O ile w Nowym Jorku Polaków nie widywałem prawie wcale, tak tu nagle jakiś wysyp! Solo, parami, płci obojga
:) Na dodatek - cóż za niespodzianka - część z nich to forumowicze
:D . Serdeczne podziękowania dla @Zeus i @seba wraz z szanownymi Paniami za przemiłe spotkanie, no i przede wszystkim dla @Buyaka za cierpliwość i wytrwałość w oprowadzaniu
:) . A obeszliśmy niemały kawałek miasta...
O dziwo, brak normalnego snu w czasie lotu z Nowego Jorku nie odbił się jakoś szczególnie na moim samopoczuciu i kondycji. Do hotelu wracam na piechotę obserwując z pewnym zaskoczeniem, że coś takiego, jak kryzys energetyczny tu nie występuje.
Teraz to już mogę odetchnąć. Pomimo początkowych oporów, Argentyna (a przynajmniej jej stolica) przyjęła mnie ostatecznie z otwartymi ramionami. Oby tak pozostało do końca. Jestem, jestem, wkrótce się odezwę
:) No i dziękuję za troskę. Wszystko gra!Ten wyjazd będę kojarzyć m. in. z powodu kiepskich śniadań. Niestety, hotel Anselmo doskonale się wpisuje w ten obraz. Taka oferta w 4-gwiazdkowym powinna być zabroniona. Zamiast ładować tyle słodkości (tak, wiem - Argentyńczycy tak lubią), daliby jakieś warzywa. Jakiekolwiek! Tak na marginesie, ich dieta woła o pomstę do nieba. No, chyba że to tylko w hotelach karmią tak niemal bezwitaminowo. Szkoda gadać...
W wiadomościach zapowiadają, że na Av. 9 de Julio odbędzie się dziś wielka manifestacja. Chętnie zobaczę, jak to tutaj funkcjonuje, ale wcześniej kontynuuję zwiedzanie miasta.
Najpierw autobusem dojeżdżam w okolicę wydziału prawa tutejszego uniwersytetu. Tak się składa, że w jego sąsiedztwie mieści się kilka obiektów wartych zobaczenia. Choć pierwsze, co rzuca mi się w oczy po wyjściu z autobusu na żadnych listach atrakcji nie występuje:
Pierwsze to oczywiście zbieg okoliczności, choć czcionka nawet jakaś znajoma.
Drugie, to blaknące niestety w szybkim tempie dzieło urugwajskkego artysty, który na stałe zamieszkał w Argentynie - Carlosa Páez Vilaró. Bardzo mi się ten mural spodobał. Jest w gdyńskim przedwojennym klimacie. Są o nim nawet jakieś artykuły, np. https://depostalesurbanas.com/mural-mi- ... s-querido/
Trzecie zaś wprawia mnie w lekkie osłupienie. W pierwszej chwili, zanim się doczyta mniejszy druk, można by pomyśleć, że to jakaś aleja gwiazd. Potem jednak - w tym miejscu wybiegam ciut do przodu - odkryję, że to bardzo powszechna praktyka, by w ten sposób czcić pamięć ofiar wypadków komunikacyjnych. Jasne, u nas też się krzyże, czy nawet istne "nagrobki" przy drogach stawia, jednak skala tego zjawiska w Argentynie jest nieporównywalnie większa. Spotykam tu odcinki dróg, gdzie tego rodzaju gwiazda jest co rusz przybita do słupka, czy namalowana na asfalcie.
Wróćmy jednak do Buenos Aires...
Na przeciwko "TVP" jest duży, soczyście zielony park - raj dla zawodowych wyprowadzaczy psów i miejscowego ptactwa, choć i dla uczestników protestów coś tu szykują.
[/quote]Check in na lot do FRA był jeszcze szybszy. Zdziwiło mnie, że nie sprawdzano ani ESTA, ani szczepienia. Lufthansie wystarczą najwyraźniej dane wprowadzone przeze mnie w trakcie on line check in, a zwłaszcza odhaczony "ptaszek" przy oświadczeniu, że jakby co, to poniosę wszelkie koszty, jeśli nie wpuszczą mnie do USA.... No ale chyba nie zrobią mi tego przy mojej pierwszej w życiu wizycie tamże[/quote]Coś się zmieniło w tym temacie. Przy tegorocznym wylocie z WAW do Toronto nikt nie sprawdzał kanadyjskiej eTA. Znaczy, że była sprawdzona w inny sposób. Zarówno kanadyjska eTA jak i amerykańska ESTA są powiązane z numerem paszportu. Po maszynowym odczycie paszportu przez osobę na check-inie czy urzędnika Immigration po prostu widać, że klient ma eTA czy ESTA.
