile to też waluta, nie zapominajmy o tym; to nie jest żaden "darmowy" czy "nagrodowy" bilet jak często to się usiłuje prezentować ;-)), ale druga część często jest z upów - upy biorą się generalnie oczywiście z wypełnienia biznesu, ale też różnie z tym jest. Praktyczny przykład spoza protokołu: jest powiedzmy 2 pracowników linii wracających z urlopu na stby do C a kabina jest full - co się robi? Przenosi przy gejcie dwóch płatnych paxów z C do F (wg godności, czyli zaczynając od HON o ile są na liście) i w ten sposób tworzy dostępność dla tych z stby ;)
krzqchu 30 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Obydwa regiony ładne, górzyste.W Patagonii byłem w dość turystycznych miejscach, takich jak El Chalten, Perito Moreno.W Salce pojechałem do większej dziczy - opuszczonych wiosek i kopalń na zachód od San Antonio de los Cobres.
raphael 7 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
Relacja wręcz nadziana przydatnymi uwagami i ciekawymi obserwacjami, a do tego pisane "live", to kawał dobrej roboty :o Pytanie techniczne: czym robiłeś zdjęcia? Szczególnie te czernie z NY sprawiają wrażenie:tropikey napisał:
tropikey 7 grudnia 2022 23:08 Odpowiedz
Dziękuję za miłe słowa :)Oby jak najwięcej osób skorzystało!A co do zdjęć, to... telefonem :) Huawei P20 Pro, więc już powoli robi się emeryt, na dodatek poobtłukiwany tu i ówdzie.
tropikey 1 lutego 2023 17:08 Odpowiedz
Drobny suplement do relacji (od str. 68) :) https://etruckandtrailer.com/2023/02/01 ... er-1-2023/Wyjaśnienie:Dobry znajomy od wieków pasjonuje się autami, zwłaszcza takimi starszymi. Pisze o tym książki, przez wiele lat pracował w drukowanym magazynie o ciężarówkach, a gdy tytuł został zamknięty, uruchomił zbliżony, tylko że internetowy. Podczas pobytu w Argentynie zapytałem go o napotkanego tam Fiata, wyglądającego jak nasz 125p pick up. Wyjaśnił mi, że to wersja argentyńska i poprosił przy okazji o więcej zdjęć różnych tamtejszych okazów, no i tak doszło do tego, co powyżej :)