We FRA obsługiwał mnie bardzo młody chłopak, chyba nowicjusz (pytał sąsiadów o różne kwestie), więc być może działał asekuracyjnie
:)Na marginesie, SQ daje na cały lot wifi gratis dla pasażerów w C i F, więc chyba nadam jeszcze odcinek z pokładu (z którego piszę właśnie te słowa).
Wiedziałem, że po przylocie będzie jeszcze bieganina, więc nawet jej nie sprawdzałem, co by się nie drażnić
:DWypiłem 2 kieliszki Shiraz (bardzo dobre, ale nawet nie wiem, z jakiego kraju) i tyle.Na bieżąco można sprawdzać tu:https://inflightmenu.singaporeair.com/home
@tropikey: zaiste poczekalnia LA w SCL jest znakomita - jest przeznaczona tylko dla paxów segmentu premium (bilet biznes / premium międzynarodowe) oraz posiadaczy najwyższego statusu w LATAMPASS.
@lataczuk mając do wyboru otwarte ramiona latynoskiego kraju i forum z dalekiego, zimnego środkowoeuropejskiego kraju - nic dziwnego że utonął w tych ramionach [emoji23]
W kwestii formalnej to Dolce Gusto jest ciśnieniowy (15 bar) . Z tanich i popularnych kapsułkowców tylko Tassimo Bosha oszukuje na ciśnieniu (3 bar). [emoji12]
tropikey napisał:(...) część z wyrobami reginalnymi, pamiątkami i innymi atrakcjami, dla których tu dotarłem jest dość mała. Może po prostu trafiłem tu o złej porze? Na szczęście, są charakterystyczne dla tej imprezy tańce ludowe, ale nie w wykonaniu zespołów folklorystycznych, lecz zwykłych mieszkańców.Co innego część jarmarczna, ze świeżą dostawą z Chin i Bangladeszu oraz że wszelkiego rodzaju second handem. Tu na brak sprzedawców narzekać nie można. Czyżby taka właśnie przyszłość czekała Feria de Mataderos?Dla mnie właśnie ta spontaniczność i tańce w wykonaniu mieszkańców, a nie zespołów, dodawały wyjątkowości właśnie temu miejscu.Nie pamiętam jakiejś większej ilości chińszczyzny - jeśli rzeczywiście co tydzień wygląda to tak jak mówisz, to niesamowita szkoda. :/
Jasne, pełna zgoda! Mnie też ujęło właśnie to, że bawili się zwykli ludzie, a nie wyszkolona do tego grupa
:)Fajnie, że mają w sobie tyle luzu, ale i szacunku dla tradycji. Już widzę, jak u nas na festynie ludzie wyskakują do oberka, czy innego kujawiaka
:DA co do asortymentu, to mam podejrzenie, że spora część wystawców mogła tego dnia nie przyjechać ze względu na niepewną pogodę, obawiając się, że klienci mogą nie dopisać.
Się kurde znalazł uważny czytelnik
:DWstyd się było przyznać, więc już o tym nie wspomniałem... Jakby to ująć... Na to, że mogłem to zrobić wpadłem dopiero w samolocie do GDN. Nie wiem dlaczego, ale lecąc z FRA do MUC założyłem sobie, że tam już wstępu nie mam.
Całkiem możliwe że mogliśmy się minąć na lotnisku AEP 18.11, z tym że ja leciałem do El Calafate.Kolejka rzeczywiście była taka że się załamałem, na szczęście po chwili pracownik lotniska wyciągnął z kolejki podróżnych na mój lot, do osobnego punktu check-in.Co ciekawe, do Salty lecialem kilka dni później i wtedy był luz.
Co do obłożenia w F @tropikey: oczywiście część miejsc jest sprzedawana (za cash albo mile- mile to też waluta, nie zapominajmy o tym; to nie jest żaden "darmowy" czy "nagrodowy" bilet jak często to się usiłuje prezentować
;-)), ale druga część często jest z upów - upy biorą się generalnie oczywiście z wypełnienia biznesu, ale też różnie z tym jest. Praktyczny przykład spoza protokołu: jest powiedzmy 2 pracowników linii wracających z urlopu na stby do C a kabina jest full - co się robi? Przenosi przy gejcie dwóch płatnych paxów z C do F (wg godności, czyli zaczynając od HON o ile są na liście) i w ten sposób tworzy dostępność dla tych z stby
;)
Obydwa regiony ładne, górzyste.W Patagonii byłem w dość turystycznych miejscach, takich jak El Chalten, Perito Moreno.W Salce pojechałem do większej dziczy - opuszczonych wiosek i kopalń na zachód od San Antonio de los Cobres.
Relacja wręcz nadziana przydatnymi uwagami i ciekawymi obserwacjami, a do tego pisane "live", to kawał dobrej roboty
:o Pytanie techniczne: czym robiłeś zdjęcia? Szczególnie te czernie z NY sprawiają wrażenie:tropikey napisał:
Dziękuję za miłe słowa
:)Oby jak najwięcej osób skorzystało!A co do zdjęć, to... telefonem
:) Huawei P20 Pro, więc już powoli robi się emeryt, na dodatek poobtłukiwany tu i ówdzie.
Drobny suplement do relacji (od str. 68)
:) https://etruckandtrailer.com/2023/02/01 ... er-1-2023/Wyjaśnienie:Dobry znajomy od wieków pasjonuje się autami, zwłaszcza takimi starszymi. Pisze o tym książki, przez wiele lat pracował w drukowanym magazynie o ciężarówkach, a gdy tytuł został zamknięty, uruchomił zbliżony, tylko że internetowy. Podczas pobytu w Argentynie zapytałem go o napotkanego tam Fiata, wyglądającego jak nasz 125p pick up. Wyjaśnił mi, że to wersja argentyńska i poprosił przy okazji o więcej zdjęć różnych tamtejszych okazów, no i tak doszło do tego, co powyżej
:)
O ile w Nowym Jorku Polaków nie widywałem prawie wcale, tak tu nagle jakiś wysyp! Solo, parami, płci obojga :) Na dodatek - cóż za niespodzianka - część z nich to forumowicze :D . Serdeczne podziękowania dla @Zeus i @seba wraz z szanownymi Paniami za przemiłe spotkanie, no i przede wszystkim dla @Buyaka za cierpliwość i wytrwałość w oprowadzaniu :) . A obeszliśmy niemały kawałek miasta...
(i oni mają swego Dudę :D)
...kończąc w Pizzería Güerrín:
https://maps.app.goo.gl/WHn4cu7VVBuvx8Sz9
O dziwo, brak normalnego snu w czasie lotu z Nowego Jorku nie odbił się jakoś szczególnie na moim samopoczuciu i kondycji. Do hotelu wracam na piechotę obserwując z pewnym zaskoczeniem, że coś takiego, jak kryzys energetyczny tu nie występuje.
Teraz to już mogę odetchnąć. Pomimo początkowych oporów, Argentyna (a przynajmniej jej stolica) przyjęła mnie ostatecznie z otwartymi ramionami. Oby tak pozostało do końca. Jestem, jestem, wkrótce się odezwę :)
No i dziękuję za troskę. Wszystko gra!Ten wyjazd będę kojarzyć m. in. z powodu kiepskich śniadań. Niestety, hotel Anselmo doskonale się wpisuje w ten obraz. Taka oferta w 4-gwiazdkowym powinna być zabroniona. Zamiast ładować tyle słodkości (tak, wiem - Argentyńczycy tak lubią), daliby jakieś warzywa. Jakiekolwiek! Tak na marginesie, ich dieta woła o pomstę do nieba. No, chyba że to tylko w hotelach karmią tak niemal bezwitaminowo. Szkoda gadać...
W wiadomościach zapowiadają, że na Av. 9 de Julio odbędzie się dziś wielka manifestacja. Chętnie zobaczę, jak to tutaj funkcjonuje, ale wcześniej kontynuuję zwiedzanie miasta.
Najpierw autobusem dojeżdżam w okolicę wydziału prawa tutejszego uniwersytetu. Tak się składa, że w jego sąsiedztwie mieści się kilka obiektów wartych zobaczenia. Choć pierwsze, co rzuca mi się w oczy po wyjściu z autobusu na żadnych listach atrakcji nie występuje:
Pierwsze to oczywiście zbieg okoliczności, choć czcionka nawet jakaś znajoma.
Drugie, to blaknące niestety w szybkim tempie dzieło urugwajskkego artysty, który na stałe zamieszkał w Argentynie - Carlosa Páez Vilaró. Bardzo mi się ten mural spodobał. Jest w gdyńskim przedwojennym klimacie. Są o nim nawet jakieś artykuły, np. https://depostalesurbanas.com/mural-mi- ... s-querido/
Trzecie zaś wprawia mnie w lekkie osłupienie. W pierwszej chwili, zanim się doczyta mniejszy druk, można by pomyśleć, że to jakaś aleja gwiazd. Potem jednak - w tym miejscu wybiegam ciut do przodu - odkryję, że to bardzo powszechna praktyka, by w ten sposób czcić pamięć ofiar wypadków komunikacyjnych. Jasne, u nas też się krzyże, czy nawet istne "nagrobki" przy drogach stawia, jednak skala tego zjawiska w Argentynie jest nieporównywalnie większa. Spotykam tu odcinki dróg, gdzie tego rodzaju gwiazda jest co rusz przybita do słupka, czy namalowana na asfalcie.
Wróćmy jednak do Buenos Aires...
Na przeciwko "TVP" jest duży, soczyście zielony park - raj dla zawodowych wyprowadzaczy psów i miejscowego ptactwa, choć i dla uczestników protestów coś tu szykują.